Dzień 20. Investigate. Zbadać.
Mam
ambiwalentny stosunek do sesji opartych na śledztwie i nie wiem do końca
dlaczego. Sesja oparta o badanie i zbieranie informacji wiąże się z odpowiednim
zarządzaniem informacją. Odpowiednim dozowaniem, stopniowym wprowadzaniem
wątków, czasem w oparciu o zdane lub niezdane testy. Tu wiąże się pewna
trudność, bo co, jeśli Gracze nie zdadzą testów spostrzegawczości czy innej
umiejętności opartej o badanie: no przecież sesja nie może stanąć w miejscu,
musi lecieć dalej.
Dlatego
dylemat Mistrza Gry opiera się na tym, do jakiego stopnia informacje dozować
poprzez zdane/niezdane testy, a do jakiego przekazywać informacje bez względu
na rzuty kośćmi. To jest w zasadzie możliwe – pokazywać dziwnie umiejscowione
przedmioty, opierać się na rozmowach przeprowadzonych z NPCami, a Gracze niech
robią z tymi informacjami co chcą. Bardzo fajnie proces zdobywania informacji i
ich kojarzenia, czy łączenia zrealizowany jest w grze komputerowej Blacksad:
Under the Skin.
W
sytuacji śledztwa istotne jest też odpowiednie przeplatanie spokojnych faz zdobywania
informacji oraz faz dynamicznej akcji – samo pozyskiwanie poszlak na dłuższą
metę jest nudne, potrzebujemy też jakiejś bijatyki lub pościgu, a ostatecznie
mocnej konfrontacji na koniec, gdy wskazówki doprowadzą do odpowiednich
wniosków i postawienia zarzutów.
Jeśli
chodzi o śledztwo w filmie i o ogólny majstersztyk, z jakim zostało ono
zrealizowane, to przychodzi mi do głowy film Harry Angel z jeszcze wtedy
pięknym Mickey’em Rourkem (tak to się odmienia? XD), którego detali absolutnie
nie chcę zdradzać, bo końcowy plot twist wysadzić mnie z siodła, bardzo polecam
ten film. Drugi przykład, to Chinatown, znanego reżysera posądzonego o
seks z małoletnią. Konwencja noir w tym przypadku mówi jedno: nie liczy się
sprawiedliwość, lecz prawda.
Inna
sprawa, że zabawa w śledztwo, aby nie była zbyt monotonna, musi też opierać się
na szeregu fałszywych poszlak. Zdobyte informacje wskazują, że winien morderstwa
jest pan A, lecz wkrótce potem, gdy już go Bohaterowie dopadają, szybko okazuje
się, że to wcale nie on, że pojawiają się nowe dane. Wykluczamy człowieka z
listy potencjalnych winnych, pojawiają się nowe wskazówki, atakujemy pana lub
panią B, potem podejrzanego C itd. By zrozumieć o co mi chodzi, polecam
szczególnie serial Broadchurch… choć na dłuższą metę jego oglądanie
momentami było frustrujące, a reakcje w styli „przecież konstrukcja serialu
jest taka, że wiadomo, że ta osoba nie jest winna”.
Nie
wiem, właściwie może przez zbyt mało sesji unikam wkraczania w inne konwencje. Odstępstwem
może być zabawa w Tales from the Loop, gdzie przecież chodzi o
specyficzne śledztwo dzieciaków. Wciąż, mimo wszystko, chyba łatwiej mi
zabierać się za sesje przygodowe. Rzecz do przemyślenia, może podejmę się sesji
śledczych w przyszłości. Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz