Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mouse Guard. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mouse Guard. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Refleksje po Mysiej Straży

Zakończyliśmy małą kampanię Mysiej Straży. Swego czasu pisałem, że bardzo chciałbym zagrać w tę grę - wcielenie się w rolę niewielkiego, acz walecznego gryzonia, zmiana perspektywy, tematyka… wszystko to bardzo mnie pociągało. Oczywiście wówczas było to tylko wyobrażenie o grze Mouseguard, bo zasad nie znam, a polskiego wydania nie wspierałem, jakoś mnie to ominęło. Wiązało się to z pewnym zderzeniem, wiecie, teoria a praktyka, wyobrażenie a rzeczywistość. 

Gra w praktyce, przynajmniej na samym początku, sprawiała mi trudność, bo jestem na tyle leniwy, że nie podjąłem trudu choćby lepszego zapoznania się z settingiem, a zasady to dla mnie w ogóle była czarna magia. Do tego wszystkiego dochodzi moja wrodzona trudność do operowania na adaptacjach - no bałem się naruszać świat przedstawiony, nawet go nie znając, nie wiedziałem co mi wolno, a czego nie. Na dodatek przypadła mi rola dowódcy oddziału, myszy decyzyjnej. 

Przez całą kampanię - pod kątem zasad - poruszałem się po omacku. Na szczęście nie upieraliśmy się przy graniu totalnie by the book. Rozegranie walki z dzierzbą było dla mnie jednym z najtrudniejszych i najbardziej frustrujących momentów tej historii i naprawdę się cieszę, że nie musieliśmy tego powtarzać. 

Historia sama w sobie potoczyła się w niespodziewanym kierunku. Początkowe założenie o realizowaniu indywidualnych, o ile te zostały utrzymane, poszło w stronę jednego kluczowego wątku czy tajemnicy do rozwiązania. I to tajemnicy nie byle jakiej, bo zmuszającej Bohaterów do podjęcia kilku ważnych, trudnych moralnie decyzji. Tutaj ujawnił się bardzo mroczny aspekt wojny i traumy, zachowania „człowieczeństwa” (myszostwa?) będąc u władzy, w końcu też dylematy odwetu, zemsty wręcz, nieco zwierzęcego (o ironio) wyrównania rachunków. Nie powiem, to było dla mnie, człowieka i Gracza, momentami bardzo obciążające psychicznie, bo zdałem sobie sprawę, że o ile to wciąż tylko gra, to tematy te wypłynęły w momencie, gdy na Ukrainie rozgrywał się prawdziwy dramat. A ja, choć zawodowo mam trochę wspólnego z zagadnieniem konfliktów, cierpienia i przemocy, mimo prowadzonych badań, o koszmarze wojny mogę wypowiadać się jedynie teoretycznie. Gdy zatem wcielałem się w Connora, wyobrażałem go sobie jako zmęczonego i przetrąconego wojną. Connor był dowódcą, który musiał ponownie zmierzyć się z dehumanizacją (demyszyzacją?), koniecznością odejścia od pożądanych norm w imię przetrwania i, być może, tego co słuszne. Ale Connor nie wiedział już, co jest słuszne. 


Sprawa robiła się jeszcze bardziej skomplikowana po spojrzeniu na resztę drużyny. Gracze, z którymi miałem ogromną przyjemność występować, wynieśli narrację na zupełnie inny, onieśmielający mnie niekiedy, poziom. Marek i Janek wcielali się w swoje myszki po mistrzowsku i reprezentowali dwa bieguny spojrzenia na Mysią Straż, wojnę, czy zagadnienie konieczności. Folker zapadał się w swojej mrocznej stronie, a Henson, jako młogonek, zmierzał na zderzenie czołowe z rzeczywistością. Jego ideały, Kodeks, mogły nie przetrwać w obliczu tego, na co zdecydował się Connor (nieco pod wpływem Folkera, co prawda, ale przecież cała odpowiedzialność spoczywa na dowódcy).

W tak zarysowanej sytuacji, ostatnia scena - tylko delikatnie zarysowana (ale to wystarczało, nie było potrzeby rozgrywać jej z detalami) - była zwieńczeniem historii o tym, że czasem nie da się ciągnąć w dwie strony. Connor pragnął uratować idealizm Hensona, a jednocześnie wyciągnąć Folkera z ciemności. By jednak to zrobić, także musiał wejść w tę ciemność. Fakt, że młogonek to widział, był wyjątkowo bolesny.

Gdybym miał wrócić do Mysiej Straży, chciałbym zobaczyć, jak Henson - jedyna myszka, która przeżyła tę kampanię - radzi sobie ze swoimi doświadczeniami w nowym już oddziale. Jak, nabrawszy doświadczenia, patrzy na rzeczywistość, na przyszłość i, być może, na inne, zapalone do działania młogonki.


czwartek, 3 listopada 2022

[MG] Oto jak kończą zbyt nachalne myszki

Sesja online rozegrana 1 marca 2022 r.


Ostatnia, zamykająca sesja zimowa - przynajmniej taki był plan. Potoczyło się zupełnie inaczej…


Wystąpili:

Folker - kartograf i wojownik z halabardą (M.);

Henson - młogonek chcący zrobić dobre wrażenie (J.);

Connor - dowódca oddziału, analityk i pacyfista (K.).


Mieliśmy podsumować nasze poczynania, wrócić do Lockhaven i tam snuć dalsze refleksje. Folker jednak naciskał, by udać się na terytorium łasic, by uratować resztę uprowadzonych myszek. Connor się wahał - początkowo wolał wrócić do stolicy, zebrać siły, skazać Noelana i dopiero wtedy podejmować się kolejnych działań. Folker pokłócił się z Hensonem o to, czy w tej sytuacji należy trzymać się Kodeksu.

W koncu Connor zdecydował: wysłał obszerny list do Gwendolyn, w którym tłumaczy, że podejmuje się samowolnej akcji wraz z Folkerem i Hensonem. Rekomendował Hensona do Mysiej Straży oraz zapowiedział swoją rezygnację. Przesłał również listę zdrajców, która znajdowała się w notesie znalezionym w kwaterze Noelana.

- Zajmiemy się nimi, gdy wrócimy - powiedział. A następnie nakazał towarzyszom rozpoczęcie przygotowań do wyprawy.

Ponieważ chcieliśmy opowiedzieć o tych wydarzeniach z perspektywy czasu, zastosowaliśmy tu skrót i załatwiliśmy sprawę jednym rzutem w stylu gier PbtA. 2k6+1. Wypadła pełna porażka…

Wyprawa zakończyła się tragicznie. W norze łasic nie było już innych myszy, a wroga było więcej, niż można było się spodziewać. Folker rzucił się do samobójczej szarży. Connor wydał Hensonowi rozkaz: miał wrócić do Lockhaven i doprowadzić sprawę do końca. Następnie rzucił się, by pomóc Folkerowi, wiedząc, że nie wyjdą z tego żywi.

Henson długo błąkał się po lesie, aż w końcu dotarł do stolicy. Tam został przesłuchany, opowiedział o tym, co się wydarzyło. Tradycyjną ceremonię wstąpienia do Mysiej Straży przeżył bez mentora i dowódcy oddziału. Otrzymawszy czerwony płaszcz został wcielony do innego oddziału.

Smutno.

czwartek, 27 października 2022

[MG] Demony wojny

 

Sesja online rozegrana 22 lutego 2022 r.


Trzecia sesja Mysiej Straży prowadzi nas ku rozwiązaniu zarysowanych poprzednio wątków porwań myszek. Znów ujawnia się nieco brudna i mroczna strona weteranów, młogonek zaś powoli traci swoją młodzieńczą, idealistyczną niewinność.


Wystąpili:

Folker - kartograf i wojownik z halabardą (M.);

Henson - młogonek chcący zrobić dobre wrażenie (J.);

Connor - dowódca oddziału, analityk i pacyfista (K.).


Uratowana myszka, zgodnie z przewidywaniami spokrewniona z kupcem Gamilonem, miała na imię Kurt. Była w niewoli prawie rok, a Gamilon przecież jakoś szczególnie nie rozpaczał. Czyżby nie zauważył nieobecności syna? Przesłuchiwanie młodej myszki było uciążliwe, ale w końcu opowiedziała o myszy z patką na oku i mnóstwem blizn na pyszczku. Burza mózgów, próby profilowania i inne wygibasy w końcu pozwoliły Mysiej Straży wytypować podejrzanego: był to Trevor, obecny poczmistrz w Copperwood.

Wraz z Kurtem, którego przy okazji w Copperwood Drużyna chciała „zwrócić” rodzinie, wyruszyli do miasta z krótką przeszkodą w podziemiach: uciekając przed burzą skryli się w podziemiach, gdzie okradły ich wiewiórki. Folker wybitnie je nastraszył i te uciekły z piskiem.

W mieście najpierw Straż odprowadziła Kurta do domu. Radość rodziny była ogromna, ale tutaj ujawniła się znów mroczna strona Folkera: nakazał Gamilonowi spotkanie wieczorem we wskazanej karczmie - kupiec był jednym z podejrzanych o udział w niemysim procederze.

Folker zdecydował się czekać na miejscu, był w ponurym nastroju. Henson i Connor postanowili śledzić Trevora i choć ten na chwilę zniknął im z pola widzenia, udało im się go wyśledzić ponownie i dotrzeć do jego domu. Connor postanowił oficjalnie zaprosić Trevora do karczmy o tej samej porze, by doprowadzić do ewentualnej konfrontacji z Gamilonem. Nieświadomy poczmistrz przyjął zaproszenie. Wystarczyło tylko czekać.

Spotkanie w karczmie wszystko wyjaśniło. Gamilon przybył pierwszy i spotkał się z zarzutami ze strony Folkera. Henson w tym czasie czekał przy drzwiach, na wypadek ucieczki któregoś z zaproszonych gości. W końcu przybył też Trevor i tak, od słowa do słowa, Gamilon w końcu wypalił, że płacił Trevorowi sporymi zapasami piwa w ramach okupu… Trevor rzucił się do ucieczki, ale Henson i Folker dopadli go na ulicy. W tym czasie Connor udał się do domu Trevora i tam też poczmistrz został doprowadzony, tam do wszystkiego się przyznał - prawdopodobnie przerażała go myśl, że może stracić rodzinę (taką z resztą dostał sugestię). Trevor został w fotelu z własnymi myślami. Gdy Connor wychodził z jego domu, ten podbiegł do niego i powiedział, że Straż musi dopaść Noelana. 

Kim był Noelan? Był rzekomym mózgiem całej operacji. Gamilon opowiedział, gdzie dostarczał piwo i tam też się udali. Na rozstajach dróg było wielkie drzewo z ukrytym w środku dźwigiem. Myszy wdrapały się na szczyt drzewa, gdzie znalazły ładną rezydencję, a w niej starą mysz - Noelana właśnie. Tego, który, jak stwierdził, zapewniał Królestwu bezpieczeństwo niewielkim kosztem. Życie kilku myszek za życie wielu. Folker wpadł w furię. Zdemolował to urocze mieszkanko z pachnącym ciastem i herbatą w imbryku. I odrąbał Noelanowi ogon.

- Nie jesteś myszą - powiedział.


Więc tak, nasza mała kampania najwyraźniej jest o demonach wojny.

czwartek, 29 września 2022

[MG] Kto współpracuje z Łasicami?

 

Sesja online rozegrana 8 lutego 2022 r.


Druga sesja Mysiej Straży. Odkryłem, że o ile kiedyś byłem bardzo zafascynowany Mouseguardem, tak raczej się w tej grze nie odnajduję. Wynika to chyba z mojego problemu z adaptacjami - nie znam zbyt dobrze settingu, mam jakiś strach przed naruszaniem kanonu, kiepsko mi wychodzi decyzyjność. Nie mniej uznaję te sesje za super doświadczenie, bo towarzystwo mam przewspaniałe!


Wystąpili:

Folker - kartograf i wojownik z halabardą (M.);

Henson - młogonek chcący zrobić dobre wrażenie (J.);

Connor - dowódca oddziału, analityk i pacyfista (K.).


Zaczęliśmy w Elmos. Grupa dostała list z prośbą o sprawdzenie grupy Walbonda, Kompanii Szperaczy, zajmującej się transportem i przewodnictwem myszek wyprawiających się do Walnut Peak. Miejscowość ta od czasu wojny z łasicami - leżąca obecnie na ich terytorium - jest ruiną, w której znaleźć można jeszcze sporo wartościowych rzeczy.

Folker wpadł na pomysł, by zacząć rozpowiadać plotki o skarbie ukrytym w Walnut Peak. Chodziło o to, by zainteresował się tym Walbond. Jednocześnie myszki najęły zakapiora Taryna i jego dwóch pomagierów, Abrama i Gurneya, by pomóc w dostaniu się do celu podróży. Nie było szczególnej chemii między „przewodnikami”. Ponadto Folker nieco nakłamał obiecując im zapłatę w kamykach ukrytych gdzieś w miasteczku.

Po drodze był czas na rozmowy. Henson samotnie przewartował całą noc, walcząc ze snem i paraliżującym strachem przed sowami. Folker nastraszył go i mocno się to na młogonku odbiło.

W końcu docierają do Walnut Peak. Jest cicho i ciemno. Myszki znalazły schronienie w jednym z domostw. W nocy Connor został zbudzony przez wartującego Taryna - ten nakazał mu po cichu za sobą podążać. Okazało się, że nieopodal dobijano targu: jakaś mysz kolaborowała z łasicami i właśnie sprzedawała im dwie inne myszki. Taryn i Connor postanowili śledzić i pojmać przedsiębiorczego zdrajcę i osiągnęli swój cel bez problemu.

Wtedy też, mam wrażenie, miała miejsce najważniejsza scena tej sesji: myszkę trzeba było przesłuchać i w Connorze odezwały się demony wojny. Gotów był stosować na niej tortury, ale idealizm Hensona sprowadził go na ziemię. Kapitan zrozumiał, że nie potrafi oswobodzić się z pułapki dawnych przeżyć i nie jest w stanie „humanitarnie” rozmawiać z jeńcem. Wówczas do akcji przystąpił Folker, jakby zupełnie odmieniony. Dotychczas żartująca i rozgadana myszka przyjęła postawę wyjątkowo mroczną i niepokojącą.

Folker nakarmił jeńca trucizną. Obiecał, że dostanie odtrutkę, gdy zaprowadzi Straż do miejsca, gdzie ukrywają się łasice i gdzie więzione są inne myszy. Otruta mysz nie dostała antidotum. Została wepchnięta do tuneli łasic i tam marnie skończyła. Wkrótce potem Bohaterowie weszli pod ziemię i bardzo sprawnie uwolnili więzione myszki. Wśród nich, jak zdążyli się zorientować, była jakaś krewna Gamilona, poznanego już handlarza i piwowara. Całą grupę udało się odeskortować do Sprucetuck. 


Na tym skończyliśmy.

czwartek, 7 lipca 2022

[MG] Mysia Straż w drodze do Copperwood


Sesja online rozegrana 29 grudnia 2021 r.


Pierwsza sesja Mysiej Straży. Od dawna fascynowała mnie perspektywa zagrania dzielnym myszonem i w końcu się doczekałem. Jak poszło? Historia super, ale mechanika to wyzwanie, delikatnie mówiąc. Szczególnie, gdy zasiada się do gry nie znając zasad!


Wystąpili:

Folker - kartograf i wojownik z halabardą (M.);

Henson - młogonek chcący zrobić dobre wrażenie (J.);

Connor - dowódca oddziału, analityk i pacyfista (K.).


Gwendolyn wezwała dzielne myszki, by odeskortowały piwowara Gamilona do miejscowości Copperwood. Zainteresowany nieco się spieszył, bo trzeba było zdążyć przed rozpoczęciem piwnego święta, którego nazwy nie pamiętam. Królowa wzięła Connora na stronę i poprosiła, by uważał na Gamilona, bo istnieją podejrzenia, że ten wspierał powstanie Czarnego Topora.

Folker wytyczył dwie trasy - dłuższa i bezpieczniejsza wiodła przez Ivydale, gdzie mieszkała ciotka Folkera, Muriel, znana ze swoich wypieków. Piwowar/kupiec Gamilon zaczął kalkulować, bo mógł kupić „dmuchane ziarenka”, co w sumie mu się opłacało, byleby zdążyć. Connor powtarzał, że najważniejsza jest eskorta, a nie dodatkowy biznes, ale o ile nie szkodziło to powierzonej misji, nie widział przeciwwskazań. 

Rano o świcie wyruszyli w drogę. Dobiegał koniec zimy, jednak śniegu w lesie wciąż było sporo. Henson wyjątkowo entuzjastycznie podjął się zadania przepatrywacza - odkrył ślady lisa oraz trafił na potok, który jakoś trzeba było przebyć. Ponieważ był szkutnikiem, myszki zdecydowały, że najlepiej będzie zbudować niewielką łódź i na niej przeprawić się na drugą stronę. W tym momencie Folker i Henson zaczęli coś kręcić: trochę wiedzeni zewem przygody, trochę ciekawością i namówili Connora (zero asertywności, poważnie!), by zaryzykować i spłynąć nieco w dół strumienia. W konsekwencji myszy przedzierały się nieco przez śnieg (znów, ku ekscytacji Hensona), ale dotarły do Ivydale przed zmierzchem.

Tam Folker próbował zeswatać ciocię Muriel z naburmuszonym i onieśmielonym Connorem. Ciocia opowiedziała, że święto piwa może zostać odwołane, bo w okolicy zaczęła grasować dzierzba (to taki ptaszek). Szybki pomysł na humanitarne pozbycie się zagrożenia: struć ptaszynę! Connor z Muriel udali się do kuchni i zaczęli przygotowywać mieszankę z ziarnami, która wywołałaby określone reakcje fizjologiczne. Connor był przekonany, że to zadziała, ale w rzeczywistości nie zdawał sobie sprawy, jakie ostatecznie będą konsekwencje planu i czy w ogóle się powiedzie.

Następnego dnia zapakowali dwukołowy wózek (ciągnął go Gamilon i Folker) i ruszyli w drogę. Henson z przodu, jako przepatrywacz, Connor z tyłu. Tym razem nie udało im się w porę dostrzec zagrożenia: dzierzba runęła na wózek. Myszki zdołały skryć się pod nim, a następnie powoli z nim przemieszczać, udało się też nieco ptaszka odstraszyć, ale w konsekwencji - tutaj odzywa się moja nieznajomość mechaniki, nie ogarniałem za bardzo jakie decyzje należy podejmować - starcie zakończyło się „Wielkim Kompromisem”. Myszkom udało się zachować życie, ale wózek z ziarnem został porwany i stracony. 

Gamilon był zły i chyba wówczas niechcący zdradził, że w sumie to frakcja Czarnego Topora mogła mieć rację. Wszyscy dotarli do Copperwood - tam, w karczmie, Folker i Henson rozkręcili imprezę na cześć bohaterskiego Connora (jakież to miłe, szczególnie, że on tylko przystawał na ich propozycje w trakcie drogi). Sam dowódca zaś obserwował jeszcze jakiś czas Gamilona, ale nie dostrzegł niczego, co mogłoby posłużyć jako dowód, że ten jest zdrajcą. Nie mniej, gdy tak stał i obserwował, zorientował się, że on sam także jest obserwowany. Z odległości obserwowała go Quinn! Dowódczyni lokalnej straży, stojąca po stronie Czarnego Topora w trakcie rebelii. Przywitali się bez słów: Connor sarkastyczno-zalotnie jej pomachał, a ona pokazała, że bije mu „brawo”. 

W ten sposób zakończyliśmy tę historię. O ile mechanicznie mam z Mysią Strażą duży problem, tak sama zabawa, odgrywanie i interakcje były dla mnie prawdziwą ucztą!