czwartek, 12 listopada 2020

Pierwsze kroki na wyspie Tsushima

 

4 października 2020 r.

Zacząłem grać w Ghost of Tsushima. Ponieważ zabawa w otwarte światy w moim przypadku przekłada się na wielomiesięczny maraton o niskiej intensywności, w ramach pierwszych wrażeń chciałbym tylko podzielić się doznaniami estetycznymi, a kwestie związane z konstrukcją historii zostawię sobie na kiedy indziej. 

Jeśli szukalibyście obrazów jako inspiracji dla sesji Legendy 5 Kręgów, to Ghost of Tsushima jest doskonałym źródłem piękna barw, odcieni, ruchu drzew, wiatru, kapliczek i całej tej pełnej detali magii. I mówię to na podstawie tylko kilku godzin gry. Nie miałem tak z Wiedźminem, ale z Red Dead Redemption 2 już tak: są otwarte światy, w których zwyczajnie się nie spieszysz. Zauważyłem, że chętniej spaceruję po mapie, by spokojnie odkrywać nowe lokacje, czasem zatrzymać się na chwilę, zagrać na flecie albo znaleźć miejsce do napisania haiku. 

No właśnie, to są te elementy, które szczególnie dotykają jakiejś mojej legendowej wrażliwej struny: znajdujesz ciepłe źródła, to do nich wchodzisz i decydujesz, czy rozmyślasz o ojcu, czy o wuju. Znajdujesz miejsce do napisania haiku, więc obserwujesz przyrodę i piszesz to haiku! Podążanie za ptaszkiem prowadzącym cię do nowego miejsca. Podążanie za lisem prowadzącym cię do kapliczki. Głaskanie tego lisa. Powiew wiatru prowadzącego cię ku przeznaczeniu. To są te przesycone magią drobiazgi, które - moim zdaniem - robią ogromną robotę w samurajskiej opowieści. 

Udało mi się też stoczyć jeden pojedynek z pewnym „bossem” - choć tutaj odzywa się moja starcza niezdolność do szybkiego radzenia sobie z komputerowymi przeciwnikami - to również tutaj zaplecze fabularne wspierające tło dla walki było niesamowicie dynamiczne: pojedynek odbywał się w trakcie burzy, pioruny waliły jak szalone, podpalając pobliskie krzaki i drzewa. To daje mi do myślenia, że zazwyczaj w walkach, które serwuję Graczom, brakuje właśnie tego elementu tła, detalu wyróżniającego to konkretne starcie. Tak jak przed laty, prowadząc Dark Heresy, Bohaterowie bronili się w pobliżu rozbitego wraku statku kosmicznego, co w jakiś sposób utkwiło mi w pamięci. Albo walka w L5K na cmentarzysku Nezumi. 

Ostatecznie szwędanie się po świątyniach czy wioskach w Ghost of Tsushima zapewnia miły wgląd w codzienne otoczenie mieszkańców Japonii i Rokuganu. Lubię zaglądać do domów, obserwować ich rozplanowanie i przyglądać się temu, co często nie wymaga wspominania w trakcie sesji, co powinno być takie oczywiste, choć w rzeczywistości nie jest. 

Także, podsumowując ten krótki tekst, powiem, że Ghost of Tsushima to estetyczna uczta. To substytut medytacji, gdy w pobliżu nie ma akurat stawu z pochylającą się nad nim wierzbą, gdzie możnaby sobie w spokoju pomyśleć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz