Pierwsza sesja Czarnego Kodu za nami. Okazało się, że to całkiem fajny system, choć potrzebujemy pewnie jeszcze trochę czasu, by w pełni załapać odpowiedni vibe.
Wystąpili:
Bumcykcyk - kurier, który wszędzie wchodzi z buta. Styl jest wszystkim, robienie nieprzemyślanych rzeczy najwyraźniej też (B);
Rusk - już raczej nie człowiek, ale nie w pełni komputer. Maniak sieci, spec od technologii (W.);
Vivaldi - rudy kot z plecakiem i przyjacielem-dronem; ma wyraźnie socjlistyczne odchylenie (K.).
Cała historia zaczyna się w taksówce. Bohaterowie już się znają i jadą zrealizować zlecenie od Kitbash. Cel: odzyskać skradziony sześcian.
Bohaterowie dotarli pod budynek mieszkalny i od razu przystąpili do działania. Bumcykcyk wywalił butem drzwi na klatkę schodową, Rusk podłączył się do lokalnej sieci, by zeskanować mieszkanie nr 8. Vivaldi poszedł od podwórza, wspiął się po schodach przeciwpożarowych i zaczął obserwację lokalu od okna.
Bumcykcyk po prostu próbował wejść do mieszkania, gdzie przebywał złodziej. Pociągnięcie za klamkę (drzwi były zamknięte na kod, co za niespodzianka!) zaalarmowało ich cel. Rusk zabrał się za hakowanie zamka. Vivaldi w tym czasie poinformował towarzyszy, że złodziej będzie uciekał przez okno (sam kot nie został zauważony). Bumcykcyk parkourem zbiegł na ulicę; Vivaldi ruszył w pogoń.
Walka rozegrała się pod budynkiem. To był pierwszy poważny test tej mechaniki i pierwsze wrażenie było takie, że starcia mogą się przedłużać i być nużące. Być może wynikało to z faktu, że żaden z Bohaterów nie był jakimś szczególnym zakapiorem, wszyscy posługiwali się lekką bronią, a kości były niekoniecznie szczęśliwe. Być może zdobyte doświadczenie sprawi, że będziemy trochę skuteczniejsi w biciu się po mordach.
Ostatecznie cel został mocno ranny, a posiadany przez niego sześcian zabrany. Bohaterowie wsiedli do czekającej na nich autonomicznej taksówki i ruszyli w stronę restauracji Panteon, gdzie mieli oddać przesyłkę. Taksówka dostała w pewnym momencie szału, zmieniła trasę kursu. Dzięki interwencji Ruska udało się z niej wydostać. Na wyświetlaczu pojawił się napis: T4RT4RVS nadchodzi.
Resztę drogi Bohaterowie pokonali tradycyjną taksówką. Rusk i Bumcykcyk rozważali oddanie Vivaldiego do weterynarza na zabieg kastracji. Zupełnie nieśmieszne! Bumcykcyk zrobił sobie selfie z sześcianem. Na sześcianie był jakiś tajemniczy symbol. Ruskowi, z trudem, udało się znaleźć na ten temat jakieś informacje. Potężny zaszyfrowany plik video długo się ściągał.
Bohaterowie otrzymali też przeprosinową wiadomość od korporacji taksówkarskiej, niby wkradła się jakaś usterka. Rusk i Vivaldi zupełnie na to nie poszli, ale Bumcykcyk później pojechał do siedziby korpo, by odebrać jakieś vouchery.
Wcześniej jednak odbyła się mała impreza u Bumcykcyka. Trochę naćpany kocimiętką Vivaldi rozmyślał o kupnie łodzi. Rusk w końcu ściągnął plik video. Ale nie potrafił go zdekodować, więc zadzwonił do kumpla Mike’a. Mike przywiózł też kuwetę, na wniosek Vivaldiego, bo męczyło go korzystanie z normalnego kibla. Wspólnymi siłami udało się odpalić plik.
Video wyglądało tak:
Napis T4RT4RVS wita. Potem kreskówka: najpierw radosna, widać farmę, wiatrak z wyłamanymi łopatkami - jedna jest czarna (później wyszło, że na niej był ten sam symbol, co na sześcianie). Drewniany domek. Na farmie pasą się robo-krowy. Jakiś wesoły facet krąży po farmie, sielanka. Wchodzi do domu. Wychodzi z domu. Tym razem trzyma strzelbę. Podskakując rozwala krowy i robi to w sposób groteskowy: jest bardzo wesoły, muzyka sielska, a krowy upadają rozwalone śrutem. Facet wraca do domu. Obraz się robi mroczny. Facet schodzi po jakichś schodach w dół, idzie tunelem. Trafia do dużego pomieszczenia, jakby ziemianki. Z sufitu kapie coś czerwonego, pewnie przesiąkająca krew. Włącza światło - do ścian kablami podpięte są jakieś kobiety i dziecko. Mają powbijane kable, ich twarze wykrzywione w grymasie. Facet gładzi ich po twarzach, a następnie wraca do góry, gasi światło. Gdy wraca do mieszkania, mija tablicę z jakimś ciągiem cyfr. Bierze strzelbę i rozwala sobie głowę. THE END.
Ciąg cyfr to lokalizacja na mapie (ustaliliśmy to, bo Rusk miał fotograficzną pamięć): to wysypisko, gdzie żyją Wygnańcy, uważający technologię za świętość. Żyją tam w większości mecha i hybrydy. Nie są wspierani przez korpleksy itd., totalny dziki zachód. Śmieci i pojeby, jak to określił Vivaldi.
Nazajutrz rano kot zorientował się, że jego negatywny komentarz nt. korporacji taksówkarskiej został usunięty. Tutaj ujawnił się jego socjalistyczny radykalizm, ale ostatecznie zrezygnował z dalszej walki na komentarze. Bumcykcyk natomiast udał się do siedziby tejże korporacji, by odebrać wspomniane przeprosiny i vouchery. Dowiedział się również, że poza tą feralną taksówką, inny pojazd w ogóle zaginął. I, niespodzianka, jego ostatnia znana lokalizacja mieści się właśnie na wysypisku.
Tam wszyscy się spotkali i w tym momencie zdecydowaliśmy się zakończyć sesję. Było naprawdę zabawnie: sporo śmiesznych dialogów i przekomarzanek; czuć cyberpunkowy klimat i wszyscy jesteśmy bardzo optymistycznie nastawieni na kolejne przygody. Mechanika jest łatwa, nic skomplikowanego, ale musieliśmy ciągle gapić się w nasze #TAGi, by przypominać o przysługujących nam bonusach. No i na koniec, po wielu latach był to grzegorzowy powrót do mistrzowania. Tak się stresował, a ostatecznie wszyscy świetnie się bawili!