Tekst archiwalny, opublikowany
pierwotnie na starym blogu 18 października 2011 r.
Karel Stroff (1881-1929) - Hašek, Jaroslav. Dobrý voják Švejk a jiné podivné historky. Praha: Hejda a Tuček, [1912. 261 s.] |
Jakiś czas temu skończyłem czytać
„Dobrego wojaka Szwejka”. I znów zacząłem się zastanawiać. Otóż czasem – na
przykład podczas tworzenia postaci silnego barbarzyńcy – dostajemy produkt
uboczny tej siły i walki: idiotyzm. Facet, który większość swojego wolnego
czasu poświęca na robienie bicka albo klaty nie skupia się nadto na innych
aspektach życia. Nie czyta książek. Z reguły ma tę samą opinię na każdy temat.
W dużym uproszczeniu możemy powiedzieć, że jest głupkiem. Oczywiście czasem
może być to krzywdząca opinia. W archiwalnym wpisie Kuglarz skomentował to tak:
Nawet nie wiecie jak głębokie przemyślenia na
temat egzystencji prowadzi się podczas robienia bajcepsa i klaty. A przy
plecach i nogach to już nawet filozofia Kanta wymięka ;> i pewnie, ma w tym sporo racji.
Przeważnie idiotyzm nie jest centralną
cechą naszego bohatera. A to może być całkiem fajny pomysł. No bo spójrzcie:
Szwejk jest kompletnym durniem i wielokrotnie się do tego przyznaje. Nie znaczy
to jednak, że mało wie o świecie. Ba! Ciągle przywołuje jakieś historie z
przeszłości, jego postawa jest szczególnie patriotyczna, wręcz naiwna. A jednak
Szwejk cało wychodzi z kolejnych tarapatów, a wszelkie aresztowania, obelgi czy
inne niedogodności znosi z zadziwiającą pogodą ducha. Czy Szwejk ma jakieś
szczególne umiejętności? Jedynie gadulstwo i zaznaczoną gdzieniegdzie siłę.
Zaznaczam, że nie był wyrzeźbionym Conanem. Sam byłbym skłonny stwierdzić, że
Szwejk jest raczej nieprzydatny, generuje tylko nowe kłopoty. Ale – na litość! –
nadal pozostaje jednym z najfajniejszych bohaterów, o jakich miałem okazję
czytać! Tutaj jednak z idioty wręcz mamy obowiązek się śmiać. Tak samo z
wszystkich innych debili, którzy w książce występują (moim faworytem jest
podporucznik Dub). Tutaj głupota jest na porządku dziennym. Po latach można
podać w wątpliwość domniemany debilizm Szwejka. Można podejrzewać, że jego
postawa nie była niczym innym, jak strategią ukierunkowaną na przetrwanie w
trudnych okolicznościach, wykorzystaniem wszelkich cesarsko-królewskich absurdów.
W takiej interpretacji nasz bohater nie był durniem, a niesamowitym spryciarzem.
Inny przykład, filmowy. Wszyscy znają
poczciwego głupka, który przywołuje mądrość mamy, że życie jest jak pudełko
czekoladek. Forrest Gump udowadnia, że prostoduszność i wrodzona dobroć
wystarczają, by zdobyć serca milionów ludzi. Przy okazji Gump potrafi biegać. I
przeżywa dziesiątki przygód: trafia na salony, wypija kilkadziesiąt butelek
napoju, nawet w Wietnamie staje się bohaterem. A potem milionerem. Pieniądze w
żaden sposób go nie psują. Dalej kocha w ten sam naiwny sposób. W życiu kieruje
się radami mamy. Później spotyka się ze swoim znajomym z wojny. Porucznik Dan
wcześniej nie miał nóg. Ale gdy się dorobił, sprawił sobie niezniszczalne
protezy. PROTEZY. A Gump w taki piękny sposób mówi: magiczne nogi…
Kilku moich graczy na przestrzeni lat
grało postacią, która nie grzeszyła inteligencją. Uważam, że być idiotą wcale
nie jest łatwo. I nie jest łatwo to odegrać. No bo nie mówię tu o tym, żeby
głupkowato się śmiać i zadawać durne pytania, po których rechocze cała drużyna.
Być głupkiem nie znaczy ośmieszać się non-stop. Spójrzcie na inny przykład: był
taki film, „Buntownik z wyboru”. Jeden z bohaterów to geniusz, ale o jego
kumplach nie można powiedzieć tego samego. Jest tam taka scena, gdy główny
bohater wraz ze swoim przyjacielem opierają się o auto i gadają o przyszłości.
Geniusz mówi, że będzie super, że będą wiecznie pić piwo, wiecznie będą się
odwiedzać. Natomiast ten drugi mówi coś niesamowitego. I dojrzałego. W dużym
uproszczeniu mówi coś takiego: „stary, nie bądź głupi. Masz dar, którego my nie
mamy. Nie jesteśmy mądrzy, niczym się nie wyróżniamy i wszyscy wiele dalibyśmy,
by mieć to, co masz ty. Ale tego nie mamy. Siedząc tutaj, zwyczajnie nas obrażasz.
Wypieprzaj więc i rób karierę, przydaj się na coś, wymyśl jakiś lek”. Podoba mi
się taka szczerość na temat własnych słabości.
Prawdziwym wyzwaniem, moim zdaniem, jest
stworzenie bohatera, który nie będzie orłem z matematyki, ale jednocześnie nie
będzie robił z siebie pośmiewiska. I nie musi zadawać głupkowatych pytań.
Więcej, może być onieśmielony, wręcz zawstydzony swoimi brakami w
wykształceniu. Pamiętacie Leona Zawodowca? Facet nie potrafił nawet czytać! Pił
mleko i niesamowicie dbał o roślinkę. Ani razu nie robi z siebie rżącego
pawiana.
Zadanie domowe: stworzyć bohatera, który
jest głupkiem. Głupkiem poczciwym, którego można polubić, a nawet pokochać.
Głupkiem, który nie jest przerysowany. Głupkiem, który ma swoje uczucia, może
nawet swoje plany. Głupkiem, który jest świadomy swoich ograniczonych
możliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz