Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stay Frosty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stay Frosty. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 maja 2022

Rzut oka na Stay Frosty

Kiedyś to były czasy. Teraz nie ma czasu. Stąd chyba gdzieś tam, z tyłu głowy mam taką obawę/myśl, że coraz trudniej mi zabierać się za „duże” RPGi. Z resztą pisałem o tym już, że polubiłem małe. Mały, ale wariat. Takim wariatem jest Stay Frosty, które można rzucić na stół i z erotycznym zapałem wysapać „nikt nie patrzy, grajmy”. 

Mam takie poczucie, że Stay Frosty wręcz zachęca do grania „byle jak”, co nie znaczy gorzej i bez frajdy. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że ta bylejakość oznacza po prostu tyle, że nie musimy się szczególnie przejmować jakąkolwiek logiką, spójnością settingu, którego w zasadzie nie ma… jedyne, czym należy się przejmować to rozpierducha, która nas czeka, bo o tym właśnie opowiada ta gra. Pierwsze zdanie małego podręcznika głosi: „Robale przebiły się przez perymetr, wrota do piekła stoją otworem, statek-matka ląduje, a mózg Kapitana coś wyssało…” Innymi słowy, wygląda to trochę tak, że spokojnie możemy pominąć wszystkie klimatyczne wstawki i przejść od razu do sedna, a nawet zacząć od kulminacji, jeśli taka wola.

Koncentracja na wygrzewie wynika choćby z tego, że niemal wszystkie specjalizacje dostępne graczom oscylują wokół zagadnień militarnych. Najbardziej interesuje nas przydzielony sprzęt, a ten składa się głównie z różnych broni, więc tak, w tej grze interakcje społeczne są po prostu mało istotne i ograniczają się do wykrzykiwania rozkazów i „SIR, YES, SIR”.

To wszystko, rzecz jasna, to za mało, by mówić, że Stay Frosty jest grą wyjątkową. Więc tutaj pojawia się mechanizm napięcia, który ma za zadanie tę akcję podkręcać i wprowadzać odrobinę nieprzewidywalności. Wiecie, ktoś w końcu nie wytrzymuje i dociska spust karabinu. Kolejnym elementem komplikującym lub ułatwiającym życie dzielnych bohaterów są tabele FUBAR i SNAFU - te odpalamy w sytuacji, gdy w określonych testach na kości 20-ściennej wypadnie naturalna „20” lub „1”. 

Są, oczywiście, tabele. Stay Frosty, według autora, najlepiej sprawdza się jako point crawl, gdzie między lokacjami jest okazja do wzrostu napięcia. Prosty generator misji, przy pierwszej próbie w bezczelny sposób nawiązał do znanego dzieła amerykańskiej kinematografii:


Typ misji: Zbadanie

Planeta/środowisko: Podobna do ziemi

Antagonisci: Roboty

BNi: Dzieciak

3 komplikacje: Konfrontacja umysłów / zaginiony BN (Zdrajca) / Eksperymenty


Na tej podstawie taki sobie zrobiłem zarys sesji: Ziemia już nie nadaje się do życia, a bohaterowie zostają wysłani na rekonesans, by zbadać planetę o podobnych uwarunkowaniach. Okazuje się jednak, że tam nie jest lepiej, bo trwa tam akurat rewolucja. Zbuntowane roboty przejęły władzę na „Ziemi 2” i obecnie poszukują dzieciaka, Conha Jonnora. Ten niby ma uratować ludzkość. W ramach eksploracji bohaterowie szybko przekonują się, jakie obrzydliwe eksperymenty roboty wykonują na ludziach i że sprawy nie musiałyby tak wyglądać, gdyby nie zdrada kolaboranta X. W ramach namącenia, może okazać się, że „Ziemia 2” jest tak naprawdę „Ziemią 1” w przyszłości i, o rety, losy całej planety będą zależały od tego, co zrobią nasi bohaterowie. Dziękuję, dobranoc.

sobota, 2 kwietnia 2022

[SF] Robaki, androidy i rozpierducha

Sesja online rozegrana 20 października 2021 r.

Mieliśmy grać w Dungeon World, a wyszedł próbny jednostrzał Stay Frosty. Jak było? Mocno śmiesznie, muszę przyznać. Potestowaliśmy, wszyscy chyba byli zadowoleni, choć pewne uwagi co do samej gry też mieliśmy. Ale od początku!


Wystąpili:

Sierżant Rakieta (prawdziwe imię to Krzyś) - inżynier.

Sierżant Zet - piechota - wyposażony w karabin snajperski.

Szeregowa Yaskier - wojska pancerne - dumna posiadaczka opancerzonego transportera.


Misję wygenerowałem z pomocą tabel w książeczce. Wyszło tak: na planecie  MRC-17, zamieszkanej przez drapieżny lud kotopodobnych, korporacja Randsharp założyła tajną placówkę produkującą nowej generacji androidy bojowe. Fabryka chroniona jest przez najemne siły wojskowe. W pewnym momencie kontakt z placówką się urwał, a Bohaterowie dostali rozkaz zbadania sytuacji, poszukania ewentualnych ocalałych i odzyskania prototypu androida DN-01.

Co się wydarzyło? Kotoludzie faktycznie odnaleźli placówkę i ją zaatakowali. To starcie skończyło się przegraną korporacji - jeśli jacyś pracownicy przeżyli, zostali zabrani w charakterze niewolników. Wszyscy najemnicy zginęli. Ponieważ klimat na planecie jest niezwykle gorący, w ciałach zabitych szybko zagnieździły się wielkie robale. Jedna osoba tylko przeżyła - pracownica działu marketingu, Cayla, która ratując się porzuciła swoje ciało i „wgrała się” do wspomnianego androida DN-01. Ponadto Cayla dogadała się z inną korporacją - Blunt&Sons, której zamierzała przekazać androida w ramach gospodarczego szpiegowstwa. 

Najpierw Bohaterowie postanowili sprawdzić baraki i kwaterę oficera. Zet i Yaskier weszli do baraków, gdzie szybko natknęli się na „wyssane” zwłoki żołnierzy oraz trzy żywiące się na nich robale. Yaskier miała ze sobą zdemontowany z transportera miotacz ognia, ale w gruncie rzeczy przez całą sesję nikogo nie udało się jej przypalić. Zet nieco oberwał w pierwszym starciu z przeciwnikami - oboje postanowili wydostać się na zewnątrz. W tym samym czasie sierżant Rakieta trafił na dziwną, budyniowatą postać w skorupie (nazywaliśmy ją kremem brule) - tutaj walka też trochę trwała, ale Rakieta ostatecznie uporał się ze smagającymi go długimi mackami przeciwnikiem.

Następnie wszyscy udali się do zakładu produkcyjnego. Sierżant Rakieta sprytnie złamał zabezpieczenia i bez większego trudu dostali się do środka. Tam, zgodnie z klasykami gatunku, postanowili się rozdzielić. Rakieta i Yaskier trafili na spiżarnię, w której żerowało trzech kotoludzi. Zet natomiast trafił na gadającego androida, który jednak miał za mało mocy, by w pełni sprawie działać. Android przedstawił się jako Cayla i opowiedział(a), jak kotoludzie znaleźli to miejsce i rozprawili się z intruzami. Zet zdołał napełnić robota energią, co jednak zaalarmowało kotoludzi. Rozpoczęła się walka - dużo strzałów, miotania ogniem, eksplozji ładunków wybuchowych. Zakamuflowani kotoludzie nacierali, Bohaterowie stopniowo się wycofywali, podczas gdy androidka uciekła z budynku i skradła opancerzony transporter Yaskier. Bohaterowie wycofali się do hangaru, gdzie uruchomili buldożer i jakiś latający transporter krótkiego zasięgu.

Rozpoczął się pościg za androidką - Yaskier i Zet buldożerem, strzelali, próbowali taranować, a Rakieta z powietrza w pewnym momencie wykonał zręczny manewr i z fikołkiem wyskoczył z pojazdu i wylądował na transporterze. Wówczas już niewiele potrzeba było, by unieruchomić uciekinierkę. Ta chciała wytłumaczyć dlaczego uciekła, ale rozjuszona Yaskier („mój transporter to moja dusza!”) po prostu ją wyłączyła.


Tutaj uznaliśmy, że w pewnym sensie misja została zrealizowana. Co prawda Bohaterowie nie wiedzieli, jak się ewakuować z tej piekielnej planety, ale założyliśmy, że to już nas w sumie nie interesuje, czy zostali tu na dobre, czy nie.

Wrażenia ze Stay Frosty? Walki trwały trochę zbyt długo - nie wiedziałem, ile czasu potrzeba na zabicie zwykłego przeciwnika z 12PŻ. W efekcie walki przeradzały się w turlaninę - co chwila rzuty na inicjatywę, co chwila rzuty na trafienie i rzuty obronne (gracze wykonywali wszystkie testy). Może przygotowałem za mało detali, nie wiem, ale większość akcji oznaczała po prostu strzelanie. To na pewno wymagałoby jakiegoś usprawnienia, przyspieszenia. Los sprawił, że niewiele też wydarzyło się w związku z Napięciem. Gdybym jeszcze w przyszłości miał prowadzić Stay Frosty, o wiele częściej bym je naliczał, bo ostatecznie Bohaterowie skończyli z nim na poziomie 2 i w zasadzie nie doszło do żadnego wybuchu. 

Mimo tych lekkich mechanicznych zgrzytów bawiliśmy się świetnie. Nie do końca skryta rywalizacja dwóch sierżantów, dbających o własną chwałę, sporo wewnątrzdrużynowych interakcji dialogowych - była to niezła komedia i wielokrotnie wybuchaliśmy śmiechem.