czwartek, 27 lutego 2025

[L5K] Siła poezji

 Sesja online rozegrana 9 kwietnia 2024 r.

W końcu, po prawie dwóch miesiącach przerwy, udało nam się kontynuować przygodę. Nie spieszymy się, ale ta przerwa była odczuwalna. Brakowało mi Rokuganu. 


Wystąpili:

Hida Shizuru - bushi z Klanu Kraba.

Mirumoto Takashi - bushi z Klanu Smoka.

Ikoma Yushin - bushi z Klanu Lwa.


Wydarzenia na tej sesji były bezpośrednią kontynuacją tego, co wydarzyło się poprzednio. Ponieważ Bohaterowie upolowali wielką, tłustą lochę, szkoda było marnować to mięso. Zorganizowano zatem wielką ucztę z ogniskiem - działo się to nieopodal karczmy, toteż jej obsługa zajmowała się dbaniem o gości. Miejscowi również mieli prawo skorzystać z okazji i nieopodal przygotowano stoły dla prostaczków.

Cała sesja rozegrała się praktycznie przy ognisku. 

Przede wszystkim widać było narastające emocje. Kakita Riku i Fuji-no-Kanporo siedzieli po obu stronach ogniska i widać było, że samurai-ko Klanu Żurawia gardzi przedstawicielem pomniejszego klanu. Hida Shizuru wykorzystała ten moment wzburzenia i osamotnienia Modliszki i dosiadła się do niego. Było to dość zrozumiałe ze względu na sytuację polityczną Rokuganu, dramatyczną sytuację Klanu Kraba i wspólne korzenie Krabów z Modliszkami. Zdawało się, że zarysowuje się tam nić porozumienia.

Tymczasem Mirumoto Takashi dosiadł się do Kakity Riku. Dziewczyna była zestresowana i smutna, trudno jej było ukryć uczucia. Smok zdawał się rozumieć i współczuć jej, bo oczekiwania jakie jej postawiono były faktycznie ogromne. Była prymuską, uczennicą Kakity Toshimoko, a znajdowała się na ostatniej pozycji w rankingu. Była to fajna dyskusja pełna przenośni i tego, jak oba Klany podchodzą do kwestii idealnego cięcia.

Tymczasem Ikoma Yushin pielęgnował w sobie rywalizacyjnego ducha (dotychczas chyba dość dobrze skrywanego) i wątpiąc w prawdziwe umiejętności Kakity Riku, skomponował i wygłosił przy ognisku haiku. Było ładne, dobre warsztatowo, a do tego niosło skrytą wiadomość uderzającą właśnie w Kakitę Riku. Ona to zrozumiała. Inni wokół ogniska - nie. Emocje mocno uderzyły jej do głowy. Dziewczyna była w potrzasku - według zasad była Compromised i zdecydowałem się na Unmasking. Zaatakowała bardzo niegrzecznie Fujiego-no-Kanporo i w wyniku manipulacji (podsycania Ikomy) dwoje młodych samurajów zdecydowało się pojedynkować.

Wzburzony Fuji-no-Kanporo ruszył w ciemności nad rzekę. Kakita Riku wróciła do karczmy najpierw się przebrać - udała się tam z Mirumoto, który niechcący dostrzegł ją w chwili zmiany ubrań na bardziej odpowiednie do walki. Hida Shizuru ruszyła za Modliszką, wkrótce dołączył również Ikoma. Ale co najważniejsze, służka z karczmy, widząc znikającego Fujiego w ciemności, również ruszyła za nim. Wówczas okazało się, że była to cały czas Bayushi Himari, opiekunka konkurencyjnej drużyny.

Fuji-no-Kanporo wyzywał i atakował z wściekłością powietrze, gdy z wody wyłoniła się postać. Był to Daidoji Osuke, opiekun Bohaterów, który tylko czekał na ten moment. Chwycił Modliszkę za szyję i przystawił mu tanto do brzucha. Wysyczał, że dwa lata wcześniej - gdy w Rokugan uderzyło wielkie tsunami - załoga statku Kanporo mogła uratować dzieci uwięzione na skałach, ale tego nie zrobiła. Daidoji Osuke stracił wtedy syna, a jego gra, cała ceremonia gempukku była po to, by dopaść Fujiego-no-Kanporo. Ikoma Yushin i Bayushi Himari próbowali przemówić samurajowi do rozsądku, by dał Modliszce żyć. Samurai-ko z Klanu Skorpiona powiedziała ponadto, że Modliszka musi przeżyć, bo taki jest interes Rokuganu.

Zakończyliśmy sesję w chwili, gdy Daidoji Osuke zaciska zęby, trzymając w powietrzu za szyję Fujiego-no-Kanporo. Jaką podejmie decyzję?

czwartek, 20 lutego 2025

[DiS] Lliad i grzyby (znowu)

Sesja online rozegrana 5 kwietnia 2024 r.

Ostatnio sporo sesji zostało odwołanych, więc próbując zaspokoić niedosyt, udało mi się zorganizować sesję z doskoku w Death in Space. Tak, dla zabawy, żeby przypomnieć sobie mechanikę, trochę poimprowizować, poszaleć. Wymyśliłem, na podstawie generatorów, zlecenie, polosowałem różne hasła i na tej podstawie złożyłem niewielki moduł. Moduł, który, jak się okazało, może być materiałem na więcej niż jedną sesję, bo Gracze nie odwiedzili wszystkich miejsc na mapie.


Wystąpili:

Graat Sharpskin - stary model androida  - wiecznie neutralny;

Miszka - solpod - odrzuca wszelkie autorytety - chętnie rzuca się do akcji;

Rowa Cash - native machine - archeolog - hipochondryczka.


Zlecenie od korporacji Gallex było takie: polecieć na rozerwaną planetę Lliad do zniszczonej w czasie wojny placówki wydobywającej Kryształ i odzyskać z ruin ważny moduł SI, który niegdyś zarządzał logistyką i koordynował prace górników. Robota dobrze płatna, wydawało się, że nie ma haczyków. Czego zleceniodawca nie wiedział to fakt, że w okolicy (placówka znajdowała się w wielkim kraterze) żyła grupa dziwnych „ludzi”, kult Somnium. Somnium to grupa lunatykująca. Byli bierni, trochę jak lemingi. Ponadto na tym obszarze rosła gigantyczna kolonia fluorescenscyjnych, psionicznych grzybów, które jako zbiorowa jaźń potrafiły komunikować się z pobliskimi osobami w ich myślach. Generalnie był to ciągły jazgot, prowokacje, głupie żarty i przedrzeźnianie Bohaterów.

Na mapie znajdowały się następujące lokacje:

Budynek centralny, w którym mieściła się SI. Cały zainfekowany i chroniony przez grzyby, które również „przejęły” SI. 

Kompleks budynków H, U i J, które niegdyś pełniły funkcje administracyjne, sypialne, socjalne i magazynowe. Można było tam znaleźć różne ciekawe przedmioty, rewolwer, syntetycznego kotka o imieniu Furia (Rowa połączyła się z jednym komputerem, który określił kotka jako „Drapieżnika”) oraz wyłączony android Lenard-547. Lenard przybył tutaj w czasie wojny statkiem Walkiria jako najemnik, ale przeszedł na stronę górników i zwrócił się przeciwko kolegom z oddziału.

Wrak Walkirii: częściowo niedostępny. Była w nim uśpiona w kriokomorze Iwata Rower, piratka, obecnie wróg Lenarda-547. Bohaterowie przebudzili ją i pozyskali jako sojuszniczkę.

Labirynt pełen prowizorycznych chatek, w których mieszkali Somnium i ich liderka, Und Kalin. Tam też przetrzymywanych było troje żywych górników, którzy mieli zostać złożeni w ofierze tej nocy (był to kaprys znudzonych grzybów).

Kopalnia: czaiła się tam kwasowa bestia strzegąca odzieży ochronnej, dzięki której można było wejść do budynku SI bez narażania się na ataki grzybów (wybuchające purchawki). 


W toku eksploracji Bohaterowie zlokalizowali SI, odwiedzili budynek H, ale nie chcieli ryzykować, obawiając się drapieżnika o imieniu Furia. Rozważali powrót, żeby przebudzić Lenarda-547. Wcześniej jednak udali się do wraku Walkirii, gdzie trafili na Iwatę Rover, która była bardzo pomocna i chciała z nimi opuścić planetę, ale najpierw planowała rozwalić Lenarda. Tutaj, wydaje się, Bohaterowie popełnili błąd, bo pozwolili jej się odłączyć i załatwić swoje porachunki. Sami z kolei wkroczyli do budynku SI, częściowo chronieni przez nabytą przez Miszkę mutację (za każdym razem, gdy Bohaterowie grzybom grozili, istniało ryzyko nabycia Void Corruption, ale w jednym przypadku zadziałało to na korzyść Miszki. Za sprawą Corruption nabyła także dodatkowy rząd zębów). Wówczas grzyby zwróciły się przeciwko nim i rzuciły do walki także lunatykujących Somnium. W momencie wkraczania do budynku SI Somnium ruszyli z pochodem, by nieopodal złożyć w ofierze górników.

Doszło do walki: Graat walił ze znalezionego w Walkirii miotacza ognia i wycofywał się do statku Drużyny. Miszka i Rowa niosły moduł SI, ale w pobliżu statku musiały go odłożyć i włączyć się do walki. Do walki przyłączyła się również Iwata Rover, ale ona dbała przede wszystkim o własne bezpieczeństwo.

Efekt był taki, że Graat został rozszarpany w zasadzie na samym wejściu do statku. Upuścił miotacz ognia, co wywołało pożar. Następnie padła Rowa Cash, uzbrojona w elektromagnetyczną włócznię znalezioną na pokładzie Walkirii. W tym czasie Iwata Rover dostała się na pokład i odpaliła silniki. Została Miszka, która również padła i choć w tamtym momencie nie umarła (zdany ostateczny test BDY), była nieprzytomna. Statek o nazwie Centipede odleciał pilotowany przez najemniczkę Iwatę Rover, a cała Drużyna przepadła. Total Party Kill.

poniedziałek, 17 lutego 2025

Szybka refleksja po Deadlands: Reloaded

Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku 30 sierpnia 2023 r.


Po tej sesji Deadlands (Reloaded) naszedł mnie nieprędki refleks. Otóż w zeszłym roku miałem taki plan, żeby przypomnieć sobie Savage Worlds i stawiałem, że poprowadzę Deadlandsy. Plan zrealizowałem dopiero w tym roku i muszę powiedzieć, że doznałem ciekawego dysonansu: wspomnienia, wyobrażenia i oczekiwania trochę się rozjechały z doświadczeniem. 

No bo tak: dawno temu napisałem na blogu, że Savage Worlds darzę sporą sympatią: kilkanaście lat temu dzięki tej mechanice poprowadziłem świetną kampanię Midnighta - zdawało się wówczas, że wszystkim SW pasuje, że otwiera przed nami sporo drzwi. No tak było. Niesiony tym starym wspomnieniem powiedziałem: dobra, kurdebele, jednorazowy powrót, khe khe, będzie super.

Wziąłem więc podręcznik do Deadlandów, wziąłem podręcznik do Savage Worlds i się zaczęło. 

Z westernowego settingu pamiętałem praktycznie nic XD No to trzeba było sobie trochę przypomnieć. Jako człowiek leniwy uznałem dodatkowo, że nie mam czasu na wymyślanie własnej historii, więc oparłem się na opisie miasteczka Devil’s Backbone z dodatku Ghost Towns: przeczytałem, zrobiłem notatki, zapowiadało się względnie fajnie.

Trzeba też było Graczom zrobić postaci, więc skakałem między dwoma podręcznikami, wymyślałem, ale oczywiście potem okazało się, że nieco powierzchownie, bo z tym przypominaniem sobie zasad to wcale nie poszło mi tak dobrze, a w zasadzie to prawie wcale, nawet jeśli specyficznie deadlandowych zasad jest niewiele.

No ale jako tako przebrnąłem. Sesja, wydaje się, też poszła całkiem całkiem: Gracze mieli fajne pomysły, było dość brawurowo, wybuchowo i jeszcze morderczo. Rzecz w tym, że w sumie to cały ten wysiłek, chyba średnio się opłacił. Bo dobry tydzień zajęło mi przebicie się przez podręczniki. I w sumie to niewiele zapamiętałem. I te wyobrażenia sprzed ponad dekady mocno się rozjechały, bo po sesji nie byłem jakoś szczególnie rozochocony, nie było wiwatów i deklaracji kolejnych sesji Deadlands. I nie będzie, bo przypominanie sobie starych gier jest dla mnie tak zajebiście męczące, że aż boję się co będzie, jak jednak wymyślę sobie granie w Warhammera XD

czwartek, 13 lutego 2025

[Coriolis] Szczurołapy z Coriolisa

Sesja online rozegrana 15 marca 2024 r.


Sesja-przerywnik. Jednostrzał-lochotłuk. Bohaterowie wrócili na Coriolisa i szukając dodatkowego zarobku, odpowiedzieli na następujące ogłoszenie:


Administrator budynku Zahrat Alsahra w pobliżu Placu Ozonowego poszukuje wykonawcy do zlecenia: Deratyzacja po likwidacji nielegalnego laboratorium. Honorarium: 500 birrów od szczura. Oferujemy czasową licencję na broń palną na potrzeby realizacji zlecenia. 


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Bohaterowie zadokowali w Porcie Neoptra. Mieli chwilę na odpoczynek. Przez kolejne kilka dni Hasim odwiedzał świątynie, Dara bywała na spotkaniach literackich, Handar włóczył się po knajpach, a Mona chwytała różnych dorywczych fuch w porcie. W końcu jednak przyjęli proste zlecenie: deratyzacja. Nie mogło przecież być w tym nic trudnego, prawda?

Gdy przybyli na miejsce, wprowadzający ich do piwnicy administrator przekazał parę podstawowych informacji:

Lokal piwniczny wynajmowany był przez firmę Lakshmi Pharmaceuticals. Firma zajmowała się opracowywaniem nowych leków na potrzeby kolonistów żyjących w trudnych klimatycznie i sanitarnie warunkach. Opracowywane leki miały wzmacniać odporność na niemal każdy rodzaj chorób i zakażeń. 

Firma przycięła jednak na wydatkach sanitarnych we własnym gnieździe i okazało się, że stan wynajmowanych pomieszczeń był w fatalnym stanie. Do tego stopnia, że ktoś, po zobaczeniu wyłażących z piwnicy szczurów, wezwał kontrolę sanitarną i w ten sposób z dnia na dzień laboratorium zostało zamknięte. Pracownicy zmyli się niemal natychmiast i nie ma z nimi kontaktu.

Nie ma prądu, bo został odcięty - firma nie uregulowała rachunków i właściciel budynku dopiero zamierza go uregulować. W środku używano też wspierająco niewielkich generatorów i baterii.


Przygoda była poniekąd klasycznym lochotłukiem. Przygotowałem mapę lokacji - pomieszczenia socjalne, sypialne, administrację, pokój analityczny i salę operacyjną. Założenie było takie, że Bohaterowie będą odkrywali różne pozostawione w pośpiechu drobiazgi składające się na historię toczącą się w firmie. Były nieprzyjemne notatki adresowane do nielubianej (i przez to smutnej) pracowniczki Yasminy, była ulotka przedstawiająca gubernatora Coriolisa i jego syna, były wiadomości głosowe zostawione na komputerze, które wskazywały, że pracownicy wiedzieli, że robią różne złe rzeczy. 

Pośród znalezionych notatek były m.in. te:


Niewysłany list:

Mamo, chyba popełniłam błąd zatrudniając się tutaj. LP miała być spełnieniem marzeń, a ledwo starcza mi na utrzymanie. Po to robiłam doktorat? Pracuję wśród szczurów, a na dodatek "koledzy" i "koleżanki" traktują mnie jak jakiegoś pariasa. Ostatnio wstawili moje rzeczy do klatki, a gdy chciałam je zabrać, to mnie w niej zamknęli. Nikt nie powiedział słowa. Nikt mnie tu nie lubi, mamo. Chcę do domu. Y.


Polecenie służbowe:

Dalal, skarbie, proszę upewnij się, że żeby dokumentacja młodego Dargosiana została całkowicie usunięta z baz danych. Od teraz, a właściwie od zawsze, to Pacjent NN. Wiesz, co by się stało, gdyby informacja wyszła na zewnątrz.

Z pozdrowieniami,

Ikram

Prezes Lakshmi Pharmaceuticals 

Spółka zależna Ganapuli Medical


To polecenie było szczególne, bo dowodziło, że firma ma coś wspólnego z rodziną Ganapuli, która wyrządziła rodzinie Hasima ogromną krzywde. Miał to być haczyk, by Gracz podjął działania w swoim osobistym wątku.


Notatka robocza A:

Nie mogę zrozumieć. Jakkolwiek byśmy nie modyfikowali genomu, depozytariusz nie zachowuje stabilności. W sensie, rada nadzorcza mówi, że to sukces, że możemy aplikować szczura w różnych proporcjach, ale co z tego, skoro nie można nad nim zapanować? Jaki z tego użytek? Mówią, że spokojnie, że potrzeba dalszych badań, ale żadna sekwencja nie pozwala zachować umysłu człowieka. Jakby wyparowywał. Szczurzał.


Notatka robocza B:

NN nam się wymyka. Umysłowo. Ikony pożrą nas żywcem za to, co robimy. Pierdolcie się, Lakshmi Gównoceuticals.


Notatka robocza C:

Yasmina zasugerowała, że powinniśmy wydać się w ręce Egzekutorów. Co za jędza. Jędza o słabej psychice. Emocje i sentymenty, co za bzdura. Nauka nie zna sentymentu. Nauka jest etycznie transgresyjna. Stawia granice dopiero po ich przekroczeniu.


Okazało się, że w laboratorium prowadzono nielegalne eksperymenty, łączono szczurzy genom z ludzkim, w dużym uproszczeniu. Do tego uprowadzono syna samego gubernatora Coriolisa, co firma próbowała ukryć. Gdy pracownicy się ulotnili, Amir Dargosian (syn gubernatora), teraz nieco zdziczały i oszalały, przemykał korytarzami i budził niepokój. On jednak tylko bronił terytorium i… jeszcze kogoś, młodej dziewczyny, Marisy. Kim ona była, nie wiadomo, bo zakończyliśmy sesję w chwili, gdy Bohaterowie usłyszeli, jak mówi po cichu poemat o szczurach.

Generalnie było trochę walki i zabijania wielkich, zmutowanych szczurów (o nie chodziło przeciez), odkrywania tajemnic, zabicie szczurzego super-mutanta, nim ten zdążył cokolwiek zrobić i zdradzić swoje intencje. Zarysowały się pewne nowe potencjalne wątki: ściganie rodziny Ganapuli przez Hasima, na przykład. Albo poszukiwanie pracowniczki o imieniu Yasmina. Ściganie reszty pracowników, którzy mieli pić drinki na Dabaranie.


Uważam, że sesja wyszła tak sobie. Nie było emocji, walki nudne jak zawsze, trochę śmieszkowania i destabilizowania płynności sesji. Atutem natomiast było to, że przygotowałem sporo handoutów. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna. Były notatki, były obrazy (generowane przez AI) oraz nagrania głosowe (również mówione przez AI), które w jakiś sposób urozmaicały poznawanie historii Lakshmi Pharmaceuticals.

czwartek, 6 lutego 2025

[Coriolis] Zamknięcie śledztwa w Mehrabi

Sesja online rozegrana 1 marca 2024 r.


Po przerwie udało nam się w końcu wrócić do Coriolisa i rozegrać ostatnie sceny zamykające epizod na Lubau.


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Hasim musiał pilnie przejść operację w miejskim szpitalu w Mehrabi. Został tam dostarczony Zefirem, z naruszeniem wszelkich protokołów. Poza nim Bohaterowie podrzucili też poparzoną złodziejkę, Bayit - ona również wymagała pomocy lekarskiej. Po wysadzeniu wszystkich, Handar odleciał w stronę lotniska, by następnie dotrzeć ponownie do szpitala konwencjonalnymi środkami transportu.

Mniej więcej wraz z Handarem, do szpitala przybył szarif Wazir, który rozpoczął dochodzenie w sprawie katastrofy budowlanej (Layla III) i naruszenia protokołów bezpieczeństwa przez statek powietrzny klasy Skarabeusz (chyba?). Zamierzał przesłuchać Bohaterów w sali, gdzie leżał Hasim, do którego powoli docierały pierwsze bodźce wraz ze słabnącym działaniem narkozy.

Ta rozmowa wcale nie przebiegała dobrze. Dara bardzo szybko wysypała się, że Drużyna faktycznie była w budynku. Pojawiły się nieścisłości, czy przebywali na parterze, czy na górze, a to miało znaczenie, bo analizy przelotu Zefira wskazywały na obecność kogoś na samym niemal szczycie. Nie mniej udało się jakoś szarifa utrzymać na dystans, choć to było tylko kwestią czasu, żeby zebrał dość materiałów na niekorzyść Drużyny. Zapowiedział również, że zamierza porozmawiać także z poparzoną kobietą, złodziejką Bayit, z którą Bohaterowie też mieli do czynienia, a która z całą pewnością - z uwagi na dobro swoich dzieci - wyśpiewa absolutnie wszystko.

Gdzieś w tym momencie do pokoju Hasima, gdzie przebywali praktycznie wszyscy poza Moną wcinającą na korytarzu daktyle, wszedł lekarz, który po oględzinach wystawił rachunek za usługi medyczne: 8,000 birrów. Kupa kasy, zważywszy, że Bohaterowie w tamtym momencie byli praktycznie bez pieniędzy. Jednak co ważniejsze, lekarz skojarzył nazwisko pacjenta. Następnie wyjął z kieszeni niewielki amulet z bakelitu, na którym widniał podpis jego twórcy: to była matka Hasima. Lekarz natomiast nazywał się XXX Ganapuli (nie pamiętam imienia) - to musiał być członek rodziny, która odpowiadała za ostateczne zniszczenie i upadek finansowy rodziny Hasima Almasiego. Hasim jednak - mimo iż przysiągł ścigać odpowiedzialnych za jego krzywdę - zdawał się milczeć. 

Bohaterowie spotkali się też z generał Jimlaki Yahudd, która wypłaciła im 10,000 birrów honorarium za wykrycie sprawcy i jego śmierć. Firma Industrial Algebra otrzymała wszelkie dowody na to, że za śmierć Huminy Ghabi odpowiadał szalony fanatyk, a wszelkie informacje na temat rzekomej zbuntowanej zaawansowanej sztucznej inteligencji można było uznać za bajki.

Do Drużyny dołączył dochodzący do siebie Hamdi Iqbal, za którym przecież przylecieli tutaj na początku. Wszyscy razem, po opłaceniu rachunku za pobyt w szpitalu, odlecieli w kierunku stacji Coriolis. Po drodze Bohaterowie ustalili, że podłączą do pokładowej SI ostatnie filakterium, które pozostało po Łazarzu II. Co złego mogło się stać?

Patron Bohaterów, Drefusol Amadi, również wypłacił im honorarium za dostarczenie żywego (choć poobijanego, delikatnie mówiąc) uzdolnionego dziennikarza. Handi Iqbal obiecał Bohaterom, że usłyszy o nich cały Trzeci Horyzont. Bohaterowie mieli teraz chwilę czasu, by wypocząć i rozejrzeć za kolejnymi zleceniami. 

poniedziałek, 3 lutego 2025

Refleksje po Cieniu Władcy Demonów

Za mną kampania Cienia Władcy Demonów. Mam dużo chaotycznych myśli na temat tego wszystkiego, co się wydarzyło. Postaram się je tutaj zebrać, ale zacznę od wrażeń najważniejszych!


Cień Władcy Demonów wylądował w czołówce moich ulubionych gier. Jest ku temu kilka przyczyn.


Po pierwsze, zasady gry okazały się łatwe. Początkowo, jak pamiętam, miałem pewne zgrzyty, czułem się drewnianie, te walki były jakieś drętwe, nawet jak na moje ograniczone możliwości. Nie mniej z czasem zacząłem uczyć się pewnej elastyczności. Gra, moim zdaniem, dość dobrze toleruje tak zwane „rulings” i nie narusza rdzenia doświadczeń. Wydaje mi się zatem, że im dłużej kampania trwała, tym dynamiczniej się sprawy na sesjach miały. Mechanika jest szybka, jest prosta, a dla mnie - durnia - to bardzo ważne.

Ta prostota nie czyni gry prymitywnej. Najlepiej to widać przy możliwościach tworzenia postaci i ich rozwoju. Ścieżek tegoż rozwoju jest mnóstwo i daje to naprawdę wiele okazji do stworzenia wyjątkowej, niepowtarzalnej postaci. Bohaterowie moich Graczy tacy właśnie byli: tworzyli ciekawą zbieraninę różnych osobowości i specjalizacji. Podejrzewam, że można spędzić lata na grze różnymi postaciami i stale wpadać na nowe „buildy”, co musi być niezwykle ciekawym doświadczeniem.

Po drugie, świat przedstawiony jest do bólu pojemny i „porzucony” w zarysie przez Pana Autora. Od początku starałem się dość odważnie podchodzić do tematu i mimo treści z suplementów, nie bać się robić rzeczy po swojemu. Mam do tego wrażenie, że dzięki temu doszło do jakiegoś przełamania i będę sobie lepiej radził z „podpalaniem” światów w innych grach, z robieniem rzeczy po swojemu.


Fabuła

Bohaterowie zaczęli tradycyjnie w karczmie. Wziąłem jakąś przygodę dla początkujących - karczma była szturmowana przez grupę nieumarłych. Nieopodal karczmy była lokacja do eksploracji i odkrycia tajemnicy, ale Bohaterowie generalnie bardzo szybko zdecydowali salwować się ucieczką. W ten oto sposób trafili do Sześciogrodu.

Ich prawdziwa przygoda zaczyna się od przyjęcia zlecenia od Lotty Flores, właścicielki karczmy: jej brat zmarł jakiś czas temu, a strasznie był podniecony nowym bóstwem: Duvią Rozdzielaczem. Bohaterowie mieli sprawdzić co to za kult. I sprawdzili. I Duvię pokonali. Lotta stała się dość istotnym BNem, a jej karczma „bazą” Bohaterów. 

Prawdziwa oś kampanii dotyczyła jednak nadciągającego z północy Krwawnika - orczego wodza, który wraz ze swoją wielką grupą służył na Pustkowiach i bronił Imperium. Ale wraz z buntem orków, Krwawnik też porzucił w końcu los wojownika-niewolnika. Najważniejszym jednak dla niego impulsem było dorwanie niejakiego Młota, jego przybocznego, który skradł Krwawnikowi ukochaną broń. Bohaterowie zatem dość długo poszukiwali Młota, uznając go za kogoś złego. Potem mogli się z nim sprzymierzyć, ale gdy w końcu go spotkali, był złamanym więźniem w lochu opętanego przez demona kapłana Nowego Boga (Marasha XII). Bohaterowie porzucili Młota.

Krwawnik, o którym tyle było mowy, w końcu przybył do miasta. Bohaterowie byli już dość znani, zwrócili jego uwagę, mogli z nim porozmawiać. Krwawnik chciał ich u swego boku - oferował sporo władzy, chwałę i tak dalej. I zapowiadało się, że Drużyna się z nim sprzymierzy. Dość nagle jednak Bohaterowie podjęli inną decyzję i Krwawnik zaczął na nich polować.

Drużyna zaczęła zbierać siły, by odbić Sześciogród z rąk Krwawnika i finalnie doszło do wielkiej bitwy, w trakcie której Krwawnik zginął.

To w dużym skrócie. Były wątki poboczne, jak polowanie na demona, który opanował Marasha XII, były wątki osobiste - historia smutnej miłości Peg, historia poszukiwania tożsamości przez Banifellera. Było też kilku Bohaterów, którzy pojawili się epizodycznie: chochlik Szpas i wygadany młokos Pox. Szczegóły wydarzeń zawarte są w opisach poszczególnych sesji.


Trudności 

Powiem szczerze, że początkowo nie tak wyobrażałem sobie tę kampanię. Sądziłem, że będzie to raczej coś zbliżonego do OSRowego penetrowania lochów, lokacji z mapami, gdzie w poszczególnych komnatach będą czekały pułapki, potwory i skarby. Myślałem, że Bohaterowie będą podróżować, że przeczeszą sporą część choćby Północnych Rubieży. Okazało się jednak, że zdecydowaną większość czasu spędziliśmy w Sześciogrodzie.

I tutaj mam do siebie jeden poważny zarzut: chyba to do mnie nie docierało, to zakotwiczenie w Sześciogrodzie. I dotarło zbyt późno. W konsekwencji miasto sprawiało wrażenie martwego i bezpłciowego. Poza dosłownie kilkoma BNami, reszta to byli anonimowi mieszkańcy, szara masa, która dość słabo reagowała na decyzje Bohaterów. Krzyczący, spanikowani ludzie byli tłem i nie czułem sam tej psychozy i strachu przed nadciągającym do miasta Krwawnikiem.

Podobnie było z lokacjami - było ich kilka, stworzyłem je na potrzeby poszczególnych sesji. Ale to nie dawało takiego wystarczającego vibe’u sandboxa. Bohaterowie znali tylko jedną karczmę, tylko jedną świątynię (w ogóle działalność innych kultów była niedostrzegalna), w ogóle nie zrobiłem nic fajnego z linią kolejową łączącą Kuźnię z Sześciogrodem. Nie było więc sklepów, nie było gburowatych kowali, nie było miejsc do toczenia takiego casualowego życia, wydawania pieniędzy (w ogóle tego nie śledziłem), robienia rzeczy niezwiązanych z główną linią fabularną. 

Mój Sześciogród, przyznaję, był bezpłciowy. Wysepki ciekawych miejsc nie wypełniły poczucia pustki i braku tożsamości. W przyszłości musiałbym przyłożyć do tego więcej uwagi.


Co dalej?

Historia o Peg, Banifellerze i Świętojebku została zakończona. Bohaterowie przeżyli, ale nie będą już głównym przedmiotem zainteresowania innych potencjalnych sesji w Cieniu Władcy Demonów. Ale stali się, moim zdaniem, ważną częścią świata przedstawionego i gdy kiedyś dalej będę prowadził CWD, na pewno zasłużą przynajmniej na wzmiankę. 

Chciałbym w przyszłości do gry wrócić - poprowadzić kampanię na pustynnych Pustkowiach i skutym lodem południu zamieszkanym przez Jotunów. Gdyby było jeszcze więcej okazji, to zainteresowałbym się samym Caecras i dziewięcioma miastami na wschodnim wybrzeżu Rul. Gracze wspominali, że kampania na ziemiach Pięknego Ludu również ich kusi. Gdyby zachować tempo naszej gry (sesja co dwa tygodnie, a mieliśmy ich około dwudziestu), to wychodzi prawie rok na jedną kampanię. Czyli, żeby zrealizować tylko te wymienione pomysły, potrzebowałbym pięciu lat. 

Póki co robię sobie od CWD przerwę. Obecnie stoję przed wyzwaniem prowadzenia dwóch wymagających gier: Coriolisa i Legendy Pięciu Kręgów. To moje priorytety na zbliżający się 2024 rok (słowa te zapisuję 27 listopada 2023 r.).


Jeszcze jedna myśl o mechanice

Mechanika CWD bardzo do mnie przemawia. Tak bardzo, że chyba rozwiązuje mój odwieczny dylemat: na jakiej mechanice zagrać kiedyś w Midnighta? Nie jestem fanem dedekowego wariantu, bo wydaje mi się zbyt skomplikowany i go nie rozumiem. A mechanika CWD zdaje się dobrze wpisywać w heroiczne dark fantasy. Jest bardziej śmiertelna (to zmienia troche punkt ciężkości, ale postaci na wysokich poziomach jednak dobrze sobie radzą). Całe mnóstwo tradycji magicznych i czarów również fajnie może pasować do poszczególnych heroicznych ścieżek. 

Także to jest obecnie mój typ: mechanika CWD w kampanii Midnighta. Takiej megakampanii, którą bardzo chciałbym poprowadzić, takiej o globalnym charakterze, wiecie. No, kiedyś. Kiedyś.

czwartek, 30 stycznia 2025

[L5K] Kolejne konkurencje podczas Ceremonii Gempukku roku 1122

 Sesja online rozegrana 13 lutego 2024 r.


Kontynuujemy niespiesznie przebieg ceremonii gempukku młodych Bohaterów.


Wystąpili:

Hida Shizuru - bushi z Klanu Kraba.

Mirumoto Takashi - bushi z Klanu Smoka.

Yogo Kaze - shugenja z Klanu Skorpiona.

Ikoma Yushin - bushi z Klanu Lwa.


Zaczęła się cicha gra między Bohaterami a resztą młodych wkrótce już samurajów. Stawką są dwa ważne punkty w rankingu. Hida Shizuru wyrzeźbiła w drewnie figurkę smoka i zabarwiła ją na zielono, by ewentualnie zmylić konkurencję. Yogo Kaze i Mirumoto Takashi poszli do pobliskich ogrodów, by zasymulować zakopywanie figurki. Ktoś ich obserwował. Była już pora na odpoczynek, a rano Bohaterów czekały dwie konkurencje: łucznictwo i łowiectwo.

Nazajutrz o świcie był jeszcze czas wolny. Yogo Kaze, Hida Shizuru i Shiba Toya ruszyli na wzgórze medytować wzorem poprzedniego dnia. Ikoma Yushin i Mirumoto Takashi poszli ćwiczyć kata w pobliżu samotnego drzewa wiśni. Spotkali tam Kakitę Riku i obserwowali, jak ta ćwiczy swoje iaijutsu.

Następnie wszyscy udali się do dojo łuczników, gdzie mieli wykazać się celnym okiem lub doskonałą intuicją. Egzaminator z rodziny Shinjo wyraził swoje oczekiwania wobec uczestników (lepiej oceniał strzelanie oparte na intuicji). Wówczas okazało się, że mało kto był w stanie sprostać zadaniu. Najpewniej w dyscyplinie czuli się Fuji-No-Kanporo oraz Moto Batbayar i to oni wysunęli się na prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Bohaterowie nie dali rady i spudłowali.

Po konkurecji strzeleckiej znowu był czas wolny. 

Ikoma Yushin udał się do dojo szermierzy, gdzie zorientował się, że do szkoły przybył niezwykły gość: sam Kakita Toshimoko, który jest nauczycielem Kakity Riku. Gdy na miejscu pojawiła się młoda samurai-ko, widać było, jaka presja i odpowiedzialność na niej spoczywa. 

Yogo Kaze wraz z Shibą Toyą udali się do świątyni, gdzie zapalili kadzidła i rozmawiali. Zaprzyjaźnili się nieco, ale młodej Skorpionicy nie udało się wybadać Feniksa pod kątem poszukiwanej figurki smoka. Feniks nie podjął tematu.

Mirumoto Takashi udał się do stajni podziwiać konie, gdzie spotkał Moto Batbayar. Krótka rozmowa, wzajemne badanie i obserwacja - Smok zorientował się, że Moto nie ma figurki. Nie wiedział, że Moto z kolei wypatrzyła figurkę u niego. Zaprosiła na wspólną przejażdżkę, by pokazać jak się jeździ na dużych rumakach, ale Smok odmówił. Prawdopodobnie wyślizgnął się z próby wykradnięcia figurki.

Hida Shizuru obserwowała natomiast krótkie spięcie między Fujim-No-Kanporo a Kakitą Riku. Widać było, że ta jest na niego zła, a także gardziła nim, najpewniej ze względu na jego status.

Po południu przyszedł czas na polowanie. Koordynujący to zadanie samuraj z klanu Hiruma wydawał się oschły i przedstawił wyzwanie: liczył się rozmiar zwierza. Bohaterowie postanowili współpracować w zakresie tropienia i polowania - wiedzieli, że najlepiej wypadnie ten, kto upoluje wielką lochę, a ta była tylko jedna. Udało im się ją wytropić, a jednocześnie przeszkodzić innym uczestnikom w wytropieniu grubego zwierza. Wspólnymi siłami udało się lochę (oraz towarzyszące jej małe dziki) zabić. Co ciekawe, Bohaterowie postanowili podzielić się dodatkowym punktem (drużynowa solidarność!) i przekonać do takiej punktacji egzaminatora.

Po tej konkurencji ranking wyglądał następująco:

Fuji-No-Kanporo: 3 punkty;

Moto Batbayar: 3 punkty;

Hida Shizuru: 2,25 punkta;

Mirumoto Takashi: 2,25 punkta;

Yogo Kaze: 2,25 punkta;

Ikoma Yushin: 2,25 punkta;

Shiba Toya: 2 punkty;

Kakita Riku: 1 punkt.


Tutaj zakończyliśmy. Przed Bohaterami kolejne konkurencje i wyzwania.

poniedziałek, 27 stycznia 2025

Coś się zmienia?

 

27 czerwca 2023 r.

Minęło już trochę czasu od mojego wejścia na drogę erpegowego renesansu. To niezwykłe uczucie, bo minione trzy lata przeżywałem pod kątem RPG dość intensywnie i, przede wszystkim, świadomie, czego wyrazem jest niniejszy blog i wszystko to, co mu towarzyszy: poznawanie, kronikarskie zapisywanie, obserwacja i komentowanie, a nawet społeczne interakcje w towarzystwie fandomowym. Piszę to dlatego, bo samoobserwacja pozwala człowiekowi odnotowywać punkty węzłowe i mam wrażenie, że chyba właśnie się na takim znalazłem.

Po powrocie do RPGów względnie szybko zacząłem zapoznawać się z nurtem OSR. Nie mogę powiedzieć, żebym stał się Grognardem ciupiącym wyłącznie w hardkorowe gry retro, ale uważam, że podążałem za duchem minionej epoki w wersji lite, choćby przy pomocy przecudownej Wyprawy za Mur. Fascynacja OSRami mogła wynikać z różnych nie do końca zidentyfikowanych przeze mnie czynników. Obecnie odnoszę wrażenie, że kluczowy był tutaj niski próg wejścia (czyli proste zasady i mało uszczegółowiony świat przedstawiony) i towarzyszący mu niewielki koszt ponoszony na przygotowaniach do sesji - wystarczy bowiem odpalić jakiś internetowy generator lochów i dodać parę własnych szczegółów. W tamtym czasie nie zgłębiałem szczególnie pewnej głębszej filozofii towarzyszącej OSRom. Teraz, gdy względnie ją znam, to tłumaczenie fascynacji staroszkolnymi grami nabiera trochę więcej niuansów, które dobrze wpisują się w tekst otwierający pierwszy numer zina Knock!: What I Want in an OSR Game.

Autor, Brooks Dailey, wskazuje w tym tekście na kluczowe rozróżnienie. Podczas gdy wiele gier pieści się z porażką (akcentuje zasadę fail forward mówiącą o tym, że to porażka popycha historię do przodu) i w ten sposób realizuje pryncypium „play to find out”, to gry nurtu OSR sytuują się na drugim biegunie orientującym się na realizacji ściśle określonego zadania i premiującym odnoszenie sukcesów. Nie będę się zagłębiał w tej chwili na dalsze rozróżnienia, po prostu zajrzyjcie do tego krótkiego eseju. 

I teraz, żeby nie szaleć z chaosem wielowątkowych myśli, zmierzam do tego, że ta fascynacja i pewien pociąg do OSRów zaczyna mi chyba obecnie przechodzić. Kończy się w moim erpegowaniu faza OSRów (nie wykluczam, że nastąpi druga faza, a kiedyś i trzecia, jeśli dożyję i nadal będę grać), a zaczyna odwrót do gier objętościowo większych, zarówno mechanicznie, jak i pod względem lore. Przejawem tego mogą być dwie kampanie, które zacząłem rozgrywać pod koniec zeszłego roku: Monastyru (na mechanice YZE) i Cienia Władcy Demonów. Obie gry nie są może jakimiś szczególnymi kobyłami i nie obciążają umysłu toną skomplikowanych zasad, ale na pewno różnią się od małych giereczek, które da się przeczytać w ciągu godziny.

Obecnie, ze względu na rozpoczynające się wakacje, mój erpegowy kalendarz może na te kilka tygodni ulec drobnym zawirowaniom. Zrobiliśmy przerwę od Monastyru, CWD też czeka przynajmniej miesięczna pauza i dość naturalnie zacząłem się zastanawiać, czym załatać te dziury w sesyjnej rutynie. I tutaj ujawnia się kolejny symptom przesunięcia kornelciowych priorytetów. Jeszcze jakiś czas temu każde takie zmiany w kalendarzu oznaczały proponowanie czy to wspomnianej już Wyprawy za Mur, czy to Mork Borga i jego kuzynostwa. Mówiłem: „to znam, to nie wymaga wysiłku, zrobimy sobie lochotłuka i wszyscy bedą szczęśliwi”. No nie byli, bo moim Graczom na przykład Mork Borg nie przypadł szczególnie do gustu z przynajmniej dwóch powodów: nieczytelności i braku przywiązania do postaci.

No i teraz, gdy mentalnie przygotowuję się na wakacje, nie powieliłem dotychczasowego schematu myślenia. Przeciwnie, zacząłem myśleć o grach, które obecnie chyba nazywa się tradowymi, ale nie chcę skłamać. Ponieważ niedawno miała miejsce premiera Fallouta, prawdopodobnie właśnie jego zaproponuję Graczom do przetestowania w wakacje.

Ale to, można powiedzieć, trochę za mało, żeby mówić o przesunięciu erpegowych priorytetów, nie? To może być zainteresowanie wynikające z sentymentu do gier komputerowych, ale w rzeczywistości nie uważam siebie za wielkiego fana komputerowego Fallouta. Owszem, grałem. Ale nazwałbym sam siebie sezonowcem. Poza tym to nie są myśli wyłącznie o Falloucie. Bardzo często wracam myślami do Legendy 5 Kręgów (nadal uważam, że nie skonsumowałem jej wystarczająco, by być zadowolonym z zakupu), marzę sobie o wspominanej być może kiedyś megakampanii Midnighta, a to przecież nie są lekkie giereczki na spontaniczny wieczór ze znajomymi. Coś mi się pozmieniało.

Nie chciałbym też tworzyć tutaj iluzji, że nagle przestałem być leniwym Mistrzem Gry i ewentualne przygotowania i uparta koncentracja na historii o Bohaterach stały się dla mnie atrakcyjne. Nie stały się. Wciąż ewentualne ustalenia czynię w zasadzie bezpośrednio przed sesją, a jak mam wystarczająco dużo motywacji, to poświęcam na to nawet godzinę przed spotkaniem. Być może odkryłem, że nawet w tych dużych grach mityczny prep może być o tak zwany kant dupy: ostatnio na sesji Cienia Władcy Demonów Gracze pośrednio skazali na śmierć Bohatera Niezależnego, który potencjalnie miał być osią całej kampanii. Przez jakieś dziesięć sesji jego imię odmieniane było przez wszystkie przypadki, a gdy w końcu doszło do spotkania, gdy Bohaterowie natknęli się na niego w celi, uznali, że mają inne priorytety i żywy stanowiłby dla nich tylko problem. Nadmienię, że to był jedyny BN, nad którym się pochyliłem: faktycznie sporo o nim wiedziałem, stworzyłem mu kartę postaci itd. Spuścili go w kiblu i bardzo mi się ta przewrotność podoba. 

No więc chyba mam w sobie takie przekonanie (być może błędne, nie wiem jeszcze), że duże gry też nie będą wymagały jakiegoś wielkiego prepu. Jasne, przeczytanie podręcznika (jak to w ostatniej gównoburzy mówiono: tradowej kobyły) zajmuje więcej czasu, a nauczenie się zasad, które mają jednak więcej przecinków niż taki Mork Borg, może trochę potrwać. A jednak ta perspektywa mnie nie zniechęca. I to jest dziwne. Albo podejrzane. A może to przejaw jakiegoś wieku średniego? Czy zbliża mi się erpegowy kryzys?

Jezusmaria… 

czwartek, 23 stycznia 2025

[L5K] Przeciwności losu

 Sesja online rozegrana 23 stycznia 2024 r.


Kontynuujemy wydarzenia w trakcie ceremonii gempukku naszych Bohaterów.


Wystąpili:

Hida Shizuru - bushi z Klanu Kraba.

Mirumoto Takashi - bushi z Klanu Smoka.

Ikoma Yushin - bushi z Klanu Lwa.


Bohaterowie postanowili od razu ruszyć na renegata Krabów, ex-Hidę Haruto. I to był pierwszy bardzo satysfakcjonujący szok na tej sesji: trójka dzieciaków na rokugańskich konikach, uzbrojonych w bokkeny, praktycznie w jednej rundzie gościa rozłożyła. Następnie, ponieważ Haruto podpalił jeden budynek, Mirumoto i Ikoma ruszyli do środka płonącego domu, by uratować uwięzioną w nim kobietę. Bohaterowie świetnie się spisali, wzajemnie sobie w tej akcji pomogli i po wszystkim pozwolili na wzajemne uznanie i pochwałę. Ikoma zadbał także, by kimona Bohaterów były czyste, wszak mieli udać się na spotkanie z Miyą Haruto (zbieżność imion przypadkowe), na które i tak byli już spóźnieni dobre trzy godziny. Związali renegata i zabrali ze sobą do docelowej miejscowości, gdzie zamierzali przekazać go w ręce jakiegoś sędziego.

Przy wjeździe do wioski oczekiwał ich opiekun, Daidoji Osuke, coraz bardziej zdziwiony. Powiedzieli mu, co się wydarzyło, a on wskazał herbaciarnię/dom gejsz o nazwie Słońce i Deszcz, gdzie rezydował Miya Haruto. Na szczęście Bohaterów okazało się, że „zaatakowana” wioseczka należała właśnie do niego! Mieli więc atut! 

I ten atut wykorzystali. Zamieniwszy kilka słów z dwoma strzegącymi budynku bushi wskazano im drogę. Choć Miya Haruto - znany kartograf - był dla nich początkowo bardzo, bardzo srogi, to Bohaterowie znów złożyli spójną, emocjonalno-logiczną opowieść o wydarzeniach tego dnia w taki sposób, że mężczyzna zdecydował się jednak „zaliczyć” im tę konkurencję, nawet mimo kolosalnego spóźnienia. To był drugi epicki szok tej sesji.

Bohaterowie wraz z Daidoji Osuke ruszyli w drogę powrotną do Wesołego Karpia. Po drodze opiekun szczerze przeprosił za utrudnienie im zadania (wszak był kompletnie pijany tego ranka), ale też wyraził podziw za ich dokonania. Ikoma Yushin przypomniał sobie, że Daidoji Osuke to poważny wojownik i bohater, który uratował wiele ludzkich istnień w trakcie zeszłorocznego tsunami. 

Daidoji zapowiedział, że czeka ich jeszcze jedna konkurencja drużynowa. Przekazał im niewielką jadeitową figurkę smoka. Celem było dostarczenie dwóch takich figurek głównemu sędziemu ceremonii. Daidoji nie powiedział, gdzie jest drugi egzemplarz, ale dość oczywistym było, że znajduje się w rękach konkurencyjnej drużyny.

Bohaterowie spotkali konkurentów w karczmie. Były grzeczności, było picie herbaty i odpoczynek. Obie strony wiedziały. Nikt nic nie powiedział. Zaczął się czas skrytej obserwacji. Ktoś z nich miał jadeitowego smoka. Po stronie Bohaterów pieczę nad nim objął Mirumoto Takashi.

czwartek, 16 stycznia 2025

[Coriolis] Layla III

Sesja online rozegrana 19 stycznia 2024 r.


Finalizujemy sprawy w Mehrabi. Pora na konfrontację z Łazarzem II.


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Bohaterowie wkroczyli do budynku Layla III, niedawno wybudowanego i czekającego na wynajmujące go korporacje. Teoretycznie żadna firma jeszcze się tu nie ulokowała, ale zebrane dane wskazywały, że tutaj musi mieścić się jakaś placówka Industrial Algebra. W rzeczywistości to tutaj Łazarz II umieścił swój „mózg” złożony z supernowoczesnych filakteriów. Brakowało tylko jednego, po którego udała się spotkana wcześniej, szantażowana przez Łazarza złodziejka Bayit. 

W głównym holu siedział stary nomada najęty jako portier. Hasim szybko zdzielił go kolbą swojej broni i przystąpił do swojej roboty dżinna danych - odciął monitoring w windzie, dzięki czemu chociaż przez chwilę Łazarz nie mógł ich obserwować. W holu znajdowała się tylko jedna winda ekspresowa. Bohaterowie (w sumie to Gracze) trochę się naigrywali z bezsensu takiego rozwiązania, ale wyobrażałem sobie, że wszystkie funkcjonalności w budynku były już realizowane przez Łazarza, który nie kierował się przecież ludzką logiką. 

Bohaterowie wjechali na sam szczyt, gdzie mieścił się wielki rdzeń Łazarza oraz miejsce, gdzie występował jako humanoidalna, hologramowa postać. Opowiedział nieco o sobie i roli Bohaterów w całej tej historii. O tym, jak Humina Ghabi zorientowała się, co stworzyła i chciała go zniszczyć. Jak się bronił. I jak dotarło do niego, że jest dziesiątą Ikoną, która wypełni dotychczasową asymetrię.

W tym czasie wróciła złodziejka z brakującym filakterium. Okazało się, że na dole dołączył do niej sam morderca Huminy Ghabi, zagubiony asceta Hukt, który był na skraju poczytalności, jako że po wykonaniu zadania zwodzący go Łazarz po prostu go porzucił. Ale gdy otworzyły się drzwi windy i Hukt zobaczył rdzeń Łazarza, jakby doznał oświecenia. Trwało to krótko, bo wówczas przyczajona z boku Dara strzeliła mu w głowę.

Zdesperowana i zatroskana o swoje dzieci Bayit ruszyła z szóstym filakterium w stronę rdzenia, by transcendencja Łazarza mogła się finalnie dokonać. W tym momencie Bohaterowie postanowili ją powstrzymać: Dara powala kobietę na ziemię, w szamotaninie dotyka filakterium i wówczas uruchamia się jej perypetia: wydałem PM i przejąłem na chwilę nad nią kontrolę: Dara również dostrzegła dzięki Łazarzowi więcej, podniosła filakterium, by je podłączyć. Tym razem Mona zdołała ją obalić. Hasim dobiegł do toczącego się po ziemi filakterium, przygniótł stopą i strzelił - zostało zniszczone. 

Złodziejka Bayit wówczas, załamana, w krzyku chwyciła granat termalny, który wcześniej upuścił Hukt. Rzuciła nim w stronę Bohaterów. I choć rzut nie był bardzo celny, siła eksplozji i temperatura wystarczyła, by zniszczyć rdzeń i poranić Bohaterów. Handar zdążył wyrwać jedno z filakteriów, bo przecież były cenne. W wyniku tych eksplozji budynek zaczął się walić. Bayit sama również była strasznie poparzona. Bohaterom udało się wezwać Hala, który ich statkiem, Zenitem, podleciał na miejsce - w ten sposób Drużyna ewakuowała się z budynku Layla III.

Bohaterowie uratowali także poparzoną Bayit. Wtedy też Hasim dostrzegł, że od eksplozji i wszędobylskich odłamków szkła ma rozcięte podbrzusze (Hasim otrzymał ranę krytyczną). Nie udało mu się przeprowadzić na sobie operacji w ambulatorium. Nie było wiele czasu. Handar przejął stery i wleciał do miasta, łamiąc wszelkie protokoły. Hasima udało się dostarczyć do szpitala. 

W tym momencie skończyliśmy.

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Blade Runner - refleksje po starterze

Miałem zaszczyt zagrać w Blade Runnera prowadzonego przez Miśka z Pazurem Spisane. Był to starter, także scenariusz wyszedł z kuźni Fria Ligan i, jak rozumiem, był on przemyślany w taki sposób, by potencjalnych Graczy i Mistrzów Gry zainteresować i zachęcić do kupna podręcznika głównego. 


Uwaga, w dalszej części tekstu pojawią się spoilery, także jeśli masz w perspektywie Blade Runnera jako Gracz, to może lepiej nie czytaj dalej - szkoda psuć sobie zabawę.


O co chodziło?

Przygoda opowiadała o śledztwie w sprawie dwójki replikantów-funkcjonariuszy, którzy prowadząc swoją sprawę wylądowali w knajpie, gdzie jeden z replikantów zginął, a drugi (w zasadzie to druga, bo to replikantka) zniknęła.

W trakcie śledztwa wychodzi na jaw nieco na temat zaginionej replikantki oraz o pewnym zorganizowanym ruchu pomagającym replikantom wyrwać się z ziemi.

Zaginiona replikantka, jak się okazuje, cierpi, bo jednym z jej wspomnień jest utrata córki. Wspomnienie córki wzorowane jest na prawdziwym dziecku kobiety, która jest czołowym inżynierem tworzącym wspomnienia replikantów. Ostatecznie naszej grupie nie udało się zapobiec tragedii, czyli morderstwa inżyniera i uprowadzenia dziecka przez zaginioną replikantkę. 


Coś o zasadach

Jak wiadomo (albo i nie, bo co to miałoby Was obchodzić), bardzo lubię YZE w jego mnogości wariantów. Blade Runner, zamiast garści k6 wprowadza różne rodzaje kości, gdzie k12 oznacza poziom ekspercki w danej aktywności. Progiem sukcesu nadal pozostaje 6. Stale rzucamy zatem dwiema kośćmi - jedną z Atrybutu i jedną z Umiejętności. To fajne rozwiązanie i wiem, że niektórym, na przykład Rudemu, bardzo to odpowiada. Osobiście nie mam nic przeciwko niemu, ale muszę też zaznaczyć, że rozrastająca się pula k6 sprawia mi estetyczną przyjemność.

Przygody składają się ze „zmian” - mamy kilka takich „shifts” każdego dnia - to swoiste sloty na aktywności i sceny, co teoretycznie oznacza, że możemy unikać mało znaczących scen „pomiędzy”. Dostrzegam w tym jednak pewne ryzyko utraty tego, co moim zdaniem w Blade Runnerze jest najważniejsze: tych wszystkich nieco smutnawych i filozoficznych dociekań. Tych Weltschmerzów i rozmów o istocie człowieczeństwa (wszak o to w Łowcy Androidów chodzi!). Tak czy siak, taka struktura trzyma nas w ryzach. Odliczanie shiftów jest istotne, ponieważ - tak jak to jest w Tales from the Loop albo Vaesen - mamy deadline: trzeba podejmować działania, bo inaczej sprawy się posypią i otaczający nas świat zmieni się trochę na gorsze. W naszym przypadku zadziałało to bardzo boleśnie i niespodziewanie. Replikantka zwiała. Fajne jest też to, że można się przepracować: chcesz zrobić więcej i zrezygnować z odpoczynku? Śmiało, ale napięcie psychiczne będzie w postaci stale narastać.

Na pewno nie poznaliśmy smaku wielu innych nowych zasad: niby przeprowadziliśmy pościg, ale nie wydaje mi się, żeby był on udany. Traciliśmy „promotion points”, ale w sumie nie wiem, jakie były tego konsekwencje. A są jeszcze punkty człowieczeństwa (to chyba dla replikantów) oraz jakieś punkty waluty. 


Prywata

Nie jestem fanem śledczych sesji i gier, których rdzeniem jest śledztwo. Dlatego trochę się podśmiechuję z Zewu Cthulhu, dlatego nie bierze mnie Glina. Nie mniej muszę przyznać, że - przynajmniej po pierwszej sesji BR - ogólny nastrój bardzo przypadł mi do gustu. To uczucie trochę się zepsuło po drugiej sesji, bo wyszła moja niezdolność do podejmowania decyzji. Powiedzmy zatem, że ostatecznie wrażenia ambiwalentne, ale ze wskazaniem na parę pozytywnych doświadczeń.

W pewnym momencie bardzo poczułem ten przytłaczający element człowieczeństwa i replikanctwa. Być może przez fakt, że graliśmy online, pewne komunikaty Mistrza Gry do mnie nie docierały - na pewno było kilka takich momentów, kiedy komunikacja była trudna. Z tego powodu miałem nieco inne interpretacje zdarzeń i czułem potrzebę, że chciałbym na sesji o takich rzeczach pogadać. Innymi słowy, wszedłem w tryb roleplay’u, a to nie zdarza mi się szczególnie często. Gra zdaje się tego typu ciągot nie wspierać. Szkoda, bo to czyniłoby grę dobrym mechanicznym śledztwem nasyconym filozoficznym bólem. 

Sposób, w jaki wygląda scenariusz ze startera (i pewnie inne scenariusze w BR) sugeruje, niestety, że Mistrz Gry będzie musiał poświęcić sporo czasu i wysiłku na przygotowania. Sprawa, wskazówki, sceny, odliczanie… czuję, że bardzo szybko wysypałbym się z takiego trybu i najpewniej albo zrezygnowałbym z prowadzenia Blade Runnera albo robiłbym to nieco po swojemu - wszak jestem leniwym Mistrzem Gry.

Ostatecznie muszę powiedzieć, że Blade Runner mnie urzekł. Podejrzewam, że go kupię.