czwartek, 22 września 2022

[WzM] Fauny, chochliki i Lucjan

Sesja online rozegrana 2 lutego 2022 r.


Ta sesja to było czyste złoto! Wszystko poszło nie tak, jak powinno, ale właśnie dzięki temu przygoda ta zapadnie w mojej pamięci. Było mnóstwo śmiechu, improwizacji i istotnych zmian w najbliższym otoczeniu Drużyny. 


Wystąpili:

Pężyrka - Lokalna Bohaterka, która niegdyś sama pokonała niedźwiedzia. Poza tym uwielbia żółwie, a tych jest tutaj sporo (O.)

Mecek - Młody Tropiciel ze złodziejskim zacięciem i miłością do opowieści (K.)

Bogomir - Czarodziej-Samouk, syn właścicieli Gospody „Pod Starożytnym Żółwiem”, wkrótce mąż Heleny, córki młynarza (P.)


Bohaterowie wrócili do Żółwiowej Skały na skorupie olbrzymiego, niezwykle starego żółwia Ovego. Ove, jak się okazało, to prawdziwa legenda, a wręcz mit i jego obecność wywołała ogromną sensację. Do wioski zaczęli ściągać pielgrzymi, handlarze, ciekawscy - zrobiło się naprawdę tłoczno, a dzięki temu wszyscy mieli ręce pełne roboty. Ove na swój sposób wybrał Bohaterów i zapewne będzie im towarzyszył w części przygód (można na nim jeździć i spać - choć przemieszcza się powoli, nie trzeba robić przerw w drodze).

Kolejne tygodnie były czasem zabaw i odpoczynku. Drużynę niekiedy zaczynało już nosić - zajmowanie się trywialnymi sprawami, owszem, uszczęśliwiało, ale zew przygody nie dawał im spokoju. W końcu którejś nocy, gdy nieco podpici i ubawieni szwendali się po okolicy, dostrzegli, że ktoś kręci się przy zagrodzie żółwi. Jakieś niskie postaci. Okazało się, że to grupa Faunów, którym przewodził Fulko. Goście chcieli wykraść Ovego, bo twierdzili, że gdy ten opuścił las na północy, zaczęły dziać się złe rzeczy… mianowicie, w okolicę wróciły Chochliki, które nie dogadują się z Faunami. A dlaczego? Bo obie grupy lubią biesiadować i grać na instrumentach, ale ich instrumenty są totalnie niezestrojone. Wówczas dochodzi do okropnej kakofonii dźwięków rychło przeradzającej się z bójki i kłótnie i żadna impreza nie jest później fajna. Zabawna przepychanka słowna skończyła się zagraniem na magicznym flecie (Pężyrka i Mecek zasnęli na miejscu), Bogomir nastraszył Fauny i zgodził się porozmawiać o ich problemie, ale na oddanie Ovego nie było zgody!

Nazajutrz doszło do spotkania Bohaterów z Faunami. To była zabawna kłótnia i próba wyjaśnienia, na czym polega problem. Lider Faunów, Fulko, opowiedział, że Chochliki też mają przerąbane, bo jako pariasi zostali wygnani, a ich domena została zajęta przez, delikatnie mówiąc, nieprzyjemnych Redcapów. Pierwszy pomysł: pójść, przegonić intruzów i oddać należyte miejsce Chochlikom - wtedy wszyscy powinni być zadowoleni. Fauny jednak przestrzegły, że to może być trochę niebezpieczne, bo Redcapów jest dużo, a ich fragment lasu stał się mocno wypaczony, ku uciesze Szalonego Króla Elfów.

Pężyrka i Bogomir wpadli na jeszcze inny pomysł. Otóż niegdyś żył popularny bard Lucjan, pochowany w mauzoleum w Karapaksie. Podobno obok jego grobu, jako relikwia, przechowywany był magiczny kamerton, dzięki któremu dałoby się zestroić wszystkie instrumenty skonfliktowanych stworzeń. Bohaterowie zdecydowali się zrobić włam do mauzoleum.

Udali się do Karapaksu. Tam, nim przystąpili do akcji, złożyli parę zamówień: Bogomir u handlarza magicznymi precjozami Dirgaha zamówił zwój z instrukcjami do przeprowadzenia rytuału; Mecek oddał łuczarzowi pióra wielkich ptaków i poprosił o nowe strzały, a także sprzedał dwa posiadane przez siebie szlachetne kamienie… a Pężyrka poszła do dzielnicy portowej i w ciemnej uliczce zaczęła dilować zebranymi w lesie ziołami. Generalnie - Drużyna całkiem nieźle się obłowiła i zarobiła sporo srebrników.

Mauzoleum Lucjana zostało ufundowane przez jego fanatycznych miłośników. Było sporych rozmiarów, a wokół niego stale zbierali się ludzie grający na lutniach i śpiewający różne pieśni znanego barda. W końcu opracowali plan włamu: Mecek miał czekać na dachu sąsiedniego grobowca i dać znak do dywersji, w trakcie której mógłby przedostać się do grobu Lucjana od strony dachu. Dywersja miała polegać na śpiewach i hałasie. Wtedy Mecek dostrzegł, że po drugiej stronie czai się inny złodziejaszek próbujący dostać się do mauzoleum. Poszedł znak, Bogomir rzucił na siebie zaklęcie zmiany postaci. Tutaj uznaliśmy, że czarodziej nie ma pełnej kontroli nad tym, w kogo się zamienia i posłużyliśmy się tabelami wyglądu z Łajdaka. Zamienił się w wątłego mężczyznę w… zakrwawionych ubraniach. Szybka zmiana planów i improwizacja: Bogomir zaczął krzyczeć, że do miasta zbliżają się orkowie, Pężyrka wzmacniała tę narrację, zapanował chaos i panika. Wtedy też Mecek przeniknął do wnętrza mauzoleum. 

W środku czekało go starcie z konkurencyjnym złodziejem. Mecek zeskoczył na przeciwnika, zaczęli się toczyć, szamotać, nieco hałasować. Kryształowa witryna z lutnią Lucjana oraz kamertonem została roztrzaskana. Narobili niezłego rabanu, który z zewnątrz Bogomir i Pężyrka próbowali jakoś zatuszować… naprawdę nieźle się namęczyli: w końcu Bogomir wyczarował totalną ciemność. Tymczasem w środku konkurencyjnym złodziejem okazał się… Khiarre! Ezgotyczny wojownik, którego Bohaterowie poznali jakiś czas temu przy okazji polowania na Jaromira. Khiarre również pragnął kamertonu i, ponieważ był silniejszy od drużynowego szelmy, zdołał go przejąć. Następnie udał się do wyjścia, gdzie czekała już rozanielona Pężyrka, czująca do niego miętę od samego początku. Sfrustrowany Mecek zdążył jeszcze roztrzaskać bezcenną lutnię na plecach wojownika.

Wówczas też zawył zrozpaczony duch Lucjana, który przyczepił się do Mecka, bo ten nieroztropnie powiedział, że kupi mu jakiś flet. Choć Khiarre był potencjalnym zwycięzcą tej sytuacji, wszyscy wspólnie uciekli do jego kryjówki. Mężczyzna zgodził się wyruszyć z Bohaterami i użyczyć im kamertonu na potrzeby zadania od Faunów.

Tutaj zakończyliśmy. Drużyna powiększa się o Bohaterów Niezależnych. Na pewno będzie żółw Ove oraz Lucjan jako irytujący duch-minstrel (może coś w stylu Kakofoniksa?). Plan jest taki, by fabularnie to jednak Gracze kierowali tymi nowymi postaciami, ale żeby nie było tak łatwo, wymyśliłem, że co sesję będziemy rzucali w tabeli nastrojów. W ten sposób Ove oraz Lucjan mogą mieć dni dobre, mogą mieć swoje kryzysy, Lucjan może się w kimś stale zakochiwać albo przeżywać kryzys twórczy i ciągle o tym mówić. Zobaczymy, jak to zadziała. Tymczasem ta sesja, muszę powiedzieć, pełna była gagów, żartów i radosnej improwizacji, której niuansów i jakości nie sposób oddać w takim tekście. Musicie mi wierzyć na słowo!

2 komentarze:

  1. Pomysł z tabelką nastrojów dla osób towarzyszących drużynie bardzo mi się podoba. Żeby nie utrudniać za bardzo, a wyjdzie pewnie z tego dobra scena lub dwie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby tylko dało się zapisywać te sesje np. w formie audio, a może nawet wideo i później udostępniać dla potomnych. Ach gdyby tylko istniała taka technologia...
    :D ;*

    OdpowiedzUsuń