No i proszę, jedna z najbardziej niespodziewanych sesji. Oto powrót do Tales from the Loop, ale tym razem jako Gracz (a to mój debiut!). Sesja o tyle nietypowa, że gramy w alternatywnym Związku Radzieckim u schyłku lat 80. XX w. Miejsce też wyjątkowe, bo siedzimy na najgłębszym możliwym wschodzie, czyli we Władywostoku!
Wystąpili:
Anatoli Wisarionowicz Kappel - Jock - hokeista - syn ważnego i uwikłanego politycznie pilota (D.);
Radovan Milinković-Savić - Rocker - mający jugosławiańskie korzenie syn muzyka-artysty (P.);
Maszka Awdiejewicz - Troublemaker - marzący o rozwaleniu tego systemu w cholerę syn alkoholika i rozczarowanej matki (K.)
Słoneczne wakacje.
Chłopaki siedzieli w szkole na dodatkowych zajęciach: Anatoli, bo go matka zapisała, a Radovan i Maszka, bo nie otrzymali promocji do następnej klasy. Dyrektor zwany Ropuchem zapowiada przyjście nauczyciela z Japonii. Po jakimś czasie faktycznie pojawia się mężczyzna w mundurze japońskich służb specjalnych. Nazywa się Fubota Masaki i wydaje się, mimo kija w tyłku, porządnym człowiekiem. Zostawił chłopakom arkusze z zadaniami i wyszedł.
Chłopcy, oczywiście, nie zamierzali się wysilać. Ostatecznie w sukurs przyszła im katastrofa lotnicza - otóż na drugie skrzydło szkoły spadł olbrzymi talerz magnetronowy - był on elementem nośnym potężnego radzieckiego niszczyciela, który również runął na ziemię. Masakra!
Na miejsce szybko zjeżdżają się służby - smutni panowie w garniturach zamierzają przesłuchać dyrektora, Fubotę Masakiego i ktokolwiek jeszcze zjawi się na miejscu. Chłopcy jakoś nieszczególnie się tym przejmują, ale ostatecznie zostają zgarnięci przez swoich opiekunów. Nie na długo jednak! Dzieciakom udało się wymknąć i spotkać w kryjówce, czyli szopie, w której znajduje się porzucony i zapomniany czołg IS-4.
Anatoli, nim dołączył do chłopaków, trafił na dziwny kontener, który nieroztropnie otworzył - znalazł w nim jakąś lśniącą maszynę oraz ocenzurowane dokumenty. Już na miejscu udało się je rozszyfrować, bo były zapisane w języku angielskim. Przedstawiały… izraelskiego robota o nazwie Terror Dron! Wyglądał jak jakiś pająk, ale niewiele było poza tym informacji, bo cenzura.
Wówczas też chłopaki usłyszeli jakieś hałasy. Jakaś wielka maszyna maszerowała w stronę rosyjskiej bazy wojskowej. Po czasie chłopaki ruszyli jej śladem. Po drodze musieli ukrywać się przed przybyłymi smutnymi panami. Otóż okazało się, że napotkany przez Anatola kontener w dziwny sposób się przemieścił i teraz leżał w pobliżu pola kukurydzy. Agenci badali kontener i ściągnęli z niego odciski palców. Maszka zdołał przekraść się do jednego z czarnych, agentowych samochodów i korzystając z nieobecności smutasów, wykradł nieocenzurowane dokumenty poznanej wcześniej maszyny! Ależ to była lektura! Sporo się dowiedzieli o działaniu maszyny i zaczęli powoli łączyć fakty - katastrofa niszczyciela musiała mieć z tym coś wspólnego. Co więcej, wiele wskazywało na to, że w okolicy operuje nie jeden taki dron, a przynajmniej dwa!
Gdzieś w tym momencie wszyscy zgłodnieli i przyszedł czas na (chwilowy) powrót do domu. Anatoli spotkał nader przyjaznego sąsiada (na bank jakiś szpicel!), Radovan opowiadał ojcu o swoich przygodach, a Maszka otworzył puszkę z metką, by zjeść ją w samotności. Jego dom był pusty, ale po jakimś czasie wrócił jego brat (wzór i opoka dla Maszki, choć bardzo oddany towarzysz radziecki). Po krótkiej rozmowie znudzony Maszka zadzwonił do Radovana, a ten do Anatola i znów wszyscy spotkali się w czołgu, by coś razem popsocić.
Po jakimś czasie rozległ się hałas. Na zewnątrz maszerował wielki Terror Dron, maszerujący w stronę bazy wojskowej. Skanował otoczenie w poszukiwaniu ruchu, ale Maszka zdołał się ukryć. W końcu maszyna wypatrzyła przerażonego rolnika i nim ten zemdlał z przerażenia, poprosiła go o dokumenty. Gdy tylko padł, tym razem wypatrzony Maszka został namierzony.
- Szalom - powiedział Terror Dron.
Jak chłopak poradzi sobie w spotkaniu z robotem? Co zrobią czekający w szopie Radovan i Anatoli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz