wtorek, 25 sierpnia 2020

#RPGaDAY2020 - Dzień 25 - Lever

 Dzień 25. Lever. Dźwignia.


Strasznie problematyczne słowo: dźwignia. Gry fabularne wiążą się z wieloma procesami twórczymi: począwszy od procesu tworzenia postaci, dookreślenia protagonistów i osadzenia ich w świecie, poprzez proces przygotowawczy do sesji, gdzie przeważnie główną rolę odgrywa Mistrz Gry. W końcu przychodzi sesja i proces twórczy staje się rzeczą wspólną. Sesja się kończy i przychodzi moment, by zacząć myśleć o kolejnej. Z czasem ten proces może robić się męczący, a czasem zwyczajnie ujawnia się jakaś blokada twórcza i człowiek krwawi nad zeszytem czy klawiaturą.

Czasem warto sięgnąć po instrumenty, które – w myśl dzisiejszego tematu – określiłbym jako dźwignię twórczą, która poruszy nasze umysły i pozwoli wskoczyć na właściwy tor. Nie są to metody nowe, są wręcz doskonale znane wszystkim, którzy żyją z twórczości.

Pierwsza metoda, którą poznałem jako dzieciak, polegała na wylosowaniu słów ze słownika – dwóch, trzech, może więcej, to zależy. Ten wymóg, nakierowanie i zawężenie tematyczne jest dobrym impulsem wokół którego można zacząć budować scenariusz. Dawno temu otworzyłem słownik i wypadło mi hasło „zlodowaciały”. Taki też tytuł miała kampania, którą na tej podstawie rozpisałem i poprowadziłem. Choć szczegółów nie pamiętam, to było przedzieranie się przez góry, a na końcu komnata pod wielkim jeziorem, gdzie na dłoni jakiegoś posągu czekały klejnoty.

Dziś robię inaczej. Przeważnie zaczynam od patrzenia na mapę. Jeżdżę po niej palcem, poszukuję detali i opisuję je sobie, jakbym tam był: tamta wioska na uboczu wydaje się wyłączona z biegu historii, nawet powietrze stoi tam w miejscu. Stąd zawsze śmierdzi rybami, bo nieopodal jest też stojąca sadzawka. Wtedy myślę o zmiennej: pierwszy raz od dekady w wiosce pojawił się obcy, jakiś włóczęga w płaszczu i kapeluszu, który śpi teraz w izbie u wioskowego lidera. Gadają po nocach i widać, że coś jest na rzeczy. Myślę wówczas o szerszym planie: te ziemie należą do chciwego barona, który dojeżdża miejscowych wysokimi podatkami. Łatwo mu się narazić, wiec wszyscy się boją. Stąd obcy w wiosce wywołał spore zaniepokojenie. Myślę, jak mogę to powiązać: tajemniczy podróżnik to wygnany pierworodny barona, to jabłko, które spadło bardzo daleko od jabłoni. I on teraz wrócił i jest gotowy zawalczyć o zmiany. Właśnie tutaj, w tej zapomnianej wiosce, zaczął organizować ruch oporu. Wtedy zastanawiam się jak mogę usadowić w tych ramach Graczy. Fajnie, gdyby mieli osobiste powody, by zaangażować się w ruch oporu. A może odwrotnie, może będąc na usługach barona, zajmą się próbami rozbicia zorganizowanej właśnie partyzantki.

Trzeci sposób mogliście zobaczyć w związku z dwoma wpisami z kartami z L5K. To fajne ćwiczenie wyobraźni: losuję szereg kart zgodnie z ustaloną wcześniej procedurą, a następnie, odkrywając kolejne karty, staram się je ze sobą łączyć i w ten sposób powstaje pierwszy, roboczy zarys scenariusza. Rzecz warta spróbowania, bo karty zawierają nie tylko inspirujące i estetyczne ilustracje, ale niekiedy także cytaty, ich nazwy również potrafią na coś naprowadzić.

I w końcu, zupełnie bez ściemy, zauważam, że codziennie pisanie w ramach tego challengu powoduje, że trochę sprawniej mi się pisze. Nie to, żebym był pisarskim gigantem i mistrzem stylu, ale dawno już nie miałem takiego bodźca, by codziennie usiąść i choć przez chwilę pomyśleć o grach fabularnych. Narzucone tematy są trochę jak pierwszy sposób z losowaniem słów ze słownika. Siadam, patrzę co jest na rzeczy i od razu przechodzę do pisania, nie zastanawiając się nad tym za dużo. Fajnie. Bałem się tego sierpniowego wyzwania, ale teraz jestem całkiem mile nim pobudzony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz