Dzień 24. Humour. Humor.
Autor: Antonio Zugaldia, CC BY 2.0 |
Jakże
by inaczej. Humor musi być. Ludzie przeważnie spotykają się towarzysko po to,
by sobie nastrój poprawić, a nie go popsuć. W jaki sposób to robimy? Rozmawiamy
o zdarzeniach i się z nich śmiejemy. Opowiadamy sobie dowcipy. Obgadujemy
innych ludzi i przeżywamy radośnie ich prywatne dramy. Potrzebujemy humoru, by
normalnie funkcjonować – śmiech to zdrowie, mówią, a depresja to bardzo poważna
choroba. Wtedy to nawet śmiech nie pomaga.
Humor
na sesjach – gagi, śmieszki sytuacyjne, zabawne komentarze – to immanentny i
wyjątkowo sympatyczny element gry. Niegdyś, tak jak już pisałem, bywałem
rozczarowany śmieszkowaniem w trakcie gry. Rytualne stwierdzenie przed sesją:
Wyśmiejcie się teraz, żebyście później nie psuli zabawy
Trąci
lekką sprzecznością i serio potrzeba mi było trochę lat, żeby to pojąć. Ale jak
jest się mhrrrocznym nastolatkiem, to tak może być.
Nie
mam osobiście problemu z przerywaniem sesji po to, by zaserwować sobie z innymi
szereg niewybrednych komentarzy, czy by trochę porechotać. Mam ewentualnie problem
z przerywaniem sesji na zbyt długo w tym sensie, że mimo prawa, które sobie
dajemy, by mieć ubaw, chcemy też przyłożyć się do doprowadzenia historii do
końca. Jak zawsze w życiu, wszystko opiera się na zachowaniu odpowiedniej
równowagi.
Nie
jestem pewien, czy opisywałem już na tym blogu taką sytuację (jeśli tak, to
powtórzę):
Dawno
temu machnąłem wielką kampanię do Warhammera, napisałem ponad 100 stron tekstu.
Wydawała mi się niezwykle głęboka, poruszająca istotne problemy, ale również w
pewnych momentach zdecydowanie epicka. Akurat miało dojść do jakiegoś większego
starcia, bitwy jakiejś. Opisuję z zapałem szeregi milczących żołnierzy, ich
kamienne, zobojętniałe twarze, deszcz i ogólny nastrój doniosłości. Wtedy
koleżka mówi:
Dajcie mi kilt, a do nich przemówię.
Było
po sesji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz