poniedziałek, 25 maja 2020

Wspomnienie Neuroshimy według Wojtka

W ramach sentymentów i nostalgii wymyśliłem sobie, że zadam swoim kolegom parę pytań o Neuroshimę. Przynajmniej część z nas nie grała w nią od jakiejś dekady. Wiele wspomnień się zatarło, ale pewne wrażenia i sceny wciąż są z nami. Oto, co na temat tej gry powiedział mi Wojtek.


Neuroshima z całą pewnością była (jest?) jednym z najpopularniejszych polskich systemów RPG. Były czasy, gdy graliśmy niemal tylko w to. Co według Ciebie decydowało o takim sukcesie tego systemu? Co było w nim wyjątkowego?

W dużej mierze przypadek. Osobiście nie znam chyba innego systemu postapo. Poza tym dostępność i język zachęcają do zapoznania się z książką, a jak już się człowiek zapozna, to mamy przystępną mechanikę, ciekawy świat i fajnie napisany podręcznik. No i jeszcze jest to polski system, to brzmi dumnie, syndrom szukania polskich nazwisk w napisach po filmie ;)

 

Co było Twoim ulubionym elementem świata przedstawionego w Neuroshimie?

Ciężko mi coś wybrać. Wiem za to, co było najmniej lubianym. Moloch. Niby fajne, niby ciekawe ale jakoś nigdy mnie do siebie nie przekonał, ciężko mi nawet powiedzieć dlaczego tak było. Może trochę za bardzo archetypiczny koncept, wielkie, nieznane zło, którego nikt nie jest w stanie powstrzymać. Może poza karłem z Nowego Yorku, który zakradnie się do wieży kontrolnej Molocha i wrzuci nakrętkę od śruby w tryby głównego komputera... oh, wait...

 

Jaka była Twoja ulubiona profesja i dlaczego akurat ona?

Ganger. Chyba tylko raz nim grałem, ale wizja włóczęgów podróżujących przez popękaną autostradę na zdezelowanych Harley'ach bardzo do mnie przemawia. No i pochodzenie z Hegemonii, bo cecha "Łyżeczka" jest awesome i żadna inna nie jest potrzebna.

 

Jaki był Twój ulubiony Kolor i dlaczego? (były to Rdza, Rtęć, Stal i Chrom) Jaki nastrój sesji odpowiadał Ci najbardziej?

Rdza. W mojej opinii najbardziej przekonująca i budująca klimat postapokalipsy. Możemy być gangiem twardzieli, techno-geniuszami czy tańczącymi z duchami, ale świat się skończył i zabierze ze sobą wszystkich, prędzej czy później. To lubię.

 

Czy masz jakąś szczególną sesję/kampanię lub scenę, która utkwiła Ci w pamięci? Czego ona dotyczyła?

Sporo, aczkolwiek ciężko mi przypomnieć sobie szczegóły, to bardziej klisze pewnych scen czy postaci. Jak na przykład ta z sesji w Siwiałce, na której Wolny Jake płakał. Mój mały sukces jako MG ;)

 

We wspomnianej Siwiałce zorganizowaliśmy przed laty dwa maratony RPG, w trakcie których przez dobry tydzień graliśmy przynajmniej dwie sesje dziennie. Jednego razu było nas około dziesięciu osób, także jednocześnie w grze uczestniczyły dwie grupy – jedna na dole, w salonie, druga na piętrze, w małym pokoiku. Wolny Jake natomiast to moja jedyna postać, którą grałem w Neuroshimę. I do dziś nie wyobrażam sobie, bym miał grać kimś innym, gdyby doszło przypadkiem do jakiejś sesji NS.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz