Dzień 30. Portal. Portal.
Całkiem
niedawno Erpegis wrzucił dwa teksty w cudowny sposób rozprawiające się z mitem
Neuroshimy i Monastyru – gier Wydawnictwa Portal. Nie tylko wyczuliło mnie to
na krytykę tych systemów, ale też uświadomiło, dlaczego ponad 15 lat temu tak bardzo
mi się podobały.
Przede
wszystkim wówczas podszedłem do nich bezkrytycznie. Autentycznie nie
zastanawiałem się nad nieścisłościami świata przedstawionego Neuroshimy, że
większość się tam kupy nie trzyma. Gdzieś z tyłu głowy mogłem zdawać sobie z
tego sprawę, bo – mogę się mylić – chyba Nurglitch pisał w Suplemencie,
że ten świat to kilka desek i tapeta, które wspólnie udają wytrzymałe
pomieszczenie. Ale my wtedy zupełnie nie zwracaliśmy na to uwagi – istotniejsze
były twardzielskie i widowiskowe akcje.
Wówczas
też trudno było zachować odpowiednio krytyczne podejście do topornej mechaniki,
bo w gruncie rzeczy znałem tylko tę z Warhammera. Coś jednak musiało być na
rzeczy, bo w zasadzie nigdy chyba nie korzystaliśmy z pełnej mechaniki walki,
tak samo jak z tych dziwnych procentowych przeliczników stopnia trudności. Dziś,
chcąc bawić się w postapokalipsę, raczej po Neuroshimę bym już nie sięgnął.
Monastyr
natomiast zanalizowany jest pod kątem nieścisłości związanych z wiarą. I tutaj
też ujawnia się moje bezrefleksyjne podejście, bo chyba nawet nie pisałem o niej
w swoim wspomnieniu Monastyru. Chyba o wiele bardziej interesowały mnie
potencjalne intrygi i sceneria. Pisałem, że chciałbym zagrać jeszcze w Monastyr
– Dominium wciąż mnie intryguje, choć z całą pewnością, jak teraz, po tych
tekstach na to patrzę, ewentualna kampania wymagałaby przede wszystkim przełożenia
gry na inną mechanikę, a do tego chyba uproszczenia rozdrobnionego politycznie
kontynentu.
Obie
gry sprawiły mi ogromną frajdę. Szczególnie dobrze bawiłem się przy
Neuroshimie. Te dobre wspomnienia biorą się z całą pewnością z faktu, że przyjmowałem
ją taką, jaką była, bez szczególnej krytyki i weryfikacji. Wtedy to działało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz