Powrót do Boulder City! Poprowadziłem znajomym Tales from the Loop. Grupa dla mnie zupełnie nowa pod kątem gry. Osoby grały albo niewiele, albo wcale i posiadały wiedzę tylko teoretyczną na temat tego, jak się gra w RPGi. Jak wyszło? Moim zdaniem naprawdę fajnie! Super-zabawny roleplay, absurdalnie wiele sukcesów na kościach, wiele zabawnych sytuacji i - co mnie cieszy - sporo udanej improwizacji. Gracze nie zamierzali iść przewidzianym przeze mnie szlakiem i zmusili do mocnego główkowania. Rozegraliśmy scenariusz „Our Friends, the Machines”. Posłużyłem się określeniem, które wykorzystał pewien znany youtuber: Kumploboty.
Wystąpili:
Greta - hick - pomocna i prostolinijna prowincjuszka z owczarkiem niemieckim o imieniu Maciek (A.);
Julie - computer nerd - umiejętność specjalna: bełkot, fanatyczka Kumplobotów (K.);
Tommy - bookworm - nieśmiały, skromny i drobny dzieciak przepisujący Stephenowi zeszyt z matematyki (D.);
Stephen - jock - szczwany osiłek, co się trochę wstydzi przyjaźni z nerdami (D.).
Pod koniec marca 1988 roku Dzieciaki spotkały się w swojej kryjówce - opuszczonym schronie atomowym. Nie mając na siebie szczególnie pomysłu, szwendały się po mieście przeżywając nadchodzącą premierę Kumplobotów (zerżnąłem tę nazwę od pewnego znanego streamera/YouTubera), nowej linii zabawek. Pierwsza partia trasformujących się robotów miała wylądować w Boulder City, a dopiero z czasem rozpocząć podróż do innych amerykańskich sklepów. Po drodze Dzieciaki natknęły się na nastolatków, członków zespołu baseballowego. Stephen wstydził się swoich znajomych, toteż ruszył bez słowa zrobić dodatkową jednostkę treningową. Maciek, pies Grety, rzucił się za nim i powalił chłopaka. Trzeba było jakoś wybrnąć z sytuacji i w końcu nastolatki odpuściły pytania o podejrzane znajomości z kajtkami.
Sklep z zabawkami Toy Corner był tego dnia zamknięty, bo właściciele przygotowywali się do wielkiego wydarzenia. Mimo to przyklejenie się do szyb, smutne miny, szarpanie za klamki przyniosło niespodziewany skutek: właściciele wpuścili Dzieciaki do środka, żeby mogły sobie popatrzeć, pooglądać, a nawet zarezerwować wybrane przez siebie Kumploboty. Julie zauważyła, że na półkach jest wyraźnie więcej Eskortobotów (tych „dobrych”) niż Fałszobotów (tych „złych”). Stephen, korzystając z nieuwagi właścicieli, zakradł się do magazynu, gdzie nie tylko w pewnym momencie zorientował się, że niektóre Fałszoboty potrafią się poruszać, ale też jednego z nich ukradł! Przy okazji, Julie wypatrzyła na zewnątrz dwoje turystów. Jakimś cudem Dzieciaki uznały, że to twórcy Kumplobotów, więc dokonały szturmu na tajemniczą parę w celu zdobycia autografów. Turyści, jacyś tacy podejrzani, kazali dać sobie spokój.
Sceny domowe:
- Tommy wraca do przyczepy, w której mieszka. Jakaś awantura rodziców, ale, o dziwo, tym razem bez metaamfetaminy. Jeszcze dziwniejsze było to, że ojciec był zainteresowany tym, jak Tommy’emu poszedł test z fizyki. Czarę absurdu wypełniło to, że jednocześnie majsterkował, a nigdy wcześniej nie przejawiał zainteresowania takimi rzeczami.
- Greta wraca na wieś. Pełna chata rodzeństwa, mama smaży cebulę i wypytuje córkę o pobyt w mieście. Greta opowiada o Stephenie, co wywołało ekscytację. Greta spotyka się ze sportowcem! „Jest jeszcze Tommy…” wywołało konsternację. „I Julie…” rozładowało napięcie.
- Julie wraca do domu i je naleśniki, których nie lubi (jak można nie lubić naleśników???). Nieco później wraca tata, który pracuje w pobliskim laboratorium. Ojciec przynosi niespodziankę: trzy nowiutkie Fałszoboty, które pracownicy dostali w ramach pracy nad jakimiś elementami potrzebnymi przy produkcji Kumplobotów. Radość!
- Stephen wraca do pustego domu. Próbuje nakłonić Fałszobota, żeby się poruszał. W końcu wychodzi i czai się za drzwiami. Fałszobot (Vertikam Krux) zamienia się w helikopter wojskowy i uderza w szybę. Ta raptem pęka. Helikopter robi kółko po pokoju i ponownie próbuje się przebić przez barierę, ale Stephen sięga po kij baseballowy i celnym ciosem roztrzaskuje Fałszobota (”czaaaaad!”). Stephen postanawia, że szczątki Kumplobota włoży do pudełka na buty i da w prezencie Tommy’emu.
Dzień premiery. Duży tłum pod sklepem z zabawkami. Szykuje się koncert jakiegoś lokalnego zespołu, będzie też przemówienie przedstawiciela handlowego. Wewnątrz sklepu, jeszcze zamkniętego, atmosfera podenerwowania. Brakuje twórczyń Kumplobotów: Ursuli Kerr oraz Helen Voss. W końcu następuje szturm na sklep. Większość dzieci walczy o zabawki, ale nie nasi Bohaterowie - ci idą spokojnie do kasy i odbierają zaklepane wcześniej Kumploboty. Stephen natomiast, cóż, wymusił na kimś pieniądze tak skutecznie, że dziecko obok dobrowolnie oddało mu także swoje dolary i ostatecznie nasz osiłek wyszedł ze sklepu z dwoma Eskortobotami! Przed sklepem okazało się, że para tajemniczych turystów znów tu jest. Byli dziwni i nieprzyjemni, zadawali pytania o Kumploboty. Tommy i Stephen uciekli do kryjówki. Tam Tommy złożył na nowo roztrzaskanego Fałszobota i jeszcze nieco go zmodyfikował, by ten spełniał jego polecenia.
Tymczasem dziewczyny usłyszały płaczącą dziewczynkę, która twierdziła, że jej Vertikam Krux uciekł. Ruszyły w pościg i w ten sposób dotarły do fabryki, w której produkuje się Kumploboty. Podczas gdy Julie zagadywała stróża, Greta wraz z Maćkiem znalazła dziurę w płocie. W ten sposób dostały się na teren fabryki. Postanowiły, że zejdą schodami do pomieszczenia piwnicznego pod główną halą. Sprawa była skomplikowana, drzwi zablokowane, ale Julie ze swoim komputerem zrobiła zadziwiająco dobrą robotę, obchodząc wszystkie zabezpieczenia… wszystkie? Latający Fałszobot Tommy’ego wyczuł intruzów w bazie i skierował się do fabryki. Chłopaki pobiegli za nim.
W tym momencie postanowiliśmy zakończyć. Było naprawdę zabawnie, Gracze super reagowali i myślę, że wszyscy całkiem dobrze się bawiliśmy. Scenariusz „Our Friends, the Machines” okazał się być dość skomplikowany (a przecież tak naprawdę dopiero go zaczęliśmy), a na dodatek sprawy od samego początku potoczyły się inaczej, niż myślałem. I bardzo mnie to cieszy.