czwartek, 28 maja 2020

Sesja między kampaniami


Cornelis Pietersz Bega / Public domain
Jakiś czas temu rozegraliśmy w Warhammerze wątek, który rozciągnął się na dwie sesje. Kampanią tego nie nazwiemy, ale był to wyraźny moment, kiedy zadanie zostało wykonane, a związane z nim wątki w jakiś sposób zakończone. W ich miejsce powinny wkroczyć nowe, może w jakiś sposób pokrewne tym wcześniejszym, ale niekiedy historie układają się w taki sposób, że następstwa zdarzeń nie następują po sobie natychmiast.

Wówczas rozegraliśmy sesję, która trochę przypominała życie codzienne i realizację osobistych celów postaci, trochę Simsy. Nie było żadnego antagonisty, nie było akcji, żadnych pościgów ani walk. Zamiast tego mieliśmy okazję do pogłębienia rysów naszych Bohaterów, a ponadto zawiązały się silniejsze więzy w Drużynie.

Odbyło się sporo dialogów. I to takich mocno osadzonych w świecie przedstawionym. Pośród nich znalazło się miejsce na dyskusje takie, jak:
  • Kwestia interpretacji wizji Ulfa. Miał okazję spędzić trochę czasu z jednym z ważniejszych kapłanów Taala w Imperium, akurat tutaj najważniejszego przedstawiciela tego kultu w Altdorfie. Ulf zagnieździł się nieco mocniej w strukturze kultu, stał się jej żywym i czynnym elementem.
  • Rozmowa między Leopoldem a jego mistrzem w Kolegium. Dotyczyła interpretacji praktyk Klemensa Mauchera wobec jego ni to żywej, ni to martwej matki. Bardzo fajnie wyszło stwierdzenie mistrza wymagającego samodzielności swojego ucznia i to, że jego decyzje i odpowiednio opracowane podejście do problemu stanowi tak naprawdę ostatni egzamin ucznia czarodzieja.
  • Krótka rozmowa Felixa z Bertoldem, sigmaryckim kapłanem pracującym przy katedrze. Dała przyczynek do weryfikacji niektórych radykalnych twierdzeń pokutnika, który ostatecznie zdecydował się nie informować łowców czarownic o swoich podejrzeniach nt. praktyk Klemensa Mauchera.
  • Rozmowy Bohaterów w karczmie. „Zapraszam was na piwo” było dobrym momentem na zderzenie indywidualnych poglądów na sprawę, co szczęśliwie nie przyczyniło się do rozbicia Drużyny, a raczej do wzmocnienia jej spoiwa. Nie zarysowała się jednak jeszcze jakaś szczególna drużynowa ambicja. Przez chwilę myślałem, że będzie to problem oczyszczenia reiklandzkich lasów z grasujących zwierzoludzi, jednak okazało się, że brak jakichkolwiek informacji potwierdzających ich obecność. Tutaj dobrze działały ambicje kapłana Taala i Felixa, ale na pierwszy rzut oka nie widzę oczywistej motywacji dla Leopolda czy Gauntera. Wątek Klemensa i jego matki są tutaj bardziej oczywistym wyborem dla ucznia czarodzieja.

Choć na tej sesji „łącznikowej” nie wydarzyło się szczególnie wiele w kontekście akcji, nie była to gra uboga w treść. Wręcz przeciwnie, było jej znacznie więcej niż w trakcie tradycyjnych, opartych na działaniach spotkaniach. Jako Gracze mieliśmy okazję do zarysowania i przedstawienia innym naszych Bohaterów, to po pierwsze. Po drugie, realizacja osobistych aspiracji pozwoliła na widoczne pchnięcie rozwoju postaci do przodu (nie tylko w kontekście Punktów Doświadczenia, ale też tej sfery narracyjnej, opowiadającej o zmianie, jaka zachodzi w Bohaterze). Po trzecie w końcu, plany na kolejną sesję do pewnego stopnia zarysowały się same. Dzięki temu Mistrz Gry nie będzie musiał serwować nam wprowadzenia w stylu „dostaliście zlecenie i zmierzacie tam i tam”, bo to już de facto zrobiliśmy sami, pod nadzorem, oczywiście.

Tu zmierzam do meritum: odpowiednio zarysowani Bohaterowie oraz odrobina woli Graczy powinny wystarczyć do tego, by nawet taka sesja miała swój sens, by przynosiła satysfakcję i frajdę. W taki sposób otrzymujemy też stosunkowo naturalne wejście w kolejną potencjalną kampanię. Myślę, że tego typu rozgrywka jest ciekawym testem/sprawdzianem, czy dany Bohater ma dobre umocowanie w świecie. Jeśli Gracz wie, co chce zrobić, jeśli potrafi się odnieść swoją postacią do otaczającej ją rzeczywistości, to mamy jakąś wskazówkę, że dany Bohater jest dobrze skonstruowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz