Suplement składa się z pięciu rozdziałów. W przeciwieństwie do przeczytanych przeze mnie dotychczas Straszliwego Piękna i Niepewnej wiary, nie ma tutaj zawartej przygody. Uważam, że to bardzo szkoda, bo nawet jeśli scenariusz miał być mało porywający, to zapewnia pewien zasób praktycznego know-how w zakresie przedstawiania opisywanego wyrywka świata przedstawionego.
Pierwszy rozdział dotyczy możliwych manifestacji Władcy Demonów. Uważam, że jest to bardzo mocny i przydatny fragment pokazujący, jak nieoczywisty może być tytułowy Cień. Więcej, rozpisane już w podręczniku głównym osie kampanii (czyli możliwe manifestacje Pana Demona) tutaj podleają rozwinięciu. W praktyce jest to nic innego, jak dwadzieścia pomysłów na kampanie z uwzględnieniem narastających komplikacji i stale pogarszających się spraw (a wiemy, że tutaj świat zmienia się tylko na gorsze). Bardzo inspirujący rozdział!
Rozdział drugi poswięcony został przykładowym kultom i organizacjom służącym mniej lub bardziej świadomie Władcy Demonów. Mamy tu przekrój organizacji o zróżnicowanym modus operandi - są kulty faktycznie tajne i zgłębiające mroczną wiedzę, a są i takie, które po prostu szarżują z wackami na wierzchu. Są tutaj typowe dla tej gry obrzydliwe detale, które - owszem - mogą urozmaicać narrację. Wydaje mi się, że przynajmniej część tych kultów będzie stanowiła doskonałego antagonistę do pokonania… lub dołączenia, bo i taka jest przecież możliwość. Znajdziemy tu też odpowiednie zasady dla tych, którzy życzyliby sobie zostać klerykami Władcy Demonów oraz dla tych, którym powalająca liczba czarów z podręcznika głównego i innych dodatków to zdecydowanie za mało.
Rozdział trzeci, Bestie Władcy Demonów wydaje mi się największym nieporozumieniem i zapchajdziurą tego Głodu w Pustce. Otrzymujemy tutaj trochę więcej szczegółów o zwierzoludziach, takich jak te śmieszne fomory, ale też niedźwiedzidła, wargi i minotaury. Odnoszę wrażenie, że zwierzoludzie jako tradycyjny trop w grach warhammero-podobnych są zawsze takim podstawowym białym chlebkiem albo ziemniakiem obecnym na każdym polskim talerzu. Rzecz w tym, że Cień Władcy Demonów pokazuje nam, jak twórczo podchodzić do potworów, że to nie muszą być nudne kawałki mięsa do uklepania. Tymczasem opisy zwierzoludzi nie dostarczają nam świeżej i nowej wiedzy, a co gorsza, potwierdzają, że to nienawidzący ludzi brutale, którzy przy każdej okazji po prostu zamierzają kogoś zaatakować. Najlepsze jest jednak to, że otrzymujemy tu zasady grania zwierzoludźmi. Dokładnie: możecie stworzyć sobie Drużynę powarkujących, włochatych dzikusów nie mających szczególnie wyrafinowanych aspiracji życiowych. Teoretycznie pada w dodatku zdanie „jeśli chcesz wywrócić grę do góry nogami”, co wskazuje bardziej na jakiś eksperyment, ale mam poczucie, że to zwyczajna strata papieru, a zatem i jakieś drzewo musiało zostać ścięte, żebyśmy mogli o tym przeczytać. Nie było warto. Szkoda drzewa.
Rozdział czwarty opowiada o demonach. O tym, jak się one manifestują i jak opętują. Ale najważniejsza jest tutaj procedura tworzenia demona. I powiem tak: początkowo byłem sceptyczny, bo proces wydaje się długi, dłuższy niż mój typowy czas na przygotowania do sesji. No ale im dalej czytałem kolejne tabele, tym bardziej chciałem je wypróbować (i pewnie zrobię to na następnej sesji!). Jest tutaj bowiem dużo oryginalnych pomysłów dalece wykraczających poza typowe umięśnione, seksowne ciało, rogi i długi język. Wylosowany demon może przeczyć wszelkim prawom nie tylko fizyki, ale i zdrowego rozsądku, a o to też przecież chodzi. Najbardziej podoba mi się to, że taki potwór zamiast krwi może mieć majonez. Autor nie precyzuje jednak, czy to Winiary czy Kielecki.
Ostatni, piąty rozdział to creme de la creme tego dodatku, rzecz najważniejsza i zawierająca spoilery. Nie będę zdradzał szczegółów, ale te fragmenty dają mi przede wszystkim zrozumienie DLACZEGO sprawy dzieją się tak, a nie inaczej. Problem z Wielkim Złym we wszelkich settingach jest taki, że jest on tak do szpiku kości zły, że nie ma tu za bardzo miejsca na dywagacje z tym ostatecznym, uniwersalnym zagrożeniem. Nie twierdze, że Władca Demonów skłonny jest tu dywagować, ale po jednym lub dwóch zdaniach takie moje małe obwinianie przerzuciłem na kogoś zupełnie innego. W tym rozdziale w końcu dowiadujemy się też nieco o zaglądaniu w Pustkę i, jeśli to konieczne, jej zwiedzaniu. Jest tu szereg pomysłów na to, co możemy w Pustce spotkać i to również jest dobry materiał na przygody.
Podsumowując: Głód w Pustce ma sporo dobrych momentów: Cienie Władcy Demonów (czyli zarysy kampanii), niektóre kulty (część bardzo szybko wyleciała mi z głowy, jak teraz o nich myślę), tabele do tworzenia demonów i ostatni rozdział z prawdziwymi objawieniami. Rozdział o zwierzoludziach to strata papieru i czasu, aczkolwiek podejrzewam, że w końcu znajdzie się ktoś, kogo to zainteresuje. Dajcie znać, jak Wam taka sesja z fomorami poszła, umieram z ciekawości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz