Kontynuujemy wątek z poprzedniej sesji. Bohaterowie trafili na wyspę, gdzie rzekomo znajdują się nieograniczone zapasy czystej wody. Problem polega na tym, że miejsce to zamieszkane jest przez dużą i dobrze zorganizowaną grupę strefowych ghouli.
Udział wzięli:
Wesson - stalker, naczelny miłośnik dużych ptaków (W.)
Rusk - fixer, naczelny nożownik i czasem negocjator (W.)
Jony - dog handler, naczelny strzelec na każdym dystansie (G.)
Galvan - gearhead, naczelny majsterkowicz o uszach niczym Jerzy Urban (B.)
Zabarykadowani Bohaterowie oraz trójka innych mutantów (Nelma, Grit i Lambda) opracowują plan działania. Nelma, enforcerka, pała żądzą przepędzenia ghouli, ale nic nie zrobi, póki nie odzyska ciała Vorhana, porwanego przez wielkie ptaszysko. Ptak ów ma gniazdo na szczycie komina. W międzyczasie Galvan i Lambda znajdują drzwi prowadzące do podziemnych tuneli, którymi można przedostać się wprost do zbiorników z wodą.
Plan walki z ptakiem był prosty: chcieli go zwabić i wystrzelać. I prawie wszystko poszło zgodnie z planem. Wesson strzelił w ptaka z łuku, a drapieżnik zanurkował, by upolować upierdliwego mutanta. W tym czasie Jony oddał niesamowicie celny i bolesny strzał swoim karabinem. Ptak dopadł do Wessona i pochwycił w szpony, by następnie spróbować odlecieć. Grim, pies, zdążył jeszcze ugryźć potwora w kuper. Ostatecznie, przyczajony w pokoju kontrolnym Rusk wystrzelił z pistoletu i ostatecznie ukatrupił ptaka. Wesson spadł z wysokości kilku metrów i zrobiło się gorąco: upadek był bolesny i niebezpieczny. Rzut w tabeli trafień krytycznych wskazywał uszkodzony kręgosłup i Wessonowi groził paraliż. Wówczas pojawił się Rusk, strefowy doktor Quinn, który jakimś cudem poskładał kolegę i uratował przed marnym losem.
Nelma wdrapała się na komin i zniosła ciało Vorhana. Powiedziała, że na górze widziała jeszcze inne zwłoki i Galvan postanowił to sprawdzić. Opłaciło się, bo ciało należało do kobiety niedotkniętej żadną mutacją. Musiała pochodzić z pradawnych czasów i miała na sobie dziwny kombinezon. Gearhead znalazł przy niej stary dziennik, w którym kobieta wspominała o Edenie… Co ciekawe, Bohaterowie na tym etapie - choć wiedzą, że istnieją mity o takim miejscu - jakoś szczególnie się nie podniecili. Mieli inne, bardziej podstawowe rzeczy do zrobienia: zorganizować sposób na umierającą z pragnienia Arkę.
W końcu wszyscy zdecydowali się ruszyć tunelami. Wesson przygotował pochodnie, Galvan wspierał się swoim wewnętrznym sonarem. W końcu dotarli do drzwi, za którymi była główna hala ze zbiornikami. Okazało się jednak, że po drugiej stronie drzwi sporo się dzieje. Galvan wykrył dużą liczbę ghouli, w tym dzieci. Wszyscy byli dość zdziwieni, bo dotychczas strefowe ghoule kojarzyły im się z bezmyślnością. A tu niespodzianka. Generalnie Bohaterowie mieli duży dylemat. Choć przygotowali niezłą formację bojową, nie zdecydowali się na frontalny atak. W końcu wypuścili Ruska do przodu, by ten zwrócił na siebie uwagę ukrytych w ciemności ghouli. Wywołał początkową panikę, oberwał z kamienia (tak, że mu pancerz prawie się rozpadł), ale ostatecznie jego przekonywanie o pokojowych intencjach trafiły do spanikowanych ghouli.
Przybyła delegacja z Lutrellem na czele. Bohaterowie obiecali zachowywać się grzecznie, a Rusk rozpoczął negocjacje. W skrócie: ghoule zaakceptowały możliwość utworzenia potencjalnego szlaku handlowego, dały też odpowiedni sprzęt do naprawy uzdatniacza wody w Arce. W zamian chciały, by Arka oddała dwudziestu mutantów, którzy mieliby założyć posterunek na wyspie, by bronić jej przed potencjalnymi agresorami (a tych w okolicy jest sporo). Przez kolejne miesiące Bohaterowie będą zatem dokładali wysiłków, by przygotować bezpieczny szlak. Tymczasem trójka mutantów z innej Arki być może również będzie uczestniczyć w tym procesie i wówczas powstanie o wiele dłuższy szlak. By jednak do tego doszło, muszą najpierw wrócić do swojego domu (gdzie przecież ogromna część populacji zmarła z powodu choroby) i przedyskutować to z bossami.