Dzień 19. Tower. Wieża.
Fiona
siedziała w wieży strzeżonej przez smoka. Były dwie wieże we Władcy Pierścieni.
Trzy charakterystyczne wieże chłodnicze w Tales from the Loop. To dość
wdzięczny temat, popularny w fantastyce: czarnoksiężnicy mają swoje wieże, albo
ktoś jest w nich zamknięty. Wieże to często konstrukcje kamienne, trwałe,
bardziej odporne na działanie czasu (choć nie znaczy to, że są
niezniszczalne) – dlatego przez swoją, zdawałoby się, odwieczność, skrywają w
sobie ogrom doświadczenia i tajemnic. Tajemnic, które można odkryć, bogactw,
które można zdobyć – wystarczy tylko wejść, pokonać wszystkie piętra, by na
samym szczycie sięgnąć po upragnioną nagrodę.
Z
drugiej strony, gdy jesteśmy w wysokiej wieży, świat dookoła nas nie ma
tajemnic – wszystko widać jak na dłoni. Wieże strzegą, wieże pilnują, widzą i
dostrzegają. Pamiętam, że w kampanii Wbrew regułom wojny do Monastyru
(której nigdy nie poprowadziłem, swoją drogą) za linią frontu, już po stronie
deviria, na rozległym terytorium rozmieszczone były właśnie takie magiczne
wieże strażnicze.
Wieża
widziana z daleka stanowi jakiś rodzaj niepewności, być może groźby. Rzecz
jasna jej wygląd wywoływać może określone wrażenia i nastawienie: jeśli jest
nienaturalnie wysoka, smukła i na dodatek czarna, to jesteśmy niemal pewni
(albo wyobrażamy sobie), że rezyduje tam jakaś niezwykle potężna istota z
zamiłowaniem do mało przyjemnych praktyk magicznych. A jeśli na szczycie tej
wieży dostrzeżemy czerwone oko, to nie pozostaje nic innego, jak rozejrzeć się
za tłustymi hobbitami.
Zastosowanie
wieży na sesji wiąże się, jak podejrzewam, z jej wielopoziomowością.
Penetrowanie każdego piętra i wspinanie się coraz wyżej to taki dość klasyczny
motyw. Im wyżej zajdziesz, tym jest trudniej, ale też więcej dobroci masz
szansę zagarnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz