środa, 11 sierpnia 2021

#RPGaDAY2021 - Dzień 11 - Dzicz

 

Zawsze miałem ciągoty do sesji rozgrywających się w dziczy. W sensie, czułem, że najfajniejszym i najciekawszym miejscem akcji na sesji to jakiś rodzaj przestrzeni, miejsca poza cywilizacją. I w zasadzie to nie wiem, dlaczego.

Bo przecież w miastach lub innych osiedlach mniej lub bardziej ludzkich, elfich, krasnoludzkich, orczych itp. dzieje się znacznie więcej. Zagęszczenie lokacji, Bohaterów Niezależnych, ścierających się frakcji, a zatem w konsekwencji zdarzeń w ogóle sprawia, że jest co robić, że można się rozglądać, że można wymyślać sobie wszelakie aktywności. Mistrzowi Gry też chyba łatwiej może być improwizować, bo ma do dyspozycji więcej rekwizytów, które można przedstawić graczom i ich postaciom. 

A jednak wciąż mam takie poczucie, że najprawdziwsze przygody rozgrywają się gdzieś tam, gdzie trudno jest o spotkania, że największym przeciwnikiem jest sama przyroda oraz ludzkie słabości. Że cisza, samotność, wiatr i trzaskający ogień wystarczą, by opowieść była ciekawa. Nie wystarcza, chyba że Gracze lubią wchodzić w gęste dialogi i snuć refleksje ustami swoich Bohaterów (zawsze zastanawiałem się, czy można normalnie i fajnie rozegrać pierwszy bodaj scenariusz z Władcy Zimy, gdzie tak naprawdę przeciwnikiem jest śnieżyca). Tak, wtedy dzicz może być dobrym miejscem. W innym przypadku w sukurs przychodzą wszelakie generatory zdarzeń i spotkań.

Dlatego mam wrażenie, że przemierzanie dzikich terytoriów porośniętych gęstym lasem (albo co tam Wam akurat wyszło w tabelce) lepiej sprawdza się w grach z nurtu OSR. Tam, gdzie losowość jest inherentnym elementem rozgrywki. Wówczas, mając na uwadze cały aspekt zarządzania zasobami, Bohaterowie mogą oddawać się pozyskiwaniu pożywienia i wody (tropienie, spotkanie zwierzyny, upolowanie jej lub nie, posiłek lub głód i niepewność jutra). Do tego dochodzi eksploracja, losowe zarysowywanie sytuacji, w które Gracze mogliby się zaangażować. Cała mozaika drobnych elementów dobranych w losowy sposób, z których wyłonić się może jakiś ciekawy, całościowy obraz.

Wracając jeszcze do tego wątku ciszy i samotności w dziczy. Jeśli zdarzyło Wam się podróżować, biwakować w lesie po długim marszu, być może znacie to uczucie towarzyszące wszystkim najdrobniejszym przyjemnościom. Doceniamy wówczas to, że woda jest zimna, że posłanie jest wygodne, że w czasie deszczu mamy nad głową jakiś kawałek materiału. Smak świeżo zdjętej z ognia baraniny posypanej grubymi ziarnami soli potrafi człowieka doprowadzić do ekstazy. Później już lekkie otępienie, zmęczenie i ten rodzaj pustego wpatrywania się w ognisko. Tutaj ewentualnie upatrywałbym się jakichś bardziej „poetyckich” scen, w trakcie których Bohaterowie mogliby pozwolić sobie na parę głębszych przemyśleń lub na opowieść o swojej przeszłości.

W ten sposób zakończę ten nieco chaotyczny wpis. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz