poniedziałek, 13 stycznia 2025

Blade Runner - refleksje po starterze

Miałem zaszczyt zagrać w Blade Runnera prowadzonego przez Miśka z Pazurem Spisane. Był to starter, także scenariusz wyszedł z kuźni Fria Ligan i, jak rozumiem, był on przemyślany w taki sposób, by potencjalnych Graczy i Mistrzów Gry zainteresować i zachęcić do kupna podręcznika głównego. 


Uwaga, w dalszej części tekstu pojawią się spoilery, także jeśli masz w perspektywie Blade Runnera jako Gracz, to może lepiej nie czytaj dalej - szkoda psuć sobie zabawę.


O co chodziło?

Przygoda opowiadała o śledztwie w sprawie dwójki replikantów-funkcjonariuszy, którzy prowadząc swoją sprawę wylądowali w knajpie, gdzie jeden z replikantów zginął, a drugi (w zasadzie to druga, bo to replikantka) zniknęła.

W trakcie śledztwa wychodzi na jaw nieco na temat zaginionej replikantki oraz o pewnym zorganizowanym ruchu pomagającym replikantom wyrwać się z ziemi.

Zaginiona replikantka, jak się okazuje, cierpi, bo jednym z jej wspomnień jest utrata córki. Wspomnienie córki wzorowane jest na prawdziwym dziecku kobiety, która jest czołowym inżynierem tworzącym wspomnienia replikantów. Ostatecznie naszej grupie nie udało się zapobiec tragedii, czyli morderstwa inżyniera i uprowadzenia dziecka przez zaginioną replikantkę. 


Coś o zasadach

Jak wiadomo (albo i nie, bo co to miałoby Was obchodzić), bardzo lubię YZE w jego mnogości wariantów. Blade Runner, zamiast garści k6 wprowadza różne rodzaje kości, gdzie k12 oznacza poziom ekspercki w danej aktywności. Progiem sukcesu nadal pozostaje 6. Stale rzucamy zatem dwiema kośćmi - jedną z Atrybutu i jedną z Umiejętności. To fajne rozwiązanie i wiem, że niektórym, na przykład Rudemu, bardzo to odpowiada. Osobiście nie mam nic przeciwko niemu, ale muszę też zaznaczyć, że rozrastająca się pula k6 sprawia mi estetyczną przyjemność.

Przygody składają się ze „zmian” - mamy kilka takich „shifts” każdego dnia - to swoiste sloty na aktywności i sceny, co teoretycznie oznacza, że możemy unikać mało znaczących scen „pomiędzy”. Dostrzegam w tym jednak pewne ryzyko utraty tego, co moim zdaniem w Blade Runnerze jest najważniejsze: tych wszystkich nieco smutnawych i filozoficznych dociekań. Tych Weltschmerzów i rozmów o istocie człowieczeństwa (wszak o to w Łowcy Androidów chodzi!). Tak czy siak, taka struktura trzyma nas w ryzach. Odliczanie shiftów jest istotne, ponieważ - tak jak to jest w Tales from the Loop albo Vaesen - mamy deadline: trzeba podejmować działania, bo inaczej sprawy się posypią i otaczający nas świat zmieni się trochę na gorsze. W naszym przypadku zadziałało to bardzo boleśnie i niespodziewanie. Replikantka zwiała. Fajne jest też to, że można się przepracować: chcesz zrobić więcej i zrezygnować z odpoczynku? Śmiało, ale napięcie psychiczne będzie w postaci stale narastać.

Na pewno nie poznaliśmy smaku wielu innych nowych zasad: niby przeprowadziliśmy pościg, ale nie wydaje mi się, żeby był on udany. Traciliśmy „promotion points”, ale w sumie nie wiem, jakie były tego konsekwencje. A są jeszcze punkty człowieczeństwa (to chyba dla replikantów) oraz jakieś punkty waluty. 


Prywata

Nie jestem fanem śledczych sesji i gier, których rdzeniem jest śledztwo. Dlatego trochę się podśmiechuję z Zewu Cthulhu, dlatego nie bierze mnie Glina. Nie mniej muszę przyznać, że - przynajmniej po pierwszej sesji BR - ogólny nastrój bardzo przypadł mi do gustu. To uczucie trochę się zepsuło po drugiej sesji, bo wyszła moja niezdolność do podejmowania decyzji. Powiedzmy zatem, że ostatecznie wrażenia ambiwalentne, ale ze wskazaniem na parę pozytywnych doświadczeń.

W pewnym momencie bardzo poczułem ten przytłaczający element człowieczeństwa i replikanctwa. Być może przez fakt, że graliśmy online, pewne komunikaty Mistrza Gry do mnie nie docierały - na pewno było kilka takich momentów, kiedy komunikacja była trudna. Z tego powodu miałem nieco inne interpretacje zdarzeń i czułem potrzebę, że chciałbym na sesji o takich rzeczach pogadać. Innymi słowy, wszedłem w tryb roleplay’u, a to nie zdarza mi się szczególnie często. Gra zdaje się tego typu ciągot nie wspierać. Szkoda, bo to czyniłoby grę dobrym mechanicznym śledztwem nasyconym filozoficznym bólem. 

Sposób, w jaki wygląda scenariusz ze startera (i pewnie inne scenariusze w BR) sugeruje, niestety, że Mistrz Gry będzie musiał poświęcić sporo czasu i wysiłku na przygotowania. Sprawa, wskazówki, sceny, odliczanie… czuję, że bardzo szybko wysypałbym się z takiego trybu i najpewniej albo zrezygnowałbym z prowadzenia Blade Runnera albo robiłbym to nieco po swojemu - wszak jestem leniwym Mistrzem Gry.

Ostatecznie muszę powiedzieć, że Blade Runner mnie urzekł. Podejrzewam, że go kupię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz