sobota, 2 kwietnia 2022

[SF] Robaki, androidy i rozpierducha

Sesja online rozegrana 20 października 2021 r.

Mieliśmy grać w Dungeon World, a wyszedł próbny jednostrzał Stay Frosty. Jak było? Mocno śmiesznie, muszę przyznać. Potestowaliśmy, wszyscy chyba byli zadowoleni, choć pewne uwagi co do samej gry też mieliśmy. Ale od początku!


Wystąpili:

Sierżant Rakieta (prawdziwe imię to Krzyś) - inżynier.

Sierżant Zet - piechota - wyposażony w karabin snajperski.

Szeregowa Yaskier - wojska pancerne - dumna posiadaczka opancerzonego transportera.


Misję wygenerowałem z pomocą tabel w książeczce. Wyszło tak: na planecie  MRC-17, zamieszkanej przez drapieżny lud kotopodobnych, korporacja Randsharp założyła tajną placówkę produkującą nowej generacji androidy bojowe. Fabryka chroniona jest przez najemne siły wojskowe. W pewnym momencie kontakt z placówką się urwał, a Bohaterowie dostali rozkaz zbadania sytuacji, poszukania ewentualnych ocalałych i odzyskania prototypu androida DN-01.

Co się wydarzyło? Kotoludzie faktycznie odnaleźli placówkę i ją zaatakowali. To starcie skończyło się przegraną korporacji - jeśli jacyś pracownicy przeżyli, zostali zabrani w charakterze niewolników. Wszyscy najemnicy zginęli. Ponieważ klimat na planecie jest niezwykle gorący, w ciałach zabitych szybko zagnieździły się wielkie robale. Jedna osoba tylko przeżyła - pracownica działu marketingu, Cayla, która ratując się porzuciła swoje ciało i „wgrała się” do wspomnianego androida DN-01. Ponadto Cayla dogadała się z inną korporacją - Blunt&Sons, której zamierzała przekazać androida w ramach gospodarczego szpiegowstwa. 

Najpierw Bohaterowie postanowili sprawdzić baraki i kwaterę oficera. Zet i Yaskier weszli do baraków, gdzie szybko natknęli się na „wyssane” zwłoki żołnierzy oraz trzy żywiące się na nich robale. Yaskier miała ze sobą zdemontowany z transportera miotacz ognia, ale w gruncie rzeczy przez całą sesję nikogo nie udało się jej przypalić. Zet nieco oberwał w pierwszym starciu z przeciwnikami - oboje postanowili wydostać się na zewnątrz. W tym samym czasie sierżant Rakieta trafił na dziwną, budyniowatą postać w skorupie (nazywaliśmy ją kremem brule) - tutaj walka też trochę trwała, ale Rakieta ostatecznie uporał się ze smagającymi go długimi mackami przeciwnikiem.

Następnie wszyscy udali się do zakładu produkcyjnego. Sierżant Rakieta sprytnie złamał zabezpieczenia i bez większego trudu dostali się do środka. Tam, zgodnie z klasykami gatunku, postanowili się rozdzielić. Rakieta i Yaskier trafili na spiżarnię, w której żerowało trzech kotoludzi. Zet natomiast trafił na gadającego androida, który jednak miał za mało mocy, by w pełni sprawie działać. Android przedstawił się jako Cayla i opowiedział(a), jak kotoludzie znaleźli to miejsce i rozprawili się z intruzami. Zet zdołał napełnić robota energią, co jednak zaalarmowało kotoludzi. Rozpoczęła się walka - dużo strzałów, miotania ogniem, eksplozji ładunków wybuchowych. Zakamuflowani kotoludzie nacierali, Bohaterowie stopniowo się wycofywali, podczas gdy androidka uciekła z budynku i skradła opancerzony transporter Yaskier. Bohaterowie wycofali się do hangaru, gdzie uruchomili buldożer i jakiś latający transporter krótkiego zasięgu.

Rozpoczął się pościg za androidką - Yaskier i Zet buldożerem, strzelali, próbowali taranować, a Rakieta z powietrza w pewnym momencie wykonał zręczny manewr i z fikołkiem wyskoczył z pojazdu i wylądował na transporterze. Wówczas już niewiele potrzeba było, by unieruchomić uciekinierkę. Ta chciała wytłumaczyć dlaczego uciekła, ale rozjuszona Yaskier („mój transporter to moja dusza!”) po prostu ją wyłączyła.


Tutaj uznaliśmy, że w pewnym sensie misja została zrealizowana. Co prawda Bohaterowie nie wiedzieli, jak się ewakuować z tej piekielnej planety, ale założyliśmy, że to już nas w sumie nie interesuje, czy zostali tu na dobre, czy nie.

Wrażenia ze Stay Frosty? Walki trwały trochę zbyt długo - nie wiedziałem, ile czasu potrzeba na zabicie zwykłego przeciwnika z 12PŻ. W efekcie walki przeradzały się w turlaninę - co chwila rzuty na inicjatywę, co chwila rzuty na trafienie i rzuty obronne (gracze wykonywali wszystkie testy). Może przygotowałem za mało detali, nie wiem, ale większość akcji oznaczała po prostu strzelanie. To na pewno wymagałoby jakiegoś usprawnienia, przyspieszenia. Los sprawił, że niewiele też wydarzyło się w związku z Napięciem. Gdybym jeszcze w przyszłości miał prowadzić Stay Frosty, o wiele częściej bym je naliczał, bo ostatecznie Bohaterowie skończyli z nim na poziomie 2 i w zasadzie nie doszło do żadnego wybuchu. 

Mimo tych lekkich mechanicznych zgrzytów bawiliśmy się świetnie. Nie do końca skryta rywalizacja dwóch sierżantów, dbających o własną chwałę, sporo wewnątrzdrużynowych interakcji dialogowych - była to niezła komedia i wielokrotnie wybuchaliśmy śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz