Sesja rozegrana online 31 marca
2020 r.
Leopold przyglądał się dziwnym
kamieniom rozmieszczonym wokół poszukiwanych paproci. Swoimi zmysłami
dostrzegał również płynące strumienie bursztynowej energii, które biegły gdzieś
dalej w las. Grupa postanowiła, że spróbuje zniszczyć te kamienie. Felix
rozłupywał je po kolei, a wraz z uderzeniami wydobywał się z nich nieprzyjemny,
ptasi dźwięk – wydobywała się z nich jakaś bluźniercza energia, która nieco
zaszkodziła Ulfowi i Gaunterowi (1 Punkt Zepsucia). Felix przy okazji oderżnął
łeb wielkiemu Gorowi. Chciał użyć jej jako potencjalnego zastraszacza wobec
innych bestii (nic to nie dało), a przy okazji wymyślił sobie, że czaszka
będzie dobrym elementem kaplicy, którą chciał zafundować w rodzinnej
miejscowości.
Bohaterowie ruszyli w las zgodnie
z wyczuwanymi wiatrami magii. Ostatecznie dotarli do chaty na polanie, potencjalnie
chaty myśliwego, teraz jednak zajętej przez kolejnych zwierzoludzi. Przed domem
kilkoro Ungorów zaplatało wielką sieć, Gory strugały wielkie pale, jakby na
potrzeby palisady. Na dachu stał jeszcze jeden mały, wypatrujący
niebezpieczeństw. Ponownie długie rozważania nad obraniem odpowiedniej
strategii – wiedzieliśmy, że trzeba atakować, ale kombinowanie od której strony
kto zaatakuje mogłoby trwać krócej. Sami, jako Gracze, skazujemy się na takie
bezsensowne przestoje.
W końcu rozpoczyna się walka.
Leopold próbuje czarować, ale marnie (zawsze chłopak rozkręca się dopiero po
chwili; tak było i tym razem!). Ulf z Gaunterem czają się po drugiej stronie
polany i czekają nie wiadomo na co. Felix w końcu szarżuje z furią – najpierw próbuje
osłabić morale bestii pokazując ucięty wcześniej łeb. Pierwszy test niezdany.
Punkt Szczęścia – jeszcze gorzej. No to Punkt Zepsucia (podoba mi się ta idea
przyjmowania ich, trochę w myśl hasła you either die a hero or live long
enough to see yourself become the villain), ale też bez rezultatu. Trudno,
nie zastraszył zwierzoludzi, ale mimo to dziarsko zaczął ich krzywdzić
korbaczem. Wówczas do walki dołączył Gaunter, ale kilku rund później leżał
powalony. Felix w tym czasie doskonale unikał i bił, zyskując kolejne Punkty
Przewagi. Prawdopodobnie gdzieś w tamtym momencie, odnajdując się w wirze walki,
zaczęła w jego głowie kiełkować myśl o wkroczeniu na ścieżkę kapłaństwa.
W końcu Leopold się rozkręca, a
jego czary zaczynają ponownie czynić poważne szkody wrogom. Solidnie ich
osłabia. Na polu walki coraz więcej krwi. Z chaty wyszedł szaman. Mało
brakowało, a rzuciłby w Felixa potężnym zaklęciem, jednak Leopold, jako
wsparcie z krzaków, świetnie, wybitnie wręcz ów czar rozproszył ratując tym samym
biczownika przed poważnymi tarapatami. Ulf w końcu znajduje w sobie odwagę, by
rzucić się do walki, nawet jeśli nie jest do tego stworzony. Tym razem jednak
sytuacja była wyjątkowa – szarżuje, by ratować poważnie zagrożonego Gauntera.
Rzut na atak… i wypada 01! Taal poprowadził cios swojego oddanego kapłana. Felix
ostatecznie zadaje śmiertelny cios szamanowi.
Wówczas, gdy serce bestii zostało
praktycznie zmiażdżone, dochodzi w lesie jakby do eksplozji. Huk niesie się
pewnie na wiele kilometrów, ptactwo zrywa się do lotu, a chwilę później wokół
panuje już głucha cisza. Drużyna pali znalezione w chacie pergaminy z (prawdopodobnie)
opisanymi bluźnierczymi rytuałami i rusza do menhiru wiedziona niepokojem. Na
miejscu okazało się, że ów gigantyczny głaz pękł niemal na pół, a to święte dla
wyznawców Taala miejsce utraciło tę boską cząstkę. Ulf i Cedrik zaczynają łkać,
a chwilę później nawiedza ich przerażająca wizja – jakieś postaci, pęknięcia,
wieczna noc i przeszywające wycie wilków.
Później, gdy już wszyscy pozbierali
się do kupy, Cedrik oświadcza, że zostanie na miejscu. Być może wkrótce kapłani
Taala podejmą próbę przywrócenia boga do tego miejsca.
Bohaterowie zbierają liście
paproci zgodnie ze zleceniem Klemensa Mauchera i udają się do Altdorfu. Mistrz
Gry wspomina tylko, że po drodze, każdej nocy męczyły Bohaterów koszmary pełne
wilków. Tutaj sesja się zakończyła.
*
Sporą część sesji stanowiła walka
pod chatą. Fakt, trochę się dłużyła, czego szczególnie doświadczył Gracz
prowadzący Ulfmana. Dla mnie była ona całkiem satysfakcjonująca – zbieranie Punktów
Sukcesu i świadomość, że faktycznie wbija się te obrażenia przeciwnikom. Było
to dość heroiczne, ale na warhammerowy sposób brudne (krew, wrzaski, fanatyzm).
Dużo czasu zajmowało przeglądanie tabeli Trafień Krytycznych i tutaj trzeba
przede wszystkim szukać usprawnień.
Powoli uczymy się zasad. Z
pewnością wiele z nich dałoby się uprościć, ale wszystko wyjdzie, tak naprawdę,
w praniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz