czwartek, 20 października 2022

[Vaesen] Stowarzyszenie na zakręcie

Sesja online rozegrana 21 lutego 2022 r.


Są takie sesje, kiedy rzeczy zaczynają dziać się same. Kiedy wypracowane dotychczas zajścia zaczynają pracować niczym sprawny mechanizm, a Mistrz Gry może się wygodnie odchylić i słuchać Graczy. Nie zdarza mi się to często, ale właśnie ta sesja taka była! Cztery godziny dyskusji, rozmów, kłótni, bójka - praktycznie wszystko w jednym pomieszczeniu Zamku Gyllenkreutz. Wow!


Wystąpili:

Linn Drakenberg - służka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię, należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Porucznik Wilhelm von Kümmel - pruski oficer, który niegdyś wdał się w romans z niewłaściwą osobą i zmuszony był opuścić swój kraj (D.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.).


Zaczęliśmy od opowiedzenia sobie czegoś o pogrzebie Adama Kirova i przybyciu Oswalda, jego rzekomego siostrzeńca. Pogrzeb Rosjanina wcale nie był cichy - informacja o jego śmierci dotarła do Rosji, a jego dawni przyjeciele i towarzysze zjechali się do Szwecji, by oddać mu honory ostatni raz. Było dużo alkoholu, sporo ważnych osobistości, salwy honorowe i dziwne przekonanie, że Kirov pod masywną i uśmiechniętą powierzchownością skrywał naprawdę wiele tajemnic.

Oswald okazał się dziedziczyć majątek Kirova. Wkrótce zostanie wpisany do ksiąg jako oficjalny współwłaściciel Zamku.

W głębokiej piwnicy pod Zamkiem natomiast przetrzymywany był Zachariasz, Śledziowy Baron, syreni syn z zachodniej Szwecji, przywieziony tutaj po donośnej w skutkach akcji członków Stowarzyszenia. Linn i Wilhelm odwiedzali go i grali swoje role dobrego i złego żandarma (według Wilhelma to wynalazek z Danii). Mężczyzna opowiedział co wiedział, nie krył się ze swoimi sentymentami, a przede wszystkim pragnął wrócić do domu. Co istotne, Oswald jeszcze nie wiedział, czym zajmują się członkowie Stowarzyszenia. Nie wiedział o Zachariaszu, nie wiedział jak dokładnie zginął Adam Kirov, a obecność Posa (Oswald również jest Czwartkowym Dzieckiem) skwitował dokładnie tak samo, jak stryj: „o, żaba… w surducie”. To wtedy reszta stwierdziła, że musi zachodzić jakieś pokrewieństwo między nim a straconym Rosjaninem.

Któregoś razu, gdy Wilhelm i Linn przesłuchiwali Zachariasza, zmartwiony Algot Frisk przyniósł Oswaldowi najnowsze wydanie Uppsala Nya Tidning, lokalnego brukowca, w którym ukazał się skandaliczny artykuł:


Parę miesięcy temu do pięknego i tajemniczego zamku Gyllenkreutz wprowadziła się tajemnicza kompania. Tajemnicza na tyle, że gdy redaktor niniejszej gazety zechciał ją odwiedzić, by zadać parę kurtuazyjnych pytań mających zaspokoić ciekawość naszych czytelników, został bardzo szybko wyproszony z posesji, nie wspominając już o możliwości wejścia do środa. 

Cel oraz proweniencja tajemniczych przybyszy, w tym obcokrajowców, pozostają niejasne. W toku przeprowadzonego dziennikarskiego śledztwa - będącego cały czas w toku - autorowi udało się ustalić, że anonimowi przybysze zajmują się (czyżby?) renowacją zamku (ale dla kogo?). W tym celu mieli zawrzeć umowę z lokalnym właścicielem tartaku na dostarczenie budulca i wstepne oględziny, ale gdy ten przygotował zamówione drewno, został odesłany przez starego lokaja twierdzącego, że to pomyłka.

- Czuję się oszukany - twierdzi właściciel tartaku ocierając łzy. - Mam rodzinę do wykarmienia, inne zlecenia przez to ucierpiały. Nie tak traktuje się uczciwych obywateli. 

Mój rozmówca powiedział, że zamówienie miał złożyć mężczyzna, choć mówiący po szwedzku, to dysponujący rosyjskim akcentem i umiłowaniem, sądząc po tężyźnie i powonieniu, do mocnych alkoholi. Ostatnimi czasy ów mężczyzna, jeden z lokatorów Gyllenkreutz, przestał pojawiać się w okolicy. Czyżby wyjechał pod osłoną nocy?

Inną tajemnicą jest dziwny zgiełk, jaki miał miejsce parę tygodni temu wokół zamku. W mieście pojawiło się znów wielu obcokrajowców, wielu Rosjan pijących wódkę. Choć ów spęd był oblegany przez wiele znaczących postaci, jak mogłoby się zdawać, któremu towarzyszyły też tajemnicze salwy (cóż to za praktyka?), zwykli mieszkańcy nie mieli wstępu na teren zamku, by i na nich spłynęła odrobina blichtru śmietanki towarzyskiej. 

Śledztwo trwa! Umiłowani czytelnicy mogą być pewni, że już wkrótce na łamach naszej gazety pojawią się kolejne fakty na temat TAJEMNICY ZAMKU GYLLENKREUTZ. (Gunnar Andrersson)


Oswald był oburzony i rozsierdzony. Przede wszystkim wypytał w środowisku studenckim o autora tego tekstu - niektórzy żacy jeszcze go pamiętali i niekoniecznie szanowali. Wobec tego Anglik udał się do redakcji konkurencyjnej gazety i zaproponował obszerny wywiad z lokatorami Zamku. Cele miał dwa: dopiec dziennikarzynie oraz naprostować coraz bardziej komplikujące się sprawy. Później planował spotkać się także z arcybiskupem Uppsali, ale poinformowano go, że ten obecnie przebywa w Nasby z wizytą w sprawie budowy nowego kościoła. Oswald miał otrzymać wiadomość, gdy kościelny patriarcha wróci do miasta.

Wszyscy spotkali się w Zamku i rozpoczęła się żarliwa dyskusja. Bohaterowie stwierdzili, że dali ciała w zakresie dobrego „PRu”, a różne mistyfikacje zaczęły odbijać im się czkawką. Uznali, że ktoś musi występować jako oficjalny i jedyny właściciel zamku, najlepiej ktoś barwny i ekscentryczny. Doszło do poważnej kłótni między Wilhelmem a Oswaldem, włączył się w to wszystko wracający do sił Knut (uratowany Niemiec sprzed kilku przygód), który pobił się z Wilhelmem, ale szybko przegrał i został spacyfikowany. 

W toku kłótni rozległo się pukanie do drzwi, a za nimi czekał kolejny problem. Komisarz Felix Jonasson przybył się przywitać i poinformować o wszczęciu śledztwa w sprawie oszustwa handlowego, jakiego miał dopuścić się Adam Kirov na właścicielu tartaku. Wilhelm, choć nie przedstawił się z imienia i nazwiska, powiedział, że jest właścicielem Zamku oraz umówił się grzecznie na przesłuchanie, które miało odbyć się pojutrze w południe. 

Niesnaski dalej trwały. Linn i Wilhelm zdecydowali się opowiedzieć Oswaldowi prawdę o Stowarzyszeniu i Zamku Gyllenkreutz, zaprowadzili go również do Śledziowego Barona… ale nie powiedzieli, że to on był także uwikłany w śmierć Kirova. Oswald ujawnił swoją zimną naturę, nie przejął się losem pojmanego człowieka. Bohaterowie rozważali, co z nim zrobić - zabić? Trzymać tutaj? Oddać do azylu? Żadna opcja nie wydawała się zbyt dobra. W końcu Linn i Oswald wrócili na górę, a Wilhelm zamienił jeszcze parę słów z więźniem. Nastraszył go, że nazajutrz Oswald go zabije (miał być najętym zabójcą), ale zaproponował układ: Zachariasz ze swojego majątku (który pozostał w Fjallbacka) miał wykupić tutejszy tartak, z którego zyski czerpałby Wilhelm. Sam Śledziowy Baron natomiast, z darowanym życiem, miał uciec i zniknąć. Więzień przystał na ten układ.

W ten sposób, bez słowa, Wilhelm wraz z Zachariaszem opuścili Zamek w środku nocy i udali się na zachód Szwecji po pieniądze, z których możnaby sfinansować wykup tartaku. Linn i Oswald zorientowali się dopiero rano, przy śniadaniu. Anglik zamierzał uregulować sprawę nieopłaconego transportu drewna oraz wdrożyć parę innych inicjatyw. Linn natomiast spoglądała na list, który napisała w nocy do baronowej Katji Kokoli:


Droga Baronowo,

Mistrzyni, Katio...

Obawiam się, że biorąc pod uwagę obecny rozwój sytuacji, może nigdy nie być dane mi dostarczenie Ci, Mistrzyni, twojego notatnika… A wraz z nim tego desperackiego listu. Wysłałabym do Ciebie list z prośbą o ratunek, radę ale nie znam adresu. Nie wiem gdzie jesteś Mistrzyni. Teraz jak nigdy przydałoby się twoje wsparcie. Liczyłam na to, że gdy Stowarzyszenie stanie na nogi to uda mi się trafić na jakiś trop w dotarciu do Ciebie. Ty byłaś pewnego rodzaju spoiwem, jedyną racjonalnie myślącą osobą na całym zamku. Ty otoczyłaś mnie opieką i troską choć innym wydaje się, że masz serce z kamienia i jesteś oschła. Trafiliśmy na trop, czuję, że więcej informacji, poszlak jest na wyciągnięcie ręki ale czego się nie tkniemy- to się rozpada. Całe Stowarzyszenie się rozpada. Nie wiem co robić. Porucznik Wilhelm traci zmysły, ojciec Adam nie żyje. A ja nie mam sił. Wiem, że nie spojrzałabyś pobłażliwie na to moje wyznanie słabości ale nic innego nie pozostaje mi zrobić.

Stoję przed trudnym wyborem. Stoję przed samymi trudnymi wyborami. 

Obiecałam, że ruszę za tobą. Ten klasztor- to mój następny cel. Jak tylko sytuacja na zamku się poprawi. Jeśli się poprawi. 

Wiem, że na mnie liczyłaś.. Ale Stowarzyszenie, Zakon, Astrid, czwartkowe dzieci, syreny. To może mnie przerasta, nie jestem dość dobra.

Śni mi się matka, mam wrażenie, że czasami ją widzę. Pamiętam ten dzień, gdy doszło do napaści. Tego mężczyznę zabiłam w samoobronie i obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zabiję. Potem obiecałam, że nigdy już nie zabiję człowieka a stwory, vaesen zabiję tylko by chronić innych. Są na świecie dobre vaesen, takie które nie zagrażają ludziom. Ogarnia mnie taka bezsilność i złość, że nie wiem czy uda mi się dotrzymać swoich postanowień. Źródłem problemów nie są vaesen, to nie je trzeba kontrolować. To przed ludźmi powinniśmy chronić świat.


Namnożyło się tych problemów. Stowarzyszenie zdaje się być na zakręcie. Czy Bohaterowie zdołają je utrzymać, a wraz z nim jego misję?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz