14 maja 2022 r.
Dziś była tak sytuacja, że umówiliśmy się na nadprogramową sesję. Jeden z Graczy wyciął numer, zasnął i zjawił się dobre półtorej godziny później. No okej, miałem już wątki narzekactwa na sesje, które się nie odbywają i załatwię to z nim osobiście po swojemu, a potem zakopię gdzieś w lesie. Ale ja nie o tym.
Siedzieliśmy sobie tak i gadaliśmy trochę o erpegach, a trochę o pierdołach i wyszły dwa wątki, które postanowiłem tutaj jednak zapisać, by zrobić sobie kronikarskie dobrze.
Po pierwsze, rozmowa o Death in Space. Właśnie w to mieliśmy grać. Nowa Graczka wylosowała sobie postać i w pewnym momencie zadała takie pytanie o to, kim grali inni Gracze oraz o setting. No i w gruncie rzeczy akurat trafiłem wówczas na wywiad z autorami DiS i tak sobie myślałem o tym fenomenie niedookreślonego świata przedstawionego. No bo patrzcie, co wiemy:
Że wszechświat zmierza ku implozji. Czyli nadciąga koniec.
Że była wyniszczająca wojna, przez którą obecnie już nic nowego się nie produkuje, więc trzeba kombinować z tym, co powstało wcześniej. Nieustanne naprawy i przeróbki.
Gdzieś w zimnym kosmosie czai się coś niepokojącego - te trzaski, szepty w elektrostatycznym szumie.
Ludzie żyją głównie w Żelaznym Pierścieniu, ale jest parę innych miejsc wartych odwiedzenia w Systemie Tenebris.
I teraz cały bajer kryje się w tym, że gdy losujesz postać, zwracasz uwagę na jej tło, czym się zajmowała, na przykład była Event Horizon Diver. I na ten temat w podręczniku, o ile pamiętam, nie ma absolutnie nic. Musisz interpretować. W sytuacji, gdy nic nie wiesz o świecie przedstawionym, masz dwie opcje: albo zastygniesz w paraliżu niedecyzyjności (no bo może przypadkiem naruszę jakiś delikatny filar settingu) albo wchodzisz z kopa i opowiadasz o tej dziwnej grupie wykrętów, którzy mieli okazję pokręcić się wokół czarnych dziur, co było dziwne, niezrozumiałe, wręcz mistyczne. Jako Mistrz Gry, który raczej od pewnego czasu nie bawi się w dokładne określanie settingów, takie pomysły przyjmuję bez dyskusji. Bo to lepsze, niż moje zero pomysłów.
Podobnie jest z nazwami przedmiotów, broni. Czym jest sztylet grawitacyjny? Jak on, kurde działa? Jak go puścisz, to spada na podłogę?
W gruncie rzeczy to nic nowego, bo przecież od groma OSRowych gier odwołuje się raptem do zarysowywania pewnych ram settingu. Mork Borg ma szczątkowo opisaną krainę i cudownie nieczytelną mapę. Podobnie Cy_Borg.
Po drugie, wskrzesimy na moment Tales from the Loop. A właściwie wskrzesimy pod postacią… Tales from the Soviet Union. W trakcie rozmowy zastanawialiśmy się, jak by to było grać dzieciakami w dobie głębokiego, ale też do pewnego stopnia działającego (w sensie realizującego swoje postulaty) komunizmu. Żeby jeszcze pogłębić potencjalną depresję, Mistrz Gry wymyślił sobie, że będziemy grać w jakiejś totalnej dziurze. Ostatecznie padło na Władywostok. Którego dziurą raczej nazwać nie można, ale sam fakt jego geograficznej odległości sprawia, że wydaje nam się atrakcyjnym miejscem do gry.
Już sobie obmyśliłem, że będę grał jakimś rozrabiaką, dzieciakiem źle znoszącym obowiązujące ramy i pragnącego je strzaskać. Czyli w sumie nic nowego, jeśli chodzi o moje postacie XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz