czwartek, 17 września 2020

[TftL] Dzieciaki i sprawa mumii we mgle

Sesja rozegrana 21 lipca 2020 r.

Rozegraliśmy (nieco zmodyfikowany) scenariusz zawarty w dodatku Our Friends the Machines & Other Mysteries. Wyszło sprawnie i sympatycznie, jak zwykle dobra zabawa niskim nakładem wysiłku.

 

Wystąpili:

Sam Finn, Rocker, 12 lat.

Cameron Spacey, Computer geek, 14 lat.

 

Upalne wakacje w Boulder City nagle przestały być upalne. Dni stały się chłodne i szare, a nad Lake Mead nieustannie wisiała gęsta jak mleko mgła. Wszyscy tłumaczyli to sobie jakimś nadmiarem substancji chłodzącej w trzech wieżach lub innymi eksperymentami w Pętli, które rzekomo miały być związane z opracowywaniem nowego typu superwydajnej klimatyzacji. Z tego też powodu kąpielisko było nieczynne, toteż wszystkie znudzone dzieciaki większość czasu spędzały w lokalnym nowym centrum handlowym, gdzie zapychały się lodami.

Sam i Cameron również uczestniczyli w tym procesie. Któregoś dnia zjawiła się Lucy, poobijana i podrapana i opowiedziała, jak jadąc konno na plaży trafiła na starego człowieka. Koń się spłoszył, panna spadła. Ktoś inny, starszak z drużyny futbolowej wspomniał, że ostatnio imprezowali na plaży i napadła na nich najprawdziwsza mumia, która chwyciła biednego Jerry’ego i tak nim rzuciła o skały, że biedaczysko ma teraz połamane nogi i leży w szpitalu.

Wiedzione ciekawością Dzieciaki udały się na spowitą mgłą plażę. Tam trafiły na patron DART, który akurat przybył na plażę najprawdziwszym poduszkowcem! Szukający czegoś „żołnierze” dowodzeni przez jakąś kobietę gadającą do walkie-talkie nie wyglądali przyjemnie. Cameron wpadł na pomysł, że zakradnie się na poduszkowiec, by zhakować walkie-talkie, ale prawda jest taka, że nie jest to najzgrabniejszy koleżka: jak się jest bardzo wysokim i chudym geekiem, to wiadomo, że nie jest się orłem na WFie. Dzieciaki szybko wpadły, dały się złapać i musiały się oddalić. Nim to się stało, dostrzegły we mgle wielki niczym autobus sunący cień…

W drodze powrotnej, nieopodal nieczynnego campingu Dzieciaki dostrzegły sylwetkę, a gdy tam dotarły, znalazły gdzieniegdzie podarte fragmenty mocno zużytych bandaży. Nim jednak podążyły tym śladem, dopadła ich banda Billy’ego Jenkinsa (motorowery, boombox), szukająca zaczepki. No ale rezolutny Cameron nie stracił rezonu: szybka gadka i w zamian za danie spokoju naprawił w jednym z pojazdów drobną usterkę. Kolejne bandażowe ślady prowadziły do Hemenway Park i w sumie Dzieciaki już prawie zlokalizowały potencjalną kryjówkę tajemniczej mumii (w takim domu szeregowym). Robiło się jednak późno i tylko jedna rzecz wówczas miała sens.

Rzutem na taśmę Dzieciaki zdążyły do centrum handlowego, gdzie kupiły lody. Tam też, na parkingu, grupa naukowców z DART rozstawiała jakieś dziwaczne urządzenie. Wywiązała się w sumie ciekawa rozmowa, w której początkowo Maria Gonzalez, kierująca jakimś dziwnym projektem, nie doceniła dociekliwości naszych bohaterów. Ponadto zadrżała jej powieka, gdy Sam zapytała:

- A widziała pani kiedyś istoty pozaziemskie?

W każdym razie, następnego dnia rano Dzieciaki zakradły się do wytypowanego po śladach domu. Sam miała wspiąć się po rynnie i zajrzeć przez okno na piętrze, ale tym razem jej zwinność niewiele pomogła – rynna się zerwała i narobiła strasznego rabanu. Drzwi otworzył stary Niemiec, częściowo owinięty bandażami. Był przyjazny, zaprosił bohaterów na tosty. Wówczas też dostrzegli, że stary naukowiec, Walter Bohm, jest jakby trochę przezroczysty, a na dodatek… pijany! Niemiec, być może pod wpływem alkoholu, niekoniecznie krył się ze swoją tajemnicą. Opowiedział o eksperymentach, które się nie powiodły i na dodatek spowodowały, że stawał się niewidzialny. Ale, w tym pijackim amoku, opowiedział o swoich niezwykłych przyjaciołach we mgle, którzy potrafią rozwiązać jego problem. Zaprosił Dzieciaki, by poszły z nim nad jezioro i poznały owych przyjaciół.

Jezioro było zamarznięte i spowite mgłą. Szli po lodzie, aż w końcu gdzieś tam, w tej mlecznej zawiesinie pojawiły się wielkie, dziwne lewitujące postaci, płynne i zmiennokształtne, jak ze snu. Sam i Cameron nagle zaczęli się unosić w powietrzu, a jedna z istot zaczęła z nimi rozmawiać. Powiedziała, że nazywa się je DIM-9. Opowiedziała o „wypadnięciu” z innego, konkretnie dziewiątego, wymiaru. I że polują na nie ludzie z pomarańczowych kombinezonach. I że tylko Walter może im pomóc powrócić do ich własnego świata i wymiaru. By to się dokonało, potrzebna była jednak pomoc Dzieciaków. Musiały odciągnąć ludzi w pomarańczowych kombinezonach jak najdalej od Waltera, by w tym czasie zdołał otworzyć przejście dla tajemniczych istot.

W tym momencie Dzieciaki musiały podjąć decyzję: pomóc im, czy jednak nakierować naukowców z DART na miejsce, w którym miał odbyć się swego rodzaju… rytuał? Ostatecznie zdecydowały się pomóc tajemniczym istotom. Krzyk i bieg przez lodowe pustkowie jeziora Mead wystarczyły, by przykuć uwagę ludzi. Dzieciaki spisały się znakomicie i wymagane mechanicznie 6 sukcesów zdobyły w dwie tury… nie tylko ściągnęły na siebie uwagę, dotarły bezpiecznie do brzegu, to jeszcze ludzie w kombinezonach zapadli się pod pękającym lodem.

Tutaj w zasadzie historia się kończy. Wkrótce anomalie pogodowe się skończyły, znów zrobiło się ciepło, a zamarznięte jezioro, jak wspomniałem na początku, tłumaczono testami nowych klimatyzatorów. Walter Bohm zniknął i nikt nigdy więcej o nim nie słyszał. Niedługo potem na brzegu jeziora znaleziono tylko jego beżowe spodenki i sporo brudnych bandaży. Co się wydarzyło? Czy DIM-9 przedostały się do swojego wymiaru? Czy Walter udał się tam razem z nimi?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz