Oto kolejna sesja z cyklu Tales from the Soviet Union. Zapis bardzo skrótowy ze względu na to, że dopadło mnie żyćko i spisuję wszystko dopiero po czasie.
Wystąpili:
Anatoli Wisarionowicz Kappel - Jock - hokeista - syn ważnego i uwikłanego politycznie pilota (D.);
Radovan Milinković-Savić - Rocker - mający jugosławiańskie korzenie syn muzyka-artysty (P.);
Agata Pavlowa - Hick - żyjąca na wsi dziewczyna pragnąca zdobyć przyjaciół (Z.);
Maszka Awdiejewicz - Troublemaker - marzący o rozwaleniu tego systemu w cholerę syn alkoholika i rozczarowanej matki (K.).
Mama Agaty doniosła do lokalnych władz, że została napadnięta przez Anatola i Maszkę. Z tego powodu chłopcy mieli pewne kłopoty. Artem, brat Maszki, był wściekły i w kłótni kazał chłopakowi pójść do urzędu się wytłumaczyć. Maszka tak też zrobił i przedstawił urzędnikowi swoją wersję zdarzeń. To w ramach scenki z życia codziennego.
Ponieważ szkoła podstawowa po ostatnich wydarzeniach nie nadawała się do użytku, dzieciaki musiały odbywać nadprogramowe zajęcia w lokalnym liceum. Tam też chłopcy znaleźli w toalecie jakiegoś dojrzałego licealistę, który ewidentnie naszprycowany był jakimiś narkotykami. Maszka zawołał dyrektora, bo był pewien, że licealista nie żyje. Ale gdy ten dostrzegł nadciągającego nauczyciela, zerwał się i żabim susem wyskoczył przez okno na zewnątrz. Myk polegał na tym, że było to trzecie piętro. Uciekinier zgubił jedynie trampka i uciekł. W kabinie toaletowej chłopaki znaleźli jeszcze jakieś zawiniątko. Tymczasem Agata w damskiej toalecie znalazła na drzwiach napis (chyba krwią, jak stwierdził Radovan po uprzednim spróbowaniu napisu): „widzimy się w kraterze”. Agata wiedziała, że Krater to miejsce po wybuchu, gdzie spotykała się lokalna młodzież, by pić alkohol i imprezować.
Wszyscy udali się do bazy, by sprawdzić zawiniątko. Okazało się, że to fiolka z fioletowym płynem. Wszyscy chcieli to powąchać. Śmierdziało okrutnie, ale organizmy chłopców były chyba zbyt silne - tylko Agata poczuła nagły przypływ energii i siły. Nagle stała się tak silna, że mogła skutecznie rywalizować z Anatolem w siłowaniu się na rękę.
Potem dzieciaki udały się do Krateru, by zobaczyć, co tam ciekawego będzie się działo. W międzyczasie Anatol poważnie łyknął posiadanego specyfiku i zyskał naprawdę poważną siłę. Ale był też trochę nieobecny.
W każdym razie na miejscu okazało się, że licealiści z całej okolicy stworzyli tutaj coś w rodzaju areny gladiatorskiej. Reprezentanci różnych szkół, naszprycowani podobnymi specyfikami tłuki się po mordach jak dzikie małpy, jak roboty. Wokół dziki tłum wył w podnieceniu, lała się wódka, wszyscy doskonale się bawili. Dzieciaki natomiast przepychały się niemal niezauważone przez ten tłum i obserwowały jedną walkę za drugą. W końcu uznały, że to nie jest miejsce dla nich i zaczęły kierować się do wyjścia. Po drodze minęły jeszcze jakiegoś wyjątkowo dużego i naszprycowanego licealistę, który wkraczał właśnie na arenę - okrzyki radości, jakby był znanym gladiatorem - to wszystko było wyjątkowo niepokojące dla dzieciaków z podstawówki.
W tym momencie zakończyliśmy sesję. Tajemnica pochodzenia tajemniczej mikstury na tym etapie pozostaje nierozwiązana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz