Zdecydowaliśmy się wrócić jeszcze na jakiś czas do Leżajska, by podjąć próbę rozegrania niewielkiej kampanii. Chciałem tym razem zrobić to trochę inaczej, bardziej poważnie i być może na większą skalę, co wyszło w zasadzie na koniec sesji: póki co miejcie na uwadze, że na sesji dwoje Bohaterów miało poziom 2, a dwoje 1.
Wystąpili:
Pchła - niedźwiedzica, która chce zebrać wszystkie znane opowieści o ludziach;
Mark Klark - materiał na bohatera, rozważny i szarżujący;
Dexter - nieopierzony złodziej spoza wioski, który przybył tu w poszukiwaniu okazji;
Juanito Dawnbringer - młody paladyn, wyznawca Matki, z pobliskiego zakonu rycerskiego.
Zaczęło się od dorocznego październikowego festiwalu piwa. Nie wiem czemu, nazwaliśmy go Oktoberfest. Do Leżajska zewsząd zaczęli ściągać chmielowi handlarze, rzemieślnicy oraz całe mnóstwo innych atrakcji, w tym podróżna trupa błaznów i sztukmistrzów mających tego wieczora dać popis swoich kuglarskich umiejętności.
Pchła, jako członkini straży miejskiej (i niedźwiedzica mająca posłuch w okolicy) pilnowała bezpieczeństwa. Mark Klark pił radośnie, tak samo z resztą jak Juanito. Dexter natomiast krążył szukając nieuważnego gościa, by odciąć mu sakiewkę.
W końcu wieczorem rozpoczął się spektakl ogniomistrzów i błaznów. Zafascynowani sztuczkami mieszkańcy i przyjezdni nie zauważyli nawet, jak od strony rzeki nadciąga ogromna grupa uzbrojonych szkieletów. Główny aktor-ogniomistrz został przekłuty od tyłu włócznią. Horda szkieletów maszerowała wprost przed siebie. Dopiero po chwili wybuchła panika.
Wszyscy Bohaterowie stanęli do walki, próbując powstrzymać ten pochód. W sukurs przyszło też kilku lokalnych osiłków. Problem polegał na tym, że szkieletów było za dużo i cały czas szły przed siebie, wściekle atakujac to, co stało im na drodze. Poza tym nie atakowały nikogo innego, nie goniły za ofiarami, po prostu szły. Bohaterowie, jak i wielu innych, wycofali się do Karczmy Grubego Berta. Wówczas stało się jasne, że to karczma jest celem szturmu.
Szkielety odbijały się od murów karczmy, właziły na siebie, piętrzyły jak fala. Dexter obserwował to z piętra. Na dole tymczasem po kilku próbach do zabarykadowanej izby dostał się piekielny ogar, który jednak został bardzo, bardzo szybko spacyfikowany i odesłany do piekła. Drzwi zostały wyłamane, ale ku zdziwieniu Bohaterów wcale nie zamierzały wchodzić do środka. Ich celem było co innego: zawieszone nad wejściem wielkie poroże, które - według Grubego Berta - napędzało mu zaciekawionych klientów.
Tutaj pewne sprawy zaczęły się Bohaterom klarować. Oto dlaczego: Gruby Bert był prawnukiem wielkiego przywódcy powstania chłopskiego, Bertolda Szarego. Potężnego i odważnego mężczyzny, który zmobilizował uciskanych mieszkańców tej krainy i wraz z nimi obalił złego króla Idrisa. Bertold Szary zabił Idrisa, a jako trofeum zabrał wielkie poroże z jego korony.
Pchła i Juanito zorientowali się, że, po pierwsze, tak wielka liczba szkieletów nie może wynikać z jakiejś tam zwykłej klątwy, a potrzeba do tego naprawdę potężnej magii zakazanej. Juanito skojarzył, że w jednej z ksiąg w trakcie studiów bibliotecznych pojawiło się nazwisko Yoverra Rane. Za czasów króla Idrisa była jego najbliższą nadworną czarodziejką/wiedźmą (a niektórzy sugerują, że także kochanką). Gdy Idris zginął Yoverra Rane zaczęła szukać sposobów na przywrócenie Idrisowi życia.
Gdy szkielety zerwały w końcu poroże, horda zostawiła karczmę w spokoju i ruszyła w długi pochód do lasu.
Wówczas Juanito, bardzo zaniepokojony zdarzeniami i możliwym powrotem nekromantki, postanowił bez zwłoki udać się do zakonu zdać raport i poprosić o pomoc. Reszta Bohaterów w tym czasie dyskretnie ruszyła za pochodem trupów. Ten zaprowadził ich w końcu na miejsce wielkiej polany z menhirem ustawionym w samym jej centrum. Szkielety uformowały wokół polany trzy pierścienie i krążyły wokół niego powoli zbliżając się do skały. Poroże cały czas wędrowało razem z nimi. Gdy w końcu dotarły do głazu, rytuał został dopełniony. Menhir pękł, a ze środka zaczęło wydobywać się zielonkawe światło. Wówczas Bohaterowie usłyszeli ryk i na polanie - teraz pełnej już leżących, rozpadniętych na kawałki szkieletów - wylądował ożywiony, gnijący smok! Z jego grzbietu zeskoczyła nekromantka, która pomogła powstać z ziemi jakiemuś mężczyźnie. Następnie podała mu poroże, które mężczyzna załozył sobie na głowę jak koronę. W ten oto sposób król Idris wrócił, by odzyskać swoje królestwo.
O świcie natomiast z siedziby zakonu rycerskiego poświęconego Matce (bogini ogniska domowego itd.) wyruszył oddział rycerzy mających zbadać podejrzane wydarzenia. Juanito nie wiedział jeszcze wtedy, że reszta Bohaterów była świadkami rytuału przywrócenia Idrisa do życia. Nie podjęli żadnych działań, bo być może smok-zombie, nekromantka, ożywiony król oraz horda szkieletów mogła ich nieco przerastać potęgą i umiejętnościami. Ale to przecież dopiero prolog. To, co najważniejsze, miało się przecież dopiero wydarzyć.