poniedziałek, 11 grudnia 2023

Graj z Głową - rozdział po rozdziale #2.2


Rozdział 2., cz. 2: Drużyna


W tym rozdziale poznajemy bezcenne tricki, sztuczki i metody na stworzenie i utrzymanie fajnej Drużyny. Tak jakby. Generalnie ponownie mam wrażenie, że opisane tu techniki są bardzo oczywiste i nieszczególnie odkrywcze, aczkolwiek piszę to z perspektywy doświadczonego starca w 2023 roku, a Graj z głową było, przypominam, wydane w 2008 roku. Zamiast przedzierać się przez tekst strona po stronie, przywołam tu co kwaśniejsze kawałki i zobaczymy, co da się wokół tego zbudować.

Podrozdział „Nowy” - o nowym członku drużyny. Zaczyna się od wodolejstwa na temat grania w piłkę nożną. Trzewik powinien być wtedy chyba w reprezentacji, bo:

„Akcje z klepki, podania piętą, dośrodkowania na pamięć, w to miejsce, gdzie Obi zawsze jest, zawsze od ostatnich dziesięciu lat”. (s. 64)

Ta przydługa i żenująca narracja zmierza ku temu, że doświadczenie i obycie tych samych osób jest super naturalne, ale jak pojawia się ktoś nowy, to robi się do dupy.

„Kiedy do drużyny dołącza nowy, to tak, jakby go nie było. Zbyt dużo niewiadomych. Zbyt mało zaufania. Gram wtedy z Obim na zdwojonych obrotach. Musimy zniwelować fakt, że gramy w eksperymentalnym składzie”. (s. 65)

Trzewik wykorzystuje swoją mało interesującą anegdotkę o kopaniu piłki by udowodnić, że pojawienie się nowej postaci ma zdestabilizować płynność gry. Ba, w zasadzie to trzeba to wymusić, bo przecież wiadomo, że ta nowa postać grana jest przez znanego nam Gracza, ale jego Bohater jest nowy i nie może być tak, że będzie sam na warcie pilnował. No bo przecież nie można mu ufać. Oczywiście, to jest jakaś logika w relacjach z obcymi (w wymyślonych światach o wymyślonych problemach i wymyślonych ludzikach) i w imię tej logiki i Klymatu będziemy teraz udawali, że tego Nowego nie ma, będziemy robili robotę za dwóch i choć tego Gracza dobrze znamy i go lubimy, to nie pozwolimy mu nic robić.

„Nowym w zespole się nie ufa. Na zaufanie ten kolo musi dopiero zapracować. Udowodnić swoją wartość. Pokazać, że jest jednym z was. A póki co… Gracze powinni traktować go z buta. Niech się nowy uczy” (s. 66)

Gracze. Z buta. Coś Ci się chyba pomyliło, koleżko.

Rozdział zamyka sekcja „Drużyna i szef”, która - jak generalnie cały rozdział - proponuje nowe układy relacji i hierarchii w Drużynie. Trzewik zauważa, że w klasycznym układzie Bohaterowie, jako Drużyna, działają względnie na równych warunkach, mają wspólny cel i wspólnie go realizują. Zaznaczenie hierarchii znowu nie jest szczególnie nowym pomysłem i często wychodzi na sesjach bardzo naturalnie, co wynikać może na przykład z cech osobowych samych Graczy. Może to też wynikać z umowy (jak w naszej małej kampanii Mysiej Straży, gdzie grałem dowódcą oddziału, choć wcale tego nie czułem). 

„Tylko jeden z graczy dostaje zadanie. Tylko on, gdy spełni misję, dostanie nagrodę. Tylko on jest zmotywowany, zdeterminowany, by osiągnąć cel. Reszta ekipy go wspiera. Ich celem jest pomóc Bohaterowi. W dupie mają misję. Są tam dla niego. Nie dla misji”. (s. 69)

Zasadniczo na tym etapie odnoszę wrażenie, że z pomysłami na różne rozwiązania jest wszystko w porządku. To z Autorem jest coś wyjątkowo nie tak. Po pierwsze, cała książka mogłaby być ze dwa razy krótsza, gdyby nie pierdolił wodolejskich i irytujących farmazonów i gdyby nie wydłużał niepotrzebnie zdań jakimiś wicko-podobnymi zabiegami. Po drugie, Trzewik dobre pomysły przedstawia w sposób wypaczony i wspomniane wodolejstwo tylko to wypaczenie wzmacnia. Otóż Drużyna oparta na pionowej hierarchii, gdzie jedna osoba jest decyzyjna jest bardzo ciekawym i sprawdzającym się pomysłem, ale warunkiem jest tutaj zachowanie podmiotowości WSZYSTKICH Graczy i sprawienie, żeby nie czuli się na marginesie historii. Jednym ze sposobów jest pamiętanie o rozdzielności Gracza i Bohatera. To Bohater-szef podejmuje ostateczne decyzje, ale proces decyzyjny może, a wręcz powinien przebiegać na zasadzie równości wszystkich uczestników zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz