czwartek, 24 czerwca 2021

Janek/Jagna biega po górach - Corny Groń

W końcu znalazłem nieco czasu, by pograć w Corny Groń. To kolejne podejście do solo RPG, tym razem nieco bardziej rozwiniętego, choć wyraźnie bazującego na Dark Fort. Opcji tutaj wydaje się więcej - lokacje są bardziej urozmaicone, a strudzony Janek lub Jagna mają szansę zawitać do górskiej osady, gdzie mogą odpocząć i pohandlować. Ciekawym urozmaiceniem jest też rezydencja jaśniepana, stanowiącego swoistego bossa po drodze na szczyt sławy. Jak mi poszło?



Pierwsze podejście napawało do pewnego momentu optymizmem. Od samego początku miałem czapkę niewidkę (1 użycie). Szybko trafiłem na wilka i bez problemu go pokonałem, ale straciłem nóż. Później spadłem z urwiska, a następnie, przeszukując kolejne leśne gęstwiny, ciągle trafiałem na handlarza. Kupiłem u niego ciupagę i nie mając już pieniędzy, kolejne spotkania z nim najwyraźniej opierały się jedynie na pozdrowieniach… facet na mnie nie zarobił. Po drodze spotkałem kłusownika i położyłem go ciupagą jednym ciosem. Później znowu spadłem z urwiska i musiałem zawrócić. Napotkawszy niedźwiedzia, pozwoliłem go sobie ominąć przy użyciu czapki niewidki. Było nieźle, zbliżałem się do pierwszego rozwinięcia. Kolejna lokacja: jama, hardy przeciwnik. Upiór. Zabił mnie jednym ciosem, jako że byłem już wcześniej ranny od upadków. 


Drugie podejście (i dotychczas ostatnie) zajęło mi sporo czasu i skończyło się sukcesem. Aż sam byłem zaskoczony, jak tym razem sprzyjały mi kości. Przede wszystkim już od samego początku dysponowałem samopałem i skórzanym kaftanem, co dawało mi jakieś szanse na przetrwanie. Pokonawszy zbójcę i mając okazję na handel (zainwestowałem głównie w lecznicze mikstury), trafiłem do wspomnianej na początku rezydencji jaśniepana. Tam również spotkania i walki potoczyły się niezwykle fartownie, a ponadto poznałem prawdziwe imię gospodarza, co ułatwiło jego pokonanie. Wzbogaciłem się, zdobyłem trochę sprzętów, które następnie, znów szczęśliwie, mogłem sprzedać i napotkanego bisznicara - zaopatrzony w magiczne zwoje i skuteczną broń ruszyłem dalej, by po kilku lokacjach trafić na Corny Groń! Duch Gór rzucił mi wyzwanie (nie odkryłem wszystkich lokacji), ale dość szybko uległ pod nawałnicą ciosów oraz magicznych ataków. Na tym etapie, mając już na koncie cztery rozwinięcia, uzbrojenie, mikstury lecznicze, ochronną pieczęć oraz jedno użycie czapki niewidki, z radością rzuciłem się ku dalszym niebezpieczeństwom, by w końcu osiąść w swojej kryjówce z grupą wiernych zbójców.


Nie powiem, satysfakcja była całkiem spora i mile złagodziła poszczepionkowy ból.


Jeśli nie mieliście okazji zagrać jeszcze w Corny Groń, z całego serca polecam spróbować! Grę znajdziecie TUTAJ.

2 komentarze:

  1. Warto pamiętać o tej gierce. Zbyt często grać to się nie da, bo jednak historie będą powtarzalne. Ale tak od czasu do czasu? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, doskonałe na deszczową pogodę, gdy dzieci się nudzą :)

      Usuń