poniedziałek, 9 sierpnia 2021

#RPGaDAY2021 - Dzień 9 - Medium

Gry narracyjne to takie dość skomplikowane medium, mam wrażenie. Skomplikowane, bo wymaga użycia niezwykle złożonego instrumentu, jakim jest język. Można grać na minimalnych zasobach słownictwa i nic złego się nie dzieje, ale nie oszukujmy się, wówczas opowieść sporo może stracić, a przecież mało kto z nas jest mistrzem uderzającego wprost w serce minimalizmu (ciekawe, jakby się grało z takim Cormaciem McCarthym).

Dołóżmy do tego gry (albo chociaż sceny), które penetrują wątki inne od radosnej nawalanki. Gry, gdzie pojawia się sporo emocji, eksploracja zakamarków umysłu i tak dalej. Niektóre horrory (Bluebeard’s Bride na przykład?), czy Świat Mroku w wydaniu „niematrixowym” (tak graliśmy w gimnazjum, hehe, rzucanie samochodami pod gdańskim Zieleniakiem), to pierwsze, co mi przychodzi do głowy z zakresu pewnej konwencji wymagającej od Mistrza Gry i Graczy niejakiego zaangażowania narracyjnego i emocjonalnego. A jakże trudno niekiedy wyrazić przecież słowami to, co czujemy. Tego typu bariery spotykamy również w grach RPG. 

Gdy mam już okazję zagrać, staram się wplatać w grę zachowania wynikające wprost z uczuć mojego Bohatera. Nie zawsze chodzi przy tym o prosty gniew (wtedy to się atakuje i rzuca na trafienie), czy strach. A i one przecież mogą oznaczać coś zupełnie innego, niż proste deklaracje prowadzące do rzutu na obrażenia czy ucieczkę. Bardzo podoba mi się, na przykład, rozwiązanie zaproponowane w Legendzie 5 Kręgów, gdzie mamy licznik narastającego w postaci napięcia. Napięcia, które może manifestować się na wszelakie sposoby. Stąd w grze w dwadzieścia pytań należy wskazać, jak postać zachowuje się, gdy ma na nią wpływ silny stres. Proponuje się tam, by - gdy zdecydujemy się na wybuch emocji - wprowadzić rodzaj zachowania, które mocno przekształci porządek danej sceny. Tam, gdzie nie ma takich rozwiązań, staram się szukać sposobności do deklaracji wynikających z nastroju. Gdy Wojtek prowadził sesję The Elder Scrolls, moja postać, Leif Dalmore, wielce rozgoryczona efektami wojny, smętnie kręciła się po Mieście Imperialnym pociągając raz po raz z dzbana z winem. Leif siedział i wpatrywał się w postument, na którym stał niegdyś majestatyczny posąg jego boga. Z tej sceny nic nie wynikało. Więcej, wyeliminowałem na moment Leifa z miejsca, w którym potencjalnie mogło wydarzyć się najwięcej.

Myślę, że warto poświęcić chwilę na zastanowienie się, jak nasza postać zachowuje się w obliczu różnych emocji. Ostatecznie chodzi o poszerzenie pewnego zakresu podejmowanych działań, które z jednej strony wzbogacą „opowiadanego” Bohatera o niestandardowe aktywności, pokażą go z innej perspektywy, a przy okazji - być może - będą okazją dla Mistrza Gry, by jakoś je wykorzystać w trakcie sesji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz