Wystąpili:
Avolis - naukowiec prowadzący niekoniecznie etyczne badania na faunie i florze egzotycznej, tropikalnej planety o toksycznej atmosferze;
Sun - marine pełniąca funkcję pracownika ochrony;
MET-SA-04 - android pełniący funkcje pomocnicze w prowadzeniu badań;
John Donne - (pół-NPC) załogant, mechanik i osiłek - postać zapasowa kontrolowana początkowo przez wszystkich Graczy;
Allan - (NPC) niezależny robot służebny starej generacji, stworzony do podawania kawy i śniadań - w obliczu ewakuacji placówki zaczynają nachodzić go wątpliwości egzystencjalne.
Choć twierdziłem, że raczej nigdy nie poprowadzę Mothershipa (jestem w drużynie Death in Space), to jednak sprawy potoczyły się tak, że zwolnił się termin i postanowiliśmy zagrać intensywny jednostrzał. Padło na Mothership w stylu kosmicznego survival horroru jak w filmach: zamknięta placówka, walka z czasem i potworami, które biegają po kanałach wentylacyjnych i atakują zawsze od tyłu. Nie będę dokładnie opisywał co się wydarzyło, bo Gracze podejmowali bardzo dużo czynności, co wynikało ze specyfiki sesji: przypominała trochę planszówkę, gdzie w czasie podzielonym na dziesięciominutowe odcinki ich Bohaterowie naprawiali usterki, walczyli z potworami i naprawiali opancerzony transporter, którym mieli odjechać w bezpieczne miejsce, nim ich baza (ewakuowana placówka badawcza) zostanie zniszczona przez nadciągający tajfun.
Zaczęło się tak, że procedura opuszczenia placówki została przyspieszona ze względu na nadciągającą burzę. Drużyna dostała informację, że transport przybędzie za pół godziny. Bohaterowie zebrali swoje rzeczy i czekali. Tymczasem rozpędzony transporter wbił się w wrota do hangaru bazy - wydarzyło się coś złego. Jednocześnie już od dawna nienaprawiane sprzęty w obliczu burzy zaczynały się psuć. Bohaterowie musieli zmagać się z różnymi awariami, takimi jak wyskakujące korki, awaria agregatów tlenotwórczych, awaria termostatu, czy awaria automatycznych drzwi. Te elementy miały utrudniać im przemieszczanie się po bazie, a oni sami mogli podejmować się ich naprawy. Problem polegał na tym, że czas uciekał i trzeba było wybierać między naprawą sprzętów, a naprawą rozbitego transportera, w którym znaleźli zmasakrowane zwłoki i krwawe ślady.
MET i Avolis dość szybko zidentyfikowali co zabiło kierowcę: był to lokalny tzw. Ogar, koto-pso-podobny drapieżnik pozbawiony skóry. W bazie ostatecznie znalazły się trzy takie osobniki, które przemieszczały się kanałami wentylacyjnymi i wabione hałasami atakowały Bohaterów. W samej bazie doszło do trzech takich walk (bardzo krótkich, bo stwory szybko uciekały), dzięki czemu jeden potwór został zabity.
W pewnym momencie Bohaterowie postanowili wspólnie opuścić placówkę i w kombinezonach z tlenem podjęli się szybkiej naprawy transportera. Naprawy, która się mocno przedłużała. W trakcie naprawy rozegrała się także walka, w której śmierć poniosła Avolis, a Sun dosłownie otarła się o śmierć, ale poskładana przez Allana (który został przez nią dobrze potraktowany, po ludzku, można powiedzieć) oddała ostatni swój strzał, dzięki któremu Drużyna została uratowana. Ostatecznie Bohaterowie, poza Avolis, przetrwali i zdołali opuścić bazę.
Sesja była dość schematyczna, ale też nieprzewidywalna: rodzaje awarii generowałem losowo, potwory skrycie przemieszczały się losowym tempem (3k6 metrów), no i nie wiedziałem, co dokładnie będą deklarowali Gracze. Dość powiedzieć, że miałem pewne swoje założenia, które bardzo szybko zostały zweryfikowane.
Generalnie zabawa była bardzo dobra, Gracze chyba też byli zadowoleni. Autentyczne odliczanie czasu, zużywany tlen (John miał 0% i zaczynał się dusić, gdy MET rzucił mu aparat tlenowy), niełatwe do pokonania potwory, narastający Stres (ale wszystkie potencjalne testy Paniki zostały zdane!) - nie było gwarancji, że przetrwają. A jednak im się udało!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz