czwartek, 30 maja 2024

[DW] Suche Błota i ślimaki

Sesja online rozegrana 3 czerwca 2023 r.


Z doskoku wskoczyła kolejna sesja Dungeon World z (częściowo) nowymi osobami. Miał być jednostrzał, ale nie zamknęliśmy się w jednym spotkaniu i wygląda na to, że będziemy szukać jakichś dodatkowych terminów, by historię dokończyć. Całość rozgrywa się w tym samym settingu, który zaczęliśmy tworzyć rozgrywając poprzednią kampanię.


Wystąpili:

Moira MacTabby - Lampartolud (ale my mówimy „Lampartoludź”) poszukujący dowodów na swoje chwalebne korzenie w trakcie rywalizacji międzyklanowej;

Thaddeus - Paladyn - zaprzysięgły łowca potworów w lśniącej płytówce poszukujący relikwii jednego z założycieli jego Zakonu;

Pyrra - Ofiarowana Salamandra - ogniowładna, pragnąca uznania swych mocy i wyniesienia na ołtarze.


Bohaterowie zawędrowali do wsi Suche Błota, znajdującej się w południowo-wschodnim zakątku krainy, wciśniętą niemal między gęsty las i ponure góry. Nie trafili tu przypadkiem: ta miejscowość miała być ostatnim przystankiem przed wyruszeniem w puszczę, gdzie miał znajdować się starożytny ziggurat skrywający tajemnice istotne dla całej trójki.

Ponieważ było późno i deszczowo, zatrzymali się w niewielkiej karczmie, miejscu przeznaczonym raczej dla spotkań miejscowych, niż dla podróżnych, których było tu niewielu, bo i żaden poważny szlak tędy nie przebiegał. Tutaj Bohaterowie mieli okazję przyjrzeć się kilku istotniejszym postaciom przewijającym się przez karczmę. Był autorytatywny kapłan Rombek, był stary i pijany sołtys Karol. Była naiwna i przesądna karczmarka Teresa oraz jej zupełne przeciwieństwo: trzeźwo myśląca kowalka Astrid. Ale przede wszystkim był Głupek Bredo.

Tego Głupka to poznali już na samym wejściu do wioski: podbiegł do nich pytając o sałatę - chciał, by mu ją dostarczyli, bo nikt w wiosce nie chce mu jej już sprzedawać. Bredo twierdził, że nocą przychodzą do niego głosy i każą zostawiać sałatę w ofierze, dzięki czemu wioska jest bezpieczna.

W karczmie Thaddeus w krótkiej rozmowie spacyfikował kapłana Rombka, który stracił cały rezon i zamiast nakazywać, pokornie prosił, by nikt nie zapuszczał się nocą do lasu, bo jego duchy sobie tego nie życzą. Oczywiście Bohaterowie tym bardziej chcieli się udać do lasu. Nocowali w karczmie, ale Teresa ją zamknęła i musieli wymykać się oknem. Thaddeus narobił nieco hałasu, ale na tym etapie nikt się nie zorientował, że wyszli. Udali się prosto do domku Głupka Bredo, którego chałupa faktycznie zapełniona była sałatą. Przekonali go, że też chcą poczekać na tajemnicze głosy - Bredo nie zgadzał się jednak, żeby wychodzili do nich, gdy już przyjdą.

W nocy ktoś na zewnątrz faktycznie miękkim głosem wzywał Breda. Moira się wymknęła (wbrew złożonej Głupkowi obietnicy) i zorientowała się, że pod dom przypełzł gigantyczny ślimakolud zbierający sałatę. Wtedy jednak Teresa zorientowała się, że Bohaterowie wyszli, poinformowała kapłana Rombka, a ten podniósł na nogi całą wieś, która ruszyła na poszukiwania Drużyny sprzeciwiającej się boskim zaleceniom. To było zabawne, bo przecież Bohaterowie byli cały czas w wiosce, więc tak obrócili zdarzenia, że kapłan Rombek kolejny raz został spacyfikowany i ośmieszony. Wezwał do swojej świątyni karczmarkę Teresę, by odbyła karę, a Bohaterowie wrócili do karczmy odpocząć. O świcie opuścili budynek i udali się do lasu.

Co ciekawe, Teresa nie wróciła do karczmy. Podobnie Głupek Bredo - jego chata była pusta, zabrano też sałatę. Wokół jego domu było sporo śladów śluzu. Tropienie ślimakoludów nie było trudne, szczególnie że Moira miała ze sobą wytresowaną kunę.

W ten sposób dotarli w okolice zigguratu. Był on strzeżony przez kilku ślimakoludów. Na szczycie świątyni odbywał się jakiś rytuał prowadzony przez ślimaka-kapłana o nieco opuchniętym mózgu. Z dołu nie było jednak widać, na czym ten rytuał polega ani kto znajduje się na ołtarzu ofiarnym (jeśli ktokolwiek). Bohaterowie się rozdzielili. Thaddeus pozostał na czatach, bo w płytówce skradanie nie szło mu najlepiej. Moira była nieostrożna i zwróciła uwagę jednego z łuczników na drzewie, co wymusiło jej szybką interwencję i usunięcie zagrożenia. Pyrra natomiast zakradła się na szczyt zigguratu i tam dopiero zauważyła, że na ołtarzu ofiarnym spoczywa Głupek Bredo, a wokół niego stały trzy filary z misami. W którymś momencie w jednej misie samoistnie wybuchł ogień i jasne stało się, że gdy wszystkie trzy zapłoną, rytuał dobiegnie końca i wydarzy się coś niemiłego.

Na dole rozgorzała walka, w którą zaangażowali się Thaddeus i Moira. W tym czasie Pyrra próbowała przejść przez płomień i zrobić na ślimaku-kapłanie jakieś wrażenie, ale ten nie dał się zwieść i rzucił śluzowe zaklęcie na Salamandrę, która przez to spadła na sam dół świątyni. Choć Bohaterowie uporali się ze strażą dość sprawnie, rytuał został przeprowadzony do końca. Gdy wybuchł trzeci płomień, Głupek Bredo uniósł się w powietrze, a ogień zaczął wirować i wystrzelił wprost do nieba. Wówczas też ziggurat zaczął pękać i zawalił się. Bohaterowie musieli ratować się ucieczką.

Jak to mówią: mission failed successfully. Skarby i wiedza, które chcieli znaleźć w świątyni zapadły się pod ziemię. Nie wiadomo też było do czego doprowadził rytuał i to będziemy musieli sprawdzić na kolejnej sesji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz