poniedziałek, 20 kwietnia 2020

[WFRP] Oczyszczanie lasu, cz. 2


Sesja rozegrana online 31 marca 2020 r.
Leopold przyglądał się dziwnym kamieniom rozmieszczonym wokół poszukiwanych paproci. Swoimi zmysłami dostrzegał również płynące strumienie bursztynowej energii, które biegły gdzieś dalej w las. Grupa postanowiła, że spróbuje zniszczyć te kamienie. Felix rozłupywał je po kolei, a wraz z uderzeniami wydobywał się z nich nieprzyjemny, ptasi dźwięk – wydobywała się z nich jakaś bluźniercza energia, która nieco zaszkodziła Ulfowi i Gaunterowi (1 Punkt Zepsucia). Felix przy okazji oderżnął łeb wielkiemu Gorowi. Chciał użyć jej jako potencjalnego zastraszacza wobec innych bestii (nic to nie dało), a przy okazji wymyślił sobie, że czaszka będzie dobrym elementem kaplicy, którą chciał zafundować w rodzinnej miejscowości.

Bohaterowie ruszyli w las zgodnie z wyczuwanymi wiatrami magii. Ostatecznie dotarli do chaty na polanie, potencjalnie chaty myśliwego, teraz jednak zajętej przez kolejnych zwierzoludzi. Przed domem kilkoro Ungorów zaplatało wielką sieć, Gory strugały wielkie pale, jakby na potrzeby palisady. Na dachu stał jeszcze jeden mały, wypatrujący niebezpieczeństw. Ponownie długie rozważania nad obraniem odpowiedniej strategii – wiedzieliśmy, że trzeba atakować, ale kombinowanie od której strony kto zaatakuje mogłoby trwać krócej. Sami, jako Gracze, skazujemy się na takie bezsensowne przestoje.

W końcu rozpoczyna się walka. Leopold próbuje czarować, ale marnie (zawsze chłopak rozkręca się dopiero po chwili; tak było i tym razem!). Ulf z Gaunterem czają się po drugiej stronie polany i czekają nie wiadomo na co. Felix w końcu szarżuje z furią – najpierw próbuje osłabić morale bestii pokazując ucięty wcześniej łeb. Pierwszy test niezdany. Punkt Szczęścia – jeszcze gorzej. No to Punkt Zepsucia (podoba mi się ta idea przyjmowania ich, trochę w myśl hasła you either die a hero or live long enough to see yourself become the villain), ale też bez rezultatu. Trudno, nie zastraszył zwierzoludzi, ale mimo to dziarsko zaczął ich krzywdzić korbaczem. Wówczas do walki dołączył Gaunter, ale kilku rund później leżał powalony. Felix w tym czasie doskonale unikał i bił, zyskując kolejne Punkty Przewagi. Prawdopodobnie gdzieś w tamtym momencie, odnajdując się w wirze walki, zaczęła w jego głowie kiełkować myśl o wkroczeniu na ścieżkę kapłaństwa.

W końcu Leopold się rozkręca, a jego czary zaczynają ponownie czynić poważne szkody wrogom. Solidnie ich osłabia. Na polu walki coraz więcej krwi. Z chaty wyszedł szaman. Mało brakowało, a rzuciłby w Felixa potężnym zaklęciem, jednak Leopold, jako wsparcie z krzaków, świetnie, wybitnie wręcz ów czar rozproszył ratując tym samym biczownika przed poważnymi tarapatami. Ulf w końcu znajduje w sobie odwagę, by rzucić się do walki, nawet jeśli nie jest do tego stworzony. Tym razem jednak sytuacja była wyjątkowa – szarżuje, by ratować poważnie zagrożonego Gauntera. Rzut na atak… i wypada 01! Taal poprowadził cios swojego oddanego kapłana. Felix ostatecznie zadaje śmiertelny cios szamanowi.

Wówczas, gdy serce bestii zostało praktycznie zmiażdżone, dochodzi w lesie jakby do eksplozji. Huk niesie się pewnie na wiele kilometrów, ptactwo zrywa się do lotu, a chwilę później wokół panuje już głucha cisza. Drużyna pali znalezione w chacie pergaminy z (prawdopodobnie) opisanymi bluźnierczymi rytuałami i rusza do menhiru wiedziona niepokojem. Na miejscu okazało się, że ów gigantyczny głaz pękł niemal na pół, a to święte dla wyznawców Taala miejsce utraciło tę boską cząstkę. Ulf i Cedrik zaczynają łkać, a chwilę później nawiedza ich przerażająca wizja – jakieś postaci, pęknięcia, wieczna noc i przeszywające wycie wilków.

Później, gdy już wszyscy pozbierali się do kupy, Cedrik oświadcza, że zostanie na miejscu. Być może wkrótce kapłani Taala podejmą próbę przywrócenia boga do tego miejsca.

Bohaterowie zbierają liście paproci zgodnie ze zleceniem Klemensa Mauchera i udają się do Altdorfu. Mistrz Gry wspomina tylko, że po drodze, każdej nocy męczyły Bohaterów koszmary pełne wilków. Tutaj sesja się zakończyła.

*

Sporą część sesji stanowiła walka pod chatą. Fakt, trochę się dłużyła, czego szczególnie doświadczył Gracz prowadzący Ulfmana. Dla mnie była ona całkiem satysfakcjonująca – zbieranie Punktów Sukcesu i świadomość, że faktycznie wbija się te obrażenia przeciwnikom. Było to dość heroiczne, ale na warhammerowy sposób brudne (krew, wrzaski, fanatyzm). Dużo czasu zajmowało przeglądanie tabeli Trafień Krytycznych i tutaj trzeba przede wszystkim szukać usprawnień.

Powoli uczymy się zasad. Z pewnością wiele z nich dałoby się uprościć, ale wszystko wyjdzie, tak naprawdę, w praniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz