Pierwsza sesja Warhammera po długiej przerwie. Planowana od bardzo dawna. Od tak dawna, że trzeba było jeszcze raz odtworzyć naszych Bohaterów, bo poprzedni przepadli. Trochę też sesja niespodziewana (bo o niej zapomniałem), ale ostatecznie doszła do skutku. Odpaliliśmy to wszystko, w końcu, na Foundry VTT pod czujnym okiem ogarniętego technologicznie Mistrza Gry. Na pewno da się z tego wirtualnego stołu wiele wyciągnąć, ale odkrywam, że generalnie moje potrzeby zaspokaja uznawany przez wielu za przestarzały Roll20. A skoro spełnia moje potrzeby, to cała reszta zwyczajnie się myli.
Wystąpili:
Demona Wissenland - aspirująca rycerka, obecnie giermek;
Sigmaris Bieswanger - szelma, cwaniak i złodziejaszek;
Heinich Hallermann - młodziutki strażnik, do bólu chciwy i przekupny.
Heinich Hallermann, żyjący w Ubersreiku młody strażnik, dostał zadanie służbowe: dostarczyć list do burmistrza Buhendorfu. Zadanie było proste i do bólu nudne, więc Heinich zabrał ze sobą swoich znajomych, Demonę i Sigmarisa. W miasteczku znajomi poszli do karczmy, a Heinich do domu burmistrza, którego tam nie zastał - wedle żony siedział w karczmie już trzeci dzień i nie chciał wrócić do domu, rzekomo załamany dramatem, jaki spotkał jedną z lokalnych rodzin, której to dziecko porwano jakiś czas temu.
W karczmie faktycznie burmistrz leżał pijany pod stołem. Heinich fachowo położył na nim list i samodzielnie odebrał z sakiewki (nieco zawyżoną) zapłatę za fatygę. Później Drużyna odprowadziła burmistrza do domu i dowiedziała się od jego żony o rodzinie Esserów. Podobno odnalezienie ich syna opatrzone było nagrodą (1 złota korona!), na którą zrzuciła się cała wioska.
No to proste, że Bohaterowie się tego zadania podjęli! Poszli pogadać z Esserami, obejrzeli zagrodę na króliki za domem, skąd mały Aldo miał zostać porwany. Tam ślady wyraźnie wskazywały, że ktoś wyniósł go do lasu.
W lesie ciemno, deszcz i wycie wilków. Dość szybko Bohaterowie trafili na ślady i blask ognia w oddali. Okazało się, że było to malutkie obozowisko szczuroludzi. Heinich nie dowierzał, cały czas powtarzał, że to muszą być wyjątkowo brzydkie niziołki. W ogóle u Heinicha ujawnił się jakiś dziwny rodzaj nacjonalizmu-rasizmu: Kraina Zgromadzenia, według niego, to kocioł spiskowców i należy odzyskać te ziemie dla Imperium. Dziwny ten Heinich.
W każdym razie walka nie trwała długo, a początkujący Bohaterowie dość sprawnie poradzili sobie z trzema skavenami. Tuż obok była niewielka grota, w której - niestety - znaleźli nieżyjącego już małego Aldo. Odnieśli go do domu i odebrali nagrodę, nie ciesząc się zbytnio.
Chyba bardziej warhammerowo się już nie dało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz