czwartek, 28 lipca 2022

[WzM] Białe kwiaty robią dobrze


Sesja online rozegrana 19 stycznia 2022 r.


Po ostatnich wydarzeniach i przegnaniu orków z południowej granicy, Bohaterowie wracają do Żółwiowej Skały, by zorientować się, że z lokalnymi żółwiami dzieje się źle - toczy je choroba. Rozpoczyna się walka z czasem, by znaleźć dla nich lekarstwo.


Wystąpili:

Pężyrka - Lokalna Bohaterka, która niegdyś sama pokonała niedźwiedzia. Poza tym uwielbia żółwie, a tych jest tutaj sporo (O.)

Mecek - Młody Tropiciel ze złodziejskim zacięciem i miłością do opowieści (K.)

Bogomir - Czarodziej-Samouk, syn właścicieli Gospody „Pod Starożytnym Żółwiem”, wkrótce mąż Heleny, córki młynarza (P.)


W wiosce panowało poruszenie - wielu ludzi zebrało się wokół zagrody/świątyni żółwi, gdzie zmartwiony kapłan Zlatko nacierał je maścią przeciwbólową. Żółwie miały na skórze czarne plamy, były osowiałe i widać było, że odczuwają ból. Pężyrka szczególnie się tym przejęła, bo przecież te święte istoty towarzyszyły jej praktycznie od dziecka. Na miejscu nie było zielarki Wyszenigi, więc Bohaterowie postanowili ją odwiedzić i obsztorcować, bo najwyraźniej nie znała swoich priorytetów.

Wyszeniga faktycznie była czymś wyjątkowo zajęta. Poleciła, by przede wszystkim sprawdzić polanę w lesie, na której tradycyjnie Zlatko zbiera mieszankę roślin na pokarm dla żółwi. Kapłan twierdził, że wszystko było tam w porządku, ale należało to zweryfikować. Szybko okazało się, że na miejscu żerowisko urządził sobie jakiś wielki (naprawdę wielki) ptak. Takie olbrzymy żyją w górach i jego obecność w okolicy była wyjątkowo dziwna. Nim ptaszysko zdążyło wyrządzić Bohaterom jakąkolwiek krzywdę, Pężyrka powaliła je dwoma celnymi i potężnymi strzałami. Okazało się, że ptak nosi te same znamiona choroby - na szponach miał czarny, kruchliwy nalot. Ptak musiał gniazdować w okolicy i tak też faktycznie było. Po pewnym czasie znaleźli gniazdo na szczycie starego, martwego drzewa, wokół którego krążyły dwa kolejne drapieżniki. One też, w gruncie rzeczy, nie stanowiły większego problemu (choć wciąż Bogomir był dla nich łatwym celem). Szybkie śledztwo, te same oznaki, a gdy Pężyrka wspięła się na szczyt, odkryła na wpół pożartego elfa oraz dziwny, czarny kamień, który w jakiś sposób musiał wiązać się z tym, co się dzieje w wiosce.

Wyszeniga, gdy zobaczyła kamień oraz urżnięty łeb ptaka (ten też był pokryty czymś niepokojącym) pokazała Bohaterom jedwabny szal należący niegdyś do jej siostry. Były na nim czarne plamy. Zielarka opowiedziała, że swego czasu, wraz z siostrą, badała sprawę dziwnego portalu, który odkryły w okolicy. Siostra została przezeń wciągnięta i tylko to pozostało, zostało niejako wyplute przez inny wymiar. Wówczas powiedziała, że jedyną osobą, która mogłaby znaleźć sposób na tę dziwną chorobę, jest wiedźma Mojmira, wyjątkowo stara i legendarna, żyjąca w osamotnieniu głęboko w lesie. Narysowała im prowizoryczną mapę, nader precyzyjną, jak się okazało później i życzyła powodzenia.

Bohaterowie wyruszyli w drogę. Wieczorem natknęli się na wędrowną trupę cyrkową, od której Pężyrka zakupiła uniwersalną zwierzęcą kocimiętkę oraz „ziele szczęśliwych ludzi” (hehe). 

Następnego dnia trafili do opustoszałej chaty Mojmiry. Wszystko było zaniedbane, wszystkie rośliny dawno uschły. Bohaterowie znaleźli ślady walki oraz dziwną broszę z zielonego kamienia - taką samą Mecek widział, gdy był duszony przez ożywionego gwardzistę króla elfów. Ha! Czyli w to wszystko są zaangażowane elfy! Pężyrka zaś, mając pewne doświadczenie w zielarstwie, robiła przegląd ksiąg i znalazła zapiski z narysowanym obeliskiem. Ruszyli na jego poszukiwania i znów bez większego problemu trafili we właściwe miejsce.

Polana, na której stał obelisk, porośnięta była niezwykłymi białymi kwiatami, stosowanymi w elfickiej sztuce zielarskiej. Choć Pężyrka nie znała ich zastosowania, postanowiła ich trochę zerwać. Wówczas Bogomir zauważył po drugiej stronie polany sylwetkę gigantycznego żółwia, co wywołało w nich niemały entuzjazm. Do czasu. Wielki żółw okazał się totalnie strawiony przez tajemniczą chorobę - był czarny i agresywny. Pężyrka dała się pochwycić w potężną paszczę. Ta krótka walka wydawała się przegrana, więc Bohaterowie ratowali się ucieczką. Skryli się w sporych rozmiarów kurhanie (było wejście), którego najwyraźniej żół strzegł.

Zaczęła się faza przeczesywania podziemi (One Page Dungeon, jak zawsze). Tam, w pewnym momencie doszło do walki z czterema opętanymi elfami. Tym razem źle się to dla Bogomira skończyło, został wyeliminowany (choć ustabilizowany). Chcąc w jakiś sposób się podleczyć, Mecek postanowił wykorzystać białe kwiaty z polany, choć zupełnie nie znał ich właściwości (ja też nie - w tamtym momencie rzuciłem kośćmi i sprawdziłem w odpowiedniej tabeli w Maze Rats i wyszło: INVULNERABLE). Mecek (a wkrótce potem także Bogomir) był na takim speedzie, że nie można było już mówić o „dungeon crawlu” a raczej „dungeon rushu”. Bohaterowie autentycznie zaczęli wbiegać do kolejnych pomieszczeń i szybko pokonując ewentualnych przeciwników. To była absurdalna, prześmieszna scena. Na końcu wbiegli do miejsca, gdzie był uwięzione, przykute do ściany elfy - któryś powiedział, że uwięził je szalony król elfów, który postradał zmysły, gdy wrócił z „Mrocznego Wymiaru”. W pomieszczeniu obok była zaś uwięziona Mojmira - ta wyjaśniła, że król elfów zamknął ją żądając, by pomogła mu znaleźć sposób na odnalezienie kamienia. Tak, tego kamienia, na punkcie którego ma obsesję i którego wątek pojawił się na początku kampanii.

Ostatnia scena rozegrała się na zewnątrz kurhanu. Mojmira poprosiła o unieszkodliwienie żółwia (którego nazywała Ove), ale zachowanie go przy życiu. Bohaterowie postanowili biegać wokół niego z liną i w ten sposób go unieruchomić - podziałało! W międzyczasie wiedźma przygotowała lek (w podziemiach była przygotowana na jej potrzeby pracownia) i podała go biednemu żółwiowi. Pozostało tylko czekać, aż lekarstwo zacznie działać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz