czwartek, 26 stycznia 2023

[Vaesen] Pod mostem

Sesja online rozegrana 6 maja 2022 r.


Potrzebowaliśmy ponad miesiąca, by wrócić do gry (tak działa życie). Bohaterowie wyruszają do przygranicznej wiochy, bo tak mówiła wskazówka pozostawiona przez poszukiwaną baronową Kokolę.


Wystąpili:

Linn Drakenberg - już nie służka, a początkująca okultystka, która chce odnaleźć swoją mistrzynię należącą do Stowarzyszenia (Z.);

Oswald Ebonheart - nastoletni detektyw i dziedzic sporego majątku pochodzący z Anglii. Spokrewniony z Adamem Kirovem (P.);

Wilhelm von Kümmel - na pewno nie porucznik Gustav Bauer, który wrócił do swojej pierwotnej tożsamości (D.).


Najpierw musieli załatwić sporo spraw w zamku.

Wilhelm porzucił swój alias i wrócił do pierwotnej tożsamości. Dokonał też niejakiego ujawnienia, wysyłajac do pruskiej ambasady w Sztokholmie list z wyjaśnieniami swojego postępowania i z prośbą o pardon. W wolnych chwilach oddaje się odkrywaniu dawnych tradycji Stowarzyszenia i trafia na wzmiankę o frakcji nastawionej na niemalże militarne załatwienie sprawy wszystkich Vaesen. Bardzo mu ten koncept odpowiada i szykuje się do odrodzenia tej tradycji.

Linn rozpoczęła korespondencję z przełożoną Ingeborg. Opiekunka sierocińca poinformowała, że od czasu ich wyjazdu dwaj Zmiennokształtni przestali się pojawiać w okolicy. Rozważała też ponowne wznowienie funkcjonowania sierocińca, wobec czego Oswald zdecydował się przesłać dar finansowy.

Oswald próbował węszyć przy tartaku, podejrzewając jakieś dziwne zabiegi Wilhelma i Śledziowego Barona Zachariasza. Wilhelm jednak zakulisowo motał i podrzucał fałszywe poszlaki tak dobrze, że Oswald nadal został z poczuciem jakiegoś niezlokalizowanego smrodu. Poza tym zdołał dostać się na studia wojskowe na Uniwersytecie w Uppsali.

Bohaterowie zdecydowali się też powrócić do tradycji Tytułów. Zebrali się Linn, Oswald, Wilhelm, Knut oraz Algot Frisk i ustalono następujące pozycje:

Knut - Strażnik, ma odpowiadać za bezpieczeństwo zamku;

Linn - Bibliotekarz, ma kolekcjonować i porządkować zbiory Stowarzyszenia;

Oswald - Skarbnik, jako najbogatszy i najbardziej skrupulatny ze wszystkich ma pilnować finansów;

Wilhelm - Kustosz, zamierza dbać o zdrowie Stowarzyszenia prowadząc poranne treningi (pierwszy trening się nie odbył, bo Linn zaryglowała drzwi, a Oswald spał w innym miejscu)

Algot Frisk - majordom, zarządzanie zamkiem, tutaj bez zmian.


Następnie Bohaterowie rozpoczęli szybkie przygotowania do wyjazdu. Tym razem zdecydowali, że na miejsce udadzą się konno - brakowało im pewnej wolności przemieszczania się, stąd ta decyzja. Dwa bojowe rumaki oraz szkapa (na niej jechał Oswald) zawiozły ich do Langflon przy granicy szwedzko-norweskiej. 

Miejscowość nad zamarzniętym jeziorem była mała i szara. Drużyna wjechała akurat, gdy kościelne dzwony wzywały na mszę, a niemal cała społeczność zmierzała do kościoła. Oswald wszedł do środka, by uczestniczyć w nabożeństwie, natomiast Wilhelm i Linn zostali na zewnątrz, by prowadzić obserwację (jeszcze przecież nie wiedzieli, czego szukają).

W ten sposób szybko zlokalizowali wyróżniających się mężczyzn: arystokratycznego i dobrze ubranego; podążającego za nim przydupasa, a także trzeciego, który bardzo chłodno się z nimi przywitał. Bohaterowie dostrzegli, że w płaszczu bogacza błyszczy brosza z symbolem Bractwa Artemidy! Stowarzyszenie tutaj? W tej dziurze? O co chodzi?

Oswald tymczasem wysłuchiwał płomiennego kazania pastora, który nieustannie straszył ogniem piekielnym oraz karą, jaka spadła na wspólnotę. Jak twierdził, mały Olaf zniknął, bo ludzie odwrócili się od Boga. Pod koniec mszy pastor poinformował, że wkrótce wspólnota przystąpi do budowania nowej drogi krzyżowej. 

Po mszy Bohaterowie nawiązali rozmowę z obserwowanym mężczyzną. Przedstawił się jako Henrik Jacobsson i tak od słowa do słowa okazało się, że reprezentuje filię Stowarzyszenia. Przed dekadą został wysłany do Christianii, ale obowiązki wezwały go tutaj, a następnie jakoś tak wyszło, że tutaj zapuścili korzenie. Bohaterowie pytali, co się tutaj ciekawego dzieje (Henrik twierdził, że od kiedy lata temu trolle wyniosły się w góry, nic się tutaj nie dzieje). Oswald zorientował się, że to nie jest do końca prawda. 

Henrik zaprosił ich do siedziby filii (skromnego baraku, w którym członkowie Stowarzyszenia mogli wypocząć), gdzie napili się, rozmawiali. Linn zaczęła szperać w niewielkiej biblioteczce (właściwie z pomocą nieco pijanego już Wilhelma) i znalazła sporo interesujacych fragmentów o trollach właśnie:


Powszechne przekonanie, że trolle żyją pod mostami w pobliżu ludzkich osad uznać należy tylko za częściowo prawdziwe. Owszem, niegdyś bestie te chętnie kryły się, by pobierać niesłuszne myto od nieroztropnych wędrowców, ale obecnie - wraz z dynamicznym rozwojem ludzkich zdobyczy technologicznych - częściej spotyka się je czy to w gęstych i niedostępnych lasach (trolle leśne) lub górach (trolle górskie). Te drugie charakteryzują się wyjątkowo paskudną aparycją, a przy tym widocznymi aberracjami, jak dodatkowe pary ramion, wielkie uszy lub rogi.

Trolle okazują się być wyjątkowo wrogo nastawione wobec wszelkich chrześcijańskich symboli religijnych. Przeto w obliczu prób i błędów okazało się, że krzyż - nieważne czy poświęcony czy nie, jak długo troll wierzy w jego boskie afiliacje - nie tylko utrudnia bestiom przemieszczanie się, ale może wręcz doprowadzić do ich wygnania. W obliczu nadmiernego i uporczywego towarzystwa wielu krzyży trolle zazwyczaj podejmują decyzję o przeniesieniu. Zdarzało się wszelako, że podejmowały próby usunięcia krzyży.

Zasłyszałem zrazu opowieść o niejakiej Irji Korpeli, która zjawiła się w swej miejscowości odziana tylko w mech i ściółkę. Wielki wzbudzała śmiech i politowanie. Kobieta przedstawiła się i okazało się, że osoba nazywająca się dokładnie tak samo mieszkała w tej samej miejscowości zatrudniona na posadzie telegrafistki. Dzika wariatka z lasu (jak ją nazywano) twierdziła, że w dziecięctwie została uprowadzona przez trolle, a w jej miejsce pozostawiono Podmieńca, który umie posługiwać się trollim rzemiosłem i stale utrzymuje kontakty ze swoim ludem. Nie znam dalszych losów kobiety poza tym, że uznana za niebezpieczną dla lokalnej ludności została przepędzona. 

Nie wejdziesz z krzyżem do trollowego domu, chyba że zaczniesz mówić niczym czart wspak, chodzić będziesz tyłem, a twoje ubrania wywrócone zostaną na lewą stronę. W ten oto sposób magia chroniąca leże potwora pomyśli, że właśnie opuszczasz jego domostwo, dając ci tym samym spokój.


Henrik udał się do swojego dużego domu, ale nie zaprosił ich tam. Jego przydupas, Folke, został tutaj. Był to zwykły, prosty myśliwy. Chwalił przedsiębiorczość swojego przełożonego. On także był Czwartkowym Dzieckiem. Bohaterowie pytali też o tego trzeciego i Henrik powiedział, że chodziło im najpewniej o Egona Straussa, który odszedł ze Stowarzyszenia, bo stracił zdolność widzenia.

Folke poszedł spać, a wówczas Bohaterowie postanowili sprawdzić most na północ od wioski. Było ciemno, ale konie na kamiennej drodze sygnalizowały swoją obecność. W końcu dotarli do mostu. 

Linn wyjęła szklaną kulę i zaczęła w nią zaglądać, poszukując jakichkolwiek wskazówek dotyczących baronowej Kokoli. Oswald zaś zszedł po skarpie w dół, niemal wchodząc pod most. Wiedziony przeczuciem poszukiwał śladów wielkich pazurów… i znalazł je na kamiennym łuku. Tymczasem Wilhelm… Wilhelm i te jego pomysły: spiął gwałtownie konia i zaczął na nim galopować przez most, tam i z powrotem. Koń rżał, hałasował… i przestraszył coś, co kryło się pod mostem, bo Wilhelm dostrzegł nieco osypującej się ziemi lub śniegu. Wziął więc iglicówkę i zaczął powoli zbliżać się do ciemności pod mostem.

Linn w tym czasie usłyszała w głowie dziwną dziecięcą rymowankę:


Sześciu braci,

Tobias Ragnar

Odin Magnus

Sten i Olaf

Błądziło w śnieżnej zamieci

Labirynt pazurów czyha wnet

Lecz wkrótce słońce znów zaświeci

Odeśle noc precz precz precz


Wilhelm słyszał te słowa, bo Linn dyktowała je Oswaldowi, który je prędko zapisywał. Oficer miał wrażenie, że słyszy jakby echo tych słów, pogłos. Wówczas dostrzegł, że śnieg pod mostem gwałtownie topnieje. Z wycelowaną bronią wszedł pod most. W ciemności poczuł odór stężonego moczu. Spojrzał w górę i dostrzegł kryjącą się tam - bez wątpienia okrutnie przerażoną - żylastą postać o wielkim nosie. Wilhelm spanikował i strzelił raniąc istotę. Huk, wrzaski (obojga). Linn i Oswald zbiegli po skarpie i również dostrzegli istotę. To był troll! Oboje zamarli, Oswald miał wyciągnięty przed siebie krzyż, co przeraziło trolla jeszcze bardziej. Stwór odwrócił się i z wrzaskiem zaczął uciekać w ciemność sąsiedniego lasu.


Tutaj postanowiliśmy zrobić cięcie. Wow, ale emocje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz