sobota, 30 grudnia 2023

Podsumowanie RPGowego roku 2023

I cyk, kolejny rok minął i człowiek nawet do końca nie wie, jak i kiedy się to stało. Ale człowiek grał w tym czasie w RPGi, więc to nie jest tak, że ów miniony czas był zmarnowany albo jakiś taki niezbyt rozsądnie wykorzystany. Wręcz przeciwnie - uważam, że to był dobry rok, jeden z fajniejszych. Rok pełen wrażeń, doświadczeń życiowych, zapowiadanych zmian, wyzwań. Jak swego czasu w innym podsumowaniu pisałem, że był jeden rok najgorszy, tak ten jest jakościowym awansem.

Przejdźmy do konkretów. W tym roku uczestniczyłem w 58 sesjach. Było ich mniej, niż rok temu - to było do przewidzenia, to było zapowiadane i stanowiło efekt sytuacji życiowej, jak i pewnego stabilizowania się w doświadczaniu gier fabularnych. Na początku 2023 roku podjąłem też postanowienie, by nie szaleć z liczbą gier, w które gram. Miałem poczucie, że było ich bardzo dużo i były to sesje jednostkowe, przez co nie mogłem za bardzo poczuć, że prawdziwie daną grę skonsumowałem i poznałem. Nie uważam, żebym mógł cokolwiek o danym tytule powiedzieć po jednej sesji i tym postanowieniem kierowałem się w roku 2023: ogrywanych gier było mniej, raczej skłaniałem się ku temu, co już zdążyłem poznać/napocząć i dążyłem do pełniejszej konsumpcji.

To, oczywiście, nie oznaczało braku nowości: uczestniczyłem w dwu-strzale Blade Runnera (ogrywaliśmy starter), spróbowałem Fallouta 2d20, zrealizowałem stare postanowienie o przypomnieniu sobie Savage Worlds. 


Rozegrane sesje: 58

Jako MG: 42

Jako Gracz: 16


Rok 2023 przebiegał pod znakiem mistrzowania. Nic to nowego ani zaskakującego: prowadzenie bardziej mi odpowiada, bo i zachowuję koncentrację przez całą sesję. Jako Gracz łatwo się rozpraszam i sam siebie potem przez to nie lubię.

Oto wrażenia z tego, co ogrywałem w tym roku:


Blade Runner - 2 sesje - Gracz. Ogrywaliśmy zestaw startowy do Blade Runnera. Ogrywaliśmy go online, przez co cały ten wachlarz wizualnych i estetycznych doznań gdzieś mi zanikł. A wiem, że te wszystkie fotografie, ilustracje, mapy potrafią naprawdę dobrze człowiekowi zrobić. One też - z późnejszej relacji Mistrza Gry, który poprowadził to również stacjonarnie - pomagały ogarnąć myśli, zebrać wskazówki i wysnuć odpowiednie wnioski. Ja, osobiście, w Blade Runnerze najbardziej polubiłem nastrój życiowych zakrętów i smutnych rozmów na dachu. Ten aspekt penetrowania życiowych rozterek najbardziej mi odpowiadał. W samym śledztwie, niestety, w pewnym momencie się pogubiłem i byłem tym nieco sfrustrowany. Podoba mi się natomiast system „zmian” i obserwowania, jak Bohaterom ucieka czas. Wariant YZE wykorzystujący inne kostki niż tradycyjne k6 jest ciekawym rozwiązaniem, ale sam lubię, jak w garści rośnie pula kości do rzucania. Dużo k6 to frajda. 

Cień Władcy Demonów - 21 sesji - MG (19) i Gracz (2). Był to tegoroczny flagowy system. O zaletach CWD mówi się wszędzie: o sprawnej mechanice, o pojemności świata przedstawionego, o przydatnych suplementach i górce gotowych przygód, które za śmiesznie małe pieniądze można nabyć na DriveThruRPG. Kampania, którą poprowadziłem na przestrzeni tego roku ulokowana była niemal w całości w Sześciogrodzie. O wrażeniach z tej kampanii poczytacie w przyszłości, gdy już opublikuję wszystkie raporty z sesji. W każdym razie bawiłem się doskonale: zasady zadziałały; były wariactwa i mroczne wątki; bestiariusz faktycznie oferuje ciekawe i barwne potwory. A ponieważ w zasadzie wszystko działo się praktycznie tylko w jednym mieście, to kusi mnie, by poprowadzić jeszcze przynajmniej dwie kampanie: na pustynnej północy oraz na zlodowaciałym południu. Moim zdaniem to była moja najważniejsza gra 2023 roku!

Coriolis - 5 sesji - MG. W tym sesja zero. Rozpocząłem w końcu tę przygodę, po kilku latach oczekiwania! Przepastne uniwersum, swoista egzotyka kulturowa, YZE. Jakieś wady? Nie wiem. W każdym razie zaczęliśmy: Drużyna ma charakter z lekka kurierski z odchyleniem na freelancing i poszukiwanie przygód. Plan jest taki, byśmy grali dość długo, jeszcze bez szczególnych założeń. Dopiero gry się uczę i na moje szczęście w Drużynie jest jeden doświadczony Gracz, który dyskretnie pokazuje mi palcem odpowiednie miejsca w podręczniku, gdy krzywdzę zasady jakimś nieprzemyślanym, wprowadzonym ad hoc houserulem. Bardzo też do prowadzenia staram się przykładać, to również nowość w zestawie moich zachowań. Czy chciałbym poprowadzić wielką oficjalną kampanię? Tak. Ale jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.

Deadlands Reoladed! - 1 sesja - MG. Była to próba odpalenia dawnych sentymentów: Savage Worlds i Deadlands. I muszę powiedzieć, że to jednak nie zadziałało. Może to brak mocniejszych przygotowań, a może niegdyś byłem mniej krytyczny. Mechanicznie zadziałało tak sobie, chociaż finalne starcie było chyba dość emocjonalne i dramatyczne. Skorzystalem z gotowca, Gracze mieli swoje ciekawe pomysły i generalnie wszystko zdawało się działać: było tempo, było oryginalnie, ale mimo to jakiś rodzaj kwaśnego posmaku popsuł wrażenie. Czy do tego wrócę? Wątpliwe.

Dungeon World - 7 sesji - MG. Po przerwie wróciliśmy do DW, do wykreowanego przez nas świata przedstawionego. Byli starzy Gracze, pojawili się też nowi. Odkryliśmy nowe miejsca na mapie świata, nowe problemy i muszę powiedzieć, że gra kolejny raz spełniła moje oczekiwania. Po pierwsze, było bardzo zabawnie, były zwariowane pomysły, czasem nawet głupie, ale zawsze ciekawe. Było też epicko, a ta mini-kampania na pewno wpłynęła na kształt świata. Na pewno jeszcze do tego wrócimy, bo barbarzyńca Fafnir musi wszak odbić swoje rodzinne ziemie z rąk chciwych krasnoludów. Poprowadziłem też prezentacyjnego jednostrzała innej Drużynie - raczej nie zapowiada się na kontynuację.

Fallout 2d20 - 3 sesje - MG. Duży hype, bo wiadomo: znana marka, a nawet znane marki, bo i świat przedstawiony i mechanika. No i uległem temu czarowi, chciałem spróbować, chciałem też przy okazji zobaczyć, na czym polega fenomen 2d20 i dostałem po mordzie od rzeczywistości. Podręcznik próbuje emulować grę komputerową, a mnie nieszczególnie odpowiadało losowanie rodzaju znalezionego jedzenia. Miejscami zasady były zbyt szczegółowe, by czerpać z nich przyjemność. Osobiście, gdybym miał kiedyś do Fallouta wracać, zrobiłbym to inaczej: jako sandbox z uproszczonymi zasadami. Być może kiedyś damy jeszcze grze szansę, ale obecnie wróciła na półkę i tam sobie będzie półkownikować.

Legenda Pięciu Kręgów - 1 sesja - MG. Cóż, była to dopiero sesja zero i to taka niepełna, bo dopiero z podstawowymi ustaleniami. Stworzyliśmy zręby Bohaterów: będzie Krab, Smok, Skorpion i - trudno powiedzieć - może Lew, może Borsuk, może coś jeszcze innego. L5K to kolejny wielki powrót w wyniku poczucia głębokiego nieskonsumowania gry. Teraz postanowiłem to nadrobić. Rok 2024 będzie przebiegał także pod znakiem samurajów z Rokuganu.

Monastyr - 11 sesji - Gracz. Używaliśmy zasad z Vaesen. Miała być długa kampania drogi. Długa i monastyrowo epicka. Rozegraliśmy tak naprawdę pierwszy etap tej wielkiej drogi, gdzie spotkały się postaci z różnych rejonów Dominium i uwikłały w zdarzenia, które mogły rozwalić cały system religijny. Dobrze się bawiłem, choć parę razy nie wiedziałem, co mógłbym robić - grałem Gordyjczykiem-outsiderem, sam sobie jestem winien. Nie mniej uważam, że była to ciekawa postać. Być może do tego wrócimy, ale obecnie nie ma w reszcie grupy jakiejś szczególnej gorliwości.

Monster of the Week - 3 sesje - MG. Chcieliśmy dokończyć rozpoczętą „kampanię” MotW. Przez sukces DW miałem wobec gry spore oczekiwania, ale chyba nie przyłożyłem się do zrozumienia jej pryncypiów. Nie udało mi się poprowadzić jej tak, jak należy, by wyciągnąć z niej jej potencjał. Były momenty, gdy po prostu się męczyliśmy, a ja traciłem pomysły, zainteresowanie i serce do tej kampanii. Było sporo zabawnych momentów, ale w tym podejściu po prostu nam się nie udało. 

Mothership - 3 sesje - MG. Ciekawa sprawa, bo mówiłem, że bardziej podoba mi się Death in Space i po co kanibalizować, więc raczej nie spodziewałem się po sobie takiego ruchu. A jednak! Wynikać to mogło z wyjścia Stopniowego Zejścia, całkiem inspirującego mega-dungeonu. Więc mając jakiś wolny wieczór zrobiliśmy coś na wzór survival-horroru o ekipie zamkniętej w ośrodku badawczym szturmowanym przez jakieś niebezpieczne potwory. Wprowadziłem odzielną mechanikę zdarzeń-awarii itp., które zmuszały Bohaterów do przemieszczania się po ośrodku. Zadaniem była ucieczka przed upływem czasu. Było całkiem emocjonalnie. Potem, idąc za ciosem, zagraliśmy jeszcze przygodę wziętą z Martwej Planety i było tam tyle fajnych gagów, że Gracze do teraz wspominają niektóre sceny. Co prawda daleko tym sesjom było do horroru, ale co za różnica, gdy zabawa była przednia?

Zew Cthulhu - 1 sesja - Gracz. Nie jestem fanem Zewu Cthulhu, ale w wyniku różnego splotu okoliczności miałem okazję zagrać u Ikeo, który robi dla Chaosium moduły na Foundry. I to była naprawdę fajna sesja oparta na klasycznym scenariuszu o tańczących umarlakach. Bawiłem się świetnie i gdyby Ikeo kiedyś powiedział „chodź zagrajmy jeszcze” to bym się nawet nie wahał.


Konsumpcyjnie ten rok nie był szczególnie dziki. Trzymałem się raczej pewnego postanowienia, że nie będę już kupował i wspierał wszystkiego, co podoba mi się w pierwszym odruchu. Nie wiem, czy to wszystko, co kupiłem w tym roku, ale na pewno dużo więcej tego nie było:

Stopniowe Zejście - kosmiczny mega-loch, zamknięcie polskiej linii Mothershipa. Przeczytałem, na moment wskrzesiłem grę przy pomocy innego dodatku, Martwej Planety. Być może w odległej przyszłości zaproponuję Graczom tę kampanię, ale to obecnie poza horyzontem jakiegokolwiek zainteresowania.

Fallout 2d20 - dupy nie urwało, wspomniałem wyżej. Kupiłem ze względu na jakiś tam drobny sentyment do gier komputerowych i chęć poznania mechaniki od Modiphiusa.

Brindlewood Bay - ten rodzaj przyjemności nabytej na Pyrkonie. Graczka też nabyła i się fascynuje, więc być może w przyszłości będę miał okazję zagrać. Kupiłem raczej ze względu na koncept (granie staruszkami).

Blade Runner - choć gra obecnie nie zapowiada się na bycie skonsumowaną, to ogólna idea, struktura sesji i bardzo humanistyczny sznyt poszukiwania człowieczeństwa mnie przekonały. 

Coriolis - mam wersję anglojęzyczną, kupiłem również po polsku. To był także impuls do rozpoczęcia kampanii.

To chyba wszystko. Obecnie nie wiem, czy zapowiedziane sa jakieś tytuły, które będę chciał kupić w przedsprzedaży. Jeśli finanse pozwolą, w przyszłym roku spróbuję pozwolić sobie na kilka gier, ale to raczej bez szczególnej ekscytacji:

The Walking Dead Universe - przez lata idea serialu mnie nie kupowała i przez lata go nie oglądałem (a próbowałem już na studiach). Obecnie oglądam serial, miewam chwile wzruszu, także chyba kiedyś spróbuję dać grze szansę.

Dragonbane - bo ludzie dobrze mówią o tej grze. Bo kaczory. I kolor dedykowanych kostek mi się podoba.

Nie mam obecnie więcej pomysłów, a i ewentualnie rozwinę je we wpisie o planach na 2024 rok. 


Podsumowując podsumowanie roku: wydaje mi się, że wchodzę w okres ciekawej stabilizacji. Mniej entuzjastycznego rzucania się na tytuły wszelakie - coraz więcej poszukiwania tego, czego naprawdę chcę i potrzebuję, zamiast eksperymentowania. Co ciekawe, w minionym roku w zasadzie w ogóle nie kontynuowałem OSRowej odysei, choć tego się po sobie rok temu spodziewałem. Odstawiłem to na rzecz tego, co chyba nazywa się „tradowymi kobyłami”. Bardzo ciekawy zwrot, nie spodziewałem się go. 

Mniej ogranych tytułów, ale bardziej. Tego chciałem, to zrealizowałem. Dla mnie to bardziej świadome poszukiwanie instrumentów i środowisk kreowania opowieści. Sprawdził się Cień Władcy Demonów, obecnie na talerzu są Coriolis i L5K. I to one będą, podejrzewam, wyznaczały smak roku 2024. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz