Dzień 18. Meet. Spotkanie.
Nie
jestem szczególnie towarzyskim typem. Unikam knajp, nie lubię tłumów, a na hali
zakupowej na Pyrkonie miewam ataki paniki. Lubię spotykać się w domu, w
przyjaznych, znanych okolicznościach z pewnością, że nie dojdzie do żadnych
nieoczekiwanych interakcji, spotkań czy zdarzeń.
Sesje
gier fabularnych są właśnie takim rodzajem spotkania domowego, które wyjątkowo
sobie cenię. Lubię pewne rytualne elementy: przestawianie stołu,
przygotowywanie kawy, ewentualnie otwieranie piwa. Lubię przerwy na papierosy i
za każdym razem powroty do stołu i szybkie wchodzenie w rytm narracji. Tego,
rzecz jasna, od dłuższego czasu nie ma – czasy pandemii – te dziwne, ciekawe,
jakże porąbane czasy wycięły na dłuższy czas z naszych życiorysów realne sesje
RPG. Zamiast tego natomiast zaczęliśmy spotykać się online, z większą lub
mniejszą regularnością. Z całą pewnością więcej gramy dzięki opanowaniu
Discorda i Google Hangouts.
No
i tu pojawia się ten dylemat: spotykać się realnie z całą tą fajną rytualnością,
ale mieć świadomość, że grać będziemy rzadko; czy grać online i rezygnować z
przyjemnych obrządków, ale ciesząc się większą regularnością i częstotliwością
sesji? Oto jest pytanie. Osobiście mam takie poczucie, że na dobre pozostaniemy
już przy graniu online. Jest to łatwiejsze, nikt nie musi dojeżdżać ani wracać
po nocach. Sesje na żywo, jestem pewien, jeszcze będziemy organizować, ale
raczej nie będą one już stanowiły głównego repertuaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz