czwartek, 18 maja 2023

[DiS] Czy w kosmosie słychać wybuchające krowy?

Sesja online rozegrana 7 lipca 2022 r.


Kolejna sesja Death in Space. Inne towarzystwo i, o rety, ale fajnie wyszło! To spotkanie pokazało mi, że DiS nie musi być zwykłym kosmicznym lochotłukiem, o ile Gracze kreatywnie podejdą do swoich postaci i z odwagą wezmą się za uzupełnianie settingu mięsistymi detalami.


Wystąpili:

Baker Zaper - Velocity Cursed - były kultysta Monolitu, gadający z sobą z przyszłości (A.);

Cee Kage - Punk - miła przybyszka z innego systemu, podąża za nią zniszczenie (A.);

Bo Astreio - Solpod - trochę cowboy, trochę mistrz stylu dzikiego węża (M.).


Bohaterowie dostali proste zlecenie: mieli polecieć transporterem na Lepidopterę na kosmiczne ranczo, skąd mieli odebrać stado krów na pyszne steki. Proste.

Tymczasem tuż po wylądowaniu zaczęło się robić dziwnie. Przede wszystkim, wszędzie rosły fluorescencyjne psychodeliczne i psioniczne grzyby (one już się pojawiły na wcześniejszej sesji i wygląda na to, że staną się u mnie jakimś elementem metaplotu): te jeszcze przed przybyciem nadawały jakieś durne komunikaty radiowe, zaczepiały Bohaterów, a ci przez całą sesję wchodzili z nimi w interakcję.

Samo kosmiczne ranczo składało się z szeregu modułów: centrali, zagród, garażu, magazynu z krematorium, chłodni, modułu mieszkalnego oraz, oczywiście, pastwiska pod kopułą (by zbierać metan). Na ranczu zdawało się pusto.

Bohaterowie byli zaniepokojeni, więc chcieli szybko zapakować krowy na pokład i uciekać. Przy zagrodach znaleźli martwego ranczera - głowa rozwalona była przez zepsutą, ciągle zamykającą się i otwierającą elektroniczną furtkę, a brzuch był wybuchnięty, jakby wyskoczył z niego jakiś obcy. Chcieli przebadać krowy w skanerze weterynaryjnym, szczególnie jedną, bo zwróciła ich uwagę dziwną mazią na pysku. Okazało się, że faktycznie coś w niej siedzi - biedna krowa nagle eksplodowała, a z niej wyskoczył jakiś ćmo-cherubinek, który rzucił się w pościg za Bakerem.

Ten został lekko poharatany, a ostatecznie z pomocą towarzyszy udało mu się wrzucić potworka do chłodni i tam zamknąć. Bohaterowie nie wiedzieli jeszcze wtedy, że nad nimi są kanały wentylacyjne, którymi dziwactwa mogły się przemieszczać. Czasu zatem nie było wiele.

Szybko zabrali się za skanowanie innych krów. Jedna również była zainfekowana, więc została skazana na kremację.

Na pastwisku również były krowy i w tej grupie okazało się, że jeszcze jedna była zainfekowana - w pewnym momencie i ona eksplodowała wypuszczając kolejnego potworka. 

Gdy Bo spędzał resztę krów, pojawił się weterynarz. A raczej jego ciało przejęte przez Pająka, który się w nim zalągł i kierował ciałem. To miała być walka z bossem w nietypowej scenerii, na tle krów. Bohaterowie jednak, dzięki sztucznej inteligencji Karexie (zamontowana była na transporterze) odkryli, że najłatwiej pozbyć się ohydztwa przy pomocy ognia. Cee znalazła w garażu wielką butlę jakiegoś łatwopalnego lakieru w sprayu oraz zapalniczkę i bardzo szybko, w iście tarantinowskim stylu, spopieliła bossa, który nawet nie zdążył zrobić im krzywdy.

Ostatecznie Bohaterowie zapakowali na pokład 12 z 15 krów, co było niezłym finansowym sukcesem. Ponadto Cee zabrała ze sobą sporo gadających grzybów, bo te bardzo o to prosiły. Już wkrótce miały rozprzestrzenić się w innych miejscach.


Ta krótka, ale przesycona akcją sesja była, moim zdaniem, jedną z lepszych dotychczasowych rozgrywek w Death in Space. Była to zasługa Graczy, którzy bardzo kreatywnie i odważnie przedstawiali swoje postaci i z fantazją umiejscawiali ich w świecie przedstawionym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz