poniedziałek, 31 października 2022

[AoS] Co można robić w Soulbound?

Sesja online rozegrana 24 lutego 2022 r.


Pierwsze w życiu podejście do Age of Sigmar - gry, o której jedynie czytałem. Świat wydaje się jakimś wielkim śmietnikiem na wszystkie pomysły, przy pierwszym spotkaniu w opór skomplikowana sprawa. Bałem się mechaniki, a ta okazała się nad wyraz przyjazna i sprzyjająca zabawie w wykokszonych wybrańców.


Wystąpili:

Rudy jako Mistrz Gry.

Vivil - mroczny elf i złotousty pirat (W.);

Darath - trzymetrowy drzewiec, łowca z morderczym łukiem (P.);

Havard - kapłan Sigmara, jedyny człowiek w drużynie, jedyny skłonny do koncyliacji, szczęśliwy posiadacz uroczego Gryfogara (S.);

Rygorn - przewrażliwiony ogniobójca, lawowładny z wielkim toporem (K.).


Ta nietypowa drużyna Splecionych przemierzała Wielką Spiekotę, gdy otrzymała informację, że do pobliskiego miasta przestały przychodzić transporty z kopalni mieszczącej się dwa dni drogi dalej. Wyrosłe tam miasteczko górnicze nie dawało znaków życia i należało to sprawdzić.

Śmiałkowie ruszyli w drogę, w trakcie której byli świadkami nietypowego zdarzenia: oto dwie duże grupy, szczuroludzi i orków, tłuką się wzajemnie. Nie trzeba dodawać, że był to spektakl ku uciesze Bohaterów. W końcu, nieco sprowokowany przez Vivila, Rygorn ruszył do boju. Ale że miał krótkie nogi, to działał w turze prawie ostatni. Darath strzelał, Vivil ciął dwoma ostrzami, Rygorn wbiegał niczym czołg, a Havard raził wroga świętym światłem Sigmara. Ta walka była masakrą, pomioty szybko zostały wyeliminowane.

Sytuacja była dziwna, bo zarówno Skaveni, jak i orkowie nie byli z okolicy. Tak, jakby coś zmusiło ich do długiej migracji tylko po to, by spotkać się tutaj i tłuc z wrogiem. Były też ślady, za którymi Drużyna zdecydowała się podążać - te wiodły dalej w góry, co było nie po drodze do kopalni. Rekonesans był nader owocny: Bohaterowie znaleźli dość duży obóz orków. Rygorn, skoro już tam byli, chciał wpaść tam i zrobić masakrę, ale został odwiedzony od tego pomysłu. Po tym rekonesansie wrócili na szlak i ruszyli do miasta.

Osada, otoczona murem, pełna była przerażonych ludzi. Rządca, Otto, posłał po armię i gdy zobaczył Bohaterów, był załamany. Tymczasem po co komu armia, skoro jest Czterech Spleconych i Gryfogar? (mógłbym powiedzieć, że brakowało tylko Rudego, ale przecież Rudy to Mistrz Gry). Po szybkim rozeznaniu się w sytuacji wynikało, że orkowie i szczury szturmują niekiedy miasto, ale przeważnie walczą między sobą. Bernard, lokalny łowca, miał pokazać Bohaterom jakieś wygodne ścieżki, ale po drodze uciekł przerażony po żartach Vivila i Rygorna. Drużyna wzięła ze sobą jeszcze dwóch mężczyzn, by pomogli przenieść trzy beczki z prochem, które planowano zrzucić na wcześniej odkryty obóz orków.

Nie obyło się bez drobnych komplikacji. Gdy Vivil, Darath i Rygorn próbowali rozłożyć beczki z w strategicznych miejscach (celem było wywołanie lawiny), bodajże Darath nieco się zdradził ze swoją pozycją. Trzeba było działać szybko. Rygorn stoczył beczkę do obozu, a następnie za nią pobiegł (najpierw wszyscy trochę z tego heheszkowali), by w odpowiednim momencie się zatrzymać, uderzyć trzonkiem topora o glebę i wywołać pęknięcie w ziemi, z której zaczęła wylewać się lawa. Pół obozu orków ot tak, spłonęło albo zostało rozerwane przez eksplozję beczki. To jednak nie był koniec walki: w obozie było kilku prawdziwych twardzieli, którzy zaatakowali Vivila, Daratha i Havarda. Rygorn był po drugiej stronie obozu i potrzebował czasu, by wspomóc towarzyszy. Zupełnie niepotrzebnie, bo ci, choć nieco poturbowani, rozprawili się z twardzielami bez pomocy duardina. 

Powrót do wioski, radosne wieści, ale mieszkańcy byli jacyś mało skorzy do współpracy. Należało rozprawić się z drugim przeciwnikiem, co mogło być trudne, bo wiadomo, że szczuroludzie to chodzą hordami. Znów padły jakieś żarty o chwalebnej śmierci co spowodowało, że mieszkańcy pochowali się po swoich domach. Bohaterowie wyruszyli w drogę sami i po jakimś czasie znaleźli jaskinię/tunel/prymitywną sztolnię. Tak, stamtąd wychodzili szczuroludzie. Wobec tego Rygorn u wejścia znów wyciągnął lawę na powierzchnię. Gorąca masa zaczęła spływać do tunelu, co wykurzyło ze środka… szczurogra! Mogło być groźnie. Bestia musiała przebrnąć przez lawę. Darath postrzelił ją w kolano i ta ugrzęzła w lawie na kolejną turę. Generalnie walka skończyła się bardzo szybko, potwór nie zdołał zrobić Bohaterom żadnej krzywdy. Niedługo później tunel się zawalił.

Bohaterowie jednak nie zostali powitani w mieście jak wyzwoliciele. Przeciwnie, wrota były zamknięte, a mieszkańcy grozili agresją. Widać wcześniejsze żarty o śmierci w chwale nie przypadły im do gustu. Wobec tego Drużyna postanowiła wyruszyć w drogę powrotną lub tam, gdzie będzie akurat zapotrzebowanie na prawdziwych herosów.

2 komentarze:

  1. Tak, Soulbond to zaskakująco przyjemna gra. Granie superherosami to zupełnie inne klimaty niż tradycyjnie warhammerowe hieny cmentarne i szczurołapy, ale też fajne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to nie kierować się przyzwyczajeniami z Warhammera i z odwagą robić POTĘŻNE rzeczy!

      Usuń