poniedziałek, 30 marca 2020

Inspiracje: być idiotą


Tekst archiwalny, opublikowany pierwotnie na starym blogu 18 października 2011 r.

Karel Stroff (1881-1929) - Hašek, Jaroslav.
Dobrý voják Švejk a jiné podivné historky.
Praha: Hejda a Tuček, [1912. 261 s.]

Jakiś czas temu skończyłem czytać „Dobrego wojaka Szwejka”. I znów zacząłem się zastanawiać. Otóż czasem – na przykład podczas tworzenia postaci silnego barbarzyńcy – dostajemy produkt uboczny tej siły i walki: idiotyzm. Facet, który większość swojego wolnego czasu poświęca na robienie bicka albo klaty nie skupia się nadto na innych aspektach życia. Nie czyta książek. Z reguły ma tę samą opinię na każdy temat. W dużym uproszczeniu możemy powiedzieć, że jest głupkiem. Oczywiście czasem może być to krzywdząca opinia. W archiwalnym wpisie Kuglarz skomentował to tak: Nawet nie wiecie jak głębokie przemyślenia na temat egzystencji prowadzi się podczas robienia bajcepsa i klaty. A przy plecach i nogach to już nawet filozofia Kanta wymięka ;> i pewnie, ma w tym sporo racji.

Przeważnie idiotyzm nie jest centralną cechą naszego bohatera. A to może być całkiem fajny pomysł. No bo spójrzcie: Szwejk jest kompletnym durniem i wielokrotnie się do tego przyznaje. Nie znaczy to jednak, że mało wie o świecie. Ba! Ciągle przywołuje jakieś historie z przeszłości, jego postawa jest szczególnie patriotyczna, wręcz naiwna. A jednak Szwejk cało wychodzi z kolejnych tarapatów, a wszelkie aresztowania, obelgi czy inne niedogodności znosi z zadziwiającą pogodą ducha. Czy Szwejk ma jakieś szczególne umiejętności? Jedynie gadulstwo i zaznaczoną gdzieniegdzie siłę. Zaznaczam, że nie był wyrzeźbionym Conanem. Sam byłbym skłonny stwierdzić, że Szwejk jest raczej nieprzydatny, generuje tylko nowe kłopoty. Ale – na litość! – nadal pozostaje jednym z najfajniejszych bohaterów, o jakich miałem okazję czytać! Tutaj jednak z idioty wręcz mamy obowiązek się śmiać. Tak samo z wszystkich innych debili, którzy w książce występują (moim faworytem jest podporucznik Dub). Tutaj głupota jest na porządku dziennym. Po latach można podać w wątpliwość domniemany debilizm Szwejka. Można podejrzewać, że jego postawa nie była niczym innym, jak strategią ukierunkowaną na przetrwanie w trudnych okolicznościach, wykorzystaniem wszelkich cesarsko-królewskich absurdów. W takiej interpretacji nasz bohater nie był durniem, a niesamowitym spryciarzem.

Inny przykład, filmowy. Wszyscy znają poczciwego głupka, który przywołuje mądrość mamy, że życie jest jak pudełko czekoladek. Forrest Gump udowadnia, że prostoduszność i wrodzona dobroć wystarczają, by zdobyć serca milionów ludzi. Przy okazji Gump potrafi biegać. I przeżywa dziesiątki przygód: trafia na salony, wypija kilkadziesiąt butelek napoju, nawet w Wietnamie staje się bohaterem. A potem milionerem. Pieniądze w żaden sposób go nie psują. Dalej kocha w ten sam naiwny sposób. W życiu kieruje się radami mamy. Później spotyka się ze swoim znajomym z wojny. Porucznik Dan wcześniej nie miał nóg. Ale gdy się dorobił, sprawił sobie niezniszczalne protezy. PROTEZY. A Gump w taki piękny sposób mówi: magiczne nogi…

Kilku moich graczy na przestrzeni lat grało postacią, która nie grzeszyła inteligencją. Uważam, że być idiotą wcale nie jest łatwo. I nie jest łatwo to odegrać. No bo nie mówię tu o tym, żeby głupkowato się śmiać i zadawać durne pytania, po których rechocze cała drużyna. Być głupkiem nie znaczy ośmieszać się non-stop. Spójrzcie na inny przykład: był taki film, „Buntownik z wyboru”. Jeden z bohaterów to geniusz, ale o jego kumplach nie można powiedzieć tego samego. Jest tam taka scena, gdy główny bohater wraz ze swoim przyjacielem opierają się o auto i gadają o przyszłości. Geniusz mówi, że będzie super, że będą wiecznie pić piwo, wiecznie będą się odwiedzać. Natomiast ten drugi mówi coś niesamowitego. I dojrzałego. W dużym uproszczeniu mówi coś takiego: „stary, nie bądź głupi. Masz dar, którego my nie mamy. Nie jesteśmy mądrzy, niczym się nie wyróżniamy i wszyscy wiele dalibyśmy, by mieć to, co masz ty. Ale tego nie mamy. Siedząc tutaj, zwyczajnie nas obrażasz. Wypieprzaj więc i rób karierę, przydaj się na coś, wymyśl jakiś lek”. Podoba mi się taka szczerość na temat własnych słabości.

Prawdziwym wyzwaniem, moim zdaniem, jest stworzenie bohatera, który nie będzie orłem z matematyki, ale jednocześnie nie będzie robił z siebie pośmiewiska. I nie musi zadawać głupkowatych pytań. Więcej, może być onieśmielony, wręcz zawstydzony swoimi brakami w wykształceniu. Pamiętacie Leona Zawodowca? Facet nie potrafił nawet czytać! Pił mleko i niesamowicie dbał o roślinkę. Ani razu nie robi z siebie rżącego pawiana.

Zadanie domowe: stworzyć bohatera, który jest głupkiem. Głupkiem poczciwym, którego można polubić, a nawet pokochać. Głupkiem, który nie jest przerysowany. Głupkiem, który ma swoje uczucia, może nawet swoje plany. Głupkiem, który jest świadomy swoich ograniczonych możliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz