Kolejny radosny wyskok do Mork Borga. Pomysł na przygodę był obsceniczny i śmiesznie obrzydliwy: oto w mieście Scheswig grupa kultystów Ekrola, boga ropiejących ran, poluje na kalekich starców, by w swojej kryjówce odprawiać na nich rytuały. W ich efekcie otwierają w brzuchach kalek portale, przez które wychodzą ropiejące gobliny, które rozsiewają choroby na ludziach i zwierzętach.
Wystąpili:
Kurtz - Heretical Priest (P.);
Keftar - Heretical Priest (D.);
Arvant - Fanged Deserter (Z.).
Bohaterowie wędrowali przez pole pełne kikutów po wyciętych drzewach (to efekt jednego z omenów, przez który drzewa zaczęły wycinać ludzi). Poza tym odpaliła się kolejna pieczęć: ONA zeszła na ziemię. Koniec świata jest coraz bliżej. W końcu dotarli pod miasto, gdzie zatrzymali się w obozie-karczmie, gdzie pośród namiotów przy ognisku grał na skrzypcach smutny szkielet. W pewnym momencie z miasta wyleciał rozwrzeszczany gadający koń Barbarister, do którego ogona przyczepił się złośliwy, ropiejący goblin. Koń wpadł w sam środek obozowiska, narobił sporo szkód, a Bohaterowie dość długo zmagali się z tym jednym śmierdzącym goblinem. Ostatecznie potworek padł, a drużyna postanowiła wejść do miasta.
Widzieli grupę pielgrzymujących kalekich starców. Widzieli też dwóch Rycerzy Czarnego Oka (brutali na usługach u króla Fathmu IX), a obok nich przybity do wrót ratusza edykt, w którym ogłaszano wyjęcie spod prawa kultu Ekrola. Bohaterowie widzieli też, jak starcy spotkali kogoś na końcu ulicy, a potem rozczarowani rozeszli się, by żebrać i czekać na swój koniec. Tylko jeden z nich dostąpił szczęścia i został gdzieś zabrany. Keftar pogadał ze ślepcem i dowiedział się, że cała grupa przywędrowała aż z Galgenbeck, bo mówiło się, że tutaj są ludzie, którzy obiecali im Dom.
Bohaterowie dość szybko zlokalizowali zniszczoną kaplicę poświęconą niegdyś Dwugłowemu Bazyliszkowi. Teraz pełniła funkcję kultu Ekrola. Tutaj zaczął się też mały lochołaz, w trakcie którego Bohaterowie odkryli jednego starca przykutego do stołu - w brzuchu miał otwarty portal, przez który Arvant postanowiło zajrzeć. Widziało tam całe stada, hordy ropnych goblinów. Keftar uciął łeb starcowi i posłużył się nim do zatkania portalu. Tymczasem Kurtz bez słowa odłączył się od reszty i rozpoczął samotne zwiedzanie niewielkiej kaplicy.
W ten sposób trafił na Wielkiego Kapłana - tłustego, z otwartym brzuchem i portalem, mającego na głowie katowski kaptur. Tak oto przedwcześnie rozpoczęła się walka z bossem, w trakcie której kilka goblinów wyskoczyło i zaatakowało Kurtza i Keftara, a następnie uciekło pod naporem boskiego autorytetu Kurtza. Ostatecznie choć Wielki Kapłan zginął, Bohaterowie wiedzieli, że mają niewiele czasu, by upolować te gobliny, inaczej sami zamienią się w ropne stwory.
W tym momencie Bohaterowie zdecydowali się na szybkie zwiedzenie pozostałych części kaplicy. Szybko trafili na pułapkę z kotłem gotującej się ropy, w efekcie której Kurtz zginął (XD).
Tak zakończyła się ta przygoda. Niby zwycięstwem, a z drugiej strony tylko Arvant nie było obciążone klątwą. Keftar miał raptem dwa dni na ocalenie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz