piątek, 19 sierpnia 2022

#RPGaDAY2022 - Dzień 19

Dlaczego moja ulubiona gra ze mną została?


W tym rzecz, że nie jestem pewien, czy została. W tym sensie, że nie gram w nią zbyt często, ale bardzo bym chciał ją mocniej ograć i na pewno to w końcu zrobię, tylko nie wiem kiedy, nie wiem z kim i nie wiem jak - bo po dość długiej przerwie większość zasad musiałbym poznać na nowo, przypomnieć sobie, nabrać tej płynności w prowadzeniu.

O jakiej grze mowa?

No chyba wiadomo, że o Legendzie 5 Kręgów. Dlaczego akurat ona?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.



Pierwsza edycja, wydana po polsku, miała przystępną mechanikę. Fajnie było mieć dużo k10-ek w łapie. Graliśmy wówczas jako gimnazjalisto-licealiści, mieliśmy dość proste oczekiwania. Żadnego tam parzenia herbaty i liczenia oddechów wraz z upadającym kwiatem wiśni niesionym pierwszym zimowym powiewem wiatru. Liczyło się dużo zatrzymywanych kości i spuszczanie - brzydko mówiąc - wpierdolu złym Skorpionom (no co, takie mieliśmy bardzo prostoduszne widzenie świata) i potworom.

Potem Legenda poszła na długie lata w odstawkę aż do momentu, gdy FFG ogłosiło wypuszczenie karcianki i RPGa. Pamiętam, że podręcznik zamawiałem od razu, gdy tylko pojawił się w ofercie, choć byłem wówczas na drugim końcu świata na wyjeździe służbowym. Choć linia karciankowa została zarżnięta, trzymam te karty i się ich nie pozbędę. Na chwilę obecną uważam, że to była moja ostatnia gra karciana, w którą ładowałem tyle pieniędzy i teraz - nawet nie mając szczególnych perspektyw na grę. 

W każdym razie, piąta edycja L5K przyniosła ogromne zmiany mechaniczne i nie ma co do nich szerszego konsensusu - jedni mają to za herezję, inni uważają, że to najlepsze, co się mogło zdarzyć. Choć mój mały mechaniczny rozumek ma niekiedy problemy z nową Legendą, wciąż ją lubi. Kości dające jakieś szersze możliwości interpretacyjne, dodatkowe aspekty dzięki „opportunitkom” itd. 

No ale przecież RPG30+ to mechaniczny jełop, więc raczej nie przez zasady L5K zostaje w jego serduszku. No to co? Setting? Bardzo oryginalny, nie powiem: szereg frakcji o wyraźnych motywach przewodnich, bardzo wielkie zło zza muru, który to został postawiony dawno temu. Nie, magia L5K czai się głębiej i jest trudna do uchwycenia. To pewnie mariaż tegoż settingu (ale nie tak powierzchownie określonego, jak powyżej), bardzo magicznego przecież i egzotycznego z konwencją samurajskiej dramy. Inaczej nie umiem tego opisać, zbyt mało słów znam, żeby to określić. Bo wiadomo, jak człowiek mało czyta, to i słownictwo ma ubogie.

1 komentarz:

  1. Jak kiedys ci się będzie chciało wrócić do Rokuganu to ja jestem zawsze chetny.

    OdpowiedzUsuń