Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vaesen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vaesen. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Refleksje po Vaesen

Skończyliśmy kampanię Vaesen, którą rozgrywaliśmy dobre dziewięć miesięcy. Było to czternaście sesji i uważam, że to całkiem dobry wynik. Da się w tym czasie stworzyć solidną, rozbudowaną historię, da się też sporo wycisnąć z systemu. Myśli mam dużo i postaram się jako je tutaj poukładać, dzięki czemu tekst ten będzie (mam nadzieję) ładnym uzupełnieniem recenzji Vaesen, którą pisałem - swoim brzydkim zwyczajem - na sucho, po samej lekturze.


Bohaterowie

W historii przewinęło się sporo postaci, ale wiadomo, że to Bohaterowie byli najważniejsi. Było dwóch Graczy i jedna Graczka. Jedna postać zginęła, także w historii wzięło udział czterech Bohaterów.

Linn Drakenberg - grana przez Zuzę - służka, a następnie młoda okultystka. Chyba najbardziej emocjonalna postać, której osobista agenda, znalezienie dawnej mistrzyni, nadała ton całej kampanii. Linn była reprezentantką nowej generacji Stowarzyszenia, była bardziej otwarta na współistnienie ludzi i Vaesen, chciała zrozumieć te trudne relacje i szukać rozwiązań. 

Adam Kirov - grany przez Pawła - rosyjski ksiądz z demonami z minionej wojny krymskiej. Pijak okrutny, ale nie degenerat: fajny, optymistyczny na swój sposób, a jednocześnie wielki niczym niedźwiedź. Zginął postrzelony przez matkę Śledziowego Barona na wybrzeżu Szwecji. Stał się później swego rodzaju patronem Stowarzyszenia, wielokrotnie był wspominany przez Bohaterów, co nadawało historii niesamowitego tonu.

Wilhelm von Kümmel - grany przez Dawida - pruski oficer. Gdyby był postacią z D&D, miałby charakter chaotyczny. Wygadany do bólu, szczwany, twardy wróg Vaesen, który wielokrotnie wpędzał członków Stowarzyszenia w poważne tarapaty. Wyjątkowo nieobliczalny. Jego osobisty wątek również został w pewnym momencie mocno zaznaczony.

Oswald Ebonheart - grany przez Pawła - nastoletni detektyw z Anglii. Jak się później okazało, syn Adama Kirova. Postać idealistyczna i twardo stąpająca po ziemi. Twardy organizator życia Stowarzyszenia, który wziął na siebie ciężar naprostowania wielu trudnych dla Zakonu Artemidy spraw. Przy okazji okrutnie bogaty.


Gracze, jak widać, od samego początku uderzyli z grubej rury. Żadni tam Szwedzi (poza Linn) - towarzystwo wyjątkowo międzynarodowe i uwiązane w istotne dziejowe wydarzenia. Wątki z politycznych wydarzeń w Europie chyba dość często gdzieś tam się pojawiały, oczywiście jako tło w barwnych wypowiedziach Bohaterów. To umiedzynarodowienie nie stanowiło jakiegoś szczególnego problemu (po prostu uznaliśmy, że wszycy jako tako mówią po szwedzku), a dodawało sporo kolorytu. 

Ze względu na swoje charaktery, Bohaterowie często mieli swoje wewnątrzgrupowe konflikty. Niekiedy dochodziło do poważnych kłótni, przeprosin, epizodów doskonałej współpracy, znów rozczarowań i kłótni. Sceny na Zamku Gyllenkreutz niekiedy wyjątkowo się rozciągały, bo Gracze mocno angażowali się w te drużynowe niesnaski. Do tego aspekt „budowania bazy” również był interesujący - snucie planów, wykupywanie rozwinięć, ale i szukanie sposobów na ukrycie Stowarzyszenia przed ciekawskimi spojrzeniami. Uważam, że ten aspekt bardzo fajnie zagrał - miło było widzieć pojawiające się nowe elementy zamku. Po tych czternastu sesjach nie mogę powiedzieć, żeby siedziba Stowarzyszenia była jednak jakoś szczególnie rozbudowana. 


Historia

Gdy zaczynaliśmy, nie miałem kompletnego pomysłu na kampanię. Znane mi były osobiste agendy Bohaterów, ale reszta była dopiero do ustalenia. Wątki, które zarysowały się na początku (spotkanie i problem z Larsem, wilkołakiem) przewijały się do samego końca i stanowiły główną oś fabuły. Ta, jak potem wynikło z gry, powiązana była z osobistym celem Linn, czyli odnalezieniem doświadczonej członkini Stowarzyszenia, Katji Kokoli, która zniknęła około dekady wcześniej. W toku kampanii Bohaterowie wpadali na jej niejasne tropy, aż w końcu udało im się znaleźć ją w odległym norweskim mieście Tromso, gdzie ukrywała uprowadzone dzieci wilkołaka Larsa. Tutaj, generalnie, ujawniała się skala szarości: Stowarzyszenie wydawało się dość „brudne”, łamiące umowy, które samo zawierało. Nic nie było oczywiste.

Poza tym rozegraliśmy 2-3 sesje z osobistym wątkiem Wilhelma: było to właściwie polowanie na osobne Vaesen. Wydaje mi się, że było dość dramatyczne, choć finałowa walka poszła nad wyraz szybko - Bohaterowie sprawnie uporali się z przeciwniczką, Królową Lasu.

Rozegraliśmy też scenariusz z dodatku „Wicked Secret”, w którym Bohaterowie musieli uporać się z potomkiem Syreny. Tam właśnie zginął Adam Kirov.

Generalnie nie trzymaliśmy się struktury sesji proponowanej przez podręcznik, bo przyjmowałoby to za bardzo formułę jednostrzałów: Bohaterowie zostają wezwani, prowadzą śledztwo w toku którego odkrywają wątpliwe moralnie konflikty, walczą z czasem i próbują powstrzymać katastrofę. Ponieważ było u nas sporo dialogów (szczególnie wewnątrzdrużynowych), rozwiązanie czy to wątku wilkołaka Larsa, osobistej historii Wilhelma, czy problemu Śledziowego Barona zajmowało nam 2-3 sesje, po których Bohaterowie wracali na zamek. Dawało to poczucie większej ciągłości. Nigdzie się też nie spieszyliśmy, także to tempo chyba wszystkim odpowiadało.


Mechanika

Bardzo lubię Year Zero Engine. Jest mechaniką prostą, ale lubię przede wszystkim (co może być zaskakujące) jej nieprzewidywalność. Niekiedy wyniki na kościach przeczą wszelkiej logice i prowadzą do ciekawych sytuacji. Mimo wspomnianej prostoty natomiast muszę też szczerze przyznać, że niekiedy zasady upraszczaliśmy.

Wynikało to z dwóch spraw: po pierwsze, podręcznik, choć piękny i inspirujący, jest koszmarny pod względem wyszukiwania informacji. Wyszukiwanie informacji o leczeniu obrażeń krytycznych albo zatrzymywaniu/odrzucaniu Insightów były moim osobistym dramatem. Więc, niekiedy, gdy akurat nie mogliśmy sobie przypomnieć jakiejś zasady, która na dodatek złośliwie skryła się gdzieś w podręczniku, po prostu rozwiązywaliśmy sprawy doraźnie.

Po drugie - choć mogę tutaj mówić tylko za siebie - nie wykorzystywałem w pełni zasad walki. Podział na ruchy szybkie i wolne niekiedy się pojawiał, ale nie mogę przyznać sobie medalu dla najbardziej konsekwentnego Mistrza Gry. Czasem po prostu o tym zapominałem. Również raczej nie byłem szczególnie twórczy w wykorzystywaniu dodatkowych sukcesów na cele inne, niż zwiększanie zadawanych obrażeń. Narracyjne urozmaicanie starć pozostaje moim problemem. 

Większość kampanii specyficzna magia również pozostawała gdzieś na uboczu. Dopiero w końcowej fazie kampanii wyraźnie odwoływałem się do trollowego rzemiosła, a Graczka wkroczyła na ścieżkę okultyzmu, co dawało nam trochę okazji do wprowadzenia scen bardziej… mistycznych? Co ciekawe, znaleziony przez Graczkę magiczny przedmiot NIGDY nie został nawet zidentyfikowany, a tym bardziej wykorzystany. Miałem w głowie parę pomysłów, jak mogłaby odkryć jego działanie, ale wówczas Gracze robili coś tak nieoczekiwanego, że własne pomysły musiałem odłożyć na bok i iść za tym, co proponowali inni uczestnicy zabawy. Jeśli kiedyś wrócimy do Vaesen, muszę pamiętać, by w końcu ten aspekt wprowadzić!


Podsumowanie

Kampania Vaesen była w moim odczuciu świetna. Po pierwsze, była długa i mieliśmy okazję opowiedzieć sobie pełniejszą historię o odrodzeniu Stowarzyszenia oraz nowych konfliktów, jakie z tego faktu wynikały. Mogliśmy prześledzić trudne relacje Bohaterów i to, moim zdaniem, był jeden z mocniejszych elementów kampanii. 

Po drugie, Gracze wielokrotnie sami przejmowali inicjatywę. Długie sceny na Zamku, zdawałoby się, w jakiś sposób przeczyły założeniom Vaesen, a jednak sprawiały nam wiele frajd. Bywały wręcz chwile, że musiałem się wtrącać, żeby chociaż wprowadzić jakąś drobną komplikację w postaci wścibskiego dziennikarza. Lubię to! 

Po trzecie, cały story arc tej kampanii miał sens. Choć nie wymyśliłem wszystkiego od razu, to z każdą kolejną sesją klarował mi się obraz pewnego głęboko zakorzenionego konfliktu, który spinał się na dodatek z dziwnymi (acz ostatecznie wytłumaczonymi) działaniami poszukiwanej Katji Kokoli. Co więcej, zakończyliśmy w fajnym momencie. Takim, który aż prosi się, by wrócić do Zamku Gyllenkreutz, na przykład, dziesięć lat później. I myślę, że tak kiedyś zrobimy.

czwartek, 9 marca 2023

[Vaesen] Katja i Popiół. Finał

Sesja online rozegrana 8 czerwca 2022 r.


Oto ostatnia sesja kampanii Vaesen. Bohaterowie, po długim główkowaniu nad trollową rymowanką, docierają na daleką północ, do Tromso.


Wystąpili:

Linn Drakenberg - już nie służka, a początkująca okultystka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.);

Wilhelm von Kümmel - na pewno nie porucznik Gustav Bauer, który wrócił do swojej pierwotnej tożsamości (D.).


Tromso. Bohaterowie patrzyli na piękne fiordowe miasteczko. Zastanawiali się, w jaki sposób rozpocząć poszukiwania baronowej Kokoli. Chcieli dyskretnie rozpytać, toteż wybrali portowy zajazd pełen marynarzy i pracowników portu. Mieli szczęście, bo tego dnia akurat dostarczono nowy rzut lokalnego piwa znanego i bogatego browarnika Ronalda Leifssona (śmialiśmy się, że to baron chmielowy, do pary ze znanym nam już śledziowym baronem). Linn i Oswald zanieśli bagaże do małych jednoosobowych pokoików. Tam młoda okultystka postanowiła, że spróbuje poznać przyszłość… Popioła, do czego posłużył jej jego kieł.

Dziewczyna znalazła się na strychu jakiegoś budynku. Najpierw słyszała dziecięcy śpiew, a potem okazało się, że budynek, w którym się znajduje, stoi w płomieniach. Słychać było krzyki i huki wystrzałów. Linn wiedziała, że trzeba wystrzegać się ognia.

Tymczasem Wilhelm rozmawiał z grupą lokalnych robotników. Pytał o możliwości biznesowe (tradycyjnie, przedstawiał się jako bogaty inwestor), co rzeczywiście stworzyło nowe perspektywy, by się wzbogacić. Jednak wypytując o „rzeczy niezwykłe w ostatnim czasie” Wilhelm zwrócił na siebie ich uwagę, choć jeszcze o tym nie wiedział. 

Powoli zapadała noc, zajazd opustoszał. Oswald poszedł jeszcze na samotny spacer, by odpocząć od towarzyszy, z którymi ostatnio było mu coraz ciężej. Gdy tak maszerował na zupełnym autopilocie, paląc papierosa, wpadł na dobrze ubraną kobietę - zorientował się, kim ona mogła być - przeprosił po szwedzku, ona go ofuknęła (też po szwedzku) i ruszyła dalej. Zaintrygowany Oswald rzucił kieł Popioła na ziemię i ruszył w tym samym kierunku, co kobieta. Po jakimś czasie dotarł pod bramę dużej posesji z willą, należącą do lokalnego bogatego browarnika, wspomnianego Ronalda Leifssona! 

Potem Bohaterowie próbowali zrozumieć, co się dzieje. Mieli mnóstwo podejrzeń i pytań. Czy Katja Kokola dogadała się z Popiołem? Czy Ronald jest zmiennokształtnym? 

Oswald wraz z Wilhelmem napisali do Ronalda wiadomość z grzeczną prośbą o pilne spotkanie biznesowe. Odpowiedź nadeszła szybko, spotkanie mieli ustawione na popołudnie. Bohaterowie mieli trochę czasu, by przygotować się do wizyty, kupili odpowiednie ciuchy, zorganizowali powóz itd. Linn w tym czasie poszła także do biblioteki, gdzie znalazła w jednej z gazet wywiad z Ronaldem Leifssonem, w którym twierdzi, że wiele zawdzięcza mądrości swojej towarzyszki Katji Kokoli. Jak na kobietę, która się ukrywa i nie chce zdradzić miejsca pobytu, było to bardzo dziwne.

Udali się na spotkanie. Katja Kokola bardzo szybko rozpoznała Linn, którą widziała przecież ostatni raz dobre dziesięć lat temu. Ale poza drobnymi sugestiami, że wie kim jest, że wie kim w ogóle są goście, nie było nic więcej, nie przy Rolandzie. Panowie załatwili swoje sprawy biznesowe, a następnie rozpoczęło się spotkanie Bohaterów z samą Katją Kokolą. Dopiero wtedy powiedzieli jej, że Popiół już tu jest! Kobieta nie spodziewała się tego. Drogą dedukcji ustalili, że Popiół to Emil, zatrudniony przed kilkoma tygodniami stolarz. Ale skoro on cały czas już tutaj był, dlaczego nie uderzył? Dlaczego czekał? Baronowa bała się, że zmiennokształtny ustalił miejsce pobytu dzieci (a te ukryte były w sierocińcu na drugim końcu wyspy pod egzotyczną ochroną hiszpańskiego jezuity, widzącej Brazylijki i siostry przełożonej Mikaeli). Stolarz już skończył swój dzień pracy, nie było go na miejscu.

Daleko rozległo się wycie wilków. Zbliżała się wataha, którą Popiół zwabił dla odwrócenia uwagi. Bohaterowie zaś uznali, że wilki mają inny cel, że również udadzą się do sierocińca. Bohaterowie postanowili zatem powstrzymać pędzące zwierzęta. Na moście rozegrała się  bitwa, w ramach której Bohaterowie odnieśli nieznaczne rany. Gdy tylko wilki zostały odparte, Linn i Katja popędziły na koniach do sierocińca, a Oswald i Wilhelm dołączyli nieco później.

Sierociniec płonął. Przed bramą stał zakapior, który próbował powstrzymać kobiety, ale Katja Kokola po prostu strzeliła mu w głowę. W środku słychać było krzyki. Na piętrze w pułapce były dzieci, na dole toczyła się jakaś walka. Katja Kokola pobiegła do góry, do dzieci. Linn ruszyła sprawdzić zamieszanie na dole. Strażnicy dzieci, wspomniane egzotyczne trio, zmagało się z najętymi przez Popioła zakapiorami. Walka nie była szczególnie trudna, zwłaszcza że po jakimś czasie dołączył do niej Oswald. 

Wilhelm tymczasem pobiegł do dzieci i dołączył do Katji. Jego pruski dryl zrobił tutaj robotę (3 sukcesy!) i dzieci miały z nim wyjść parami. Wtedy przez okno wpadł Emil-Popiół (wciąż w ludzkiej postaci). Wilhelm bez zastanowienia oddał w jego stronę potężny strzał. Ogień dalej się rozprzestrzeniał. W pewnym momencie podłoga zapadła się pod Wilhelmem - ten zdążył jeszcze ostrzec dzieci i tylko on runął w dół, wprost na Linn i Oswalda. 

Oswald został przygnieciony wielką rozżarzoną belką. Miał ostatnie cztery minuty życia (Broken, wynik 64 na trafienie krytyczne). Wilhelm zaczął walczyć, próbując podnieść kawał drewna, ale nie miał siły. W końcu udało się to Linn i rzutem na taśmę ustabilizowali młodego detektywa. Naprawdę niewiele brakowało, a mielibyśmy drugi zgon w drużynie.

Wilhelm wyprowadził wszystkich rannych. Linn rzuciła Katji linę, by ta pomogła dzieciom bezpiecznie się wydostać. Linn tymczasem, razem z Katją Kokolą, ruszyły do pomieszczenia, gdzie leżał ciężko ranny Popiół w ludzkiej postaci. Linn próbowała jeszcze z nim porozmawiać, wyjaśnić, wytłumaczyć, że tak nie musiało się stać. A potem Katja Kokola wykonała egzekucję na zmiennokształtnym, który zdawał się pogodzić ze swoją sytuacją.

Tak zakończyła się ta historia. Zdecydowano, że zmiennokształtne dzieci Larsa zamieszkają na Zamku Gyllenkreutz. Reszta sierot ze spalonego sierocińca miała zostać przeniesiona w nowe miejsce. Następnie Bohaterowie zajęli się naprowadzaniem własnych spraw na właściwy tor: Linn chciała porozmawiać ze zmarłą matką, Wilhelm pragnął uzyskać pardon i wrócić, choć na chwilę, do Prus i spotkać się z dawną miłością. Oswald natomiast kontynuował studia i koncentrował na dobrobycie Stowarzyszenia. Zaczynała się nowa epoka Zakonu Artemidy. Być może któregoś dnia wrócimy do Uppsali, by dowiedzieć się, jak się sprawy potoczyły dalej.

czwartek, 16 lutego 2023

[Vaesen] Spotkanie rodzinne u trolli

Sesja online rozegrana 23 maja 2022 r.


Kontynuujemy przygodę na pograniczu Szwecji i Norwegii. Tym razem to już był de facto epilog - spodziewałbym się jakichś szczególnych fajerwerków, tymczasem sesja należała do jednej z powolniejszych, bez dramatycznych wydarzeń, walk i rozstrzygnięć. Cóż, czasem bywa i tak.


Wystąpili:

Linn Drakenberg - już nie służka, a początkująca okultystka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.);

Wilhelm von Kümmel - na pewno nie porucznik Gustav Bauer, który wrócił do swojej pierwotnej tożsamości (D.).


Linn wraz z Ovem pędziła na spotkanie trolli. W końcu stanęła przed obliczem starej trollicy, która uważnie się jej przyglądała. Zadawała jej szereg pytań o rolę Linn w ostatnich wydarzeniach, pytała o rymowankę Ovego i „czarownicę”, która go tego nauczyła. Ostatecznie Linn udało się zdobyć zaufanie seniorki trollowego rodu i została zaproszona do ich domu, niecki otoczonej skałami pełnymi grot.

Tymczasem Wilhelm i Oswald ruszyli na poszukiwania Linn. Nie mieli zbyt wiele wskazówek, ale Gracze zdobyli chyba z pięć sukcesów w teście na poszukiwania, także bez większych problemów wpadli na jej trop - a to jakieś notatki pozostawione przez Henrika, a to wyraźne ślady itd. W ten sposób dotarli do zaklętego kręgu, gdzie znaleźli porzucone rzeczy Linn (zostawiła tam w zasadzie wszystko, żeby ich nie straszyć) oraz Henrika i Folkego, łącznie z ciuchami mężczyzn. Bohaterowie myśleli, że Linn została porwana. W końcu dostrzegli biegnącą spanikowaną świnkę (to był Henrik), ale ta im umknęła. Druga leżała w dole i wówczas zauważyli też niedźwiedzia liczącego na łatwy posiłek. Dwa celne strzały oddane w stronę misia powaliły go. Zwierzę spadło na świnkę - wówczas zaklęcie Ovego przestało działać i świnka zamieniła się w Folkego. Ten był zdyszany i ranny, miał połamane żebra. Powiedział, co się stało z Linn, a następnie został wsadzony na konia, który zabrał go na autopilocie w bezpieczne miejsce.

I tym razem Wilhelm i Oswald znaleźli wiele śladów po rodzinie trolli i ruszyli w głęboki las. Tymczasem Linn dalej spędzała czas na rozmowach. Opowiadała o swoim postrzeganiu Vaesen i wierze w możliwość koegzystencji ludzi z istot z mitów.

W końcu mężczyźni zbliżyli się do domu trolli. Wilhelm wlazł na drzewo i obserwował wszystko z dystansu. Oswald usiadł na kamieniu przed skałami - nie mógł fizycznie wejść do środka, bo miał ze sobą krzyż i wodę święconą i traktował je jak zabezpieczenie przed agresją trolli. Tutaj nastąpił dziwny pat. Oswald chciał rozmawiać, Wilhelm drwił aż któryś troll zamienił jego karabin w węża. Trochę groził. Trolle wyraziły swoją wolę - chciały spalenia kościoła w pobliskim mieście, ale zgodziły się w końcu, że to nie zadziała. Musiały zadowolić się tym, że pastor sobie odpuści, a drewno, które przyjechało na potrzeby zbudowania drogi krzyżowej zostanie przeznaczone na zbudowanie nowego mostu. 

Te ostatnie decyzje podjęliśmy bardzo szybko, bo jako Mistrz Gry znalazłem się w jakimś kryzysie - absolutnie nie wiedziałem jak w sposób emocjonujący doprowadzić do jakiegoś rozwiązania (walka raczej skończyłaby się masakrą Bohaterów, z resztą ona nie była potrzebna). Bohaterowie zdecydowali się nie wracać do Uppsali i od razu wyruszyć na północ w poszukiwaniu baronowej Kokoli. Wiedzieli, że czasu jest niewiele i cała historia zbliża się do rozwiązania.

Tym samym rozpoczyna się finał naszej kampanii Vaesen.

poniedziałek, 30 stycznia 2023

[Vaesen] Friendly fire

Sesja online rozegrana 9 maja 2022 r.


Oto kontynuacja przygody w Langflon, tuż przy granicy z Norwegią. Ta sesja pokazała, jak bardzo przewrotne potrafią być kości i jak bardzo wszystkie plany potrafią brać w łeb. 


Wystąpili:

Linn Drakenberg - już nie służka, a początkująca okultystka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.);

Wilhelm von Kümmel - na pewno nie porucznik Gustav Bauer, który wrócił do swojej pierwotnej tożsamości (D.).


Rozpoczęła się pogoń za uciekającym trollem. Wilhelm i Oswald bardzo szybko zgubili trop w ciemności, ale dostrzegli, że ktoś zbliża się do mostu od strony miasteczka. Przyczaili się na dużej odległości, ale w ciemności dostrzegli jedynie dwie sylwetki i światło pochodni. Postaci schodziły pod most. 

Wilhelm postanowił strzelić ze swojej iglicówki - nie po to, by zabić, ale raczej w formie… ostrzeżenia. Bohaterowie nie byli jednak skryci wystarczająco dobrze i krótko później Linn została trafiona strzałem z drugiej strony. Wilhelm chciał tym razem strzelać na poważnie, ale Oswald mu zabronił. Obaj zaczęli sobie grozić, doszło do przepychanki, a w końcu Oswald po prostu strzelił do towarzysza (nie ranił go dzięki pancerzowi, ale powalił Niemca na ziemię). Wówczas Anglik zaczął krzyczeć, że nie mają złych zamiarów. Wkrótce potem okazało się, że pod mostem myszkował Henrik z Folkem.

Henrik był wściekły i nieco przerażony. Pytał gdzie jest troll Ove. Po krótkich wyjaśnieniach obaj mężczyźni ruszyli do lasu.

To jednak nie był koniec kłopotów. Od strony miasteczka zmierzała teraz grupa mężczyzn pod wodzą ojca Pontusa, zapalczywego pastora. Zaalarmowały ich przeraźliwe krzyki uciekającego trolla.

Linn i Oswald postanowili wyjść do nich i w jakiś sposób uspokoić. Powiedzieli, że zaatakował ich niedźwiedź, a Linn oberwała przez przypadek. Mężczyźni postanowili odprowadzić tę dwójkę w bezpieczne miejsce, tymczasem Wilhelm został na miejscu udając nieprzytomnego. 

Gdy tylko został sam, postanowił wysadzić most. Miał ze sobą duży ładunek wybuchowy. Podłożył go w odpowiednim miejscu, rozwinął długi lont i go podpalił. Nie zauważył jednak, że wcześniej z grupą mężczyzn był mały chłopiec, który oddalił się od swojego opiekuna i poszedł pod most nawołując Ovego (czyżby chłopak znał trolla?). Niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii. Wilhelm biegł, krzyczał i w ostatniej chwili udało mu się spłoszyć dzieciaka. To jednak bardzo dużo go kosztowało - weszła mentalna rana krytyczna i mało brakowało, a Wilhelm (kolejny raz) postradałby zmysły.

Uratował go Oswald, który zawrócił i doprowadził go do porządku. Sprawy zaczynały się naprawdę komplikować. Jak wytłumaczyć mieszkańcom Langlon ten wybuch i rozwalenie całego kamiennego mostu? 

Linn została odprowadzona do lokalnego felczera, Rasmusa. Odprowadził ją sam zatroskany pastor, ale później zdecydował się wrócić na miejsce eksplozji. Wychodząc dostrzegł, że Linn trzyma w torbie kryształową kulę. Dziewczyna natomiast spędziła bezpiecznie noc, została opatrzona oraz zaprzyjaźniła się z lekarzem. 

Tymczasem na miejscu eksplozji znowu doszło do niesnasek między Wilhelmem a Oswaldem. Przybyli mężczyźni zaczęli oszołomieni wypytywać, co się wydarzyło. Obaj Bohaterowie jednocześnie zaczęli przedstawiać różne wersje zdarzeń (Oswald: to nasza wina - Wilhelm: pastor miał rację, to kara boska), co tylko ogłupiło zirytowany tłum. Dołączył pastor i postanowił, że trzeba będzie przeprowadzić jakiś sąd. Oswald przystał (ale chciał poinformować o tym fakcie arcybiskupa oraz parę innych znanych osobistości), a Wilhelm wymknął się i zniknął w lesie.

Oswald został odprowadzony do plebanii, gdzie miał przebywać w areszcie do czasu znalezienia drugiego oskarżonego.

W ten oto sposób cała drużyna się rozdzieliła i jakoś trzeba było z tego wybrnąć.

Linn rano dołączyła do Henrika i Folkego, którzy musieli koniecznie znaleźć Ovego. Henrik wyjaśnił na czym polegał problem: w lesie żyła większa rodzina trolli, która go wygnała, bo ten był zbyt głupi i zbyt ufał ludziom. Jednocześnie Henrik przyznał się, że Ove potrafi zamieniać metal w złoto, co było źródłem jego bogactwa. Linn była na swój sposób rozczarowana.

Wilhelm rozbił obóz w lesie. Okazało się, że mężczyźni z Langflon ruszyli na poszukiwania, ale bez najmniejszych problemów udało mu się zmylić pościg i przedostać do miasta, gdzie w iście detektywistycznym stylu zlokalizował Oswalda, a następnie niczym profesjonalny złodziej dostał się do środka plebanii i wyeliminował tych, którzy pilnowali Oswalda.

Oswald tymczasem toczył dyskusję z pastorem. Mówiąc krótko, młody detektyw totalnie i bezlitośnie wypatroszył emocjonalnie klechę, a ten jakby się skurczył i błagał Anglika o przebaczenie. To był prawdziwy pokaz wyższości wyrachowanego umysłu nad płonącym zabobonem. 

Tymczasem Linn wraz z Henrikiem i Folkem szukała Ovego. W końcu trolla udało się znaleźć w głębi lasu w magicznym kamiennym kręgu. Ove był tak przerażony, że nie dał się uspokoić przez Henrika i zamienił obu mężczyzn w świnki. Linn natomiast znalazła z nim nić porozumienia i w ten sposób roztrzęsiony troll się uspokoił. Wówczas z głębi lasu zaczęły się nawoływania - zbliżała się jego rodzina.

Ove chwycił Linn za rękę i ruszył na spotkanie krewnych. Linn nie protestowała.

czwartek, 26 stycznia 2023

[Vaesen] Pod mostem

Sesja online rozegrana 6 maja 2022 r.


Potrzebowaliśmy ponad miesiąca, by wrócić do gry (tak działa życie). Bohaterowie wyruszają do przygranicznej wiochy, bo tak mówiła wskazówka pozostawiona przez poszukiwaną baronową Kokolę.


Wystąpili:

Linn Drakenberg - już nie służka, a początkująca okultystka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.);

Wilhelm von Kümmel - na pewno nie porucznik Gustav Bauer, który wrócił do swojej pierwotnej tożsamości (D.).


Najpierw musieli załatwić sporo spraw w zamku.

Wilhelm porzucił swój alias i wrócił do pierwotnej tożsamości. Dokonał też niejakiego ujawnienia, wysyłajac do pruskiej ambasady w Sztokholmie list z wyjaśnieniami swojego postępowania i z prośbą o pardon. W wolnych chwilach oddaje się odkrywaniu dawnych tradycji Stowarzyszenia i trafia na wzmiankę o frakcji nastawionej na niemalże militarne załatwienie sprawy wszystkich Vaesen. Bardzo mu ten koncept odpowiada i szykuje się do odrodzenia tej tradycji.

Linn rozpoczęła korespondencję z przełożoną Ingeborg. Opiekunka sierocińca poinformowała, że od czasu ich wyjazdu dwaj Zmiennokształtni przestali się pojawiać w okolicy. Rozważała też ponowne wznowienie funkcjonowania sierocińca, wobec czego Oswald zdecydował się przesłać dar finansowy.

Oswald próbował węszyć przy tartaku, podejrzewając jakieś dziwne zabiegi Wilhelma i Śledziowego Barona Zachariasza. Wilhelm jednak zakulisowo motał i podrzucał fałszywe poszlaki tak dobrze, że Oswald nadal został z poczuciem jakiegoś niezlokalizowanego smrodu. Poza tym zdołał dostać się na studia wojskowe na Uniwersytecie w Uppsali.

Bohaterowie zdecydowali się też powrócić do tradycji Tytułów. Zebrali się Linn, Oswald, Wilhelm, Knut oraz Algot Frisk i ustalono następujące pozycje:

Knut - Strażnik, ma odpowiadać za bezpieczeństwo zamku;

Linn - Bibliotekarz, ma kolekcjonować i porządkować zbiory Stowarzyszenia;

Oswald - Skarbnik, jako najbogatszy i najbardziej skrupulatny ze wszystkich ma pilnować finansów;

Wilhelm - Kustosz, zamierza dbać o zdrowie Stowarzyszenia prowadząc poranne treningi (pierwszy trening się nie odbył, bo Linn zaryglowała drzwi, a Oswald spał w innym miejscu)

Algot Frisk - majordom, zarządzanie zamkiem, tutaj bez zmian.


Następnie Bohaterowie rozpoczęli szybkie przygotowania do wyjazdu. Tym razem zdecydowali, że na miejsce udadzą się konno - brakowało im pewnej wolności przemieszczania się, stąd ta decyzja. Dwa bojowe rumaki oraz szkapa (na niej jechał Oswald) zawiozły ich do Langflon przy granicy szwedzko-norweskiej. 

Miejscowość nad zamarzniętym jeziorem była mała i szara. Drużyna wjechała akurat, gdy kościelne dzwony wzywały na mszę, a niemal cała społeczność zmierzała do kościoła. Oswald wszedł do środka, by uczestniczyć w nabożeństwie, natomiast Wilhelm i Linn zostali na zewnątrz, by prowadzić obserwację (jeszcze przecież nie wiedzieli, czego szukają).

W ten sposób szybko zlokalizowali wyróżniających się mężczyzn: arystokratycznego i dobrze ubranego; podążającego za nim przydupasa, a także trzeciego, który bardzo chłodno się z nimi przywitał. Bohaterowie dostrzegli, że w płaszczu bogacza błyszczy brosza z symbolem Bractwa Artemidy! Stowarzyszenie tutaj? W tej dziurze? O co chodzi?

Oswald tymczasem wysłuchiwał płomiennego kazania pastora, który nieustannie straszył ogniem piekielnym oraz karą, jaka spadła na wspólnotę. Jak twierdził, mały Olaf zniknął, bo ludzie odwrócili się od Boga. Pod koniec mszy pastor poinformował, że wkrótce wspólnota przystąpi do budowania nowej drogi krzyżowej. 

Po mszy Bohaterowie nawiązali rozmowę z obserwowanym mężczyzną. Przedstawił się jako Henrik Jacobsson i tak od słowa do słowa okazało się, że reprezentuje filię Stowarzyszenia. Przed dekadą został wysłany do Christianii, ale obowiązki wezwały go tutaj, a następnie jakoś tak wyszło, że tutaj zapuścili korzenie. Bohaterowie pytali, co się tutaj ciekawego dzieje (Henrik twierdził, że od kiedy lata temu trolle wyniosły się w góry, nic się tutaj nie dzieje). Oswald zorientował się, że to nie jest do końca prawda. 

Henrik zaprosił ich do siedziby filii (skromnego baraku, w którym członkowie Stowarzyszenia mogli wypocząć), gdzie napili się, rozmawiali. Linn zaczęła szperać w niewielkiej biblioteczce (właściwie z pomocą nieco pijanego już Wilhelma) i znalazła sporo interesujacych fragmentów o trollach właśnie:


Powszechne przekonanie, że trolle żyją pod mostami w pobliżu ludzkich osad uznać należy tylko za częściowo prawdziwe. Owszem, niegdyś bestie te chętnie kryły się, by pobierać niesłuszne myto od nieroztropnych wędrowców, ale obecnie - wraz z dynamicznym rozwojem ludzkich zdobyczy technologicznych - częściej spotyka się je czy to w gęstych i niedostępnych lasach (trolle leśne) lub górach (trolle górskie). Te drugie charakteryzują się wyjątkowo paskudną aparycją, a przy tym widocznymi aberracjami, jak dodatkowe pary ramion, wielkie uszy lub rogi.

Trolle okazują się być wyjątkowo wrogo nastawione wobec wszelkich chrześcijańskich symboli religijnych. Przeto w obliczu prób i błędów okazało się, że krzyż - nieważne czy poświęcony czy nie, jak długo troll wierzy w jego boskie afiliacje - nie tylko utrudnia bestiom przemieszczanie się, ale może wręcz doprowadzić do ich wygnania. W obliczu nadmiernego i uporczywego towarzystwa wielu krzyży trolle zazwyczaj podejmują decyzję o przeniesieniu. Zdarzało się wszelako, że podejmowały próby usunięcia krzyży.

Zasłyszałem zrazu opowieść o niejakiej Irji Korpeli, która zjawiła się w swej miejscowości odziana tylko w mech i ściółkę. Wielki wzbudzała śmiech i politowanie. Kobieta przedstawiła się i okazało się, że osoba nazywająca się dokładnie tak samo mieszkała w tej samej miejscowości zatrudniona na posadzie telegrafistki. Dzika wariatka z lasu (jak ją nazywano) twierdziła, że w dziecięctwie została uprowadzona przez trolle, a w jej miejsce pozostawiono Podmieńca, który umie posługiwać się trollim rzemiosłem i stale utrzymuje kontakty ze swoim ludem. Nie znam dalszych losów kobiety poza tym, że uznana za niebezpieczną dla lokalnej ludności została przepędzona. 

Nie wejdziesz z krzyżem do trollowego domu, chyba że zaczniesz mówić niczym czart wspak, chodzić będziesz tyłem, a twoje ubrania wywrócone zostaną na lewą stronę. W ten oto sposób magia chroniąca leże potwora pomyśli, że właśnie opuszczasz jego domostwo, dając ci tym samym spokój.


Henrik udał się do swojego dużego domu, ale nie zaprosił ich tam. Jego przydupas, Folke, został tutaj. Był to zwykły, prosty myśliwy. Chwalił przedsiębiorczość swojego przełożonego. On także był Czwartkowym Dzieckiem. Bohaterowie pytali też o tego trzeciego i Henrik powiedział, że chodziło im najpewniej o Egona Straussa, który odszedł ze Stowarzyszenia, bo stracił zdolność widzenia.

Folke poszedł spać, a wówczas Bohaterowie postanowili sprawdzić most na północ od wioski. Było ciemno, ale konie na kamiennej drodze sygnalizowały swoją obecność. W końcu dotarli do mostu. 

Linn wyjęła szklaną kulę i zaczęła w nią zaglądać, poszukując jakichkolwiek wskazówek dotyczących baronowej Kokoli. Oswald zaś zszedł po skarpie w dół, niemal wchodząc pod most. Wiedziony przeczuciem poszukiwał śladów wielkich pazurów… i znalazł je na kamiennym łuku. Tymczasem Wilhelm… Wilhelm i te jego pomysły: spiął gwałtownie konia i zaczął na nim galopować przez most, tam i z powrotem. Koń rżał, hałasował… i przestraszył coś, co kryło się pod mostem, bo Wilhelm dostrzegł nieco osypującej się ziemi lub śniegu. Wziął więc iglicówkę i zaczął powoli zbliżać się do ciemności pod mostem.

Linn w tym czasie usłyszała w głowie dziwną dziecięcą rymowankę:


Sześciu braci,

Tobias Ragnar

Odin Magnus

Sten i Olaf

Błądziło w śnieżnej zamieci

Labirynt pazurów czyha wnet

Lecz wkrótce słońce znów zaświeci

Odeśle noc precz precz precz


Wilhelm słyszał te słowa, bo Linn dyktowała je Oswaldowi, który je prędko zapisywał. Oficer miał wrażenie, że słyszy jakby echo tych słów, pogłos. Wówczas dostrzegł, że śnieg pod mostem gwałtownie topnieje. Z wycelowaną bronią wszedł pod most. W ciemności poczuł odór stężonego moczu. Spojrzał w górę i dostrzegł kryjącą się tam - bez wątpienia okrutnie przerażoną - żylastą postać o wielkim nosie. Wilhelm spanikował i strzelił raniąc istotę. Huk, wrzaski (obojga). Linn i Oswald zbiegli po skarpie i również dostrzegli istotę. To był troll! Oboje zamarli, Oswald miał wyciągnięty przed siebie krzyż, co przeraziło trolla jeszcze bardziej. Stwór odwrócił się i z wrzaskiem zaczął uciekać w ciemność sąsiedniego lasu.


Tutaj postanowiliśmy zrobić cięcie. Wow, ale emocje!

czwartek, 15 grudnia 2022

[Vaesen] Jak rozmawiać z wilkołakami

Sesja online rozegrana 21 marca 2022 r.


Kontynuujemy poszukiwania baronowej Katji Kokoli. Kampania powolutku zaczyna zmierzać ku jakiemuś rozwiązaniu, konfrontacji. Na jaw wychodzą kolejne detale, które dopiero po czasie zdają się mieć sens. Mam wrażenie, że ujawnia się bardziej skomplikowany i złożony obraz Starego Stowarzyszenia, którego pryncypia nowe pokolenie może chcieć odrzucić.


Wystąpili:

Linn Drakenberg - już nie służka, a początkująca okultystka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.);

Gustav Bauer - na pewno nie porucznik Wilhelm von Kümmel w przebraniu, który zmienił tożsamość (D.).


Bohaterowie spędzili jeszcze chwilę czasu w pustym sierocińcu wraz z siostrą przełożoną Ingeborg. Ta powiedziała Linn, że dwa lata temu baronowa Kokola była tutaj na krótko, nocowała i była w takim pośpiechu, że zostawiła swoją skrzynię, której i tak nie miała jak zabrać. Linn znalazła w pokoju baronowej ukryty kluczyk (jakby na nią czekał) do kłódki. W skrzyni znalazła kolorowy strój ludowy w rozmiarze dziecięcym (taki, jakie noszą Samowie), woreczek pełen srebrnych kul (co za przypadek!) oraz zdjęcie  przedstawiające dwóch mężczyzn na tle lokalnej kopalni miedzi - podpisane z drugiej strony jako Jan i Felix, 12.07.1850.

W trakcie obiadu Ingeborg opowiedziała, że ci dwaj Zmiennokształtni zaczeli pojawiać się mniej więcej w momencie, gdy odjechała baronowa Kokola. Obserwowali, krążyli, czasem chcieli dostać się do środka, ale siostra zawsze odpędzała ich śrutem i strzelbą („stąd wzięła się kolęda: Śrut Nocnej Ciszy). 

Bohaterowie opuścili sierociniec i postanowili przeprowadzić śledztwo w Falun z nadzieją, że może znajdą mężczyzn ze zdjęcia. Chcieli jeszcze zbadać zwłoki zabitego Zmiennokształtnego, ale - oczywiście - ciała nie było, bo poprzedniego wieczoru nie potraktowali wroga srebrem, zatem ten zdołał się zregenerować i uciec. 

W Falun zrobili niewielkie zakupy, popytali trochę i trafili do kopalni miedzi, gdzie lokalny brygadzista opowiedział, że owszem, Jan i Felix pracowali tutaj, ale zostali zwolnieni za pobicie współpracownika. Wskazał, gdzie mieszkali i tam też udali się Bohaterowie.

Wówczas rozegrała się ostatnia i długa scena rozmowy. Zmiennokształtni bracia przyjęli członków Stowarzyszenia w swoim skromnym domu. Jeden z mężczyzn był ciężko ranny. Panowała atmosfera napięcia, niepokoju i nieufności, odczuwalna szczególnie po stronie Gustava i Oswalda. Linn była bardziej koncyliacyjna i ostatecznie to ona wiodła prym w tej scenie budując powoli, acz konsekwentnie nić porozumienia ze Zmiennokształtnymi.

Dyskusja dotyczyła obecności Jana i Felixa w okolicy. Opowiedzieli, że ponad dwa lata temu udało się podjąć trop za ściganą baronową, ale ta wywiodła ich w pole zostawiając w sierocińcu strój z zapachem jednego z wilkołaczych dzieci. Choć Zmiennokształtni zdawali sobie sprawę, że tutaj raczej szczeniąt nie znajdą, chcieli wypełnić rozkaz Popioła i zostali w Falun, gdy reszta watahy ruszyła w dalszą pogoń. W toku posprzeczali się o to, czy umowa Stowarzyszenia i Bractwa Księżyca przewidywała wywiezienie szczeniąt. Zmiennokształtni uznali to za porwanie i złamanie warunków umowy. W ich interpretacji Popiół wcale nie był tyranem, tylko zdeterminowanym przywódcą chcącym sprawiedliwości i powrotu szczeniąt do stada (trochę wbrew wcześniejszej relacji Larsa w Upsali).

Ostatecznie Linn użyła bardzo fajnego i ciekawego sformułowania, które w jakiś sposób rzuca na Stowarzyszenie nowe światło. Powiedziała „jesteśmy nową falą w odrodzonym Stowarzyszeniu i chcemy załatwiać sprawy inaczej”. W końcu Zmiennokształtni przyznali jej rację. Powiedzieli, że są bezradni i sfrustrowani i przystali na pewien rodzaj współpracy. Oddali Bohaterom magiczny Kieł Popioła, który działa nieco jak kompas - gdy go upuścić na ziemię, jego czubek zawsze będzie wskazywał kierunek, gdzie obecnie przebywa Popiół.

Bohaterowie podjęli jednak decyzję, że zamiast podążać za przywódcą Bractwa Księżyca sprawdzą najpierw odległą lokację zawartą w krótkim liście do Linn: most w Langflon.

czwartek, 17 listopada 2022

[Vaesen] Sierociniec w Falun

Sesja online rozegrana 7 marca 2022 r.


Wygląda na to, że na tym spotkaniu wkroczyliśmy w końcu na drogę ku rozwiązaniu głównego wątku kampanii: zniknięcia dawnej członkini Stowarzyszenia, baronowej Kokoli, która wyjechała z Uppsali z całą gromadką dzieci zmiennokształtnych.


Wystąpili:

Linn Drakenberg - już nie służka, a początkująca okultystka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.);

Gustav Bauer - na pewno nie porucznik Wilhelm von Kümmel w przebraniu, który zmienił tożsamość (D.).


Minęło trochę czasu. W Uppsali pojawiły się pierwsze podmuchy zimy. Zamek Gyllenkreutz przeszedł istotną przemianę: przede wszystkim Oswald zadbał o to, by był należycie posprzątany i miejscami odrestaurowany. Zaczął przypominać żywe miejsce. Jednocześnie - co zostało ogłoszone w lokalnej prasie - jako przykrywka dla Stowarzyszenia została założona Loża Masońska skupiająca wybitne umysły. Dzięki temu prawdziwy cel i misja organizacji pozostawały bezpieczne. 

W tym samym czasie Linn, zdesperowana i osamotniona, szukała sposobu na kontakt z baronową Kokolą. Po przeszukaniu zamkowej biblioteki, po przygotowaniu odpowiedniego pomieszczenia i po zdobyciu kryształowej kuli dzielna już-nie-służka oddała się praktykom okultystycznym.

Do drzwi zamku zapukał odziany w futro mężczyzna. Palił cygaro i miał na nosie ciemne okulary. Otworzył mu Algot Frisk i dopiero po czasie rozpoznał gościa. Niegdyś Wilhelm, teraz Gustav Bauer, bogaty właściciel pobliskiego tartaku (nabytego za pomocą Zachariasza, Śledziowego Barona) poprosił o spotkanie z Oswaldem, by wstąpić do Loży. Oswald też się nie zorientował. Zawołano także Linn (sam Gustav o to poprosił) i gdy gość w końcu się ujawnił, otrzymał siarczysty policzek. Zaczęła się długa rozmowa, niekoniecznie szczera we wszystkich momentach, ale jej ostatecznym efektem było ponowne przyjęcie Gustava/Wilhelma do Stowarzyszenia. Różnica była taka, że ten, jako ścigany przestępca, nie był już właścicielem Zamku.

Następnie, niedługo później, do Linn przyszedł krótki list:


Szanowna Pani Linn Drakenberg,

Ostanim razem pytała Pani o korespondencję Carla Erica Hedqvista z baronową Kokolą. Przykro mi, ale znalazłem raptem jeden list, który wysłała przed dwoma laty. Prosi w nim o poinformowanie przełożonej Ingeborg, że wkrótce przybędzie z towarzystwem. Przełożona Ingeborg prowadzi niewielki sierociniec na obrzeżach Falun. Mam nadzieję, że chociaż to pomoże w Pani poszukiwaniach.


PS 

Wiem, że chcieliście dobrze.

Z wyrazami szacunku,

Oscar Uttgren


Drużyna bardzo szybko przygotowała się do wyjazdu do Falun. Gustav, teraz mając dużo zasobów, zaopatrzył się w ciężki pancerz i materiały wybuchowe, poza klasyczną iglicówką i szabelką. Linn wzięła linę, a Oswald chyba apteczkę pierwszej pomocy. 

Do Falun przyjechali pociągiem. Tam na dworcu najęli powóz, by ten zawiózł ich do sierocińca w lesie. Okazało się, że tam, nieco dalej na północy, spadł już pierwszy śnieg. W drodze, zbliżając się do celu, Linn zauważyła w śniegu truchło upolowanego zająca - tutaj w formie retrospekcji uznaliśmy, że podobną rzecz widziała w kryształowej kuli.

Sierociniec był zamknięty na cztery spusty. Wydawał się opustoszały, ale Oswald dostrzegł, że z jednego z kominów unosi się nikła strużka dymu. Linn pod wysokim murem otaczającym budynek znalazła wielkie ślady wilczych łap… a wkrótce rozległo się wycie. Konie były niespokojne, więc ostatecznie Bohaterowie odesłali powóz (początkowo chcieli, by na nich poczekał) do miasta.

Krótko potem zaczęła się walka. Dwaj zmiennokształtni ruszyli do ataku. Linn zdążyła przeskoczyć przez bramę na dziedziniec, ale jej towarzysze nie mieli takiego szczęścia. Musieli walczyć. Gustav celnym strzałem mocno ranił jednego z przeciwników, a ten wpadł w szał. Gdy wilkołaki dobiegły do nich dobiegły, było naprawdę niebezpiecznie - Oswald otarł się o stan Broken, uratowany przez tajemniczą kobietę ze strzelbą. Gustav, o ile początkowo dobrze się bronił, został dwoma ciosami rozniesiony do stanu Broken, był umierający (znowu!).

Jeden zmiennokształtny padł, drugi został przegnany przez Linn, która znów przeskoczyła przez bramę. Wtedy kobieta, która im pomogła, okazała się być siostrą zakonną. Wprowadziła ich do budynku i opatrzyła rany. Zawiązała się krótka rozmowa o baronowej Kokoli.

- Tak, była tu dwa lata temu, z gromadką dzieci. - mówiła. - I wiecie co jest najciekawsze? Że wtedy powiedziała mi, że ktoś jej będzie szukał. I że nie mam zdradzać miejsca jej pobytu.


Zdziwienie. Później jednak, gdy mężczyźni zasnęli, Ingeborg podsunęła Linn niewielką kopertę, a w niej wiadomość:


Linn,

Most w Langflon.

K.


czwartek, 20 października 2022

[Vaesen] Stowarzyszenie na zakręcie

Sesja online rozegrana 21 lutego 2022 r.


Są takie sesje, kiedy rzeczy zaczynają dziać się same. Kiedy wypracowane dotychczas zajścia zaczynają pracować niczym sprawny mechanizm, a Mistrz Gry może się wygodnie odchylić i słuchać Graczy. Nie zdarza mi się to często, ale właśnie ta sesja taka była! Cztery godziny dyskusji, rozmów, kłótni, bójka - praktycznie wszystko w jednym pomieszczeniu Zamku Gyllenkreutz. Wow!


Wystąpili:

Linn Drakenberg - służka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię, należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Porucznik Wilhelm von Kümmel - pruski oficer, który niegdyś wdał się w romans z niewłaściwą osobą i zmuszony był opuścić swój kraj (D.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.).


Zaczęliśmy od opowiedzenia sobie czegoś o pogrzebie Adama Kirova i przybyciu Oswalda, jego rzekomego siostrzeńca. Pogrzeb Rosjanina wcale nie był cichy - informacja o jego śmierci dotarła do Rosji, a jego dawni przyjeciele i towarzysze zjechali się do Szwecji, by oddać mu honory ostatni raz. Było dużo alkoholu, sporo ważnych osobistości, salwy honorowe i dziwne przekonanie, że Kirov pod masywną i uśmiechniętą powierzchownością skrywał naprawdę wiele tajemnic.

Oswald okazał się dziedziczyć majątek Kirova. Wkrótce zostanie wpisany do ksiąg jako oficjalny współwłaściciel Zamku.

W głębokiej piwnicy pod Zamkiem natomiast przetrzymywany był Zachariasz, Śledziowy Baron, syreni syn z zachodniej Szwecji, przywieziony tutaj po donośnej w skutkach akcji członków Stowarzyszenia. Linn i Wilhelm odwiedzali go i grali swoje role dobrego i złego żandarma (według Wilhelma to wynalazek z Danii). Mężczyzna opowiedział co wiedział, nie krył się ze swoimi sentymentami, a przede wszystkim pragnął wrócić do domu. Co istotne, Oswald jeszcze nie wiedział, czym zajmują się członkowie Stowarzyszenia. Nie wiedział o Zachariaszu, nie wiedział jak dokładnie zginął Adam Kirov, a obecność Posa (Oswald również jest Czwartkowym Dzieckiem) skwitował dokładnie tak samo, jak stryj: „o, żaba… w surducie”. To wtedy reszta stwierdziła, że musi zachodzić jakieś pokrewieństwo między nim a straconym Rosjaninem.

Któregoś razu, gdy Wilhelm i Linn przesłuchiwali Zachariasza, zmartwiony Algot Frisk przyniósł Oswaldowi najnowsze wydanie Uppsala Nya Tidning, lokalnego brukowca, w którym ukazał się skandaliczny artykuł:


Parę miesięcy temu do pięknego i tajemniczego zamku Gyllenkreutz wprowadziła się tajemnicza kompania. Tajemnicza na tyle, że gdy redaktor niniejszej gazety zechciał ją odwiedzić, by zadać parę kurtuazyjnych pytań mających zaspokoić ciekawość naszych czytelników, został bardzo szybko wyproszony z posesji, nie wspominając już o możliwości wejścia do środa. 

Cel oraz proweniencja tajemniczych przybyszy, w tym obcokrajowców, pozostają niejasne. W toku przeprowadzonego dziennikarskiego śledztwa - będącego cały czas w toku - autorowi udało się ustalić, że anonimowi przybysze zajmują się (czyżby?) renowacją zamku (ale dla kogo?). W tym celu mieli zawrzeć umowę z lokalnym właścicielem tartaku na dostarczenie budulca i wstepne oględziny, ale gdy ten przygotował zamówione drewno, został odesłany przez starego lokaja twierdzącego, że to pomyłka.

- Czuję się oszukany - twierdzi właściciel tartaku ocierając łzy. - Mam rodzinę do wykarmienia, inne zlecenia przez to ucierpiały. Nie tak traktuje się uczciwych obywateli. 

Mój rozmówca powiedział, że zamówienie miał złożyć mężczyzna, choć mówiący po szwedzku, to dysponujący rosyjskim akcentem i umiłowaniem, sądząc po tężyźnie i powonieniu, do mocnych alkoholi. Ostatnimi czasy ów mężczyzna, jeden z lokatorów Gyllenkreutz, przestał pojawiać się w okolicy. Czyżby wyjechał pod osłoną nocy?

Inną tajemnicą jest dziwny zgiełk, jaki miał miejsce parę tygodni temu wokół zamku. W mieście pojawiło się znów wielu obcokrajowców, wielu Rosjan pijących wódkę. Choć ów spęd był oblegany przez wiele znaczących postaci, jak mogłoby się zdawać, któremu towarzyszyły też tajemnicze salwy (cóż to za praktyka?), zwykli mieszkańcy nie mieli wstępu na teren zamku, by i na nich spłynęła odrobina blichtru śmietanki towarzyskiej. 

Śledztwo trwa! Umiłowani czytelnicy mogą być pewni, że już wkrótce na łamach naszej gazety pojawią się kolejne fakty na temat TAJEMNICY ZAMKU GYLLENKREUTZ. (Gunnar Andrersson)


Oswald był oburzony i rozsierdzony. Przede wszystkim wypytał w środowisku studenckim o autora tego tekstu - niektórzy żacy jeszcze go pamiętali i niekoniecznie szanowali. Wobec tego Anglik udał się do redakcji konkurencyjnej gazety i zaproponował obszerny wywiad z lokatorami Zamku. Cele miał dwa: dopiec dziennikarzynie oraz naprostować coraz bardziej komplikujące się sprawy. Później planował spotkać się także z arcybiskupem Uppsali, ale poinformowano go, że ten obecnie przebywa w Nasby z wizytą w sprawie budowy nowego kościoła. Oswald miał otrzymać wiadomość, gdy kościelny patriarcha wróci do miasta.

Wszyscy spotkali się w Zamku i rozpoczęła się żarliwa dyskusja. Bohaterowie stwierdzili, że dali ciała w zakresie dobrego „PRu”, a różne mistyfikacje zaczęły odbijać im się czkawką. Uznali, że ktoś musi występować jako oficjalny i jedyny właściciel zamku, najlepiej ktoś barwny i ekscentryczny. Doszło do poważnej kłótni między Wilhelmem a Oswaldem, włączył się w to wszystko wracający do sił Knut (uratowany Niemiec sprzed kilku przygód), który pobił się z Wilhelmem, ale szybko przegrał i został spacyfikowany. 

W toku kłótni rozległo się pukanie do drzwi, a za nimi czekał kolejny problem. Komisarz Felix Jonasson przybył się przywitać i poinformować o wszczęciu śledztwa w sprawie oszustwa handlowego, jakiego miał dopuścić się Adam Kirov na właścicielu tartaku. Wilhelm, choć nie przedstawił się z imienia i nazwiska, powiedział, że jest właścicielem Zamku oraz umówił się grzecznie na przesłuchanie, które miało odbyć się pojutrze w południe. 

Niesnaski dalej trwały. Linn i Wilhelm zdecydowali się opowiedzieć Oswaldowi prawdę o Stowarzyszeniu i Zamku Gyllenkreutz, zaprowadzili go również do Śledziowego Barona… ale nie powiedzieli, że to on był także uwikłany w śmierć Kirova. Oswald ujawnił swoją zimną naturę, nie przejął się losem pojmanego człowieka. Bohaterowie rozważali, co z nim zrobić - zabić? Trzymać tutaj? Oddać do azylu? Żadna opcja nie wydawała się zbyt dobra. W końcu Linn i Oswald wrócili na górę, a Wilhelm zamienił jeszcze parę słów z więźniem. Nastraszył go, że nazajutrz Oswald go zabije (miał być najętym zabójcą), ale zaproponował układ: Zachariasz ze swojego majątku (który pozostał w Fjallbacka) miał wykupić tutejszy tartak, z którego zyski czerpałby Wilhelm. Sam Śledziowy Baron natomiast, z darowanym życiem, miał uciec i zniknąć. Więzień przystał na ten układ.

W ten sposób, bez słowa, Wilhelm wraz z Zachariaszem opuścili Zamek w środku nocy i udali się na zachód Szwecji po pieniądze, z których możnaby sfinansować wykup tartaku. Linn i Oswald zorientowali się dopiero rano, przy śniadaniu. Anglik zamierzał uregulować sprawę nieopłaconego transportu drewna oraz wdrożyć parę innych inicjatyw. Linn natomiast spoglądała na list, który napisała w nocy do baronowej Katji Kokoli:


Droga Baronowo,

Mistrzyni, Katio...

Obawiam się, że biorąc pod uwagę obecny rozwój sytuacji, może nigdy nie być dane mi dostarczenie Ci, Mistrzyni, twojego notatnika… A wraz z nim tego desperackiego listu. Wysłałabym do Ciebie list z prośbą o ratunek, radę ale nie znam adresu. Nie wiem gdzie jesteś Mistrzyni. Teraz jak nigdy przydałoby się twoje wsparcie. Liczyłam na to, że gdy Stowarzyszenie stanie na nogi to uda mi się trafić na jakiś trop w dotarciu do Ciebie. Ty byłaś pewnego rodzaju spoiwem, jedyną racjonalnie myślącą osobą na całym zamku. Ty otoczyłaś mnie opieką i troską choć innym wydaje się, że masz serce z kamienia i jesteś oschła. Trafiliśmy na trop, czuję, że więcej informacji, poszlak jest na wyciągnięcie ręki ale czego się nie tkniemy- to się rozpada. Całe Stowarzyszenie się rozpada. Nie wiem co robić. Porucznik Wilhelm traci zmysły, ojciec Adam nie żyje. A ja nie mam sił. Wiem, że nie spojrzałabyś pobłażliwie na to moje wyznanie słabości ale nic innego nie pozostaje mi zrobić.

Stoję przed trudnym wyborem. Stoję przed samymi trudnymi wyborami. 

Obiecałam, że ruszę za tobą. Ten klasztor- to mój następny cel. Jak tylko sytuacja na zamku się poprawi. Jeśli się poprawi. 

Wiem, że na mnie liczyłaś.. Ale Stowarzyszenie, Zakon, Astrid, czwartkowe dzieci, syreny. To może mnie przerasta, nie jestem dość dobra.

Śni mi się matka, mam wrażenie, że czasami ją widzę. Pamiętam ten dzień, gdy doszło do napaści. Tego mężczyznę zabiłam w samoobronie i obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zabiję. Potem obiecałam, że nigdy już nie zabiję człowieka a stwory, vaesen zabiję tylko by chronić innych. Są na świecie dobre vaesen, takie które nie zagrażają ludziom. Ogarnia mnie taka bezsilność i złość, że nie wiem czy uda mi się dotrzymać swoich postanowień. Źródłem problemów nie są vaesen, to nie je trzeba kontrolować. To przed ludźmi powinniśmy chronić świat.


Namnożyło się tych problemów. Stowarzyszenie zdaje się być na zakręcie. Czy Bohaterowie zdołają je utrzymać, a wraz z nim jego misję?

czwartek, 8 września 2022

[Vaesen] Westchnienie Kirova

Sesja online rozegrana 24 stycznia 2022 r.


Co to była za sesja! Musieliśmy dokończyć dramatyczne wydarzenia z poprzedniego spotkania i muszę przyznać, że mechanika YZE pokazała nam, jak radykalnie niektóre sprawy mogą się obrócić. Emocji było całe mnóstwo!


Wystąpili:

Ojciec Adam Kirov - rosyjski duchowny, alkoholik, który przeżył koszmar wojny krymskiej (P.);

Linn Drakenberg - służka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię, należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Porucznik Wilhelm von Kümmel - pruski oficer, który niegdyś wdał się w romans z niewłaściwą osobą i zmuszony był opuścić swój kraj (D.)


Cudem wyratowany z objęć śmierci Wilhelm dostrzegł tylko ojca Adama, jak ten wybiega z gospody i pędzi w stronę doków. Tam rodzina Amundssonów przygotowywała się do odpłynięcia na Głęboką Rafę. W beczkach umieścili nieprzytomną Linn oraz księdza Oscara Uddgrena. Adam Kirov, mimo swojej masy i zmęczenia, pędził ile sił w nogach i zdążył wskoczyć na pokład odpływającej łodzi. Wilhelm, który ruszył za nim, nie zdążył i stojąc na pomoście patrzył, jak łódź odpływa.

Adam Kirov niedźwiedzią postawą próbował wywołać strach w rodzinie, ale jedynie drugi z bliźniaków-zakapiorów nie wytrzymał psychicznie i wyskoczył z przerażeniu za burtę. Zachariasz oraz Abela zostali, wiedząc, jak ważnej (dla siebie) sprawy bronią. Nim jednak Kirov zdążył ich pokarać, Abela wystrzeliła ze strzelby z bliskiej odległości. Ojciec Adam Kirov padł. Rzut na obrażenia krytyczne: 66. Najgorzej, jak tylko można było. Zostały mu trzy rundy życia.

Jednocześnie Linn, umieszczona w beczce, odzyskała przytomność. Wyskoczyła z niej i - miała szczęście - rzuciła się na stojącego w pobliżu Zachariasza. Jej ciosy były potężne, a Śledziowy Baron nie miał szans, padł pod jej uderzeniami, nie mając okazji do odegrania się brudnymi, syrenimi sztuczkami. W tym samym czasie Wilhelm, jeszcze z nabrzeża, oddał doskonały strzał i sprzątnął Abelę z pokładu - ta, choć jeszcze żyła, została nieco później bezlitośnie odstrzelona i pochłonęła ją woda. Niemiecki oficer wsiadł na łódź wiosłową i z pomocą pijanego pracownika doku próbował dogonić slup, na którym rozgrywał się cały dramat.

Innymi słowy, pokład został oczyszczony z przeciwników w jedną rundę. Kirov wykrwawiał się, a Linn, mimo najlepszych chęci, nie była w stanie mu pomóc i zatrzymać krwawienia. Jakimś cudem Wilhelm zdążył jeszcze wpaść na pokład, ale i on nie potrafił uratować kompana. Adam Kirov zmarł na kolanach Wilhelma. Niemiec tak to przeżył, że zaczął tracić zmysły i również on stałby się totalnie bezużyteczny (rzut w tabeli krytycznych obrażeń mentalnych: 56). Tym razem jednak Linn doprowadziła go do porządku, wypłacając mu kilka dyscyplinujących lep w twarz.

Było źle. Sytuacja całkowicie się posypała. Linn została na pokładzie jako jedyna przytomna i wkrótce potem musiała podjąć kolejną dramatyczną decyzję. Syrena, matka Zachariasza, zgłosiła się po należną jej ofiarę. Linn mogła poświęcić księdza Uddgrena albo skorzystać z pozostawionej przez Abelę strzelby. Dziewczyna postanowiła odstrzelić Syrenę, co wkrótce miało sprowadzić na lokalny archipelag oraz Fjallbacka katastrofę. 

Linn i Wilhelm wrócili do Uppsali z podkulonymi ogonami. Adam Kirov miał zostać pochowany przy zamkowej kaplicy. Bohaterowie wzięli ze sobą jako jeńca Zachariasza, który miał opowiedzieć im swoją historię oraz przekazać wiele istotnej wiedzy na temat Vaesen.

czwartek, 21 lipca 2022

[Vaesen] Śledzie


Sesja online rozegrana 12 stycznia 2022 r.


Kontynuujemy historię Stowarzyszenia. Po zakończeniu osobistego wątku Wilhelma, Bohaterowie udają się do Fjallbacka na wezwanie ksiedza Hedqvista. Tam też Linn ma nadzieję zdobyć informacje dotyczące losów jej mistrzyni, baronowej Kokoli. Jest to pierwszy scenariusz przedstawiony w oficjalnym dodatku The Wicked Secret.


Wystąpili:

Ojciec Adam Kirov - rosyjski duchowny, alkoholik, który przeżył koszmar wojny krymskiej (P.);

Linn Drakenberg - służka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię, należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Porucznik Wilhelm von Kümmel - pruski oficer, który niegdyś wdał się w romans z niewłaściwą osobą i zmuszony był opuścić swój kraj (D.).


Bohaterowie dochodzili do siebie przez kolejne tygodnie. Zamek Gyllencreutz zdaje się nabierać życia: zamieszkała w nim nie tylko matka z córką, ale też Czwartkowe Dziecię, Knut, który cudem przetrwał bliskie spotkanie z Panią Lasu.

Bohaterowie dotarli do Fjallbacka, gdzie od razu mieli okazję spotkać Oscara Uddgrena, młodego księdza, który poinformował ich, że Hedqvist stracił życie około miesiąc temu. Raport koronera wskazywał na samobójstwo, jednak młody klecha podejrzewał, że za sprawą stoi bogata rodzina Amundssonów. Wszyscy wsiedli na łódź i popłynęli na Wyspę Wraków, należącą do wspomnianej familii: był tam zatłoczony dok, gospoda, magazyn z solarnią (bo kwitł tu przemysł związany z połowem i oprawą śledzia) oraz rezydencja. Uddgren opowiedział co niego o rodzinie, o matce Abeli, o Zachariaszu zwanym śledziowym baronem (WIlhelm cały czas kpił z tego tytułu), o bliźniakach Piotrze i Pawle i o siedlisku grzechu, jakim miała być gospoda. Opowiedział, jak Hedqvist wielokrotnie przybywał na wyspę i wzywał do porzucenia grzechu, wdawał się w awantury z Amundssonami, aż w końcu na jeden taki wypad zabrał ze sobą rewolwer. Tydzień później wyłowiono jego ciało z dziurą w głowie. 

Po pierwsze, odwiedzili gospodę. Wilhelm bardzo szybko się upił i nieco komplikował (ale w zabawny sposób) pierwsze interakcje. Bohaterowie szybko zorientowali się, że ksiądz Uddgren jest koszmarnie zakochany w tutejszej kelnerce, Justynie. Odbyła się pierwsza rozmowa z Abelą, właścicielką gospody, pierwsze krzywe spojrzenia wymienione z Piotrem i Pawłem. Szykowała się burda, bo Uddgrenowi nie podobało się, że pijani rybacy podszczypują Justynę, ale nim bójka wybuchła, ojciec Adam rzucił swój niedźwiedzi cień na prowodyrów i wszyscy się uspokoili. W rozmowie z Abelą Bohaterowie wyjawili, że dwór królewski interesuje się sprawą zmarłego księdza (niby chodziło o koncesję handlową) i że prowadzą śledztwo. Abela zaproponowała spotkanie przy kolacji, gdzie miał pojawić się również sam Zachariasz - dotychczas jedynie wspominany.

Później kręcili się po wyspie. Pijany Wilhelm siedział z psem Adama i rozmawiał z nim, aż skończyły im się tematy. Ojciec Adam pokręcił się po doku, szukając, bezskutecznie, jakiegoś bosmana. W tym czasie Linn oraz Wilhelm, niezależnie od siebie, mieli krótkie spotkanie z lokalnym starym pijaczyną, Orvarem, który ostrzegał ich przed ofiarą wynikającą z nadchodzącego nowiu. Następnie wszyscy wspólnie udali się do magazynu/solarni, gdzie zamienili parę słów z brygadzistą. 

Przed kolacją udali się do wynajętego w gospodzie pokoju, by trochę odpocząć (Bohaterowie mili przynajmniej dwa negatywne stany). Odpoczynek nie przebiegał jednak spokojnie, gdyż wszystkich nawiedził sen: ich pokój był gwałtownie zalewany przez wodę, aż w końcu Linn zdołała stłuc szybę w oknie. Wtedy sen się urwał, wszystko było suche, ale Bohaterowie mieli w ustach glony…

Kolacja u Amundssonów początkowo przebiegała spokojnie. Bohaterowie trochę bajerowali, że są w delegacji, że sam król niepokoi się sprawą, bo tu chodzi o wielkie umowy handlowe z Rosją, że to ogromne pieniądze i wszystko musi być wyjaśnione. Gdzieś, wraz z kolejnymi pytaniami i sugestiami, Abela zaczęła się niecierpliwić. W końcu wybuchła kłótnia i Bohaterowie zostali wyproszeni z kolacji. Wówczas podjęli decyzję, by Linn wdrapała się balkon i poszperała na piętrze rezydencji. Poszło bardzo dobrze, bo odkryła, że rezydencja Zachariasza cała jest porośnięta śmierdzącymi glonami, a na jego stoliku nocnym stoi wielka butelka perfum - wcześniej już odnotowali, że mężczyzna dość intensywnie pachnie. Byli już pewni, że z rodziną jest coś nie tak.

W tym samym czasie Wilhelm i Adam czekali na dole i, jak dzieci, dali się podejść Piotrowi i Pawłowi, dwóm przygłupim synom Abeli. Atak z zaskoczenia sprawił, że Wilhelm po jednym ciosie padł nieprzytomny… (rzut na ranę krytyczną: 66! Wyglądało na to, że oficer postrada życie). Adam zaczął walczyć samotnie, ale nie było na to czasu, trzeba było ratować towarzysza. Narażając się na ciosy, podniósł nieprzytomnego żołnierza i niemal rzucił nim do wnętrza gospody, gdzie było zbyt wielu świadków, by zakapiory mogły mu coś zrobić. Nikt jednak nie był w stanie skutecznie go tam ustabilizować. Czas uciekał.

Niedługo później do walki dołączyła Linn. Skutecznie wyeliminowała jednego z braci. Krzyknęła do Adama, by ratował Wilhelma - i, naprawdę w ostatniej chwili - udało się oficera ustabilizować i ocalić przed śmiercią!). Linn jednak też nie miała szczęścia: cios przeciwnika również ją wyeliminował (tym razem jednak trafienie krytyczne nie było groźne dla jej życia, raptem uszkodzenie grdyki). Gdy krótko potem Adam wybiegł na zewnątrz, dostrzegł tylko, jak Piotr i Paweł ładują na łódź dwie beczki - w jednej był Oscar Uddgren, a w drugiej Linn. 

Nadchodzi ostateczna konfrontacja, jednak ze względu na późną godzinę, zdecydowaliśmy się na tym momencie zakończyć sesję. Zapowiada się trudna sprawa: Wilhelm totalnie rozbity i nieprzytomny. Linn zamknięta w beczce. Na nogach trzyma się jedynie ojciec Adam Kirov. Czy uda się uratować Linn przed ponurym losem? Czy Wilhelm znajdzie w sobie dość sił, by podjąć jeszcze jedną walkę? Co zrobi Adam? O rety, nie wiem!

czwartek, 23 czerwca 2022

[Vaesen] Do Królowej obowiązuje kolejka

Sesja online rozegrana 18 grudnia 2021 r.


Kontynuujemy Tajemnicę w wiosce nieopodal Sundsvall, zamieszkanej przez Niemców z Bawarii. Członkowie Stowarzyszenia podejmują decyzję o radykalnym rozwiązaniu problemu „psotliwych dzieci” i ich matki, Królowej Lasu.


Wystąpili:

Ojciec Adam Kirov - rosyjski duchowny, alkoholik, który przeżył koszmar wojny krymskiej (P.);

Linn Drakenberg - służka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię, należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Porucznik Wilhelm von Kümmel - pruski oficer, który niegdyś wdał się w romans z niewłaściwą osobą i zmuszony był opuścić swój kraj (D.)


Bohaterowie obserwowali i podejrzewali. Burmistrz Brandt według nich miał być podstawowym zagrożeniem dla pierworodnego dziecka komisarza Svena. Linn i ojciec Adam pilnowali to Jana Mullera, to dziecka. Tymczasem rozjuszony Wilhelm samotnie wyruszył do lasu, ale zamiast odkryć siedzibę Królowej, trafił na wielkiego dzika, którego powalił jednym celnym strzałem. Oficer następnie zaciągnął zwierzę do wioski i opchnął karczmarzowi. W końcu wszyscy spotkali się w karczmie. Byli zmęczeni i planowali, co zrobić. Adam pokazał dzban nafty i szeroko się uśmiechnął. Uśmiech piromana.

Po krótkiej drzemce zdecydowali się działać. Śpiący przy stole Knut dał się przekonać do pomocy i do nich dołączył. Chcieli odwiedzić też księdza Gerda Winklera: ten akurat na plebanii przebywał z burmistrzem, gdzie wspólnie ślęczeli nad jakimiś papierami. Nie mniej udało się z nim porozmawiać na osobności. Winkler zgodził się obserwować mężczyzn w wiosce i pomóc, jak będzie potrafił, ale nie mógł udać się z nimi do lasu nie wzbudzając podejrzeń.

Rozpoczął się czas oczekiwania. Bohaterowie byli przekonani, że w końcu w nocy któryś z mężczyzn wymknie się z wioski na wezwanie Królowej. Instynkt ich nie zawiódł, bowiem po północy dostrzegli Jana Mullera, który w całkowitej ciemności (poza światłem księżyca w pełni) rozpoczął swój marsz. Nikt nie dał się zauważyć, toteż dość szybko dotarli za nim na polanę, gdzie byli świadkami miłosnej sceny między Janem a Królową Lasu. 

Bohaterowie zaczęli działać. Wilhelm ruszył wprost przed oblicze Królowej, by rzucić najbardziej tandetną gadką. Gdy na niego spojrzała, zapytał, czy obowiązuje jakaś kolejka (XD). Towarzyszący im Knut nie wytrzymał tego widoku i niesiony zazdrością ruszył w szale i uznał Wilhelma za głównego konkurenta. Linn w tym czasie pobiegła w stronę dostrzeżonego we mgle jesionu. Plan był taki, by spalić to drzewo. Nim jednak to zrobiła, wspięła się na wysokość zauważonej dziupli, w której znalazła wężową wylinkę (zabrała ją, nieświadoma, że to przedmiot o niezwykłej magicznej mocy), a następnie podłożyła ogień. Ojciec Adam zaś z dzbanem nafty zrobił kółko wokół polany, rozlał naftę i stworzył w ten sposób zamknięty krąg ognia.

Wtedy też zadziałało zaklęcie Królowej: nagle Linn dostrzegła, że siedzi na gałęzi jabłoni rosnącej na jakiejś posiadłości gdzieś na Pomorzu Zachodnim. Był ciepły lipcowy dzień. Nieopodal Wilhelm i Adam stali przed ławką, na której siedział starszy mężczyzna w wojskowym mundurze. Był to ojciec Wilhelma. Młody oficer doskonale znał tę scenerię: to w tych okolicznościach lata temu jego ojciec wypalił sobie w głowę z pistoletu. Obok siedziało roześmiane dziecko, Vaesen, od którego wszystko się zaczęło. Ojciec i syn mieli okazję porozmawiać. To była gorzka rozmowa: ojciec opowiedział, jak w wyniku zaklęcia został uwiedziony i jak Królowa zażądała od niego pierworodnego syna. By go ratować, mężczyzna popełnił samobójstwo. Wilhelm miał pretensje: nie mógł uwierzyć, że ojciec mógł czegoś takiego się dopuścić. Krzyczał, że przecież kochał matkę (i to była prawda, ale zwykły człowiek nie mógł oprzeć się zaklęciu), a samobójstwo było wyrazem tchórzostwa, a nie walki.

Wówczas w dłoni ojca pojawił się rewolwer. Bohaterowie nie pozwolili, by scena z dzieciństwa Wilhelma się powtórzyła: oficer wytrącił ojcu broń z ręki, a Linn zdzieliła „psotliwe dziecko” kijem po głowie. Wówczas wizja się rozwiała i doszło do walki. Bardzo krótkiej walki. Choć Królowa była szybką i zwinną istotą, nim cokolwiek zdążyła zrobić, otrzymała dwa potężne ciosy od Wilhelma i Linn. Jeszcze jeden celny cios i zostałaby pokonana. Jej kontratak był wyjątkowo nieskuteczny (w przeciwieństwie do Graczy, moje rzuty były absurdalnie beznadziejne) - tylko Wilhelm nieco ucierpiał. Jednocześnie z powodu zastawionej przez Adama ognistej pułapki, Królowa nie mogła uciec na drzewo, skąd mogłaby błyskawicznie się przemieszczać i umykać Bohaterom. W następnej turze Linn posłała Królową w niebyt.

W pobliżu zauważyli Knuta nadzianego na wielki, zaostrzony korzeń. Musiało sie to stać w trakcie wizji. Mężczyzna był w stanie krytycznym, ale jakimś cudem Adam go ustabilizował i wyglądało na to, że przeżyje. To jednak nie był koniec: na miejsce rozświetlone ogniem zbliżał się burmistrz Friedriech Brandt i karczmarz Bamber Sauer prowadzący rozszczekanego ogara. Gdy zorientowali się, co się stało i że Królowa została zabita, wpadli w szał. Wilhelm w tym momencie, w obliczu tego, co przeżył, nie miał litości. Jednym ciosem szablą zabił burmistrza. Karczmarz Sauer zaczął uciekać, więc Wilhelm postanowił go zastrzelić. Linn i Adam próbowali go powstrzymać - nieskutecznie, strzał, choć nie śmiertelny, został oddany, a raniony w plecy Bamber upadł. Wilhelm chciał go dobić, ale Adam zdzielił go kolbą pistoletu w głowę, dając mu status Broken. Rzut na trafienia krytyczne wskazał rozorane ucho i problemu ze słuchem, ale ten defekt okazał się tylko tymczasowy. 

Trzeba było wrócić do wioski. Śpiący Jan Muller (przespał całą akcję, oczarowany przez Królową), ledwie żywi Knut i Bamber zostali zaciągnięci na miejsce przez Bohaterów. Tutaj pozwoliliśmy sobie na podsumowanie: pobity ksiądz Gerd Winkler oraz Knut mogli potwierdzić wersję Bohaterów - Sven im uwierzył, a może nawet był wdzięczny. Problem relacji między mężczyznami a kobietami, po pozbyciu się Królowej, pozostawał otwarty, ale raczej już nie dotyczył Stowarzyszenia. Tutaj rany i zadry musiały się po prostu zaleczyć z biegiem czasu. Knut natomiast, jako Czwartkowe Dziecko, dostał propozycję wstąpienia do Stowarzyszenia, choć potrzebował wiele czasu, by wrócić do zdrowia.

Bohaterowie wrócili do swojej siedziby przekonani, że pozbyli się problemu. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że by poprawnie i na dobre pozbyć się Królowej, potrzebowali siedmiu żelaznych gwoździ…