Pandemiczny porządek całkiem mocno wrył się w nasze życie. Stał się elementem codzienności, trochę irytującym, ale jakoś jest już inaczej, codzienniej właśnie, choć wcale nie lepiej. Wobec tego uznałem, że pora skonsumować temat i zastanowić się, co tam ciekawego można by wykrzesać o epidemiach na naszej sesji. Raptem parę pomysłów wziętych z historii, parę wątków problemowych.
Na co można chorować?
Jednym z ciekawszych, moim zdaniem, wydarzeń w historii ludzkich „chorób” była taneczna plaga, tak zwana choreomania, która na przestrzeni kilku wieków przetoczyła się przez parę europejskich miast. Ludzie wpadali w szał pląsów i śpiewów, przemieszczali się w podskokach, a niektórzy z nich umierali z wycieńczenia. Fascynujące! O ile pamiętam, chyba w jakimś dodatku do Warhammera, był opisany czar, w efekcie którego ofiara nie mogła przestać tańczyć, a jej nogi powoli zamieniały się w krwawy ochłap (gdyby ktoś był w stanie wskazać dokładnie źródło, byłbym wdzięczny).
Oznacza to dla nas tyle, że do zagadnienia chorób dotykających szersze segmenty populacji możemy podchodzić z fantazją. Nie wszystkie choroby kończą się kaszlem, wysypką i krwawą sraczką. Niektóre mogą mieć właśnie podłoże neurologiczne, których objawy przez pewien czas nie muszą być szczególnie niepokojące. Albo nie, cofam to. Wyobraziłem sobie wirusa wywołującego nagłe, niekontrolowane i bolesne napady śmiechu i towarzyszącą im czkawkę. W Warhammerze. Albo w Mörk Borg. Wiecie, radosny śmiech w jesiennogawędowym młotku. Przecież to od razu pachnie chorobą psychiczną. Hehe.
Walka o przetrwanie
Wyprawa w celu znalezienia leku to temat chyba dość popularny. Bohaterowie przeżywają wówczas mnóstwo przygód, perypetii, przechodzą wewnętrzną przemianę i dochodzą do wniosku, że miłość jest lekiem na wszystko. Rzecz jasna, gdy choroba dotyka wielu, a lek jest zasobem wybitnie ograniczonym, pojawia się konkurencja. I wtedy, poza czystą rywalizacją, pojawia się problem moralny; gra o sumie zero-jedynkowej. Albo my, albo oni. Taki problem (a przynajmniej tak sądziłem) miał pojawić się na naszej sesji Mutant: Year Zero. Gracze jednak nie mieli wątpliwości. Nawet nie zadawali pytań i po prostu bardzo szybko wykończyli innych zainteresowanych zdobyciem leku.
Wobec tego może warto szukać rozwiązań mniej oczywistych. Przypomina mi się dylemat Joela z końcówki The Last of Us. Kto grał, ten wie, że decyzja, którą wtedy podjął, miała kolosalne znaczenie dla niego, dla Ellie, dla ludzkości w ogóle.
A obserwując dzisiejszy (mamy 27 stycznia, gdy piszę te słowa) bałagan ze szczepionkami, myślę sobie, że często nadrzędna instytucja państwa może być największym antagonistą mimo woli. Już pal licho z organizacją procesu szczepień, chromolić fakt, że dawki skończyły się szybciej, niż przewidywano i że niektórzy przedstawiciele elit przyjęli szczepionkę poza kolejnością. Co się dzieje z Unią Europejską i AstraZeneca? Mam wrażenie, że biznes wszedł bardzo mocno i ktoś tu podejmuje próby regulowania podaży dla zwiększenia zysków. Wiecie, to trochę jak korporacje w Cyberpunku: forsa jest naczelną wartością. Bogaci kupią lek tak czy siak, a reszta niech się martwi.
Histeria antyszczepionkowa
Współczesne ruchy antyszczepionkowe to dość przerażający dowód na postępującą degenerację ludzkich zdolności krytyki informacji. No ale, mimo wszystko, skonsumujmy tę ludzką zdolność do fantazjowania na temat wszelakich konsekwencji szczepień. Nie jest to zjawisko szczególnie nowe. Na przykład pod koniec XVIII wieku Edward Jenner zaproponował szczepienie wirusem krowianki w celu wywołania odporności na wirusa ospy prawdziwej. Już wtedy pojawiały się głosy, że konsekwencje takich działań mogą być przerażające, o czym świadczy karykatura Jamesa Gillraya:
No to, tak jak powiedziałem, skonsumujmy i pójdźmy tym tokiem myślenia. Wykorzystajmy fantazję i faktycznie uznajmy, że zastosowany lek/szczepionka ma cały zestaw działań niepożądanych. I to nie takie, że człowiek leży przez jeden dzień i czuje się nieco osłabiony (przyjęcie szeregu szczepień na wyjazd do Indonezji, by móc pić nawet wodę z klopa, wywołało u mnie takie właśnie pustoszące i przerażające efekty XD). Niech faktycznie ludzkie ciało mutuje, niech z tych ujawniających się pęcherzy wyskakują krowy, albo nie wiem, myszy. Niech Bohaterowie na własnej skórze doświadczą takich nieprzyjemnych wizualnych efektów ubocznych, niech ukrywają je pod płaszczami i wysokimi kołnierzami, poszukując gorączkowo sposobu na pozbycie się nieprzyjemności.
Społeczne konsekwencje pandemii
Trochę się pośmialiśmy, ale wszyscy zgodzimy się chyba, że sytuacja wywołana nowym koronawirusem bardzo, bardzo mocno odbiła się na naszych życiach. Okazało się, że cały system międzynarodowy jest tak naprawdę strukturą wyjątkowo kruchą i podatną na wstrząsy. Co więcej, mimo zaawansowania technologicznego, postępującej wiedzy, dynamicznie rozwijającej się nauki, państwa okazały się bezbronne wobec szerzącej się pandemii. Próby zamykania granic, wprowadzania kolejnych obostrzeń, czy wręcz odwrotnie (jak było w przypadku Szwecji) niewiele dały. Ruch wstrzymany, neoliberalne ideały pękają, bo okazuje się, że gospodarka też sobie z obostrzeniami nie radzi. To w konsekwencji wywołuje frustrację i gniew, a te rychło wyprowadzają ludzi na ulice, następuje bunt i kontestacja decyzji elit politycznych, co prędzej czy później będzie musiało przełożyć się na zaniknięcie społecznej legitymacji władzy. Zamieszki i radykalizm kontra rosnące tendencje autorytarne to przepis na krwawą walkę rządzących i rządzonych.
Myślę, że RPGi to doskonała okazja, by w kontrolowany sposób pobawić się w różnego typu prognozy i symulacje. Wszak o tym opowiadają gry takie, jak Cyberpunk czy inne mu podobne. Przypomina mi się przy okazji trailer gry komputerowej Deus Ex: Human Revolution:
Ostatecznie wszelkie zmiany - zamierzone przez jakiś podmiot, czy też zupełnie niekontrolowane, prowadzą do jakichś wstrząsów. I najczęściej te wstrząsy są dobrym pretekstem do opowiedzenia historii. Wszak chodzi o zmianę - czy to Bohatera, czy świata. Na lepsze, na gorsze, czasem chodzi o zachowanie status quo, ale zawsze zderzają się przynajmniej dwie perspektywy: ta rewolucyjna i ta konserwatywna. Ktoś chce zmian, bo w nie wierzy. Ktoś inny po prostu chce zarobić. Zmiana porządku oznacza przesunięcie możliwości władczego wydawania decyzji, zmienia się dostęp do ograniczonych zasobów. I zawsze, ZAWSZE ktoś chce to wykorzystać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz