To znów sprowadza mnie do myśli, żeby poszerzyć odrobinę krąg erpegowej ekipy, by zminimalizować ryzyko, że absolutnie wszystkim nie będzie pasować. Niesamowite, że po tak długim czasie gry online zataczam koło i czuję się niejako przystawiony do muru, nieco bezradny, bo mimo takich możliwości, z trudem udaje się zebrać dwóch graczy.
Wzbraniam się przed ogłoszeniami na grupkach online - no zwyczajnie brak mi pewności siebie - pisałem niedawno o prowadzeniu komuś, kogo nie znam. A to też wydaje się najłatwiejszym rozwiązaniem, bo przecież chętnych do gry jest mnóstwo i korzyść byłaby dwustronna.
Fajnie jest mieć grupę, która zbiorowo patrzy w tym samym kierunku. Fajnie jest mieć grupę, której poszczególne elementy przynajmniej starają się ją spajać. Ale gdy słyszy się ciągle „ja odpadam”, a niekiedy nawet nie ma żadnej odpowiedzi, to myśl o znalezieniu kogoś nowego jest chyba uzasadniona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz