No to gramy dalej. Ponowne przeczytanie większości zasad z podręcznika, mam wrażenie, niewiele mi dało i w trakcie sesji wciąć odnosiłem wrażenie pewnej „drewnowatości” - walka była sztywna, jakaś niezbyt emocjonująca. Natomiast co do kilku scen w stylu obrzydliwo-pokraczno-wykręconych jestem całkiem zadowolony.
Wystąpili:
Śliski - odmieniec - lokalny kat skrywający swoją tajemnicę;
Siusiak - goblin - lokalny kat (i ewangelista) lizący swoje przedmioty;
Ohh - automaton - blaszany pirato-złodziej z mobilnym cyckiem.
Minęło dobrych parę tygodni, podczas których Bohaterowie wkroczyli na nowe drogi życia. Siusiak zorientował się, że głoszenie kazań na ulicach potrafi być zyskowne, aż w końcu spotkał tajemniczego mężczyznę w płaszczu, który w ciemnym zaułku rozchylił ów płaszcz z ofertą sprzedaży odrobiny wiary. W trakcie swych podróży Siusiak znalazł Ohh spoczywającą u brzegu Zimnego Jeziora. Nakręcił ją i ogłosił swoją własnością poprzez jej oblizanie. Śliski tymczasem dołączył do grupy najemników zwanych Harcownikami Tabisha. Wraz z oddziałem stacjonował w miejscowości Stary Udziec, gdzie dostali zlecenie wybicia kręcących się w okolicy zwierzoludzi. W Starym Udźcu właśnie wszyscy się spotkali. Co dla tego miejsca było nietypowe to to, że nad drzwiami wszystkich budynków przybite były śmierdzące świńskie łby.
Spotkanie było radosne. Wszyscy udali się do Karczmy Goblinów - rudery prowadzonej przez Pendraka, Rzygusa i Farfocla. Obrzydliwe jedzenie, jeszcze gorszy alkohol, ale Siusiakowi całkiem to odpowiadało. Pogadali, popili, cieszyli się ze spotkania.
Tej nocy natomiast wieś została odwiedzona przez grupę Fomorów. Bohaterowie nie zbudzili się na czas i nie zdążyli zareagować na zuchwałe zachowanie zwierzoludzi. Nie chodziło bowiem o napaść na mieszkańców, a o kradzież wszystkich wspomnianych wcześniej świńskich łbów. Świtało, gdy Harcownicy Tabisha zdecydowali się wyruszyć do lasu tropem Fomorów.
Po jakimś czasie dotarli do ich obozu - między drzewami porozciągane były ludzkie skóry (a także jedna, która wyglądała bardziej jak wyschnięte, kruszące się błoto). Doszło do walki, tym razem już dla Bohaterów dość prostej. W trakcie drewnianej wymiany ciosów Siusiak dostrzegł, że z obozu ucieka jakiś szaman zwierzoludzi, a wraz z nim grupa targająca skradzione świńskie łby. Siusiak rzucił się w pogoń, podczas gdy reszta Drużyny i Harcownicy kończyli walkę.
W ten oto sposób Siusiak stał się świadkiem dziwnej sceny: zwierzoludzie dobiegli do pięknego stawu, u którego brzegu stało coś w rodzaju stracha na wróble, jednak złożonego z różnych kawałków wielu ciał. Zwierzoludzie ponabijali dobre pięć świńskich łbów na wystające elementy, a sam szaman zaczął odprawiać jakiś rytuał. Siusiak rozumiał mroczną mowę i wyłapał trochę słów. W trakcie odprawiania rytuału w świetle słonecznych promieni pokazała się piękna (i naga) kobieca sylwetka. Rytuał dobiegł końca - „strach na wróble” zaczął się ruszać w rytm kwiku swych wielu łbów. Monstrum chwyciło głowę szamana, wyrwało ją, a następnie wzięło piękną kobietę w ramiona i odeszło w las. Siusiak był sparaliżowany.
Wówczas wydarzyło się jeszcze coś. Tabish był jakiś opętany i dobiegł do Siusiaka wcześniej. Krzyczał coś o „Lilianie” (Śliski słyszał plotki, że Tabish został porzucony przez kobietę), dopadł do goblina i zaczął go brutalnie okładać. Dopiero wówczas nadbiegli Śliski i Ohh i odciągnęli rozjuszonego najemnika. Ten z kolei pobiegł w las w poszukiwaniu „Liliany”. Reszta Harcowników nie była zbyt gorliwa, żeby poszukiwać swego herszta. Bohaterowie zdecydowali się wrócić do Starego Udźca i odpocząć.
Na tym właściwie skończyliśmy. Sesja, jak się okazało, była raptem wstępem - pełen obraz historii jest dopiero do odkrycia: historia miłości Tabisha, tajemnicza kobieta ze stawu, ożywiony potwór o wielu świńskich głowach, a także psychoza mieszkańców na punkcie przybijania tychże głów nad drzwiami domostw. Tyle wątków, tyle tajemnic!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz