Zadziwiające, jak w ciągu lat zmienił się styl pisania RPGów, artykułów okołoerpegowych, nie? Dziś wszyscy trochę drwimy z tego, jak napisana była taka Neuroshima, czy Monastyr. Klimaciarstwo było najważniejsze, bo ono miało wprowadzić nas w nastrój gry, sama lektura podręcznika miała zanurzyć nas głęboko w świecie przedstawionym. Więc pisało się „brachu”, „panie”, używało się niekiedy wulgaryzmów, chyba dla wzmocnienia przekazu. Jako nastolatek też temu trendowi trochę ulegałem.
Zdawało mi się, że z gier fabularnych można zrobić osobny gatunek literacki, a ich czytanie miałoby być zupełnie odmiennym doświadczeniem, czymś więcej niż zwykła książka. Dziś się z tego śmieję, ale przed lat tak właśnie na to patrzyłem: tekst, powiedzmy scenariusz, nie miał być użyteczny, nie miał być dobrym przyborem dla Mistrza Gry. Miał być doświadczeniem, w którym litery delikatnie smyrałyby wyobraźnię czytelnika w taki sposób, by ten wzniósł się na wyżyny kreatywności i narracji XD
Sporo się więc zmieniło. Absolutnie nie trawię nadmiernego „klimaciarstwa” w głównym tekście. Mogę przyjąć takie drobiazgi w wyszczególnionych ramkach, chociaż nawet wtedy istnieje spore ryzyko, że je po prostu pominę. Tak samo nie bardzo chce mi się czytać opowiadań na początku podręczników, a te, wydaje mi się, kiedyś były normą.
To całe wyciskanie literackości z tekstów o grach RPG niesamowicie zderza się z przyziemnością języka mówionego, jakim posługujemy się także na sesji. I jestem za tym, by nie przeginać ze zwrotami pasującymi do epoki czy gatunku, bo bardzo łatwo wprowadzić całą sesję w pułapkę groteski. Jakby odpalić jakąkolwiek sesję na YouTube, szybko okaże się, że mało kto posługuje się kwiecistymi zwrotami. W końcu gra RPG to rozmowa, a rozmowa rządzi się zupełnie innymi prawami, niż tekst.
Próbuję sobie przypomnieć, jak graliśmy kiedyś w Dzikie Pola. Powiedzmy, że to taki system, gdzie sarmacka gadka faktycznie często występuje. Gdzie jest granica między fajnymi zwrotami z epoki, a niezrozumiałym bełkotem? „Dlaczegóżbyżbyż, wielmożna panno dobrodziejko, dopuściłaś się tego niecnego uczynku”? To ja już wolę powiedzieć po wenezuelsko-serialowemu: „Por que, Maria”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz