poniedziałek, 16 października 2023

Edelweiss to pretekst

(tekst opublikowany pierwotnie 29 stycznia 2023 r. na Facebooku RPG30+)


Do lektury tej prostej gry Łukasza Kołodzieja usiadłem dopiero po miesiącu od jej otrzymania. Przez ten czas byłem tak naprawdę w ciągłym biegu, zmagając się z mniej lub bardziej codziennymi trudnościami. Jak to w życiu, wszyscy tego doświadczamy. Fakt, że przeczytałem podręcznik w chwili, gdy mój prywatny czas niejako zwolnił, uznaję za nie bez znaczenia, bo w Edelweiss pośpiech jest niewskazany.

Wystarczy spojrzeć na wykorzystane w podręcznik grafiki, by zrozumieć, że zostawiamy na chwilę naparzanie się ze smokami i trollami, zostawiamy tragiczne wybory, a jedyne nasze dylematy dotyczą wyboru jednej z dwóch usłanych kwiatami dróg. Żyjący w krainie ludzie, gnomy i giganci nie szukają zwady, a przyjaciół. Przechadzają się po łąkach, zbierają chrust na wieczorne ognisko w sąsiedniej wiosce, bo akurat rozpoczyna się wholesome festiwal kwiatów/gwiazd/mleka itp. Oczywiście to nie tak, że Bohaterowie nie napotykają żadnych przeszkód. Bez nich przecież nie ma opowieści. Czasem trzeba znaleźć okrężną drogę, bo drzewo się przewróciło. Czasem trzeba przeczekać deszcz i znaleźć schronienie. To zaś jest okazja do snucia życiowych dygresji, do baczniejszego zwracania uwagi na detale: na trzaskające w ogniu drewno, na taniec iskier, na labirynt spękań na skałach, na proces przygotowywania kolacji w akompaniamencie ciepłego deszczu.

Zasad tu praktycznie nie ma. Oczywiście podręcznik pokazuje nam jak zrobić postać - dysponuje ona szeregiem wyróżników, cech, które mogą wpływać na szanse na ewentualny sukces, jeśli zdecydujemy się sprawdzać coś drogą losową. Ale nie ma takiej potrzeby, co oczywiście - według niektórych - oznaczałoby, że Edelweiss nie jest tak naprawdę grą, a wyłącznie wspólnym opowiadaniem historyjki. A to w zasadzie nie ma znaczenia, bo Edelweiss to wyłącznie pretekst. 

Snucie opowieści to rzecz wyłącznie ludzka. Opowieści pojawiły się choćby dlatego, że człowiek zaczął zadawać sobie pytania. I to pytania z kategorii niełatwych. Opowieść (a właściwie jej treść) stała się odpowiedzią na białe plamy ludzkiej wiedzy (w zasadzie jest tak do dzisiaj) i zaczęła pełnić funkcję... powiedzmy "nadziejotwórczą". Dodawała człowiekowi otuchy w obliczu zimna i ciemności, niewiadomej na temat losów po śmierci itd. Dla mnie Edelweiss jest przypomnieniem tej podstawowej funkcji ludzkich narracji. Zachętą, by wrócić do tej prozaicznej aktywności, szczególnie dzisiaj, w czasach tak wielu kryzysów. Każdego dnia jesteśmy bombardowani tragicznymi informacjami o wojnie w Ukrainie, o politycznych wałkach, o Edycie Górniak i tej drugiej od energetycznych kryształowych czaszek made in China. Potraktujmy Edelweiss jako pretekst do zatrzymania się i pokazania sugestywnego fakulca patologiom współczesnego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz