Pamiętam swoje wrażenia przy lekturze anglojezycznego podręcznika. Z jednej strony, będąc pod wpływem uroku YZE, jakości wydania i ogólnej wizualnej/estetycznej jakości myślałem tylko o tym, jak bardzo chciałbym to poprowadzić. Z drugiej strony czułem, że setting jest tak złożony, że odzywała się moja bariera językowa (a raczej dobrze sobie radzę z językiem) i myśl, że nie ma szans, żebym mógł dobrze operować całą społeczno-polityczną złożonością Trzeciego Horyzontu. I w ten sposób gra trafiła na półkę, gdzie oczekuje na realną konsumpcję. Ta konsumpcja w końcu nastąpi, nie mam wątpliwości, a coriolisowy starter wydawał mi się doskonałą szansą na przyspieszenie procesu oczekiwania (i przebicia się przez kolejkę innych gier na kupce frajdy, która rośnie, a ja obiecałem sobie w tym roku, tj. 2023, ogrywać raczej te tytuły, które już znam, by poznać je lepiej).
Dopiero po lekturze startera zacząłem rozumieć niektóre z zarzutów fandomu. Muszę tutaj jednak zaznaczyć, że stosowanie feminatywów nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu, tak samo umiarkowane stosowanie neutratywów, a jedyny mój opór co do tego drugiego może wynikać z pewnej ekonomii językowej, bo na pewno nie z powodów ideologiczno-obyczajowych. Dostrzegłem natomiast pewne drobne trudności związane z nowymi określeniami dla powszechnie stosowanych Bohaterów Graczy czy Mistrza Gry, to jest odpowiednio Postaci Awanturniczych i Mistrza Opowieści. Przyzwyczajenie robi swoje i za każdym razem trafiając na „PA” oraz „MO” potrzebowałem chwili, by połączyć kropki. I faktycznie później, gdy pojawiają się Punkty Akcji (PAK), może zachodzić pewne pomieszanie. Faktycznie odejście od pewnych utartych schematów, wyłamanie ze starych przyzwyczajeń powoduje drobne przestoje w lekturze, takie pauzy, które na dłuższą metę mogą być minimalnie uwierające. Koniec końców, podejrzewam, że w praktyce na sesji i tak wszyscy posługiwaliby się powszechnie przyjętymi określeniami.
Jest inne językowe wyzwanie w Coriolisie. Podejrzewam, że wszyscy zdają sobie z tego sprawę, bo przecież już na początku startera pojawia się niejaka furtka z napisem „wymawiaj to jak chcesz”. Ale wymowa to jedno. Druga sprawa, i to samo czułem czytając Diunę w tłumaczeniu Łozińskiego - zmyślone twory technologiczne wymagają nazwania językiem, który nie jest na nie gotowy i czasem powstają dziwne (bo wynikające z nieprzyzwyczajenia) brzmienia, obce na tyle, że niekiedy trzeba aż zmrużyć oczy, by odczytać jakąś skomplikowaną nazwę. Ekonomia języka pewnie zrobi swoje i na sesji znajdą się sposoby na wprowadzenie zamienników bliższych i lepiej kojarzonych.
Jeśli chodzi o zasady, to ta iteracja YZE wyjątkowo mi się podoba. Dwie kategorie HPków (fizyczne i umysłowe) chyba docierają do mnie bardziej niż stany znane nam z Vaesen czy Tales from the Loop. Metawaluta Punktów Mroku również wydaje się fajnym narzędziem zapewniającym ciekawy bezpiecznik chroniący przed Mistrzami Gry z trzaskami. Lubię, gdy zasady aplikują się także na MG. Pewną nowością jest też dla mnie inny sposób wbijania „krytyków” - potrzeba dodatkowych „szóstek” i wówczas rana krytyczna może pojawić się także przed zejściem HPków do zera. Fajne rozwiązanie - wydaje mi się, że częściej przeciwnicy będą po prostu eliminowani, ale nie zabijani, co potencjalnie może zapewnić widowiskowe powroty antagonistów. Z drugiej strony zapewne Bohaterowie też będą mieli wyższy współczynnik przeżywalności, ale to znów ocena oparta wyłącznie na intuicji.
(Dopisek w marcu 2024: moja intuicja nie jest warta funta kłaków! Obecnie mam wrażenie, że Coriolis to jednak morderczy system)
(Dopisek we wrześniu 2024: po prawie roku gry w Coriolisa stwierdzam, że nie wszystkie rzeczy działają mi dobrze: dojrzewam do wprowadzenia kilku domowych uproszczeń. Jeśli chodzi o Punkty Mroku, to jednak mam z nimi problem: wkurza mnie to, że nie mam żadnych ograniczeń i wytycznych w ich używaniu, równie dobrze mogłoby ich nie być, a twisty i przeciwności mógłbym wprowadzać według własnego widzimisię)
No i na koniec przygoda wprowadzająca do Trzeciego Horyzontu. Jestem ciekaw, jakie są wrażenia osób mających z tą grą doświadczenia i rozgrywających także ten scenariusz. Bo z mojej perspektywy wygląda to jak dungeon crawl na dryfującej w ciemności stacji kosmicznej. I to samo w sobie nie jest przecież czymś szczególnie złym. Ba! Dungeon crawle to sama radość, ale nie jestem pewien, czy tego akurat potrzebujemy w starterze. Owszem, backstory scenariusza daje nam jakiś tam drobny wgląd w przeszłość jednej z planet, ale to raptem detal. Nie ma tutaj jakiejś kwintesencji, nie ma czegoś, co wywołałoby efekt WOW w Graczach, co sprawiłoby, że zakochają się w świecie przedstawionym. A tego właśnie bym chciał: zarysu historii, która pozwoliłaby mi choćby kapsułkowo przedstawić ten złożony, ale piękny setting.