czwartek, 9 lutego 2023

[MotW] Sukkuby i schyłkowy postkapitalizm w Warszawie

Sesja online rozegrana 18 maja 2022 r.


W końcu udało mi się poprowadzić drugą grę na silniku PbtA: Monster of the Week. Gramy we współczesnej Polsce (co by trochę ponabijać się z naszej rzeczywistości), a Bohaterowie stanowią w dużej mierze spokrewnioną ze sobą grupę ciekawych przypadków zajmujących się zabijaniem potworów.


Wystąpili:

Bogdan - Profesjonalista - zawodowiec zdobywający swoje szlify w latach 70., wujek Laszlo (D.);

Laszlo - Łotrzyk - spokrewniony z Bogdanem dresik (D.);

Mark - Trudny Przypadek - dziwny kuzyn z Ameryki, człowiek do spuszczania łomotu (A.);

Siobhan - Potwór - wróżka, która, obsesyjnie zbiera szkiełka i imiona, prawdopodobnie przodkini Laszlo i Marka (K.).


Warszawa.

Pani Krysia, rezydująca na tyłach salonu kosmetycznego i jednocześnie centrum logistyczne poPRLowskiej agencji ds. zwalczania potworów na prośbę komendanta policji wysyła Bogdana na miejsce zbrodni. A że w jego kawalerce ostatnio jest bardzo ciasno, bo wszyscy mieszkają u niego, to i cała grupa jedzie pod wskazany adres: luksusowy apartament na szczycie wieżowca Platinum Tower.

Na podłodze leży denat: to Borys Jabłoński, znany dziedzic fortuny pozujący na znawcę sztuki alternatywnej. Borys leży na marmurowej podłodze, ma wyjęte gałki oczne, jest dziwnie wysuszony i ma na sobie jedynie lateksowe gacie oraz puchowe kajdanki. Widać z kimś się bawił, bo przy łóżku stoją dwa kieliszki i bardzo drogi szampan.

Bogdan fachowym okiem bada apartament. Wiele drogich i dziwnych obrazów. Za jednym z nich tajny pokój zabaw pełen erotycznych zabawek. Zza jednego z obrazów wypada wizytówka należąca do Grażyny Kowalskiej, dyrektorki Centrum Sztuki Ponowoczesnej.

Ustaliwszy co się dało, Bohaterowie zjechali do lobby, by wyciągnąć od portiera nagranie z monitoringu. Najpierw Mark po prostu domaga się nagrań, co rozsierdza starego portiera do tego stopnia, że ten potajemnie wciska przycisk alarmujący policję. Wszyscy zaczęli do niego mówić niemal jednocześnie, aż w końcu Siobhan niemal dziadka hipnotyzuje. Ten pokazuje im nagranie - widać na nim, jak denat wchodzi do budynku ze średnio atrakcyjną kobietą wyglądającą na księgową w niemodnej garsonce. Kobieta opuszcza budynek po około godzinie.

Następnie Bohaterowie udają się do Centrum Sztuki Ponowoczesnej, by pogadać z jego dyrektorką. Problem polega na tym, że właśnie odbywa się dość pretensjonalny bankiet na cześć młodego (i równie pretensjonalnego) artysty, Adama Wokulskiego. Drużyna nie ma nawet strojów wieczorowych, nie mówiąc o zaproszeniach, ale wszyscy postanawiają uczestniczyć w ciekawym spektaklu: Siobhan udaje agentkę Laszlo, który jest alternatywnym rzeźbiarzem. Bogdan jest jego mentorem i krytykiem sztuki, a Mark robi za ochroniarza, bo ręce Laszlo są tak wartościowe, że trzeba było je ubezpieczyć. Jakimś cudem udaje się przekonać ochroniarza, by wpuścił Drużynę na bankiet.

W środku odbywa się rozmowa z innym ochroniarzem, Sebastianem. Ten, jako Poplecznik, nie podlega wpływom Siobhan, ale nawet mimo to udaje jej się zdjąć z niego urok. Od słowa do słowa ochroniarz zgodził się na spotkanie Drużyny i Grażyny Kowalskiej i zaprowadził ich do poczekani przed jej dużym gabinetem… a następnie po prostu sobie poszedł.

Mark wyłamuje drzwi wywołując hałas. Bohaterowie mają niewiele czasu. W środku gabinet dyrektorki był ogromny, niemal jak mieszkanie. Shioban znajduje zielone oczy zamknięte w jakimś słoju - jest pewna, że należą do denata Jabłońskiego. Laszlo znajduje tajemniczy grymuar, daje go wróżce do przeczytania, a ta po chwili orientuje się, że przez tę magiczną księgę pełną niezrozumiałej mrocznej mowy ktoś na nią spogląda. Mark tymczasem znajduje jakiś dziwny rodzaj kapliczki i tajemniczy kawał skały wulkanicznej wielkości pięści pulsujący wewnątrz niebieskim światłem.

Bogdan natomiast stoi „na przypale” i słusznie, bo hałas zwabił dwóch goryli. Jeden z nich wciąż był pod wpływem uroku. Wywiązuje się szarpanina, do której szybko dołącza reszta drużyny. Udało się ich obezwładnić.

Tymczasem na dole swoją przemowę kończy pani dyrektor, oddając głos artyście Wokulskiemu. Bohaterowie są przekonani, że zaraz dokona się jakiś rodzaj zbiorowego rytuału (jak oni na to wpadli?). Trzeba było działać szybko.

Siobhan wywołuje alarm przeciwpożarowy. Hałas i zraszacze sprawiły, że przerażeni goście zaczynają uciekać na zewnątrz budynku. Wokulski, któremu przerwano przemowę, spogląda pytająco na panią dyrektor i wtedy też Bohaterowie zauważają, że mężczyzna trzyma rytualny sztylet, gotów do wymierzenia sobie samobójczego ciosu. No i wtedy Bogdan wyjmuje granatnik i zaczyna naparzać.

Do dyrektorki, teraz już wiedzą, że to jakiś rodzaj sukkuba, biegnie Laszlo i Mark. Bogdan pruje z granatów nie zważając na nich, co wiąże się z obrażeniami dla jego towarzyszy. Siobhan zmaga się z Wokulskim o sztylet. Zdejmuje z niego urok, a ten zorientowawszy się, co się dzieje, wybiega na zewnątrz. 

Sukkub natomiast dopada do Laszlo i składa na nim swój „pocałunek śmierci”. Mark, by ratować kuzyna, związuje sukkuba fetyszytycznymi sznurkami ukradzionymi z pokoju zabaw denata. Wówczas Mark rusza za Wokulskim i próbuje zatrzymać, ale sprawy poszły bardzo źle, bo wszyscy uznają, że to on jest agresorem. Zjeżdża się policja i straż pożarna.

Sytuację znów ratuje Siobhan, która przekonuje policję, jak się sprawy mają. W ten sposób Bohaterowie mogą bezpiecznie zapakować pojmaną demonicę do klatki i wywieźć ją do centrali na zapleczu salonu kosmetycznego. W tym momencie skończyliśmy.


Gracze uznali, że gra działa. Miałem wrażenie, że niektórzy nie bardzo się odnajdują, ale wierzę, że jednak mimo to dobrze się bawili. Było dużo gagów, śmiesznie, była rozpierducha na koniec i śledztwo na początku. Muszę się trochę oklepać z ruchami potworów i innych, ale jestem bardzo optymistycznie nastawiony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz