czwartek, 16 maja 2024

[DW] Ofiara Yosi

Sesja online rozegrana 25 maja 2023 r.


Wystąpili:

Fafnir - człowiek barbarzyńca - pochodzi z krainy dosłownie wykupionej przez chciwe krasnoludy. Włóczy się z zamiarem zebrania pieniędzy i wykupienia rodziny z długów. Miłośnik wysokobiałkowych potraw; 

Yosi - człowiek złodziejka o kleptomańskich zapędach. Tak zwyczajna, że żaden portret na liście gończym jej nie przypomina. Czasem zdobywa dla Trille magiczne przedmioty;

Arminus - elf wojownik pochodzący z elfiego archipelagu. Znudzony wielowiekową stabilizacją i przewidywalnością zdezerterował z elfiej armii i włóczy się po świecie.


Ze względu na taki, a nie inny układ, musieliśmy w fikcji rozdzielić drużynę. Ne było to szczególnie trudne, mówiąc szczerze, bo krótko po wyjściu ze Świątyni Złotego Smoka ziemia zadrżała, świątynia zapadła się, a z powstałej wielkiej dziury wyleciał - NIESPODZIANKA! - smok. Wściekły, rozjuszony jaszczur rozpoczął proces zniszczenia i trzeba było uciekać. Za ostatnim razem, na zakończenie sesji wspomniałem, że w stronę Drużyny zmierzali jacyś jeźdzcy. Byli to Strażnicy Ognia, rodzaj bractwa dbającego o to, by ów smok pozostał zamknięty. Przewodzil im Jamir Al-Qutab, potomek Hassana, który przed stu laty uczestniczył w rytuale zamknięcia smoka. 

Yosi, Fafnir i Arminus razem ze Strażnikami uciekali przed ogniem (tutaj nastąpiło rozdzielenie), aż dotarli do tajemniczego kościanego cmentarzyska pełnego wielorybich szkieletów. Miejsce było ponure, ale jak wyjaśnił Jamir, tutaj ukryty jest artefakt potrzebny do ponownego przeprowadzenia rytuału. Plan, oparty na moich 15-minutowych przygotowaniach przed sesją, wyglądał tak, że Bohaterowie będą przemierzali cmentarzysko, spotkają Hienoludzi, dowiedzą się o istnieniu bóstwa zwanego Kosmiczną Hieną Toczacą Gnaty Zniszczenia, aż w końcu znajdą ten artefakt (Smoczy Róg) i tak zakończy się ta przygoda. W tamtym momencie, gdy Jamir przedstawiał swoimi ustami mój plan, Gracze powiedzieli, że w dupie mają szukanie jakichś artefaktów żeby zamknąć smoka i po prostu go zabiją. Że wystrzelą Fafnira z katapulty i on doleci do smoka i go zabije krasnoludzką strzelbą. 

Więc ruszyli do miasta, stolicy regionu zwanej Starym Alhadab. Miasto wykute było w skale u krańca łańcucha górskiego. Nim tam dotarli, smok zdążył już rozpętać piekło. Obrona miasta szła fatalnie, ale Bohaterowie mieli swój plan. Yosi wspieła się na mur, by przekonać lokalnego dowódcę, że uratują miasto, a on ma skoncentrować się na ewakuacji ludności. Wtedy też zgubiła warte fortunę Jajo wyniesione ze świątyni. Jajo potoczyło się po kamiennym bruku.

Arminus i Fafnir dostali się na wieżę do katapulty. Fafnir dał się wystrzelić, ale nie trafił. Poszło tak sobie. Ostatecznie jednak barbarzyńca wylądował na bruku tuż przed obliczem smoka, który niespodizewanie wylądował na ziemi, bo dostrzegł Jajo. Okazało się, że było to prawdziwe smocze jajo! Smok postanowił je zabrać i odlecieć, mrucząc do siebie, że wreszcie będzie mógł rzadzić wraz z potomkiem. Tak się sprawy potoczyły, że nadjężdżający na koniu Arminus również - trochę przy okazji - został porwany przez smoka, który odleciał w góry.

Wówczas dodaliśmy do sceny… znany już Bohaterom sterowiec i krasnoludzką faktorię. Te okropne krasnoludy są wszędzie! Yosi i Fafnir podstępem i charyzmą weszli na pokład i korzystając z nieuwagi krasnoludów, odlecieli na ratunek Arminusowi.

Arminus tymczasem znalazł się w dawno nieużywanym leżu smoka. Elf miał okazję z gadem porozmawiać - ten wyjaśnił mu swoją agendę (rządzenie tą krainą i zemsta na czterech rodach, które go zamknęły, w tym na rodzie czarodziejki Trille al Jamil). Arminusowi udało się przekonać smoka, że będzie mu służył, że nie warto zabijać wszystkich ludzi, że smok dostanie należną sobie daninę i hołd oraz że będzie mógł wywrzeć zemstę na swoich oprawcach. Arminus twierdzi, że grał na zwłokę, ale w rzeczywistości zawarł pakt krwi, z którego smok prędzej czy później go rozliczy.

Wtedy nadleciał sterowiec. Fafnir i Yosi wysiedli na skalnym występie prowadzacym do legowiska. Barbarzyńca, trochę poudawał charczenie, żeby odwrócić uwagę smoka, a następnie wypalił mu w pysk z krasnoludzkiej strzelby (nazywamy ją Doormakerem, bo we wszystkim zrobi otwór). W odpowiedzi raniony smok niechcący zniszczył zionięciem sterowiec, doszło do eksplozji raniącej Arminusa, któremu Yosi rzuciła się na ratunek. Wtedy Fafnir rzucił się do ataku. I zginął. Ale gdy stał u Bram Zaświatów, Yosi dobiła targu ze Śmiercią i oddała życie za barbarzyńcę. Oboje minęli się w Bramie.

W ten oto sposób Yosi zginęła zamiast Fafnira. Została z niej kupka popiołu, a raniony smok (z toporem wbitym w pierś) odleciał. Kiedyś, być może, Fafnir ruszy do Zaświatów, by ją stamtąd wyciągnąć.

czwartek, 9 maja 2024

[Monastyr] Przygotowania do bitwy

Sesja online rozegrana 23 maja 2023 r.


Sprawy związane z roszczeniem do tronu w Dorii zagęszczają się.


Wystąpili:

Livianna Monteforte - szpieg z Ragady;

Isdelf Valotton - młody Doryjczyk;

Gudbrand - barg z Gordu.


Isdelf wraz z Tristanem i trupem Anguisa Burke (lidera Zakonu) udali się nad jezioro, by porozmawiać z Panią Du Lac, Panią Jeziora, która miała rzekomo potężną moc. Gadka była długa, a Pani Jeziora zażądała najwyraźniej zbyt wysokiej ceny (Isdelf rozważał oddanie jej swoich WIERNYCH TOWARZYSZY). Ostatecznie nie dobito targu, a Anguise Burke pozostał już martwy na zawsze, pozostawiając Zakon na pastwę ambicji jego zastępcy, Lacana. 

Następny dzień zlatuje na przygotowaniach do bitwy, która nieubłaganie się zbliża. Jest dużo rozmów, planowania, rozstawiania jednostek na wyobrażonej mapie, Gudbrand udziela swoich porad, chociaż ma zerowe doświadczenie na otwartym polu bitwy. Gordyjczyk zdaje sobie sprawę, że w starciu z konnicą - jako góral - nie będzie wiele wart, więc samodzielnie poszukuje sposobu, by być w walce możliwie jak najbardziej przydatny. Prawdopodobnie będzie chciał uderzyć na siły króla od tyłu. Gudbrand mierzy wysoko - głowa króla to jego cel.

W tym czasie przybywa też ciekawa delegacja z Mergadu. Grupa ludzi wyglądających jak mnisi przybyli obserwować Isdelfa by ocenić, czy jest dobrym kandydatem na męża (wszak jakiś czas temu Bohaterowie posłali do Mergadu taką propozycję). Przewodził im Rajmundas, który cały czas coś notował.

Livianna i Gudbrand przesłuchali też jednego z zamachowców, którego udało się pochwycić pod wieżą poprzedniej nocy. Gość siedział w dole. Livianna odgrywała złego glinę, a Gudbrand złego glinę, który się nie miesza, bo nie chce oberwać. Dowiadują się, jakie plany ma pan Lacan. Livianna kombinuje, jak tu namieszać w procedurze wyboru nowego mistrza Zakonu, ale przez głupi upór i tradycjonalizm Doryjczyków wydaje się to bardzo trudne.

Livianna następnie planuje wykorzystać swoje zdolności społeczne, aktorskie i charakteryzacyjne - zamierza przebrać się za markietankę i ruszyć z Hieronimem Zachem do obozu wroga, gdzie stacjonuje także stary Zach. Livianna i Hieronim liczą, że może uda się ojca przeciągnąć na ich stronę.

Bitwa jest coraz bliżej. 

poniedziałek, 6 maja 2024

Graj Fabułą - rozdział po rozdziale #4.1

Rozdział czwarty: Twist and Shout.


„W tym rozdziale pokazujemy dziesiątki sztuczek na zamianę prostej przygody w cudownie wykręcony i wcuągający scenariusz”. (s. 71)

To jest obietnica. Zobaczymy.


Sekcja: Podobne motywacje (matti)

„Jedną z technik mieszania graczom w głowach i utrudniania zabawy jest metoda <<Podobnych motywacji>>. Polega na tym, że przeciwnicy graczy mają takie same albo bardzo zbliżone motywacje działań do tych, jakimi kierują się gracze. Jeśli gracze robią coś dla zysku, ich przeciwnik będzie przeszkadzał im dokładnie z tego samego powodu. Kiedy gracze chcą się zemścić na pewnym kulcie, utrudni im to BN, który będzie się chciał zemścić na jednym z graczy”. (s. 72)

Wiem już, co mnie tak skrycie irytowało w tej książce. O ile z chwilą, gdy zaczęła dominować inna od trzewiczkowej narracja treść stała się o wiele bardziej konkretna, tak autorzy totalnie traktują synonimicznie Bohaterów Graczy i Graczy XD I przez to w powyższym akapicie okazuje się, że jakiś enpec chce zaciukać kolegę autora XD

No ale poza tym mam poczucie, że to, o czym tutaj mowa, to wyważenie otwartych drzwi i na nowo nazwanie zjawiska (a w sumie metody), które już jest nam znane: konflikt na sesji napędzają rozbieżne interesy. I podobne motywacje są właśnie rozbieżnym interesem. Bo jeśli dwie drużyny chcą tej samej skrzyni złota, to konflikt jest zero-jedynkowy. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Więc mówimy o czymś, co od samego początku robimy i nie widzę w tym nic odkrywczego.


Sekcja: Zwiększaj zasięg (matti)

„Każdy z moich Bohaterów Niezależnych, nawet głupi karczmarz, zna ludzi, którzy znają ludzi”. (s. 74)

Bardzo mądrze jest nie umieszczać Bohaterów Niezależnych w próżni. Lubię, gdy taki BN ma jakąś historię do opowiedzenia, historię o sobie. Lubię, gdy jego przeszłość jest zaskakująca. W Cieniu Władcy Demonów w tej chwili Bohaterowie często stołują się w Karczmie U Lotty. A Lotta, to karczmarka, która była krzyżowcem i walczyła na dalekiej, pustynnej północy. Czego Gracze i ich Bohaterowie nie wiedzą, to to, że Lotta na poddaszu w swojej komórce dalej trzyma swój wypasiony miecz i gdy przeszłość się upomni, ona po ten miecz sięgnie. Jednocześnie Lotta będzie znała tych, którzy też służyli na północy. Będzie miała o nich dobre lub złe zdanie. Więc tak, to sensowna rada, bo wzmacnia nam BNa, to po pierwsze, a po drugie, taki BN może pchnąć fabułę do przodu, gdy ta trochę zwolni.


Jedziemy dalej: Pierwszy BN to zawsze pionek (matti)

„W jednej z przygód w Neuroshimie moi gracze ścigali zamachowca, który podkładał ładunki wybuchowe pod budowę nowego osiedla w zrujnowanym Detroit. Kiedy drużyna pomogła mieszkańcom dorwać drania, dowiedzieli się, że Johny podkłada ładunki, bo jego rodzina jest trzymana pod kluczem przez konkurencyjnego przywódcę osiedla. Drań szantażuje Johny’ego i co dzień przysyła mu nagrania głosu przerażonych dzieciaków. Gracze uwierzyli Johny’emu. Mieszkańcy osiedla niezbyt. Johny był tylko płotką, ale nie wszyscy zdawali sonie z tego sprawę. Wielu ludków chciało urwać mu jaja. (…) Stare prawo RPG mówi, że pierwsi Bohaterowie Niezależni przyciśnięci do ściany nie będą ułatwiać sprawy”. (s. 78)

Podoba mi się ten przykład: powtarza fragment o odkrywaniu warstw cebuli. Poza tym, przypomina o tym, że wszystko, co robimy, jest czymś motywowane. A na pewno w postapokaliptycznym świecie, gdzie walka o przetrwanie jest wszystkim, marnowanie czasu na robienie rzeczy bez celu jest bezsensowne. To się zgadza. A potem ten fragment o starym prawie RPG. Nie ma takiego prawa. Nie wiem, skąd on to wziął, pewnie ekstrapolował swoje prywatne doświadczenia. Muszę przyznać, że jestem dość wyczulony na epatowanie takimi dziwnymi generalizacjami. Tak jak „Gracze to debile”. Jakiś gość ukuł hasło (na dodatek mało błyskotliwe, ale cały klub fantastyki bił brawo) i próbuje uczynić z tego jakąś uniwersalną prawidłowość. To tak nie działa. Szczególnie, jeśli chcemy, żeby BNi byli czymś więcej, niż wydmuszkami: wtedy nie będą postępowali zgodnie ze schematem.


Kolejna sekcja: Infiltracja (matti)

„Gracze zawsze ferują wyroki postaciom, które nie są po ich stronie. To jesteśmy my i nasi sojusznicy, a wszelkie przeszkody na naszej drodze, innych Bohaterów, inne organizacje, rasy, wydarzenia trzeba rozwalić, okpić, zniszczyć”. (s. 80)

Fragment dotyczy wpuszczenia Bohaterów Graczy na drugą stronę barykady, by mieli okazję poznać narracje legitymizujące postępowanie przeciwników.

„Daj czasem graczom zobaczyć tę inną perspektywę, a nagle się okaże, że dwa razy się zastanowią, nim zaczną rzezać kolejnych przeciwników”. (s. 81)

W tej sekcji autor posługuje się etykietą terroryzmu. Są terroryści (a to słowo jest, jak wiemy, naznaczone pejoratywnie aż do bólu), więc pokazuje Graczom, po co robią to, co robią. W swojej pracy ze studentami ten aspekt perspektywy poruszam bardzo często, posługując się dwoma znanymi obrazami popkultury: Władcą Pierścieni i Gwiezdnymi Wojnami. Z reguły nasza rozmowa wygląda tak, że rzucam kontrowersyjną tezą, że z terrorystami należy negocjować, studenci mówią, że chyba mi odbiło. 

Wtedy pytam, czy uważają, że Rebelianci dobrze robili atakując Imperium z ukrycia. No bo to przecież szlachetni protagoniści. Protagoniści rozwalający instytucję państwową, wprowadzającą ujednolicone prawo, dającą pracę i przewidywalną przyszłość swoim obywatelom. „No ale Imperium nie przestrzegało praw człowieka”, krzyczą studenci. I wtedy opowiadam o Palestynie. 

Drugi przykład, to Władca Pierścieni. Drużyna Pierścienia to wywrotowa organizacja, która zamierza niejawnie przeniknąć do wnętrza uprzemysłowionego organizmu państwowego, aby zniszczyć - przy pomocy potężnej broni - jego ośrodek decyzyjny. To, że Sauron i Mordor były prezentowane jako złe, to raptem perspektywa autora. 

Okazuje się, że tak zwani terroryści nigdy sami siebie tak nie określą. Powiedzą o sobie: jesteśmy bojownikami o wolność. Bo przemoc, do której się odwołują, to narzędzie polityczne takie samo, jak przemoc państwowa, ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu uznawana za bezprawną (bo w narracji państw tylko państwa mają monopol na przemoc). Terroryzm nie bierze się z mitycznej i nieuzasadnionej potrzeby zniszczenia wszystkiego. On się bierze z desperacji i asymetrii potęgi. 

Jeśli chcemy się bawić w tego typu dylematy na sesjach, to przede wszystkim trzeba uzgodnić, że nie ma w naszej grze naiwnej walki dobra ze złem, że świat jest czarno-biały. No nie, cała rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana.


Lecimy dalej. Sekcja: Nie zostawiaj graczy samych (matti)

Fragment dotyczy tego, że - w pewnym uproszczeniu - zdobywanie informacji w bibliotece jest zwyczajnie nudne i nie generuje konfliktu. Zawsze powinny być okoliczności wywierające czy to presję, czy zmianę schematu działania. Przykład z książki: Bohaterowie infiltrują kult, jeden z kultystów zostaje pojmany i trzeba go wyciągnąć spod nosa inkwizycji. Wówczas do karczmy wchodzi inkwizytor i bierze Bohaterów do pomocy.

„Przez następne dwie godziny sesji rwaliśmy włosy z głowy i siedzieliśmy jak na szpilkach. Zasiedliśmy przy jednym stole z inkwizytorem, jego strażą, strażnikami miejskimi, świadkami i samym przesłuchiwanym, kultystą. Mieliśmy go przesłuchać. MG nie pozwolił nam obserwować wydarzeń z boku i spokojnie planować działania. Rzucił nas w centrum zdarzeń. Tutaj dużo trudniej podejmować decyzje, a co najgorsze, trzeba je podejmować znacznie szybciej. Takie decyzje są dużo, dużo bardziej skomplikowane niż: to ja pójdę i wydostanę go z tej celi, to ja załatwiam tych strażników i wchodzę do środka”. (s. 82)

Bardzo podoba mi się ta metoda, ale mam poczucie, że jest ona dość trudna do realizacji. Na pewno wymaga wystąpienia określonych okoliczności: potencjalny antagonista musi do jakiegoś stopnia ufać Bohaterom Graczy, na przykład. Poza tym musi istnieć układ, który każe Graczom kalkulować i decydować między kooperacją a rozpierdolem. Gdyby byli w pustym pomieszczeniu sam na sam z inkwizytorem, prawdopodobnie po prostu by go zabili. Potrzebujemy zatem szeregu pobocznych aktorów wzmacniających pozycję antagonisty, potrzebujemy specyficznej sytuacji społecznej.


Kolejna sekcja: Języczek u wagi (matti)

„Mój MG miał taką zasadę: zawsze trzymał na podorędziu neutralną grupę Bohaterów, która powiązana była relacjami zarówno z którąś z postaci raczy, jak też w jakiś sposób z ich oponentami. Za każdym razem, gdy wjeżdżaliśmy do wioski, w stodole stacjonowała grupa najemników. Jeden z nas pamięta ich przywódcę - Siwy służy z nim kiedyś w armii”. (s. 83)

To w zasadzie rozwinięcie wątków dotyczących znajomości Bohaterów Niezależnych oraz ich motywacji. BNi, wchodząc w interakcje, czy nawet zderzenia z Bohaterami Graczy nie mają szans, jeśli nie będą dysponowali pewnym określonym kapitałem, to jest tymi zależnościami oraz sprytem na tyle dużym, by nie wpakować się pod ostrza BG. To jest wykonalne i wydaje mi się, że nie wymaga wiele wysiłku w procesie przygotowawczym.


Kolejna sekcja: Trzy asy z rękawa (matti)

„<<Jeśli w którymś momencie widzisz, że sesja ci siada, a gracze zaczynają się nudzić, wystaw za rogiem gościa z CKM i zacznij ładować do graczy. To zawsze działa. Potem się zastanowisz, co on tam robił>>”. (s. 84)

Ten krótki cytat z Gasnących Słońc (nigdy nie przebrnąłem przez te podręczniki, ich lektura to była dla mnie katorga) przypomina mi o bardzo ważnej rzeczy: uzasadnienia następują po zdarzeniach. Owszem, warto wiedzieć, dlaczego Bohaterowie Niezależni postępują tak a nie inaczej (czyli uzasadnienie poprzedza czyn), ale niekiedy warto wprowadzić odrobinę chaosu, zaimprowizować i znaleźć powiązanie po chwili. Wbrew pozorom to wcale nie jest takie trudne, bo tej jeden dodatkowy punkt na mapie fabuły bardzo łatwo umiejscowić i połączyć z tym, co już dawno sobie obmyśliliśmy.

„Po drugie, kiedy zarysowujesz sobie przygodę i wyobrażasz sobie w niej udział postaci graczy, wyobraź sobie trzy sceny, które sprawią ci wielką frajdę, albo trzy sceny, które ty byś najchętniej zobaczył. Pojedynek na skałach, podczas którego gracz dowiaduje się historii swego roku od przeciwnika. Strzelanina z gangiem clownów, a pod jedną z masek znajduje się mężczyzna, któremu nie może stać się krzywda. Rozmowa z arcyzłym Bohaterem Niezależnym, który poddaje się i oddaje w ręce gracz. Jeśli fabuła zwalnia, zastanów się, jak można do tych scen doprowadzić. I zrealizuj je”. (s. 85)

Fajny pomysł, dzięki któremu można zrealizować jakieś estetyczne aspiracje Mistrza Gry. Pachnie mi to pewnym substytutem torodrogowania, ale takim nienachalnym, a warunkowanym opadnięciem tempa sesji.

czwartek, 2 maja 2024

[Monastyr] Doryjska eskalacja

Sesja online rozegrana 16 maja 2023 r.


Sytuacja polityczna w Dorii zdaje się być coraz bardziej napięta. Tym razem dochodzi wręcz do pęknięcia na twardej stali tradycji. 


Wystąpili:

Livianna Monteforte - szpieg z Ragady;

Isdelf Valotton - młody Doryjczyk;

Hieronim Zach - młody Doryjczyk, syn Tomasza, który ściął Sartona;

Gudbrand - barg z Gordu.


Hieronim w którymś momencie podróży przekazał Gudbrandowi list. List od Sartona, który Gordyjczyk później czytał zafrapowany gdzieś w kącie karczmy.


„Drogi Towarzyszu. Podążasz złą drogą. Zimowe Proroctwo ma wielką moc, ale nie leży ona w nim samym, lecz w wierze tych, którzy za nim podążają. Ten, kto zostanie Zimowym Prorokiem przywróci nadzieję tam, gdzie od dawna jej nie ma. Ale zdobędzie też moc: moc zmiany śmierci i życia. Pamiętaj, że przelanie skażonej mrokiem krwi oddala zło, a nie przybliża. To, co jest w Tobie, to moc, a ona nie jest ani dobra, ani zła. Moc staje się deviria wtedy, gdy na to pozwalasz. Uwierz, że Twoi synowie są gotowi, by ponownie tchnąć w nich życie. Ale ponieważ świat wymaga równowagi, musisz mieć przy sobie kogoś o parszywym sercu, kogo położysz na szali. Zimowe Proroctwo to potężne narzędzie i tylko ktoś doświadczony cierpieniem, jak Ty, zdolny będzie użyć go w sposób należyty. Pamiętaj, skąd płynie moc Proroctwa”.


Droga wiodła dalej na południe, w stronę Dormoru. Bohaterowie dotarli do dwóch wielkich obozów wojskowych, niby połączonych, ale dawało się odczuć, że zgrupowani tu ludzie podzieleni byli na dwie frakcje. Podział opierał się na statusie: oddzielnie byli zgrupowani mieszczanie, a oddzielnie szlachta. Mieszczanie dysponowali armatami oraz, jak ktoś powiedział, cynazyjskim generałem Pietro Morzinim.

Generalnie Isdelf zdawał się być zadowolony, bo to wszystko było jakby jego. To miały być ćwiczenia podtrzymujące gotowość do podjęcia walki o tron. W zasadzie już jakiś czas temu nieco pogubiłem się w zawiłościach doryjskiej polityki, nazwisk, miejsc - wątki te bliskie są Graczowi wcielającemu się w Isdelfa. Ja natomiast bardzo łatwo tracę rozeznanie.

W każdym razie: podczas gdy Isdelf planował i debatował z dawnymi towarzyszami, Gudbrand i Livianna poszli przejść się po obozie, porozmawiać z ludźmi z obu obozów. Oboje zaczęli zadawać niewygodne pytania, które miały na celu podburzenie i ukrócenie cierpliwości zgrupowanych ludzi. 

Wkrótce potem nadeszła wiadomość, że w stronę obozu zbliżają się siły samego króla Dorii! Oznaczało to przyspieszenie wszelkich procesów. Wkrótce potem doszło do spotkania posłów: przedstawili warunki króla, Isdelf zaś odmówił. Wyzwał jeszcze króla na pojedynek, ale jakieś prawo zabraniało królowi pojedynkowania się. Oznaczało to, że wkrótce mogło dojść do bitwy… do bitwy, która miała mieć miejsce w Dniu Honoru, jakiegoś ważnego święta.

Nim jednak do tego doszło, miało odbyć się jeszcze jedno tajne spotkanie - Isdelfa z mistrzem Zakonu, którego głównym zadaniem jest ochrona króla. Spotkanie odbywało się w nocy, miało pokojowy charakter, ale wszyscy Bohaterowie się tam udali, na wszelki wypadek. I słusznie, bo okazało się, że to pułapka - jacyś ludzie (rzekomo ludzie Lakana, choć nie mam pojęcia kto to jest) zaatakowali Isdelfa i mistrza Zakonu (Anguis Burke). Celem okazał się ten drugi, który został, niestety, zabity. Zbóje zbiegli, poza jednym lub dwoma zabitymi.

Po walce doszło do kłótni, co począć ze zwłokami. Isdelf odesłał Drużynę i zdecydował udać się z ciałem nad jezioro, w którym skrywała się Pani Du Lac, która rzekomo dysponowała potężną mocą.